Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 25 maja 2017

Źródła filozoteizmu cz. VI

Post 3.05.2017 r.
          Św. Anzelm z Canterbury (ok. 1033–1109) był biskupem. Jako arcybiskup założył w Bec poważny ośrodek naukowy średniowiecznej Europy. W swoich poglądach zajmował się  problemem stosunku wiary do rozumu. Był zdania, że do poznania prawdy konieczny jest zarówno rozum jak i wiara. Zadaniem rozumu nie jest sprawdzanie wiary, ale jej zrozumienie. Był przeciwnikiem ślepej wiary. Jego hasłem było credo ut intelligamwierzę abym zrozumiał; wiara poszukująca zrozumienia (fides querens intelectum). Św. Anzelm dał podstawy pod rozwój filozofii scholastycznej (ojciec scholastyki), Był przekonany, że cała rzeczywistość, a więc Bóg, człowiek i świat jest racjonalna tzn. zgodna z rozumem, możliwa do wyjaśnienia i zrozumienia. Termin scholastyka był uważany za pojęcie ciemnoty, wstecznictwa. Było to jednak wielkie nieporozumienie. Taki pogląd szerzony był w kręgach filozofii materialistycznej, a więc marksistowskiej, która apriorycznie (dogmatycznie) przyjmowała, że jedyną rzeczywistością jest materia i dlatego te kierunki, które rozwijają Boga uważali za wsteczne. To, że istnieje materia najpierw trzeba udowodnić. Materialiści przyjmują to na wiarę.
         Św. Anzelm był głosicielem prymatu intelektu nad czystą wiarą i dowodził w swoich dziełach, iż da się udowodnić istnienie Absolutu (Boga) za pomocą czystego rozumu. Stworzył ontologiczny dowód na istnienie Boga wyjaśniając, że pojęcie Boga jest dowodem jego rzeczywistego istnienia. Dowód swój oparł na nauce Augustyna; fakt dobra cząstkowego w świecie stworzonym domaga się istnienia Dobra Najwyższego i Nieskończonego; różne doskonałości bytów stworzonych dowodzą, że istnieje Istota nieskończenie doskonała, która powołała do istnienia wszystko, co dobre, piękne i doskonałe; istnienie bytów przygodnych wskazuje na to, że istnieje także byt konieczny. Wedle tej teorii, istnienie Boga można wydedukować z istnienia samego pojęcia „Bóg”. Filozof tak to rozumował: jeżeli mamy pojęcie istoty najdoskonalszej to zachodzi pytanie czy istnieje ona tylko w naszej myśli czy również poza nami. Gdyby istniała tylko w naszej myśli, to nie byłaby najdoskonalsza, ponieważ brakowałoby jej realnego istnienia. Skoro mamy pojęcie takiej istoty, to istnieje ona nie tylko w naszej myśli, ale i poza nami. Tego rodzaju dowodzenie na pozór wydaje się słuszne, ale słabość tego rozumowania polega na tym, że nastąpiło tu pomieszanie dwóch porządków – logicznego z realnym. Z tego, że coś istnieje w porządku logicznym niekoniecznie wynika, że istnieje w porządku realnym, chociaż może istnieć. Dowód ten przysporzył mu sławę, ale nie jest on jednak do przyjęcia. Nie wytrzymuje krytyki, to jednak zwrócił uwagę na konieczność sharmonizowania rozumu z wiarą.
          Jego próby rozumowego ujęcia prawd objawionych nie powiodły się, niemniej wiele jego myśli przyjęło średniowiecze.  Jego poqodzenie fides querens intelectum stało się dewizą całej scholastyki. Był przekonany, że cała rzeczywistość, a więc Bóg, człowiek i świat jest racjonalna, możliwa do wyjaśnienia i zrozumienia. Wynika z tego, że był zwolennikiem apercepcji (postrzeganie połączone ze zrozumieniem i przyswojeniem sobie treści spostrzeżenia na podstawie posiadanego już doświadczenia i posiadanej wiedzy). Twierdził, że rozum jest niezbędny do wytworzenia w umyśle idei Boga. Uważał, że dopiero od tego punktu należy rozwijać swoją wiarę.
