Autor wraca do tematu błogosławieństwa syna
pierworodnego. Izaak nic nie wie, że Ezaw odstąpił Jakubowi prawo do godności
pierworodnego. Pragnie to uczynić w sposób uroczysty. Prosi więc Ezawa: Weź więc teraz
przybory myśliwskie, twój kołczan i łuk, idź na łowy i upoluj coś dla mnie. Potem
przyrządź mi smaczną potrawę, jaką lubię, podaj mi ją, abym jadł i abym ci
pobłogosławił, zanim umrę» (Rdz 27,3–4). Rebeka nie
chce dopuścić do ujawnienia prawdy. Namawia Jakuba do mistyfikacji. Pod
nieobecność Ezawa Jakub otrzymuje od ojca błogosławieństwo przysługujące
pierworodnemu. Kiedy wraca z polowania Ezaw, ceremonia błogosławieństwa jest
już zakończona. Ezaw pojmuje, jakie popełnił błędy. Prosi jednak ojca o błogosławieństwo.
Niestety w systemie hierarchicznym musi być zachowany porządek. Izaak mówi do
Ezawa: «Skoro
uczyniłem go twoim panem, wszystkich zaś jego krewnych - jego sługami, i
zapewniłem mu obfitość zboża oraz moszczu, to cóż mogę dla ciebie uczynić, mój
synu?» (Rdz 27,37).
Ezaw jest rozgoryczony postępkiem brata. Szykuje zemstę: «Gdy nadejdą dni
żałoby po moim ojcu, zabiję mojego brata Jakuba» (Rdz 27,41). Jak
się okaże, złość Ezawa będzie chwilowa. Dość szybko pogodzi się on z utratą
godności. Pomoże mu w tym sam Jakub swoją ucieczką z domu, przed zemstą brata.
Za namową matki Rebeki Jakub udaje się do jej brata Labana. Rebeka boi się nie
tylko zemsty Ezawa na Jakubie. Nie chce, aby Jakub poszedł w ślady brata i
ożenił się z kobietami nie pochodzącymi z narodu semickiego.
Izaak początkowo zostaje oszukany. Ujawniona prawda rani
go. Sam związany zasadami tradycji i prawa nie może cofnąć już danego
błogosławieństwa (dictum faktum). Można uznać, że poznał szczegóły
zdarzenia. Słowa jego do Ezawa są wyrazem żalu, ale i kary za jego bezmyślność i beztroskość.
Czy można dopuszczać się w życiu małych kłamstw? Gdyby
Izaak nie poznałby prawdy, umarłby w świadomości spełnienia, Smutek z racji
nieprawidłowych poczynać synów byłby przed nim utajony. Zaoszczędzono by mu
cierpienia.
Scena ta przypomina mi małą sensację w mojej rodzinie,
gdy sformułowałem kiedyś zdanie: mówcie mi, że mnie kochacie, nawet wtedy, gdy nie jest to prawdą. W
większości krewni nie bardzo chcą się zgodzić z moim poglądem. Uważają, że nie
wolno nikogo oszukiwać, zwłaszcza w miłości. Ja jednak uważam, że składanie
komuś deklaracji miłości jest już jakimś obdarowywaniem, a więc czynieniem
dobra (sprawianie przyjemności). Relacja jaka się nawiązuje, choć fałszywa na
początku, może stać się bazą prawdziwego uczucia. Ludzie przyjmują czasami
postawę agresywną wobec innych, co jest wynikiem pewnej samoobrony przed
ewentualnym zranieniem. Nie wszyscy zdają sobie sprawę, że są zdolni do
bezinteresownej miłości. Ludziom trzeba dać szanse na otworzenie się przed
drugim. Niejednokrotnie małe
nieszkodliwe kłamstewka poczyniły w świecie więcej dobra niż zła. Słowa te
należy właściwie rozumieć (nie jest to zachęta do kłamania). Można je umieścić
w przestrzeni postępowania rozsądnego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz