Łączna liczba wyświetleń

piątek, 31 sierpnia 2018

Co dla Boga jest ważniejsze?


          Wczorajszy mój wykład nasuwa pytanie: Co dla Boga jest ważniejsze, indywidualny człowiek, czy ludzka populacja? Odpowiedź można odczytać ze zdarzeń, które dostarcza nam historia. Nie trudno jest stwierdzić, że liczy się świat jako jedna wielka Boża koncepcja. Pojedynczy człowiek jest jak mrówka w mrowisku. Każdy entomolog powie, że każda mrówka ma swoje zadania i jest bardzo cenna dla swojego stada. Ta zasada nadrzędności populacji jest spostrzegana nie tylko w ludzkich dziełach, ale na poziomie istotowym. Człowiek jest narzędziem i miejsce generowania vis vitalis, pozytywnej energii, którą nazywamy dobrem. To dobro jest substytutem miłości. Bóg powołując Świat dał upust swojej Miłości. Dobro było Jego centralnym założeniem, gliną i motorem twórczym. Na koncepcji dobra i Miłości został zaprojektowany świat i człowiek w roli głównej. W Księdze Rodzaju pisze: "wtedy to Pan Bóg ulepił człowieka z prochu ziemi i tchnął w jego nozdrza tchnienie życia, wskutek czego stał się człowiek istotą żywą" (Rdz 2,7). Tym prochem (gliną) było dobro (energia pozytywną). Szczęście człowieka było zamysłem wtórnym.  Wiedzieli o tym hagiografowie i tę prawdę umieszczali w swoich księgach. Były one trudne dla człowieka, jako osobie myślącej, samolubnej i władczej, o wysokim mniemaniu. Bóg jest przedstawiany jako Pan:  "Ja jestem Pan" (Wj 20,2,5). Pisali wprost: " jestem Bogiem zazdrosnym" (Wj 20,5; 34,14; Pwt 4,2 i inne);

          Trzeba powiedzieć, że Stwórca zrealizował swój plan jakby dla siebie. Świat należy do Niego. On jest jego Stwórcą i Panem: "bo jest On Bogiem świętym" (Joz 24,19). Człowiek jest tylko Jego narzędziem do realizacji Jego planów. Człowiek musi się z tą prawdą pogodzić. Za tę "usługę" Bóg płaci bardzo wysoką cenę – wieczność. Oddał człowiekowi część swojego królestwa. Obdarzył człowieka swoją naturą, która jest wieczna: "wtedy to Pan Bóg ulepił człowieka z prochu ziemi i tchnął w jego nozdrza tchnienie życia, wskutek czego stał się człowiek istotą żywą" (Rdz 2,7). Człowiek otrzymał możliwość obróbki świata według własnych pomysłów. Stał się współtwórcą i wspólnikiem Boga. Czy to mało? Wiem, człowiek nie prosił się o swoją egzystencję, ale za swoją niefrasobliwość Bóg zapłacił wysoką cenę, i trzeba to uznać za dobro: "A Bóg widział, że wszystko, co uczynił, było bardzo dobre" (Rdz 1,31).

          Wartość człowieka uwypuklił Jezus własną Osobą i swoją nauką. Pokazał On nie tylko możliwości jakie drzemią w człowieku ale i relację pomiędzy Bogiem a człowiekiem. Zastrzegł jednak, ażeby człowiek nie ważył się Go osądzać: "Nie będziesz wystawiał na próbę Pana, Boga swego" (Mt 4,7). Tym samym podkreślił rolę i priorytet Stwórcy. Tych, którzy pojęli rolę człowieczą nazwał "światłem świata" (Mt 5,14). Nie ma przeszkód, aby człowiek nie mógł dochodzić do wielkich godności: "Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski " (Mt 5,48).

czwartek, 30 sierpnia 2018

Umiem cierpieć biedę, umiem i obfitować


         Bardzo podoba mi się werset z Listu do Filipian: "Umiem cierpieć biedę, umiem i obfitować. Do wszystkich w ogóle warunków jestem zaprawiony: i być sytym, i głód cierpieć, obfitować i doznawać niedostatku. Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia" (Flp 4,12–13). W tej perykopie ujęty jest program godnego życia człowieka. Taką postawę przyjmuje każdy, kto dorósł do mądrości życiowej. Trzeba przeciwieństwa losu brać na swoją klatę, nie poddawać się. Trzeba wiedzieć, że Świat jest ogromny w swojej skali i w swojej wielkości jest  trudny do ujarzmienia. Na człowieka czekają różne niespodzianki. Trzeba umieć sobie z nimi radzić, pokonywać je. Nie można dawać szans losowi na pokonanie. Życie do jedna wielka bitwa. Cierpienia trzeba dzielnie znosić, bo tym pokazuje się własną siłę woli. Żołnierze umierając na polu bitwy nie muszą czuć się pokonani. Ich duch, wola zwycięstwa i zapał unosi się nad polem walki. Ten duch zwycięstwa ma moc uzdrawiającą i działa na innych, podtrzymuje na duchu, jest twórczy.  Na życie należy patrzeć nie tylko z punktu własnego interesu, ale szerzej, globalnie. Bóg chce, żeby kwitło dobro, które ma różne pochodzenie. Te wygenerowane dobra rozdaje innym, do tworzenia następnych dóbr.  Bóg liczy na swoje stworzenia, że włączą się w ten globalny projekt Jego zamysłu. W Księdze Przysłów autor zachęca: "Człowiek uczynny dozna nasycenia, obfitować będzie, kto [bliźnich] napoi" (Prz 11,25). Kto nie uczestniczy w tym boskim projekcie jest jak truteń w ulu. Żyje dla siebie. Otacza się materią, która jest nietrwała, buduje zamki na piaskach.
         Jak postępuje się w życiu przykładnie, to jak smakuje dostatek? Wielka radość, że dzięki mnie ktoś został uratowany, dowartościowany i szczęśliwy. Jak pisze Paweł: "obfitować w chwałę" (2 Kor 11,25). Można sobie mówić: "Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia" (Flp 4,13). Jestem wielki, bo wiem, że w swojej niemocy i słabości dokonałem rzeczy niemożliwych. "Więcej szczęścia jest w dawaniu aniżeli w braniu" (Dz 20,35); "Pociągnąłem ich ludzkimi więzami, a były to więzy miłości. Byłem dla nich jak ten, co podnosi do swego policzka niemowlę - schyliłem się ku niemu i nakarmiłem go" (Oz 11,4).

środa, 29 sierpnia 2018

Odpowiedź na zarzut


            Spotkałem się z zarzutem, że poruszam w swoich postach tematy polityczne. Rozumiem, że nie licują z zamysłem bloga (ów) uruchomionym na tematykę religijną. Po przemyśleniu stwierdzam, że religia wkomponuje się w całokształt życia i nie można jednoznacznie rozdzielić polityki od bieżącego życia, w tym życia religijnego. Życiu towarzyszy emocja, a ona jest elementem duchowej strefy. Emocje różnego rodzaju spotykają się i wzajemnie na siebie oddziałują. Nie można oddawać się kontemplacji  modlitewnej, czy rozważaniom teologicznym przy jednoczesny wzburzeniu na  bieżące ekscesy polityczne. Określam się jednoznacznie, aby nie było niedomówień. Jestem przeciwnikiem obecnej ekipy rządzącej. Uważam, że czyni wiele szkód. Czekam na aggiornamento,  odnowę  polityczną i przywrócenie przynajmniej normalności w życiu politycznym. Można się spierać i przedstawiać własne racje. Trzeba to robić z kulturą polityczną i z poszanowaniem przeciwników.
           Brakuje mi ciekawych rozmów z ciekawymi ludźmi. Zauważam, że nie mam wielu adwersarzy. Wynika to z pewnej bojaźni do mojej prezentowanej wiedzy. Prostuję. Uważam siebie za ignoranta i człowieka dla którego jest jeszcze daleka droga do mądrości. Wymagam od adwersarzy logicznie sformułowanych myśli i kultury. Odrzucam zdania gruboskórne, zaczepne, niegrzeczne, czy chamskie.
            Mój punkt widzenia nie wszystkim się podoba.  To zrozumiałe. Wieloletnia edukacja religijna, tradycyjna zrobiła swoje. W umysłach zakodowane zostały narzucone schematy, które wyryły swoje piętno. Nie ma tak wiele osób, które podchodziłyby do zagadnień fenomenologicznie, czyli bez obciążeń. Mój znajomy, który towarzyszył mi aktywnie w rozwijaniu filozoteizmu, ciekawy tej tematyki religijnej, ukończył studia teologiczne na KULu. Może się mylę, ale w trakcie studiowania zgubił poprzednią otwartość i jasność umysłu. Od tego czasu nie porusza ze mną żadnych tematów. To smutne. Może przyczyna jest w innym miejscu – chciałbym się mylić.
         Po wielu latach samodzielnego studiowania, pisania i rozważań chciałbym przełożyć zdobytą wiedzę na konsumpcję duchową. Mam na myśli trwanie przed Bogiem w postawie modlitewnej z całym bagażem wypracowanych myśli. Moje punkty widzenia znane są Bogu i kładę je do Boskiego osądu. Wiem, że wszystkie one są przeze mnie akceptowane i biorę za nie pełną odpowiedzialność.  Pod tym względem zaliczam się do szczęśliwych ludzi, bo wiara moja jest w pełni rozumna. Ja ją przeorałem w umyśle i w sumieniu. To jest moje credo.  Cała krytyka instytucji kościelnej, a nawet Pisma Świętego wynika z moich prac poszukiwawczych. Nie wszystkie myśli są moje, ale wszystko, co napisałem ma moją akceptację.

wtorek, 28 sierpnia 2018

Pozorna krzywda

        Ludzie poszukują autorytetów. Chcą konfrontować swoje działania z nimi.. Rzecz w tym, że o nie coraz trudniej. Świat zbliżył się do profanum. Dawne idee gdzieś zapodziały się. Może łatwy dostęp do informacji spowodował, że dochodzą do nas szybciej złe wiadomości. One to dołują człowieka i wprowadzają w zły nastrój. Z tych powodu szuka się oparcia. Kościół, który teoretycznie do tego się nadaje sam popadł w dewiację moralną. Gdzie szukać? Wobec odpowiedzi negatywnej ratuję się szukaniem dobrych, mądrych myśli, sentencji wypowiedzianych zarówno przez żyjących, jak i zmarłych. Zachwycam się każdym słowem, które niesie dobrą emocję, przesłanie.  Każdy dobrą inicjatywę podjętą przez ludzi dobrej woli w czynieniu dobra  wychwytuję. Usłyszane dobro wprowadza w dobry nastrój.

           Może przesadzam, ale zachwyciłem się reakcją jednego z moich czytelników na moją prośbę wsparcia finansowego. O nic nie zapytał, nie dyskutował. Napisał krótko: “Proszę o dane do przelewu”. Byłem pod wrażeniem formy i nadal pozostaję. To intencja  w czystej postaci, nieskażona  domysłami. To słowa wychodzące prosto z serca.

          Pamiętam, jak przed studiami pracowałem w fabryce, w której pracowali inwalidzi. Mieli oni ustawową przerwę w pracy na rekreację. W czasie przerwy graliśmy w piłkę i jedliśmy drugie śniadanie. Byłem głodny i patrzyłem jak pracownicy wydobywali przygotowane kanapki. Mnie płynęła ślina. Zostałem zauważony i odczytany. Jeden z pracowników bez zbędnych pytań podszedł do mnie i nie proszony dał mi bułkę i odłamał kawał kiełbasy zwyczajnej. Smakowała znakomicie. Dobroć tego odruchu serca nigdy nie zapomnę.

           Liceum rozpocząłem fatalnie. Dwóje z rosyjskiego i niepewna ocena z chemii.  Profesorka wezwała mnie do zdawania materiału na półrocze. Nie bardzo mi szło. Zapytała mnie o powód mojego nie przygotowania. Powiedziałem jej, że jak dostanę dwóje z chemii to mi zabiorą drobne stypendium (byłem wtedy w dużej biedzie). Dała mi awansem ocenę dostateczną zobowiązując mnie do rychłej poprawy. Warunki przyjąłem. Od trzeciego kwartału stałem się, jak mi mówiono, najlepszym chemikiem w szkole, a na maturze zostałem nazwany zdrajcą, bo wybrałem fizykę jako przedmiot egzaminacyjny. Pani profesor zaufała mi. Nigdy jej o tym nie zapomnę. Szkoda, że nie mogę jej przytulić. Od trzeciego kwartału  pierwszej klasy gimnazjalnej rozpocząłem dawanie lekcji z chemii, fizyki, matematyki i z języka francuskiego. Korepetycje stały się dla mnie stałym źródłem dochodów.

           Na maturze z polskiego otrzymałem ocenę wyróżniającą, a na świadectwie otrzymałem notę dostateczną. Pani profesor, moja wychowawczyni podczas zabawy pomaturalnej powiedziała mi (w tańcu), że uczyniła to celowo, aby nie miał trudności w przyjęciu na studiach. Na świadectwie miałem zagwarantowane same piątki i czwórki i tylko trója z języka rosyjskiego. Kolejne dostateczne miało świadczyć, że nie jestem humanistą. Na AGH dostałem się, zdając język francuski. Pozorna krzywda była genialnym posunięciem pani profesor. Czasy były dziwne.

poniedziałek, 27 sierpnia 2018

Konstytucja, czy Pismo Święte ponad Konstytucją?


        Ostatnio padło pytanie: "Konstytucja, czy Pismo Święte ponad Konstytucją?". Jeżeli ktoś chce napić się filiżankę herbaty to używa do tego filiżanki. Spełnia ona ważna rolę, ale nie jest celem, tylko środkiem do celu.  Herbatę można napić się używając np. szklanki. Podobnie jest z Konstytucją. Ona jest zbiorem norm, które muszą opierać się na wartościach. Źródłem ich są wszelkie dobra wszelakiego pochodzenia. Może to być etyka judaistyczna, chrześcijańska,  muzułmańska, Dalekiego wschodu, czy z prywatnych przemyśleń i opracowań. Każda z nich jest tylko propozycją, która musi być przyjęta rozumem i sumieniem. Tylko wtedy ma sens, jak zostaje zaakceptowana. Pismo Święte jest wartością bezcenną, ale nie jedyną. W niej zawarte są odczytane zamysły Boga, ale świat jest bogatszy w wydarzenia i człowiek wprowadza własne normy etyczne (prawo pozytywne). Narzędziem ich definiowania jest prawo naturalne, które człowiek ma w sobie jako dar od Stwórcy.
         Ustawianie priorytetu ważności nie jest to końca trafne. Wiadomo, że przyczyna powoduje skutek, ale co innego jest przyczyna, a co innego skutek, mimo, że są one ze sobą powiązane.
          Uporczywe opieranie się na jednym źródle może prowadzić do fundamentalizmu i nietolerancji. Pismo Święte, tylko po egzegezie, nadaje się do praktycznego zastosowania. Literalne jego odczytanie może być mylące i błędne. 
          Konstytucja w produkcie końcowym winna być do gruntu świecka. Mimo, że dotyczy jednego państwa może być uniwersalna i przykładem dla innych.
           W myśl PŚ: "Po czym Bóg im błogosławił, mówiąc do nich: «Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną"     (Rdz 1,28) człowiek ma obowiązek sam zadecydować  o losach swojej ziemi i sposobie współistnienia, a to znaczy, że obowiązuje go świeckość za którą bierze odpowiedzialność.

niedziela, 26 sierpnia 2018

Niech nie myśli, że będzie tak łatwo


          Może dobrze się stało, że tak mnie potraktował los. Mam możliwość przejrzenia na oczy. Poznałem gorące serca, wspaniałych ludzi i mierne, chłodne osobniki. Z natury jestem idealistą. Ta cnotliwa utopia zaciemnia rzeczywisty obraz patrzenia. Pomaganie proszącym uważałem za naturalny odruch serca.  Teraz mam możliwość przekonania się, jak to jest naprawdę. Dla niektórych pomaganie jest wielkim wysiłkiem wynikający z własnych, wewnętrznych zahamowań. Kieszeń się zamyka, a ręka staje się ciężka. Do głowy przychodzą myśli krytyczne: Nie jest tak, że nie może być gorzej. W prośbie dopatruje się  cwaniactwo i oszustwo. Dasz datek pijakowi, a on go przepije; dasz innemu, to ja nie będę miał.  Proszą o konkretną kwotę, pożyczę połowę – niech nie myśli, że będzie tak łatwo.
           Ludzie chłodni uczuciowo nie są osobami szczęśliwymi. Sumienie bez przerwy przypomina im o obowiązku ewangelicznym pomagania proszącym. Wszystko jest zapamiętane i będzie rozliczone. 
          W Dziejach Apostolskich opisane jest małżeństwo, które zataiło część dochodów, które przeznaczone były na zobowiązania wobec Kościoła: "Ale pewien człowiek, imieniem Ananiasz, z żoną swoją Safirą, sprzedał posiadłość i za wiedzą żony odłożył sobie część zapłaty, a pewną część przyniósł i złożył u stóp Apostołów" (Ap 5,1). Los spotkał ich okrutny.
          Nie zdajemy sobie sprawy jakimi drogami kroczy Opatrzność Boża. Przykład z życia wzięty. Zablokowałem sobie dostęp do konta bankowe. Byłem zły, że trzeba iść do banku, aby go odblokować. Złorzeczyłem, że w tak durnej spawie jestem doświadczany, jakbym innych problemów nie miał. W efekcie dowiedziałem się o nowych możliwościach kredytowania. Ktoś powie, żart losu, a ja w tym widzę Opatrzność. Bóg wskazał mi drogę.
              W Biblii wiele jest ksiąg, które zaliczyłbym do dziwnych: Księga Hioba, Koheleta, Pieśń nad Pieśniami i inne. Niektóre wynikają z koncepcji autorów i nie bardzo pasują do doktryny wiary, a jednak przekazują odczytane zamysły Boga.  Mogę identyfikować się z dramatem Hioba i czekać na  jego zakończenie. Rzecz w tym, że przesłanie w niej zawarte daje mi wiarę i nadzieję, że moje zmartwienia kiedyś się skończą. Jak mi ktoś pomoże, to będzie mi łatwiej, a jak nie, to sam, wspólnie z osobami życzliwymi, poniosę ten ciężar.

sobota, 25 sierpnia 2018

Byłoby cudownie


          Biblia opisuje działania grzeszne, ale nigdzie ich nie pochwala. W dużej mierze grzechy wynikające z nierządu są metaforyczne i mówią o zdradzie Izraelitów wobec Boga. Kościół odczytał je literalnie i stąd wzięła się obsesja na ten temat.
          Na te kompleksy złożyły się też inne przesłanki. Samo mówienie o seksualności daje pewne zadowolenie emocjonalne. Widać to wyraźnie w czasie spowiedzi, z jaką nadgorliwością pytają spowiednicy o szczegóły z tej materii. Wobec dzisiejszej wiedzy i obyczajów taka nadgorliwość jest nieuzasadniona i wręcz śmieszna. Boga przedstawia się jako stróża obyczajów. W Jego usta wkładane są ludzkiego słowa, a to jest nadużycie i grzechem.
          Kiedy pierwszy raz dowiedziałem się o skłonnościach kapłanów do pedofilii nie mogłem sobie tego umieścić w rozumie, że takie czyny w ogóle miały miejsca. Kapłani, którzy obsesyjnie dbają o czystość seksualną sami stali się zgorszeniem dla wiernych. Kapłani do dzisiaj są traktowani jako osoby święte za życia. Niepodobna, że stać ich na taką grzeszność i to wobec niewinnych dzieci. To istna Sodoma i Gomora.
          Zażyłość polskiego Kościoła z władzami pozornie mogłaby cieszyć. Zgoda buduje, ale ona wiąże się z interesami finansowymi. Komentarze establishmentu duchowieństwa są tak pełne hipokryzji. Brak ich zrozumienia wypływają albo ze złej woli, albo z głupoty. Hierarchowie kościelni sami wystawiają się na pośmiewisko. Niechęć do papieża, widoczna w różnych przekazach i do jego nowatorskich działań świadczy, że Polski Kościół tkwi w historycznej przestrzeni, w której Kościół miał zawsze rację.
          Papieża Franciszka czeka bardzo trudna wizyta w Irlandii, kraju, w którym kilka niedawnych oficjalnych dochodzeń ujawniło ogromne nadużycia duchownych wobec dzieci i niezamężnych matek.
          Papież Franciszek czeka na wsparcie mądrych kapłanów i teologów. Byłoby cudownie, gdyby Polski Kościół był dla niego wsparciem.

piątek, 24 sierpnia 2018

Odczuwam zniechęcenie


          Piszę wprost. Odczuwam zniechęcenie. Zadaję sobie pytanie, czy moje teksty coś znaczą? Kilka dni temu moje blogi odwiedziło 360 osób. Nie odczuwam żadnej reakcji poza kilkoma lajkami. Odczytuję, że mój trud jest daremny. Przez 10 lat poświęciłem tysiące godzin, aby w formie bardzo skrótowej, co jest bardzo trudne w tej tematyce, przekazać moje przemyślenia z wiary rozumnej. Jeżeli ktoś z nich skorzystał to dobrze. Ja nie mam informacji krytycznych, ani akceptacyjnych. Muszę pogodzić się z kolejną porażką.
          Los nie oszczędza mnie. Może bilans końcowy będzie korzystny. Któż  to wie? Z moich przemyśleń wiem jedno. Nasze drogi są inne niż zamysły Boga. My tego nie możemy pojąć, bo myślimy po ludzku. Fascynuję się ideą, ale rzeczywistość jest niezrozumiała. Mam świadomość, że człowiek odpowiada za swój los, ale nie wszystko od człowieka zależy. Ciężko się uchylić przed okrutnym losem. Dopada człowieka niewiadomo z której strony. Bóg na nim buduje warsztat doświadczalny. Czy człowiek potrafi podnieść się z upadku, czy trafiony – zatopiony?  
            W czym zawiniła rodzina Hioba, która mu wymarła w eksperymencie jego doświadczania? Dlaczego musiało umrzeć pierwsze dziecko Batszeby, po grzechu Dawida? Dlaczego umarł zięć nazirejczyka (nazwisko znane autorowi), w doświadczaniu przez Boga teścia? Takich przypadków można przytaczać wiele.  Jak popatrzeć, to złamana jest symetria dobra i zła, szczęścia i biedy, rozkoszy i bólu. Życie jest bardzo trudnym doświadczeniem. Radości jest niewiele. Czy musi tak wiele kosztować bilet do nieba?
            W końcu to Stwórca powołał do istnienia ten świat i taki jest, jaki go stworzył. To Bóg rozdał karty do gry. A my jak te kule bilardowe popychane przez los,  wcześniej czy później znajdziemy się w dziurze.

czwartek, 23 sierpnia 2018

Seksualność biblijna cd 4


        W księdze Ozeasza (755-725) opisane są dzieje małżeństwa proroka z cudzołożną kobietą o imieniu Gomer. Z nakazu Pana: "Idź, a weź za żonę kobietę, co uprawia nierząd, i [bądź ojcem] dzieci nierządu" (Oz 1,2). Żona zrodziła mu troje dzieci o symbolicznych imionach. "Poczęła znowu i porodziła córkę. Rzekł do niego [Pan]: «Nadaj jej imię Lo-Ruchama – Niemiłowana" (Oz 1,6). Pomimo, że odeszła od proroka nadal ją kochał. Prorok wykupił ją i sprowadził do domu.
          Treść księgi jest metaforyczna. Ujawnia też, że Bóg może zsyłać na człowieka doświadczenia, które same w sobie nie są etyczne. Tylko Bóg może przez grzech czynić rzeczy słuszne.
          Ozeasz jest symbolem Boga, jego żona symbolem Izraela. Bóg pokazuje jak bardzo kocha swój lud, i jak niewierny jest Izrael. Proroctwo Ozeasza sięga przyszłości (chrześcijaństwa).
          Córka jest symbolem Izraela, o tym mówi powyższy tekst, lecz owa córka pochodzi z matki, powiedzieliśmy na początku że to matka była symbolem Izraela, córka pochodzi z matki, więc, tak jak Chrystus pochodził z Izraela, po okresie mesjańskim powstał nowy Izrael, nie może on się utożsamiać z Izraelem z przed Chrystusa, ponieważ przymierze z Izraelem ST trwało aż do śmierci Chrystusa. Od tej pory zaczyna się nowe przymierze, dla chrześcijan, co zatem z Izraelem okresu chrześcijaństwa. To czas określony imieniem Niemiłowana, jak Bóg zapowiedział: “już nie będę dłużej okazywał miłości domowi Izraela” apostoł Paweł napisał o Izraelu ery chrześcijańskiej: “Jeśli bowiem odrzucenie ich jest pojednaniem świata, to czym będzie przyjęcie ich, jeśli nie powstaniem do życia z martwych” “Co do ewangelii są oni nieprzyjaciółmi Bożymi dla waszego dobra” Rzym.11,15.28 Wiersz 7 mówi o wybawieniu, lecz nie siłą, nie za pomocą łuku, wojny, miecza, wybawię ich przez Pana. To wybawienie krwią Chrystusa, odkupienie z grzechów. Jak długo będzie trwało odrzucenie Izraela? Apostoł Paweł mówi “aż poganie w pełni wejdą” trwa to już 2000 lat przyjdzie czas że powróci Izrael do łask.

           W Księdze Amosa Bóg nakreśla imperatyw: "Dlatego tak rzekł Pan: «Żona twoja będzie nierządnicą w mieście." (Am 7,17).

           Hagiografowie często przyrównują Izrael do ladacznicy, a czyny izraelitów do nierządu. Studiując seksualność biblijną trzeba wystrzegać się literalnego odbioru treści. Może się okazać, że czytelnik opacznie zrozumie intencje autorów.

wtorek, 21 sierpnia 2018

Seksualność w Kościele


         Kiedy na chłodno rozpatruje się przesłanie Kościoła, to rzucają się w oczy jego obsesje seksualną. Publikowane teksty biblijne pokazują raczej faktografię wydarzeń. Mało je jednoznacznych potępień, czy krytycznych komentarzy. Seksualność jest zjawiskiem naturalnym i pochodzi z boskiej koncepcji. Oczywistym celem jej jest prokreacja, ale służy też do integracji i zbliżania się ludzi do siebie. Nie można mówić, że homoseksualizm nie pochodzi od Boga. Bóg uczestniczy przy każdym poczęciu i On jest poniekąd odpowiedzialny za zaistniałe dewiacje. Można przyjąć, że w zamyśle Stwórcy jest dopuszczany różny przypadek. Każda osoba zasługuje na szacunek, bo przez Boga zostaje powołana. Nie rzecz jest w seksualności ale to, co człowiek z nią zrobi i jak ją zagospodaruje. Podobnie ma się rzecz z rodzącymi kalekami. Im również należy się szacunek.
          Kościół skrzętnie ukrywał dewiacje swoich kapłanów. To przykład ludzi słabych, który nie potrafili  sobie poradzić ze swoimi skłonnościami. Potępiać można ich czyny, bo krzywdzą dzieci, ale nadal pozostają ludźmi z należnym im szacunkiem. Takie zjawiska powinny być leczone. Potrzebna jest pomoc ludziom słabszym, a nie nagonka i potępienie. Trzeba się wsłuchać w głos Jezusa który do grzesznicy powiedział: "Ja ciebie nie potępiam. - Idź, a od tej chwili już nie grzesz! (J 8,11, por. J 5,14). Są to słowa przepełnione miłością do człowieka. Mamy z Kogo czerpać przykład naszej postawy i zachowania.
           Seksualność jest zakorzeniona w ludzkich potrzebach. Wiele jest na świecie spraw, które wymagają ludzkiego wyboru. Pomiędzy dobrem a złem jest czasem cienka linia.
            Kościół w swej mądrości powinien dostrzegać  ludzkie sprawy i potrzeby. Konfrontacja je z boskimi powinna być odniesieniem i inspiracją do naprawy, a nie potępienia.
             Zaostrzanie problemów jest szczególną wiwisekscją i upodobaniem, które w sobie jest grzeszne. O tym Kościół powinien wiedzieć. Mówienie o seksie jest pewnym zadowoleniem i rozładowaniem napięć. Co uchodzi zwykłym ludziom kapłanom nie koniecznie.                

poniedziałek, 20 sierpnia 2018

Milczenie zabija



        W świecie zwierząt osobniki silniejsze wyczuwają osobniki słabsze. Najczęściej dla słabeuszy kończy się to tragicznie. Takie zjawisko zauważam u ludzi. Sam osobiście doświadczam, że po ujawnieniu moich kłopotów finansowych dla niektórych stałem się obiektem mniej znaczącym. Czuję ich złe nastawienie. Pozornie jest cacy, jak dawniej. Jednak w tle odczuwam dyskryminację. Objawia się to np. milczeniem albo brakiem odpowiedzi.

        Wiele lat temu jeden z najbogatszych ludzi w Polsce z którym współpracowałem postawił mi zarzut wprost: "Ty się nie rozwijasz". Mimo że rozpoczął działalność dwa lata później ode mnie obracał milionami, a ja zostałem tylko rzemieślnikiem. Widać nie miałem jego talentu.  Przy następnym spotkaniu przyjął mnie przed swoim gabinetem. Tym samym okazał mi moje miejsce. Dzisiaj nie sposób dostać się przed jego progi.

          Inny bardzo bogaty znajomy przedsiębiorca odmówił mi pożyczki mówiąc wprost: "na pożyczki nie pożyczam". Powód jego niechęci jest żałosny.

          Do Kościoła zawsze miałem słabość, mimo, że nie szczędziłem im uwag krytycznych. Spełniłem wiele próśb, pomagałem, wykonywałem oprogramowanie na życzenie,  darowałem za darmo programy księgowe narażając się swojemu wspólnikowi. Za ich rekomendacją kilka instytucji zostało usatysfakcjonowanych.  Teraz jak poprosiłem o wsparcie. Poza 500 zł gotówki przy spotkaniu tête-à-tête,  jest długie milczenie.

            Poprosiłem moich  czytelników o wsparcie wierząc, że drobnymi kwotami można uzbierać znaczną kwotę.  Tylko nieliczni podjęli trud pomocy i bardzo jestem ich za to wdzięczny. Pozostała wielka rzesza czytelników milczy.

          

            Ja to wiem, bo sam doświadczyłem. Chwila szczęścia może zakończyć się w każdej chwili. Nikt nie zna swojej przyszłości. Staranna profilaktyka na nic się zda, jak nadchodzi nagły udar, zawał lub inne zdarzenie losowe.



             Przyjdzie chwila, że staje się przed Stwórcą z pustymi rękoma. "Jałmużna uwalnia od śmierci i oczyszcza z każdego grzechu. Ci, którzy dają jałmużnę, nasyceni będą życiem"  (Tb 12,9).

Paweł Porębski
ul. Zacisze 7 B
25-027 Kielce
adres e-mail: p.porebski@onet.pl
Prywatne konto bankowe
13102026290000950200272633

Seksualność biblijna cd 3


    W Księdze Koleheta znajduje sie zachęta; "Używaj życia z niewiastą, którąś ukochał, po wszystkie dni marnego twego życia, których ci [Bóg] użyczył pod słońcem. Po wszystkie dni twej marności! " (Koh 9,9).
          Osobną i ciekawą Księgą jest Pieśń nad Pieśniami. Jest ona poematem o miłości. Nie ma w niej żadnej treści religijnej. Jest to poemat liryczny o tematyce miłosnej, erotycznej, pełen światła, kolorów, zapachów i namiętności. Jednak uważana jest za księgę świętą, używaną w Liturgii, stale obecną w życiu Kościoła.  Bohaterami księgi jest para zakochanych: oblubieniec i oblubienica, którzy prowadzą ze sobą dialog. Bije od nich głęboka miłość i wzajemne przywiązanie. Pieśń nad Pieśniami została zredagowana w ostatnich latach niewoli babilońskiej. Autor jest nieznany. Na jej treść miały wpływ myśli teologiczne proroków: Ozeasza, Jeremiasza, Ezechiela oraz Deutero-Izajasza. Zarówno tradycja żydowska, jak i chrześcijańska odczytują ją w aspekcie duchowym. Przedstawia ona oblubieńczy stosunek Boga do narodu wybranego, a także nawrócenie i powrót naroduoblubienicy po wielu niewiernościach do łaski. Powrót ten, dzięki bezgranicznemu miłosierdziu Obrażonego, ma w sobie całą świeżość pierwszej miłości i całą radość zaślubin. Dla zaznajomionych z nauką proroków nie trudno odczytać z tekstu kim jest Oblubieniec i Oblubienica. Wszystkie starotestamentowe obrazy, na których zbudowana jest Pieśń nad Pieśniami, mają swe przedłużenie w Nowym Testamencie – Oblubieniec i Oblubienica: por. Mt 9,15; 22,2; 25,1; J 3,29; 2Kor 11,2; Ef 5,31n; Ap 19,7nn; 21,2–9. Chrystus-Król: por. Łk 1,32n; 19,38; J 18,33-37; Dz 2,34nn; 1 Kor 15,25–28; Flp 2,9nn; Hbr 1,8; Ap 19,11–16. Chrystus-Pasterz: por. Mt 25,32; 26,31; J 10,11–16, 21,16n; Hbr 13,20; 1 P 2,25; Ap 7,17. Kościół-Winnica: por. Mt 20,1; 21,33–46.
          Jak widać, Pieśń nad Pieśniami jest nieprawdopodobnie żywa w Biblii. Treść księgi przepełniona czystą miłością jest klamrą spinającą oba Testamenty w jedno misterium miłości. Tekst Pieśni nad Pieśniami  inspiruje do poruszenia tematu o miłości.
           Niech mnie ucałuje pocałunkami swych ust! (1,2). Namiętny pocałunek jest uwerturą zbliżenia się dwojga zakochanych osób. Prawdziwy pocałunek upaja i odurza niczym wino. Przez zmysły człowiek wkracza we wnętrze drugiej osoby, w krainę ducha. Mówimy wtedy o miłości dwóch osób. Miłość wielka to miłość czysta, bezgraniczna, bezinteresowna, bez podtekstów. To pełne oddanie się drugiej osobie. Najczęściej jednak miłość ludzka jest tylko namiastką miłości Boga do człowieka. Ona to spełnia wszystkie atrybuty „naj”.  Kochać drugiego człowieka miłością Chrystusową jest szczytem miłości, na jaką sobie może pozwolić człowiek. Nie jest to łatwe. Należy jednak po nią sięgać, aby można było „zatracić” się w miłości. Najwyższa miłość to stan bezgranicznego szczęścia, nirwana. To zaślubiny z Najwyższym Duchem, pragnienie wiecznego trwania w tym stanie. To  niebo, zjednoczenie z Bogiem.
          Nie rozbudzajcie miłości (ukochanej), póki nie zechce sama (2,7). W wymiarze ludzkim miłość cielesna jest relacją, która budzi się na skutek różnych okoliczności (czasem brzydko nazywa się to chemią). Na ten temat jest wiele opracowań psychologicznych i medycznych (m.in. podświadomy dobór partnera dla najbardziej efektywnej prokreacji w podtrzymaniu gatunku). Czasami miłość cielesna opiera się na zwykłym pożądaniu. Nie można nikogo zmusić do takiej miłości. Miłość jest jednak pojęciem szerszym. Miłość „platoniczna”, miłość do słabszych, chorych, miłość do stworzenia boskiego, miłość do całego świata, miłość do Boga. Taką miłość należy w sobie rozbudzać. Należy jej poszukiwać, wychodzić jej naprzeciw. Kiedy się ją znajdzie, zwróci nam ona swoje owoce. Czasem owoce te będą gorzkie, ale rozbudzona we własnym wnętrzu miłość jest klejnotem duchowym. Człowiek posiadający w sobie miłość zdolny jest do wielkich czynów. Choć czasem słaby, ma wielką moc – moc czynienia dobra. Czy można zakochać się w Bogu? Wychodząc z podziwu stworzonego świata, dziękczynienia za dary (wola, rozum), jakie otrzymał człowiek, wdzięczności za odkupienie grzechów oraz wielu oznak opatrzności Bożej, mogę powiedzieć, że można. Chciałoby się powiedzieć, że nawet powinno się. Nic jednak nie można robić na siłę. Człowiek musi się najpierw otworzyć na Boga. Musi przejść drogę od rozumu do wiary. Miłość przyjdzie, gdy człowiek w swoim sercu dokona rozpoznania, refleksji. Miłość może ewaluować długo, może też obudzić się wielkim wybuchem, ekstazą. Znalazłam umiłowanego mej duszy, pochwyciłam go i nie puszczę (3,3). Odnalezioną miłość należy stale pielęgnować i doglądać. Ma ona tendencję do słabnięcia i ucieczki. Biblijni nazirejczycy: Saul, Dawid, Salomon byli  w bliskości z Bogiem. Wszyscy w jakiś sposób Go zawiedli. Podobnie żarliwość naszych serc z czasem słabnie. Musimy stale dźwigać się z upadku i na nowo poszukiwać Boga.
         O jak piękna jesteś, przyjaciółko moja (4,1). Miłość cielesna opiera się na pięknie ciała (ruchu ciała w tańcu, walorach intelektualnych). Jest to w pełni zrozumiałe. Ważnym czynnikiem są tu zmysły. Dla miłości dojrzałej liczy się piękno duszy. Zmienia się punkt widzenia. Dla mnie twarz ukochanej ozdobionej rysami czasu, jest bogactwem wspólnie przeżytych chwil. Dotyk ręki powoduje dreszcz nie mniejszy niż za młodych lat. Miłość się nie starzeje.
          Jak piękna jest miłość twoja (4,10). Czy może być coś piękniejszego od miłości. Przez miłość (Boga) istniejemy, żyjemy, miłości doznajemy, miłości pragniemy i z miłości Boga będziemy zbawieni. Człowiek bez miłości jest nieszczęśliwy, zagubiony. Jeżeli nie znalazł w życiu towarzysza, to nic nie stoi na przeszkodzie, aby w życiu zrealizował się w miłości. Ile ludzi czeka, aby ktoś podał im rękę, obdarzył życzliwością – miłością (robiła to m.in. Matka Teresa). Jeżeli jesteś nieszczęśliwy z poczucia braku miłości, to znaczy, że na miłość nie zasługujesz. Jesteś ślepcem, który nie dostrzega tego, czego szuka.
          Ja śpię, lecz serce me czuwa (5,2). Człowiek zakochany jest czujny, nawet gdy śpi. Budzi się w stanie wyższego metabolizmu. Ciało ludzkie dostosowuje się do nowych okoliczności. Człowiek nie chodzi, lecz „unosi się”. Przepojony jest szczęściem. Twarz ma pogodną. Jest życzliwy dla wszystkich. Utrata miłości powoduje ruinę tego stanu. Cierpi dusza, ale i ciało. Wszystko staje się marnością. Dominuje uczucie pustki i strachu. Ile trzeba czasem czasu, aby uporządkować w sobie stan ducha. Dźwignąć się na poprzedni poziom. Łatwiej jest dźwignąć się ludziom religijnym niż niewierzącym (Aleksander Sołżenicyn, Archipelag GUŁAG). 
          Chora jestem z miłości (5,8). Jak bardzo człowiek cierpi, gdy wyczekuje ukochanej osoby. Gdy czeka na jej życzliwy znak, wiadomość, liścik. Ile łez wylewa, gdy brak znaku. Podobnie jest u Boga. Złożył On nam swoją ofertę (zbawienia) i czeka. Czeka czasem przez całe życie człowieka. Człowiek nie wie nawet, jak Bóg zabiega o jego miłość. Gdyby miał taką wiedzę, to rzuciłby się w „Jego ramiona” wołając: „Abba, ja Ciebie miłuję!”.
          Sześćdziesiąt jest królowych i nałożnic osiemdziesiąt, a dziewcząt bez liczby, [lecz] jedyna jest moja gołąbka, moja nieskalana (6,8–9).  Czy można kochać miłością cielesną więcej niż jedną osobę? Życie pokazuje, że można. Miłość cielesna jest miłością usadowioną na niższej płaszczyźnie „miłości”. Jej pobudki są podyktowane zmysłami. Czasem młodzi stają przed wielkim dramatem wyboru. Szczęśliwy, kto w miłości skupia się na jednej oblubienicy. Można kochać całe życie współmałżonka, który umarł, a zarazem pokochać nową osobę. Jak mówią znawcy przedmiotu: każda miłość jest inna. Problemu wyboru nie ma w przypadku jedynego Boga – Stwórcy.
          Jeśliby kto oddał za miłość całe bogactwo swego domu, pogardzą nim tylko (8,7). No cóż, miłości nie można kupić. Powiem więcej, nie można wyprosić ani wybłagać. Jeżeli widzimy brak pozytywnej odpowiedzi ze strony partnera, lepiej jest jak najszybciej odejść. Zaoszczędzamy sobie wielu cierpień. Postąpimy po prostu roztropniej.

niedziela, 19 sierpnia 2018

Seksualność biblijna cd 2


          Pierwszy król Izraela Saul miał nałożnice (2 Sm 3,7). Dawid za zdobyte w boju napletki (200 sztuk) otrzymał w nagrodę córkę Saula Mikal za żonę (1 Sm 18,27). Trzymał się zasady, że przed wyruszeniem w drogę współżycie było zabronione (1 Sm 21,6). Drugą żonę Abigail pozyskał  po śmierci jej męża Nabala. Przy okazji wziął sobie za kolejną żonę Achinoam z Jizreel (1 Sm 25,43). Oprócz wielu prawowitych żon Dawid miał również nałożnice (2Sm 5,13; 15,16). Nie oparł się pięknej Batszebie. Aby ją pozyskać musiał doprowadzić do śmierci jej męża Uriasza. Pierwsze dziecko im zmarło, a drugi Salomon stał się jego spadkobiercą.
           Córka Dawida Tamar została zgwałcona przez swojego brata Amnona. (2 Sm 13). Starego Dawida ogrzewała w łożu piękna, młoda Abiszag (1 Krl 1,1–4). "Król Salomon pokochał też wiele kobiet obcej narodowości" (1 Krl 11,1); "miał siedemset żon-księżniczek i trzysta żon drugorzędnych" (1 Krl 11,3).
             Oprócz bogatego życia seksualnego kwitł w państwie nierząd sakralny (1 Krl 14,24). Był na tyle wyuzdany, że hagiograf napisał: "Postępowali według wszelkich obrzydliwości pogan" (1 Krl 14,24). Król Asa (911–870) chciał zlikwidować nierząd sakralny, ale nie na wiele to mu się udało. Dopiero potomkowie: Jozafat: "Usunął też z kraju resztę uprawiających nierząd sakralny, który trwał za czasów jego ojca" (1 Krl 22, 47) i Jozjasz próbował usunąć nierząd sakralny ze Świątyni Pańskiej (2 Krl 23,7). Zabiegł oczyszczenia był trudny, bo nie bardzo chciano pozbyć się  uciech seksualnych pod patronatem religijnym. Kolejnego oczyszczenia dokonał Ezechiasz: "Teraz oczyśćcie siebie i oczyśćcie dom Pana, Boga ojców waszych. Usuńcie to, co nieczyste, z miejsca świętego" (2Krn 29,5).
       Pomimo złego przykładu w Księdze Tobiasza pojawiło się światełko czystości seksualnej: "A teraz nie dla rozpusty biorę tę siostrę moją za żonę, ale dla związku prawego " (Tb 8,7)

sobota, 18 sierpnia 2018

Seksualność biblijna cd 1


          Życie  seksualne kwitło. Sam Abraham miał żonę i nałożnice. Jedna z nich  Hagar urodziła mu syna Izmaela. W czasie wędrówek naraził żonę Sarę po raz drugi na zniesławienie; "Wobec tego Abimelek, król Geraru, wysłał [swoich] ludzi, by zabrali Sarę." (Rdz 20,2); "Wtedy Bóg rzekł do niego: «I ja wiem, że uczyniłeś to w prostocie serca. Toteż sam ciebie powstrzymałem od wykroczenia przeciwko Mnie; dlatego nie dopuściłem, abyś się jej dotknął" (Rdz 20,6). Brat Abrahama miał również drugorzędne żony: "Również drugorzędna żona Nachora, imieniem Reuma" (Rdz 22,24). Kiedy zmarła Sara Abraham poślubił Keturę, która  powiła mu kolejnych synów: "Zimrana, Jokszana, Medana, Midiana, Jiszbaka i Szuacha" (Rdz 25,1,1).
          Izaak miał ponoć jedną żonę Rebekę. On, jak ojciec, nie przyznawał się, ze ma żonę. Przedstawiał ją jako siostrę. Zainteresował się nią król Geraru  Abimelek: "A na to Abimelek: «Czemu z nami tak postąpiłeś? Niewiele brakowało, aby któryś z mych poddanych żył z twoją żoną" (Rdz 26,10). Rebeka powiła Izaakowi  bliźniaków Ezawa i Jakuba. Ezaw pojął za żony: "Gdy Ezaw miał czterdzieści lat, wziął za żonę Jehudit, córkę Chetyty Beeriego, oraz Bosmat, córkę Chetyty Elona. Były one powodem zgryzoty Izaaka i Rebeki"  (Rdz 26,34). Były one z innych rodów. Jakub ożenił się z córkami Labana z Leą i Rachelą. Sypiał z niewolnicami, które rodziły mu synów.  Syn Jakuba Ruben obcował z Bilhy, drugorzędną żoną ojca swego. Juda miał syna Era, który zmarł. Jego żona Tamar została nierządnicą i przespała się z teściem Judą. Powiła dwóch synów z tego nierządu.
        W dekalogu jest napisane: "Nie będziesz cudzołożył" (Wj 20,14).  Chodzi tu głównie o zdradę przysięgi małżeńskiej. Poligamia kwitła, więc nie chodziło o zdradę fizyczną. Przykazanie to wiąże się z poczuciem własności i z następnym przykazaniem – "nie będziesz kradł". Żonę się kupowało. Należało ona do kupującego.  Małżonek, który zdradzał ponosił tylko uszczerbek moralny. 
          Prawodawca chronił współżycie naturalne. Obcowanie ze zwierzętami było przestępstwem (Wj 22,18).
           Kobieta po urodzeniu dziecka podlegała oczyszczeniu: "Jeżeli kobieta zaszła w ciążę i urodziła chłopca, pozostanie przez siedem dni nieczysta, tak samo jak podczas stanu nieczystości spowodowanego przez miesięczne krwawienie. Ósmego dnia [chłopiec] zostanie obrzezany. Potem ona pozostanie przez trzydzieści trzy dni dla oczyszczenia krwi: nie będzie dotykać niczego świętego i nie będzie wchodzić do świątyni, dopóki nie skończą się dni jej oczyszczenia. Jeżeli zaś urodzi dziewczynkę, będzie nieczysta przez dwa tygodnie, tak jak podczas miesięcznego krwawienia. Potem pozostanie przez sześćdziesiąt sześć dni dla oczyszczenia krwi " (Kpł 12, 2–5 ). Rozróżnienie nieuzasadnione ukazujące podejście do płci męskiej i żeńskiej.
             Nieczystości wynikające z czynności seksualnych (stosunki przerywane itp.) taktowane są jako zabiegi fizyczne, mechaniczne nie mające skutków moralnych. Wystarczy, aby po tych czynnościach ciała zostały obmyte: "Jeżeli mężczyzna obcuje z kobietą wylewając nasienie, to oboje wykąpią się w wodzie i będą nieczyści aż do wieczora" (Kpł 15, 16–18). Tu można doszukiwać się akceptacji stosunków seksualnych czy czułości fizycznych  ludzi wolnych nie związanych żadnymi węzłami małżeńskimi. Igraszki miłosne (petingi itp.) z osobą związanymi węzłami małżeńskimi uważano  za zdradę. Stosunki homoseksualne u mężczyzn były traktowane jako obrzydliwości. Również stosunki ze zwierzętami były niedopuszczalne. 
             Propagowana była miłość do bliźniego (Kpł 19,18) wynikająca z miłości do istoty ludzkiej, jako stworzenia bożego. 
                   Zakazane były stosunki przerywane z niewolnicami należące do innych właścicieli. Od grzechu tego mężczyzna mógł się łatwo wymigać ofiarą złożoną kapłanom (Kpł 19,21–22). Można tu dostrzec ludzki charakter nakazów i interes kapłanów.
            Nierządnice były od zarania istnienia ludzkości. Z czego to wynika? Z naturalnego popędu seksualnego i słabości kobiecej natury. Mężczyźni widzą kobiety inaczej niż kobiety mężczyzn. Dla kobiet naturalne skłonności seksualne są proste w swojej naturze. Dla kobiet ich walory cielesne są tylko ich ciałem, dla mężczyzn są fascynacją. Kobiety są odbiorcami namiętności  niezależnie od podniet. Łatwiej korzystają z tej dobroci natury (w prostytucji). Mężczyźni często je komplikują i dodają otoczki (uświęcają). U mężczyzn musi nastąpić inicjacja  wynikającą z podniety.  Niejednokrotnie nierządnice są wspaniałymi niewiastami o dobry sercu. Trzeba oddzielać u nich skłonności ciała od potrzeby ducha. Taką nierządnicą była Rachab (Joz  2,1; 6,22).
         Jael zaprosiła Siserę do swego namiotu na igraszki seksualne, po czym zabiła gościa wbijając mu palik w skroń "Lecz Jael, żona Chebera, wzięła palik od namiotu, uchwyciła młot w rękę, i zbliżając się cicho do niego, przebiła jego skroń palikiem, tak że ten utkwił w ziemi, [Sisera] spał bowiem głęboko, wyczerpany do ostatka3. W ten sposób zginął" (Sdz 4,21).
          Samson przed pokochaniem Dalily korzystał z usług nierządnic (Sdz 16,1).
          Historia Rut jest pełna napięcia seksualnego: "Spała u jego nóg aż do świtu" (Rt 3,14). Kończy się zaślubieniem kochanka Booza.

piątek, 17 sierpnia 2018

Seksualność biblijna


          Tak jak pożywienie tak seksualność jest silnie związana z egzystencją człowieka. Nie dziwi fakt, że w Biblii jest wiele miejsc poruszających to zagadnienie. Na tej bazie opracowano szereg obrazów tłumaczących relacje Stwórcy z człowiekiem. Teksty wymagają odczytania i odpowiedniej interpretacji.
            W Księdze Rodzaju pojawia się legendarny opis Adama i Ewy i ich związku: "Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i niewiastę " (Rdz 1,27); "wtedy to Pan Bóg ulepił człowieka z prochu ziemi i tchnął w jego nozdrza tchnienie życia, wskutek czego stał się człowiek istotą żywą" (Rdz 2,7). Nie było wtedy nikogo, aby ten związek pobłogosławić. Nie było to potrzebne. Bóg powołując do życia Adama i Ewę osobiście zaangażował się w ten związek i było to równoznaczne z Bożym błogosławieństwem. Z tego związku narodziły się dzieci (Kain, Abel, Set i inne). Można powiedzieć, że narodziły się z prawego łoża, a związek był  monogamiczny, to jest jednego mężczyzny z jedną kobietą. Legenda jest pouczająca i nakreśla koncepcję Stwórcy.
           Realnie, pierwotne ludy poznając przyjemność z seksualności wypaczały jej sens i wykorzystywali przyjemności wynikające z potrzeb seksualnych do lubieżnych rozrywek. Księga Rodzaju o tym alarmuje. Grzeszność ludzka została  zobrazowana grzechem  legendarnych pierwszych rodziców.  
            Ta skłonność do grzechów przechodziła z pokolenia na pokolenia. Pojawiła się poligamia: "Lamek wziął sobie dwie żony"  (Rdz 4,4). Może wynikała ona z braku mężczyzn, którzy ginęli w wojnach?
             Wprowadzone zwyczaje przez ludzi nie podobały się Bogu. Istoty ludzkie zawiodły Go. Potop miał nimi wstrząsnąć. Nie na wiele to się zdało. Grzeszność kwitła nalej. Moralność upadała. Upadek ten z obrazowany został sceną szacunku synów do Noego: "Gdy potem napił się wina, odurzył się [nim] i leżał nagi w swym namiocie. Cham, ojciec Kanaana, ujrzawszy nagość swego ojca, powiedział o tym dwu swym braciom, którzy byli poza namiotem.  Wtedy Sem i Jafet wzięli płaszcz i trzymając go na ramionach weszli tyłem do namiotu i przykryli nagość swego ojca; twarzy zaś swych nie odwracali, aby nie widzieć nagości swego ojca" (Rdz 9,21–23). Noe przeklął syna Chama: "rzekł: «Niech będzie przeklęty Kanaan! " (Rdz 9,25).
           A grzeszność trwała nadal. Skutki opisane są w rozdziale o budowaniu wieży Babel (Rdz 11,1–9). Ukochany Boga Abraham naraził swoją piękna żonę Sarę na cudzołóstwo z faraonem. Faraon w porę wycofał się z adoracji Sary (Rdz 12,17–19),
           Opis Sodomy i Gomory ukazuje ogrom zepsucia na tle seksualnym. W tym czasie nie doszukiwano się związków homoseksualnych i ich zrozumienia. Opis wyraźnie wskazuje, że  szerzyło się zgorszenie z wynaturzeń seksualnych.  Sodoma i Gomora zostały zniszczone. Lot z córkami uciekł z miasta.
           Córki upiwszy ojca zmusiły go do stosunków: "Upoiły więc swego ojca winem tej samej nocy; wtedy starsza poszła i położyła się przy ojcu swoim, on zaś nawet nie wiedział ani kiedy się kładła, ani kiedy wstała.
Nazajutrz rzekła starsza do młodszej: «Oto ostatniej nocy ja spałam z ojcem; upójmy go winem także tej nocy i idź ty, i śpij z nim, abyśmy obie miały potomstwo z ojca naszego». 35 Upoiły więc i tej nocy ojca swego winem i poszła młodsza i położyła się przy nim; a on nawet nie wiedział, kiedy się kładła i kiedy wstała. 36 I tak obie córki Lota stały się brzemienne za sprawą swego ojca. Starsza, urodziwszy potem syna, dała mu imię Moab. Ten był praojcem dzisiejszych Moabitów. Młodsza również urodziła syna i nazwała go Ben-Ammi. Ten zaś stał się praojcem dzisiejszych Ammonitów
" (Rz 19,33–38).

czwartek, 16 sierpnia 2018

Własne Credo


         Po 30 latach poszukiwań teologicznych nadszedł czas napisania własnego Credo. Nie jest to jednak proste, bo nie wszystko można zgłębić wystarczająco. Ciągle mam wiele  zapytań, wątpliwości. Może za jakiś czas moje credo zostanie uzupełnione?  Wszystko co napiszę ma swoje uzasadnienia, które prezentowałem w książkach i na blogach internetowych.

          Wierzę w istnienie przyczyny sprawczej (Boga) jako logicznej konieczności istnienia świata oraz wywyższenie człowieka (Jezusa) do roli Aktu działającego jakim jest Stwórca.  Bóg jest ideą bezwzględnie potrzebną i logiczną koniecznością istnienia świata. Dla wierzących będzie ona przedmiotem wiary, dla ateistów hipotezą tłumaczącą.
          Wierzę we Wcielenie Jezusa Chrystusa jako Akt działający bo Jego koncepcja jest tak absurdalna, że nie może być koncepcją tylko ludzką. Idea zejścia Boga do swoich stworzeń jest w sobie tak nieprawdopodobna, i tak piękna, że nie można jej nie przyjąć do swojego arsenału wiary.
          Wierzę, że natura świata rzeczywistego i nadprzyrodzonego jest dynamiczna. Istnieją tylko mocą Stwórcy i są Jego tchnieniem: "moc wyszła ode Mnie" (Łk 8,46), Świat rzeczywisty ma swój obraz ontologiczny, który jest tylko zmysłowym wyrazem istnienia. Materia jest złudzeniem. Każdemu człowiekowi świat jawi się trochę inaczej, bo subiektywnie. Świat nadprzyrodzony jest tylko stanem istnienia. Istnienie to rozpoznanie obecności aktu przez odczuwanie skutków jego działania. Energia jest pochodzenia boskiego. Tylko ona może przenikać dwa światy, rzeczywisty i nadprzyrodzony. Co ma pochodzenie boskie jest umysłowo nieuchwytne dla człowieka. Byty transcendentne można wykrywać w rzeczywistości realnej przez skutki ich działań. 
          Wierzę, że Akt działający opiera się na pojęciach opisujących doskonałość, mimo że wyrażane są one ludzkim, niedoskonałym językiem.
          Wiara pochodzi z ludzkiego pragnienia. "Zastanawiaj się nad słowami wychodząc od rzeczy, a nie nad rzeczami wychodząc od słów" (Misonos z czasów jeszcze przedsokrateńskich, ok. VII przed Chrystusem). W stwierdzeniu tym chodzi o to, aby abstrakcyjnych teorii nie wprowadzać w świat rzeczywisty, lecz odwrotnie. Rzeczy są takie, jakie są, a nie takie, jakie byśmy chcieli. Nie wolno naginać rzeczywistości do teorii abstrakcyjnych. Co jest rozumne, jest rzeczywiste; a co jest rzeczywiste jest rozumne (Georg Wilhelm Friedrich Hegel 1770–1831). Jednak człowiek nie wymyślił Boga, ale odczytał Jego istnienie. To jest najlepszy dowód Jego istnienia w nas, a naszego w Nim: Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom (Mt 11,25; por. Łk 10,21). Ci „prostaczkowie” najlepiej odbierają misteria mszy, mimo że nie ujmują pojęciowo teologicznego sensu liturgii. Łączy ich czysta miłość i potrzeba całkowitego oddania się Bogu.
          Wierzę, że Bóg jest Miłością. Jego narzędziami są: Miłosierdzie, Miłość i dobroć.  W powyższej idei człowiek może żyć nadzieją zadośćuczynienia i wynagrodzenia wszystkich krzywd, które zazna za życia. Szczęście jest stanem duszy. Największym szczęściem jest duchowe zaślubienie z Bogiem.
          Piekło nie jest karą, lecz dobrowolnym wyborem woli bycia w nieskończonej odległości od Boga.  Wierzę w Apokatastazę, czyli w idee pustego piekła. Ofiara Jezusa jest skuteczna i maksymalna.             
          Podstawą relacji z Bogiem jest modlitwa.
          Wierzę w funkcję anielską, mimo braku ich ontologicznego własnego istnienia. Każdy człowiek za życia i w niebie może być powołany do tej służby.
           Wierzę, że każdy człowiek jest powołany do zadań określonych przez Stwórcę. Każdy człowiek (zdrowy) otrzymał dar rozumowego oglądu Świata.
           Pismo święte jest pismem świętym tylko dlatego, że Kościół uznał je za regułę swojej wiary. Biblia jest wytworem ludzkiego odczytania spraw Bożych, na skutek otrzymanego daru od Boga. Jest ono przepełnione ludzkim pragnieniem Objawienia się Boga.  Interesy ludzkie wypaczyły jego pierwotną czystość. PŚ zostało wielokrotnie redagowane, poprawiane. Pomimo tysięcy błędów pozostał w niej duch Boży i nadal może służyć  potrzebom doktrynalnym, dydaktycznym i liturgicznym: Nie ma, bowiem nic zakrytego, co by nie miało być wyjawione, ani nic tajemnego, o czym by się nie miano dowiedzieć (Mt 10,26;  Łk  8,17; 12,2;  Mk 4,22). Z Biblii można bez przerwy czerpać nowe pokłady wiedzy religijnej, ale nie jest to księga przeznaczona do pośpiesznego czytania.
         Kościół jest najmniejszym ogniwem wiary przez partykularne interesy szafarzy wiary. Dogmaty są tylko przybliżeniem do wiary, nie mają charakteru niezmiennego. Dogmaty (o ironio) ograniczają pole działania Kościoła.
          Całun turyński jest wielką relikwią Jezusa, mimo niepewnego pochodzenia. Wszystko co przemodlone, umiłowane jest nośnikiem boskiej mocy. Apogeum relacji z Bogiem jest bycie w Bogu a Jego w nas.

         Wszystko inne co napisałem jest tylko uzupełnieniem i motywacją do wiary.

środa, 15 sierpnia 2018

Święto Wniebowzięcia NMP


            Dzisiaj przypada Święto  Wniebowzięcia NMP,  które  dotyczy wzięcia do nieba z ciałem i duszą Najświętszej Maryi Panny po zakończeniu jej ziemskiego życia. Dogmat ten uznawany jest wyłącznie w Kościele katolickim. Według teologii katolickiej Maryja mocą Bożą została wzięta do nieba. Święto nazywane jest także Świętem Matki Boskiej Zielnej.

              Dogmat ten jest przykładem radosnej twórczości dogmatycznej Kościoła. Opiera się nie na udokumentowanych faktach historycznych, a tradycji. Tradycja powstała z kompilacji tekstów biblijnych: "Potem Świątynia Boga w niebie się otwarła " (Ap 11,19a); "Potem wielki znak się ukazał na niebie: Niewiasta obleczona w słońce i księżyc pod jej stopami, a na jej głowie wieniec z gwiazd dwunastu. A jest brzemienna. I woła cierpiąc bóle i męki rodzenia. I inny znak się ukazał na niebie: Oto wielki Smok barwy ognia, mający siedem głów i dziesięć rogów - a na głowach jego siedem diademów. I ogon jego zmiata trzecią część gwiazd nieba: i rzucił je na ziemię. I stanął Smok przed mającą rodzić Niewiastą, ażeby skoro porodzi, pożreć jej dziecię. I porodziła Syna - Mężczyznę, który wszystkie narody będzie pasł rózgą żelazną. I zostało porwane jej Dziecię do Boga i do Jego tronu.  A Niewiasta zbiegła na pustynię, gdzie miejsce ma przygotowane przez Boga" (Ap 12,1.3–6a). Pozostałe informacje są wzięte z wersetów: 1Kor 15,20-26; Łk 1,39-56. Z nich opracowano koncepcję  kobiety niezwykłej, pokornej, poddanej woli Bożej. Niej przypisano niezwykłe macierzyństwo Matki Bożej. Tak zasłużonej kobiecie dopisano zaśnięcie i Wniebowzięcie do Nieba  z ciałem i duszą. Nikt nie był świadkiem tego wydarzenia. Nikt tego nie opisał. Koncepcja jest produktem historycznie późniejszym. Moim zamiarem nie jest profanowanie kultu Maryjnego, a zwrócenie uwagi na aspekt dorabiania do doktryny chrześcijańskiej faktów konceptualnych. Wierni kochają Maryję za fakt jej rodzicielstwo Syna Bożego oraz na jej moc wstawiennictwa do Boga, a zwłaszcza do Jej Syna Jezusa. Wszystkie ozdobniki nie są potrzebne, a w skali historycznej działają na niekorzyść doktryny wiary. Takich ozdobników jest wiele w ewangeliach, w pismach ojców Kościoła i w nabożnej literaturze. 

            Niezwykłość Maryi można doszukiwać się w zwykłości jej życia.  Jak napisał jeden z autorów na portalu homilie.org: "Nie szukajmy nadzwyczajności w naszym życiu, nie sądźmy, że to niezwykłe pielgrzymki i nadzwyczajne czyny i umartwienia nas uświęcą, ale szukajmy raczej, jak zwykle i na co dzień z pokorą wypełniać wolę Bożą ... jak zwykle i na co dzień żyć życiem uczciwym i dobrym, bo na tym polegała niezwykłość Maryi? "

           W przestrzeni nadprzyrodzonej nie ma miejsca dla profanum, jakie jest ludzkie ciało, niezależnie do kogo należało. Nie można tu dopuszczać żadnym wyjątków. Jezus wstępujący do Nieba miał ciało uwielbione, a nie fizyczne. Ciało uwielbione jest "ciałem" utkanym przez światło (energię). Tylko energia pochodząca od mocy Boga ma dostęp do świata  niebiańskiego.          
            Rozumiem kult religijny. On rządzi się swoimi prawami. Oparty jest bardziej na pragnieniach ludzkich niż faktach. Państwo godząc potrzeby religijne ogłosiło w tym dniu święto Wojska Polskiego (ustawa sejmowa z dnia 30 lipca 1992). Dzień wolny jest uzasadniony. Gorzej jest ze Świętem Trzech Króli. Święto to oparte jest na haggadzie (legendzie) i nic nie ma wspólnego z faktami historycznymi.
 

wtorek, 14 sierpnia 2018

Bez uzgodnionych pojęć rozmowa nie ma sensu


            Pojęcie Aktu działającego niesie w sobie przywołanie istoty Boga i Jego prerogatyw. Nie wyraża to jednak Jego zrozumienia. Słusznie głosił św. Augustyn sentencję, że: "Gdyby kto rozumiał Boga, Bóg nie byłby Bogiem".  Istota Boga jest poza ludzką percepcją. Żadne ludzkie słowo, nie może ująć Jego istoty. Cokolwiek mówi się na ten temat jest ułomne i dalekie od prawdy. W naturze człowieka drzemie chęć wszystkiego nazwania, opisania, zaszufladkowania.  Zwykły człowiek nie zdaje sobie sprawy, że wiele rzeczy nie istnieje z samego własnego istnienia, a pochodzi ze zdolności umysłu. Informacje są przekształcane w procesach neurotycznych. Np. Czy istnieje kolor biały?  Jak mówi fizyka, kolor biały powstaje przez połączenie trzech podstawowych kolorów: żółtego, czerwonego i niebieskiego. Można dokonać próbę mieszając farby tych kolorów. Domyślam się, że powstaje mieszanina o kolorze brudnym, a nie białym. W optyce mieszanina tych trzech kolorów daje wrażenie koloru białego. Nie znaczy to, że kolor taki istnieje. Trzy kolory inicjują ludzki umysł do spostrzegania koloru białego. Zatem, kolor biały jest produktem procesów mózgowych, a nie istnienia koloru białego.

            Gdyby rozglądnąć się w około, to można napotkać wiele rzeczy, które człowiekowi się tylko zdają. Ułuda ciągle człowiekowi towarzyszy. Znajomość tej przypadłości rzeczywistości pozwala na jej obrazowanie w różnych kolorach i w kształtach. Rzeczywistość nam się zdaje, że jest taka, a nie inna. Inna osoba może ją widzieć i odbierać inaczej. Kompromis pozwala na jakie takie uporządkowanie i porozumienie, ale nie można nic pewnego powiedzieć o danej rzeczy czy zdarzeniu.  Czy borykając się z trudnościami z naszej rzeczywistości możemy opisywać świat nadprzyrodzony, Boga i inne postacie ze świata transcendentnego? Nie możemy.  Polacy są arcymistrzami w wygłaszaniu swoich racji. Mówi się, że tam gdzie jest dwóch Polaków, tam trzy stanowiska. O zgodę trudno. W  telewizji wypowiada się wielu profesorów na temat sądów. Każdy ma swoją rację, ale one są dla siebie przeciwstawne. Kto więc ma racje? Każdy po trochu, po części, bo wszystko jest umowne i od człowieka pochodzi. Bez uzgodnionych i przyjętych definicji pojęć rozmowa nie ma sensu. Najgorzej, że każdy w swej pysze i widzi tylko swoją rację.

poniedziałek, 13 sierpnia 2018

Dogmat Trójcy Świętej?


        Kim był Jezus?  Jan zapytany o Jezusa powiedział: "Po mnie przyjdzie Mąż, który mnie przewyższył godnością, gdyż był wcześniej ode mnie." (J 1,30). Słowo Mąż można identyfikować z godnym człowiekiem. Jan świadczy o Jezusie jako człowieku. Dodaje jednak: "Ja Go przedtem nie znałem, ale Ten, który mnie posłał, abym chrzcił wodą, powiedział do mnie: «Ten, nad którym ujrzysz Ducha zstępującego i spoczywającego nad Nim, jest Tym, który chrzci Duchem Świętym. Ja to ujrzałem i daję świadectwo, że On jest Synem Bożym» (J 1,31–34). Jan powołuje się na dar odczytywania zamysłów Boga: "Ujrzałem Ducha, który jak gołębica zstępował z nieba i spoczął na Nim" (J 1,32). Jan powiedział coś więcej: "gdyż był wcześniej ode mnie." (J 1,30). Jan autoryzuje Jezusa jako Akt działający, czyli Osobę Boską, która jest od zawsze.
         Wyjaśnienia Jana tłumaczą nieporozumienia. Początkowe wersety Ewangelii: " Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga i Bogiem było Słowo. (...) A Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas " (J 1,1) sugerują, że "Słowo" - druga Osoba Trójcy Przenajświętszej, czyli Jezus był od zawsze z Bogiem i w którymś momencie historycznym zszedł do łona Maryi i narodził się jako Człowiek. W KKK pisze: "Syn jest zrodzony przed wszystkimi wiekami" (242) , czyli od początku. Treść nosi znamiona preegzystencji Jezusa. Z definicji jest to pogląd, ze Jezus istniał przed poczęciem w łonie Maryi. To jest wykładnia budząca mój sprzeciw.
         Od zawsze była tylko idea, koncepcja Syna Człowieczego. Jezus jako byt substancjalny nie istniał. On musiał się dopiero narodzić, aby uzyskać postać ludzką.  Natura Boga, musiała czekać na Jego narodzenie. Jezus został wywyższony dopiero na krzyżu. Po śmierci nastąpiła hipostaza natury boskiej w postać Jezusa.
              Doktrynalna koncepcja trynitarska Boga jest zawiła, przeintelektualizowana i zupełnie niepotrzebna. Jak pisze w KKK  "Osoby Boskie nie dzielą między siebie jedynie Boskości, ale każda z nich jest całym Bogiem" (kan. 253). "Osoby Boskie rzeczywiście różnią się między sobą" (kan. 254). Co do Syna i Ojca zgoda, ale Duch święty to nieporozumienie. On nie ma własnej bytowości! W KKK pisze: "Duch Święty jest objawiony jako odrębna Osoba Boska w relacji do Jezusa i do Ojca" (kan, 243). Zawiłość koncepcji wyraża tekst: "Ojciec jest cały w Synu, cały w Duchu Świętym, Syn jest cały w Ojcu, cały w Duchu Świętym; Duch Święty jest cały w Ojcu, cały w Synu" (kan 255). Kompletna tautologia (masło maślane). Żeby zaciemnić całkowicie obraz ujmuje się koncepcję trynitarną Boga jako Bożą tajemnicę. Ja tego nie kumam.
            Dla mnie Akt działający wyraża boskie prerogatywy. Ojciec i Syn to ten sam Akt działający. To wszystko. Duch święty to synonim Aktu działającego.
Proste i zrozumiałe.

niedziela, 12 sierpnia 2018

Nieważne są trudy życia, a cel


          Może nie powinienem, ale współczuję osobom, które nie mają w sobie żaru wiary, na życie patrzą chłodną, nie lubią się ekscytować, nie poddają się emocjom, muzyce, pięknu, szerokiej pojętej kulturze. Z takimi osobami rozmawia i przebywa się trudno. Bez emocji. Nie potrafią towarzyszyć innym, którzy fascynują się choćby drobnostką. Jak mówi piosenka: "Ja to się cieszę byle czym". To przesada, ale w coś w tym jest. Trochę szaleństwa przydaje się każdemu. Jak wiele osób nie wychodzi na parkiet, nie włącza się do wspólnego śpiewania, wspólnych imprez i zabaw. Siedzą,  komentują i krytykują. Takich smutasów jest wielu. Szkoda. Świat jest tak bogaty w ciekawe wydarzenia, atrakcyjne, piękne i pouczające. Trzeba tylko wyrazić ochotę ich przeżywania, uczestniczyć aktywnie w procesach istnienia. Stwórca zadbał, że człowiek ma wielkie możliwości zmysłowego odbioru świata. Dał człowiekowi 7 zmysłów, a każdy ma swoje wielkie spektrum. Każdym można się cieszyć.  Pismo Święte opisuje wiele zabaw i uciech. Nie gardzi winem i innymi używkami. Nawet całopalenia i składanie ofiar mają charakter imprez. Liturgia, choć poważna z swym statusie jest też rodzajem zabawy. W czasach po Chrystusowych urządzano agapy (wspólne spożywanie ) połączone ze świętymi obrządkami. Religia nie może być śmiertelnie poważna. Powinna kojarzyć się radością współuczestniczenia w bożej rodzinie. Wszyscy powinni być dla siebie braćmi lub siostrami. Cieszmy się i radujmy. Do tego nawołują nas szafarze wiary. Bóg musi się kojarzyć z kimś dobrym, wspaniałym. On dał nam wszystko w swej obfitości. Pozostawił tylko w swym ogrodzie jedno drzewo poznania dobra i zła i tego się trzymajmy. Wokół niego jest wiele drzew życia, które dają nadzieję, że kiedyś zostaniemy zaproszeni do boskiego projektu życia wiecznego.
          Nieważne są trudy życia, a cel.

sobota, 11 sierpnia 2018

Zgorszenia nieuniknione


        Każde działanie ludzkie narażone jest na grzeszność. Mówi o tym Jezus: "Biada światu z powodu zgorszeń! Muszą wprawdzie przyjść zgorszenia" (Mt 18,7). Wynikają one z niedoskonałości świata, z niedoskonałości istnienia. Trzeba to przyjąć i z tym się zmierzać. Chodzi o to, aby człowiek znajdował zawsze rozwiązania najmniej bolesne, optymalne i najmniej grzeszne. Nawet jak nie są one idealne, to i tak Bogu są miłe, bowiem wynikają one z dobrej woli, która dla Boga liczy się najbardziej. Bóg, uczynki wynikające z dobrej woli czyni wielkimi, bo pod nimi się podpisuje. 
          Człowiek uczynkami wynikającymi z dobrej woli wymusza na Bogu Jego ingerencję. Angażuje Go i zmusza to ich autoryzacji. To pokazuje zdolność człowieka do wielkich działań i możliwości. Bóg na służbie ludzkiej? Brzmi to paradoksalnie i niewiarygodnie, ale sam Bóg na to się zgodził z miłości do swoich ludzkich stworzeń. Jezus mówił: "Syn Człowieczy nie przyszedł, aby Mu służono, lecz żeby służyć i dać swoje życie na okup za wielu" (Mt 10,43).
           Można tu zobaczyć ogromną różnice w skutkach pomiędzy uczynkami dobrymi i złymi. W dobrych uczestniczy sam  Bóg, a złe pozbawiają Jego łaski i Opatrzności. Wszystko zależy od człowieka. To niesłychane. Jaka moc drzemie w ludzkim działaniu. To wszystko za sprawą Stwórcy, który nas umiłował.
             O grzeszności mówi Apostoł Paweł w Liście do Rzymian: "Cóż więc powiemy? Czy Prawo jest grzechem? Żadną miarą! Ale jedynie przez Prawo zdobyłem znajomość grzechu. Nie wiedziałbym bowiem, co to jest pożądanie, gdyby Prawo nie mówiło: Nie pożądaj! Z przykazania tego czerpiąc podnietę, grzech wzbudził we mnie wszelakie pożądanie. Bo gdy nie ma Prawa, grzech jest w stanie śmierci.  Kiedyś i ja prowadziłem życie bez Prawa. Gdy jednak zjawiło się przykazanie - grzech ożył,  ja zaś umarłem. I przekonałem się, że przykazanie, które miało prowadzić do życia, zawiodło mnie ku śmierci.  Albowiem grzech, czerpiąc podnietę z przykazania, uwiódł mnie i przez nie zadał mi śmierć. Prawo samo jest bezsprzecznie święte; święte, sprawiedliwe i dobre jest też przykazanie. A więc to, co dobre, stało się dla mnie przyczyną śmierci? Żadną miarą! Ale to właśnie grzech, by okazać się grzechem, przez to, co dobre, sprowadził na mnie śmierć, aby przez związek z przykazaniem grzech ujawnił nadmierną swą grzeszność" (Rz 7,1–6). Inaczej mówiąc, przez świadomość poznaje się grzech. Brak tej świadomości powoduje, że jest się jak niemowlę, które nie rozumie o co biega. Kiedy człowiek nabywa wiedzę, wzrasta świadomość i w ten sposób zwiększa się jego odpowiedzialność za swoje czyny. Atrakcyjność zła krąży wokół człowieka. Atrakcyjność kusi, podnieca, dostarcza adrenaliny. Trudno się niekiedy połapać w tym co szkodzi, a co jest czynem moralnie obojętnym (adiafora). W rezultacie człowiekowi pozostaje wybór według daru wolności.
           Może ktoś spytać, dlaczego tak dużo mówi się ludzkiej grzeszności, straszy się potępieniem, doszukuje się grzechu w wielu zwyczajnych czynnościach dnia. Czy Bóg jest taki drobiazgowy? Rzeczywistość niebiańska jest wolna od profanum. To sama świętość. Zło jest antynomią dobra. Nie można łączyć gorącej wody z zimną, bo w wyniku pozostanie letnia. Rzeczywistość niebiańska jest doskonałością i nie ma tu miejsca na tolerancję. Takie są reguły gry i do człowieka pozostaje wybór, czy chce w niej uczestniczyć.

piątek, 10 sierpnia 2018

Prosząc Boga o pomoc trzeba czekać


          To co pozwala spokojnie żyć człowiekowi to stała łaska u Pana. Ona nie tylko podtrzymuje życie, ale daje je w obfitości: "Ja przyszedłem po to, aby [owce] miały życie i miały je w obfitości" (J 10,10). Może zdarzyć się, że łaskę tę można utracić. Jednym z powodów utraty łaski jest nie spełnianie bożych oczekiwań. "Pan skierował do mnie to słowo: «Synu człowieczy, ustanowiłem cię stróżem nad pokoleniami izraelskimi. Gdy usłyszysz słowo z ust moich, upomnisz ich w moim imieniu. Jeśli powiem bezbożnemu: «Z pewnością umrzesz», a ty go nie upomnisz, aby go odwieść od jego bezbożnej drogi i ocalić mu życie, to bezbożny ów umrze z powodu swego grzechu, natomiast Ja ciebie uczynię odpowiedzialnym za jego krew" (Ez 3,16–18); "Gdy brat twój zgrzeszy , idź i upomnij go w cztery oczy. Jeśli cię usłucha, pozyskasz swego brata. Jeśli zaś nie usłucha, weź z sobą jeszcze jednego albo dwóch, żeby na słowie dwóch albo trzech świadków oparła się cała sprawa. Jeśli i tych nie usłucha, donieś Kościołowi! A jeśli nawet Kościoła nie usłucha, niech ci będzie jak poganin i celnik!" (Mt 18,15–17) . Chodzi tu o napominanie brata czy siostry, która dopuszcza się grzechu.
          Utrata łaski jest bolesna. W wizji Ezechiela: "Ześlę na was głód i dzikie zwierzęta, które cię osierocą; i mór, i śmierć gwałtowna przyjdzie na ciebie, i miecz sprowadzę na ciebie. Ja, Pan, powiedziałem" (Ez 5,17).
          Można odczytać z tekstu, że grzechem jest bierność. Nazywa się on grzechem zaniechania. Wiele osób ma dobre samopoczucie, bo żadnej winy nie widzą u siebie. Żyją w zgodzie z własnym sumieniem, spełniają obowiązki religijne i zasady moralne. Jak to się mówi: nie palą, nie piją, złego słowa nie powiedzą. Tymczasem Bogu to nie wystarcza. On po to powołał człowieka do istnienia, aby był w ciągłym  działaniu w dobru. Działania zaś narażone są na grzeszność. Nie da się aktywnie żyć nie popełniając błędów, faux pas, niesprawiedliwości ludzkiej. Tylko Stwórca może wybierać rozwiązania nie godzące w innych. Na takie rozwiązania losów trzeba jednak czekać czasem dość długo. Dlatego prosząc Boga o pomoc trzeba czekać.    
          Utrata łaski u Boga, po ludzku, może być straszna w skutkach. Nie można tego utożsamiać z bożą mściwością. Zemsta Boga nie wchodzi w rachubę. Kto tak to pojmuje ujawnia swoją niewiedzę w temacie. Utrata łaski to ostudzenie relacji z Bogiem. W takim przypadku człowiek musi sobie radzić sam: "Człowiek ponosi pełną odpowiedzialność za własne czyny, co może w nim wywoływać poczucie samotności, zagubienia i zagrożenia w świecie, lęku przed śmiercią" (Jean-Paul Charles Aymard Sartre (1905–1980).  Nie łudźmy się. Sam człowiek nie pokona przeciwności losu. Za dużo jest przeszkód i funkcjonału zła. Człowiek nie może bronić się bez Opatrzności Bożej. Jest jak zwierzątko, które cały czas wypatruje wroga aby się chronić.
          Człowiek odmawiający pomocy proszącemu jest na drodze utraty łaski. To grzech zaniechania, o którym mowa jest w księdze Ezechiela  i w Ewangelii Mateusza. Znam to z autopsji. Przykłady są zbyt drastyczne, żeby tu przytaczać.