          Pomimo logicznego podważenia dowodu ontologicznego, jest ono piękne same w sobie i jestem do tego dowodu bardzo przywiązany.
          Św. Anzelm dostrzegał w rzeczywistości ład i uporządkowanie, które daje się poznać – poprzez podobieństwo – właśnie przy pomocy rozumu.  Jak twierdził, Bóg tworząc świat w taki właśnie precyzyjny rozumny sposób, dał nam wskazówkę, aby łączyć się z Absolutem poprzez intelekt. Argumentacja ta bliska jest stanowisku wiary rozumnej.
          Św. Anzelm zajmował się jeszcze innymi dowodami nad istnieniem Boga. Przyjmował arystotelowską koncepcję „pierwszego poruszyciela” (u Anzelma „Ostateczna przyczyna” jaką jest Bóg). Pomysł ten stanie się jednym z pięciu dowodów na istnienie Boga wymienianych przez św. Tomasza z Akwinu.
Piotr Abélard (ok. 1079–1142) był typowym scholastykiem. Wcześnie opuścił rodzinną miejscowość i zaczął wędrować szukając dobrych nauczycieli. Był człowiekiem o wyjątkowych zdolnościach, ale niespokojnym usposobieniu. Życie jego obfitowało w tryumfy i klęski. Uczestniczył w sporze o tzw. uniwersalia (powszechniki), filozoficzny problem dotyczący statusu pojęć ogólnych, chodziło o to, czy pojęciu ogólnemu zawsze towarzyszy istniejący byt, czy też może pozostać pojęciem tylko czysto abstrakcyjnym. U Platona idee istnieją realnie. U Arystotelesa odwrotnie: uniwersalia nie stanowią odrębnego bytu, istnieją tylko byty jednostkowe). Dla Abélarda ważny był sens słowa. Zajmował stanowisko kompromisowe między realizmem i nominalizmem (uniwersalia są tylko wytworami mowy i nie mają odpowiednika w rzeczywistości) tzw. sermonizm (pojęcia ogólne (np. dobro, piękno) należą do mowy nie jako zwykłe dźwięki, lecz jako dźwięki posiadające znaczenie. Ogólnym więc jest nie sam znak fizyczny czy desygnat (konkretna rzecz pojęcia), lecz także znaczenie znaku). 

Słowo    –   to  znak graficzny, dźwiękowy pod którym kryje się pewna treść
Pojęcie   –   treść, która kryje się w znaku.

          Warto przemyśleć pojęcie: „klasa robotnicza”, czy istnieje w rzeczywistości, czy jest sztucznym tworem? Podobne pojęcia: faszyzm czy państwo. Dla Piotra Abélarda poznanie ogólne jest raczej mniemaniem.
          Piotr Abélard  uważał, że poganie, którzy nie mieli złych intencji, nie mogli czynić zła, a więc mogą zostać zbawieni. Nawet zabójcy Chrystusa nie postąpili źle, jeśli nie postąpili wbrew swojemu sumieniu. Sam czyn jest bez znaczenia; jego wartość wynika z intencji (zgodności postępowania z sumieniem). Ta koncepcja otwiera poganom drogę do zbawienia. Filozoteizm mówi podobnie. Bóg w swoim Miłosierdziu wybawi nawet tych, którzy się od Niego odwrócili.  W niebie będzie wojsko niebieskie (dusze czyste) godne swojego Króla i czeladź złożona z byłych stworzeń niepokornych.
