Trzeba przyznać, że niewiele mamy dokumentów z pierwszego
okresu organizowania się Kościoła. Jednak w dostępnych materiałach można
odczytać niesamowity entuzjazm wiary uczniów Jezusa oraz członków rodzącej się
wspólnoty. Niektórzy uczniowie (synowie
Zebedeusza), którzy towarzyszyli Jezusowi, chłodno kalkulowali korzyści jakie
będą mieli, gdy Jezus stanie na czele odkupionego narodu. Po Jego śmierci
spojrzeli na Jezusa zupełnie innymi oczami. Zrozumieli i wpadli w zachwyt Jego
nauką. Na nowo poznali swego Nauczyciela. Wraz z wiarą otrzymali niesamowitą
odwagę, która starczyła, aby oddać za Niego życie. Kiedy czytamy, że między
nimi były różnice zdań, to życzę wszystkich takich sprzeczek. Wszystko, co
czynili uczniowie, było czynione na chwałę Nauczyciela. Na wzór Jezusa
okazywano sobie wzajemnie bezwarunkową miłość (Agape). Spotykano się na
wspólnych ucztach, na których podtrzymywali się w jedności trwania w wierze.
Atmosfera była rodzinna. Dla dobra wspólnot oddawano swoje majątki, błędnie oceniając,
że bliski jest koniec świata i powtórne przyjście Jezusa.
Za primus inter pares wśród uczniów Jezus wybrał
Piotra (33–67/68) syna Jona (Mt 16,17) lub Jana (J,1,42). Nie można powiedzieć,
że była to niezwykła postać. Wręcz przeciwnie, był zwyczajnym prostym rybakiem. Nie miał lotnego umysłu. W czasie peregrynacji nie rozumiał słów
o zmartwychwstaniu Jezusa. Wielokrotnie zachowywał się niezbyt odważnie (trzykrotnie
wyparł się Jezusa, ulegał wpływom tendencjom judaistycznym, w późniejszym czasie
nie jadał z poganami), a nawet nierozumnie (rzucił się z mieczem na strażnika).
Był po ludzku człowiekiem słabym, a jednak starczyło mu odwagi na wybranie
podłej śmierci na krzyżu do góry nogami. Sam sobą pogardził tak skutecznie,
że jego krzyż (odwrócony) stał się znakiem szatańskim. Jezus wiedział, że w
Piotrze, obok słabości ludzkiej, drzemie wielkie serce. On pierwszy
skonfrontował prorokowanego mesjasza z Jezusem. Nie był naiwny i wiedział, że
Jezus nie przyszedł zbrojnie odzyskać niepodległość narodu żydowskiego.
Prorokowany mesjasz był jedynie obrazem Odkupiciela. Kiedy powiedział Jezusowi
o swoich przemyśleniach, On po raz pierwszy nie zaprzeczył. Ugiął się pod
wypowiedzią płynącą z głębi serca.
Prowadząc Kościół Piotr napotykał na ciągle nowe
problemy. No cóż, Kościół to lud z całym bagażem ich problemów. Nie jest łatwo
prowadzić wspólnotę. Zaliczył wpadkę z Ananiaszem i Safirą, którzy chcieli
zatrzymać część swojego majątku. Umarli na atak serca, gdy ich manewr został
wykryty przez Piotra. Czyżby był to początek pewnego fanatyzmu i bezwzględności
instytucji kościelnej? Apostołowie zdawali sobie sprawę, że aby utrzymać
jedność, lud trzeba zdyscyplinować. Hierarchia musi mieć większą i
wystarczającą władzę. Tam gdzie lud, tam potrzebne są pieniądze. Apostołowie
organizowali zbiórki pieniężne. Jedni dawali, drudzy brali. Zawsze było za
mało. Kościół miał w swoich szeregach niezwykłego Apostoła, Pawła. On swoim
przykładem życia osiągał wśród pogan pozytywne wyniki. Miał posłuch i umiał
łagodzić konflikty. Jednocześnie zabezpieczał na przyszłość zarobki kapłanów. W
Kościele rodziła się instytucja, która musiała postępować według świeckich
zwyczajów. Na tym tle główne przesłania Jezusa zaczęły słabnąć i zajmować
miejsce w tle ludzkich działań. Piękny, najprawdziwszy Kościół pierwotny odchodził powoli w
zapomnienie. Za czasów Piotra nie było jeszcze pojęcia „papieża”. Piotr
zostanie uznany za pierwszego zwierzchnika rodzącej się instytucji Kościoła
katolickiego dopiero w II lub III wieku. Piotr był żonaty. Trudno powiedzieć,
czy miał dzieci. W 49/50 roku uczestniczył w Soborze w Jerozolimie, który
rozstrzygnął przynależność pogan do Kościoła (Dz 12–17). Piotr jest autorem
dwóch listów pasterskich.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz