Wysłuchałem wykładu Olgi Tokarczuk wygłoszonego po
otrzymaniu Nagrodę Nobla za rok 2018. Jako ignorant z filologii nie skomentuję go. Uważam, że każda moja
wątpliwość, a nawet sugestia co do treści przyniosłaby szkodę tak pięknej
postaci.
Ze zdziwieniem przyjąłem wiadomość, że podczas
uroczystego bankietu przekomarzała się z królem na temat polowań. Na koniec każdy został przy swoim. Zdumiewa
mnie i cieszy, że można nie zgadzać się w poglądach i prowadzić rozmowę na
wysokim poziomie. Przykład jest pouczający. Podzielam opinię pani Olgi. Jestem
przeciwnikiem wszelakich polowań i mordu istot żyjących dla ludzkiej rozrywki.
Jestem przeciwnikiem nawet łowienia ryb (!). Mój sprzeciw nie kłóci się z
zawodem, który jest związany z regulacją populacji zwierzyny. To jest zawód i
za tym stoją wyższe racje społeczne.
Teoretycznie mógłbym zostać zawodowym łowczym.
Podziwiam język jaki pani Ola używa. Wiele można sie od
niego nauczyć. Do dzisiaj, z przyczyn zyciowej pauperyzacji nie kupiłem ani
jednej książki noblistki. Jestem ciekaw jak się zderzę z jej grubymi
opracowaniami. Sam jestem eseistą
stosujący krótkie wypowiedzi. Jak sam wyrażałem opinię, prawdę można
opisać zwięzłym językiem. Długie teksty często zamazują postawiony cel. Jestem
ignorantem z dziedziny literatury i nie mnie wypowiadać się o niej. Może nie
odkryłem jeszcze radości z korzystania z piękna stylu i bogatych konstrukcji
literackich. Może nie tylko ważne jest meritum treści i logiczna prawda, ale
liczy się poetyka słowna.
Tak, czy siak jestem pod wrażeniem osobowości pani Oli.
Jest ona prawdziwym polskim ambasadorem Polski. Dziw bierze, że obecna władza
ma do niej jakieś anse. Cały świat ją podziwia, a jedynie słuszna nasza
władza nie dostrzega intelektualnego
bagactwa kulturowego jakie za ją przyczyną staje sie faktem.
Prezydent chetnie przyjmuje sportowców i rozdaje im ordery.
Dla pani Oli, póki co – nic. Może dla potrzeb reelekcji zreflektuje się.