          Wydaje mi się, że P. Abélard szedł w dobrym kierunku rozważań na temat uczynków dobra i zła. Operował pojęciami predyspozycji do czynienia dobra (virtutes, cnoty) lub zła (vitia, wady). Grzech uzależnił od intencji, co również jest mocno akcentowane w filozoteizmie. Według Abélarda grzechem nie jest nie tylko predyspozycja do grzechu, ale także zły uczynek (actio mala) – można wykonywać czynną grzeszność nie popełniając przy tym grzechu lub grzeszyć nie wykonując przy tym grzesznej czynności. Grzechem nie jest także chwilowa pokusa. Grzechem jest lekceważenie woli Boga, obraza (offensa) jaką dusza czyni Bogu świadomie Go znieważając. Istnieje jednak także grzech jako kategoria działania praktycznego – grzechem jest również brak czynu dobrego, o ile był możliwy do wykonania. Takie rozumowanie przez negację osłabia idee istnienia zła osobowego (szatana). Filozoteizm stoi na tym samym stanowisku.
          Pogląd Abélarda prowadzi do pewnego paradoksu – skoro dobre lub złe są tylko intencje, to jak możliwy jest ziemski wymiar sprawiedliwości, skoro poza Bogiem nikt nie zna  intencji ludzkich? Nagroda i kara za złe lub dobre uczynki w życiu doczesnym służą jedynie zachęcaniu do dobra i odstraszania od zła, mają więc wymiar jedynie dydaktyczny. Filozoteizm stoi na tym samym stanowisku.
          Piotr Abélard dostrzegał, że niejeden teolog może wypowiadać się w kwestiach wiary na „tak”, a inni na „nie”. Należy nie opierać się więc na autorytetach, a uruchomić własny rozum, którego zadaniem jest rozpoznawanie prawdy. Głównym funkcją rozumu jest przygotowanie do wiary i uzasadnienie jej. Dostrzegam w tym pre-fenomenologię, tak cenną w filozoteizmie. 
          Piotr Abélard wprowadził do teologii dialektykę (spory) nie z powodu zamiłowania do samego rozumu, ale ze względów apologetycznych, a także dydaktycznych. Metoda ta ma umożliwić obronę wiary przed herezjami, ale też wzmocnić wiernych w wierze – zbliżając ich do jej tajemnic i ułatwiając im ich przyjęcie.
          Piotr Abélard był zwolennikiem „adapcjonizmu XII wieku” (Chrystus to człowiek usynowiony przez Boga). Nie odrzucał unii substancjalnej natury boskiej i ludzkiej Chrystusa. Formuła adapcjonizmu trochę inaczej przedstawia relację w Trójcy. Wieloznaczność rozumienia unii hipostatycznej w myśli Abélarda prawdopodobnie nie wynika ze świadomej herezji adopcjańskiej, ale raczej wypływa z jego niedostatecznego filozoficznego rozeznania tego zagadnienia oraz innych zagadnień chrystologicznych. Jak pisałem w swoich wykładzie: Od samego początku Trójca Przenajświętsza była przedmiotem różnych herezji, a współcześnie obserwuje się w Kościele pewien rodzaj wygnania (J. Kudasiewicz). Dlaczego? Wydaje mi się, że była dogmatycznie przeintelektualizowana. Napisano wiele traktatów na Jej temat. Wszyscy chcieli uzupełniać ideę Trójcy, nie ujmując nic z dotychczasowych osiągnięć. Zastanawiam się, czy nie prościej byłoby ujmować Trójcę Świętą jako jedynego Boga działającego w trzech Osobach: Bóg-Ojciec Jestem, który Jestem (Wj 3,14), Jezus Chrystus jako Bóg widzialny i Duch Święty jako Bóg działający po Wniebowstąpieniu Jezusa.
          Św. Bonawentura (ok. 1217–1274), teolog, filozof scholastyk, doktor Kościoła, biskup, kardynał, generał franciszkanów. Nazywany Doktorem Serafickim (łac. Doctor Seraphicus). Był przeniknięty ideą miłości: Nie ma prawdziwego poznania bez umiłowania, zdeklarowanym augustynikiem, stygmatykiem. Jego zdaniem poznanie racjonalne, chociaż konieczne i pożyteczne, jest samo w sobie niewystarczające do poznania Boga oraz najistotniejszych problemów egzystencji ludzkiej. Podobnie jak św. Augustyn uważał, że ku wyżynom poznania tego co istotne może wznieść się jedynie rozum oświecony wiarą. Nie uznawał tworzenia teorii dla samych teorii. Jego zdaniem prawdziwa teologia musi mieć charakter praktyczny, co oznacza, że powinna służyć człowiekowi w jego działaniu i uczyć go miłości do Boga i bliźniego. Filozoteizm głosi podobnie – miłość jest podstawą wszystkiego. Szczytem jest, poprzez miłość, zjednoczenie się z Bogiem.

Św. Albert Wielki (1193/1205–1280) z Kolonii, doktor Kościoła (doctor expertus) jako jeden z pierwszych filozofów tego okresu w systematyczny sposób łączył filozofię Arystotelesa z teologią katolicką.  Interesował się wiedzą przyrodniczą. Głosił odrębność metod teologicznych od metod nauk przyrodniczych. Dostrzegał inny charakter prawd wiary od prawd naukowych. Uważał za konieczne przyswojenie sobie przez chrześcijan wiedzy filozoficznej i przyrodniczej. Był zwolennikiem emanacyjnej koncepcji stworzenia oraz Boga jako pierwszej przyczyny stwarzającej hierarchię bytów. Dusza choć niecielesna to rozważana jest z punktu widzenia ciała, jaka jego forma. Władze duszy nie są przypadłościami substancji doskonałej, lecz jej siłą. Intelekt nie jest samowystarczalny, lecz musi otrzymać światło  boskie.
          Gdy objawiła mu się Maryja, wstąpił do zakonu dominikańskiego (1223 lub 1221). Filozoteizm ostrożnie podchodzi do wszelkich objawień prywatnych, ale nie neguje żadnego przypadku. Uważa, że ważniejsza jest treść przekazu (nawet gdyby pochodziła z umysłu) objawienia, a nie samo zjawisko objawienia, które jest zjawiskiem neurotycznym różnego pochodzenia (w tym mistycznego). Obok Awerroesa (głosił, że cechą świata jest wieczny ruch) Albert był najważniejszym komentatorem dzieł Arystotelesa, którego zasady przyjął aby usystematyzować teologię, przez co rozumiał wykład zasad wiary chrześcijańskiej dokonany według zasad rozumu.  
          W 1277 r. udał się do Paryża, aby bronić poglądów Tomasza z Akwinu przed zarzutem heterodoksji (nieprawowierność; uznawanie odmiennych poglądów, dogmatów, niezgodnych z obowiązującą w danej religii doktryną wiary).
          Św. Albert Wielki nie miał o kobietach zbyt dużego mniemania: Kobieta jest mniej skłonna (niż mężczyzna) do obyczajności. Gdyż kobieta zawiera więcej płynu niż mężczyzna, a właściwością płynu jest, że łatwo przyjmuje, a trudno zatrzymuje. Płyn łatwo się porusza. Dlatego kobiety są niestałe i wścibskie. Gdy kobieta ma z mężczyzną stosunek, chciałaby możliwie jednocześnie leżeć pod innym. Kobieta nie zna wierności. Wierz mi, jeśli dasz jej wiarę, będziesz rozczarowany. Wierzaj doświadczonemu nauczycielowi. Dlatego mądry mężczyzna jak najmniej zwierza się swej żonie ze swych planów i czynów. Kobieta jest nieudanym mężczyzną i w porównaniu z mężczyzną ma uszkodzoną i wadliwą naturę. Dlatego jest niepewna siebie. Czego sama nie potrafi zdobyć próbuje osiągnąć zakłamaniem i diabelskimi oszustwami. Dlatego, mówiąc krótko, należy się strzec każdej kobiety jak jadowitego węża i rogatego diabła. Gdybym mógł powiedzieć, co wiem o kobietach, cały świat by się zdumiał

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz