Hagiografowie pisząc Stary Testament chcieli stworzyć też
narzędzie dyscyplinujące wiernych. Podnoszono więc autorytet Pisma świętego.
Chrześcijanie w tym samym duchu przejęli zasady od braci żydowskich. Pismo
Święte stało się nietykalne, niepodlegające krytyce, święte. Takie podejście
było, być może, skuteczne na w dawnych czasach, ale dzisiaj nie wytrzymuje
próby czasu. Infantylizm, nadużycia coraz bardziej rażą czytających.
Wyjaśnienia, jak na początku, że są to tylko obrazy religijne nie da się
utrzymać. Dzisiejsi wierni chcą poznać Prawdę faktograficzną.
W zasadzie czynię
(w egzegezie filozoteistycznej) to już od kilku lat. Nie po to, aby
deprecjonować Pismo, ale aby wydobyć z nich prawdy historyczne oraz na nowo
odczytać Prawdę ze Stanu Prawdy (hipotetyczne miejsce zapisów Prawd Bożych).
Pismo Święte zawiera w sobie wiele ukrytych Prawd. Niektóre trzeba przełożyć na
nowe spojrzenie wynikające ze znajomości prawd przyrodniczych, innej oceny
moralnej. To ostatnie może budzić wątpliwości, ale upływający czas powoduje, że
niektóre zasady moralne bledną. Przykładowo, dzisiaj inaczej spogląda się na
małżeństwo. Dawniej, Bóg jako Świadek przysięgi małżeńskiej był warunkiem sine
qua non instytucji małżeńskiej. Dzisiaj niektórzy młodzi nie widzą takiej potrzeby. Są przekonani, że wystarczy ich
wzajemna deklaracja. Bóg, który nie pomaga naocznie w trudach życia, na
bieżąco, nie jest im potrzebny.
Według oglądu filozoteistycznego Bóg dał człowiekowi
wolną wolę, aby czynili sobie ziemię
poddaną według miary ludzkiej. Sam nie może mieć o to pretensje do ludzi. Ważne
jest, aby człowiek był dobry i czynił dobro. Tak więc i ateiści mogą postępować
(nawet nieświadomie) według wskazań Bożych. Oczywiście Kościół obwarował
małżeństwo sakramentem. Wywyższył małżeństwo do godności rodziny. Rodzina winna
być święta. To jednak nie przemawia do młodych. Jak często mówią: skoro Bóg
milczy, nie czują potrzeby wychodzić przed szereg.
Instytucja małżeńska zawarta ślubem kościelnym wydaje się
być bardziej trwała, bezpieczna. Za ślubem kościelnym przemawia wiele racji,
ale nie jest to zasada bezwzględna. Wiele osób czuje się lepiej w związkach
niekrępujących. Odpowiedzialność biorą sami na siebie. Dawne gwarancje stałości
związku zbladły. Niestety, sam Kościół dołożył swoją cegiełkę do takiego
spojrzenia. Imperatyw kościelny, przymusowa spowiedź, nauki przedmałżeńskie
zrobiły więcej złego niż dobrego.
Kościelne młyny mielą wolno. To sentencja, dawniej
wymawiana z dumą, dzisiaj jest powodem zgorszenia. Kościół powinien właśnie
szybko reagować na wszelakie ruchy społeczne i zmiany w mentalności ludzkiej.
Nie chodzi, aby na siłę zatrzymać wiernych w Kościele, ale uchronić wiernych od
błądzenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz