Kto decyduje się pełnić posługę kapłańską, być prezesem
szlachetnej fundacji (Marek Lisiński), występować jako trybun ludu (Mateusz
Kijowski), służyć innym, musi wiedzieć,
że sam stawia się ponad przeciętność ludu. Nakłada na siebie kaganiec moralny.
Musi wiedzieć, że jego działania są publiczne. Skazuje się na publiczną
krytykę. Społeczeństwo oczekuje wzorca moralnego. Jezus powiedział o takich: "Wy jesteście solą dla ziemi"
(Mt 5,13). Jeżeli taka osoba zawodzi czyni wielkie zło, bo niweczy ludzką
nadzieję.
W Stowarzyszeniu "Wiosna" ks. Babiarz przyznał
sobie pensję 15 tys. zł netto (poprzedni zarząd działał społecznie). Tym aktem
czyni zgorszenie i niesmak. Podobnie uczyniła Beata Szydło swoją pazernością.
Bycie sługą wymaga poświęcenia, idei, dobra i serca. Nie
każdy może nim zostać, bo to wymaga wysiłku woli i szlachetnych cech. W
posłudze trzeba wytrwać, aby czynione dobro mogło zakwitnąć i przynieść owoce.
Jeżeli nie można udźwigną tego ciężaru lepiej zaniechać posługi, bo można
uczynić wiele złego.
Przykładem biblijnym jest król Salomon. To on prosił
Boga o mądrość w rozstrzyganiu sporów: "Racz więc dać Twemu słudze
serce pełne rozsądku do sądzenia Twego ludu i rozróżniania dobra od zła, bo
któż zdoła sądzić ten lud Twój tak liczny?»" (1 Krl 3,9). Nie
wytrzymał, sprzeniewierzył się Bogu. Jego syn Roboam wykorzystywał swój lud do
realizacji własnych, partykularnych pomysłów. Stracił połową swego państwa.
Jezus pokazał własnym przykładem, że król musi być
sługą. Posiadana mądrość i bogactwo zobowiązuje do posługi innym, którzy nie
mają tych przymiotów. Jeżeli Stwórca uniża się do roli sługi, to dalsza
dywagacja jest bezprzedmiotowa. Istnienie Świata na tym polega, że, przede
wszystkim, żyje się nie dla innych. Życie wtedy ma sens. Kto żyje dla siebie,
zawsze zostanie samotny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz