Kraków Plac Nowy 8.
Na parterze mieszkali dozorcy p.
Południewscy. Byli on od nas ciut, ciut bogatsi. Mieli telewizor. Ich syn Andrzej
był młodszy ode mnie. Bardzo go serdecznie pozdrawiam. W latach 60-tych
nadawali w telewizji mój ulubiony serial ZORRO. Identyfikowałem się z tym
bohaterem. Pani dozorczyni czasem zapraszała mnie do siebie. Byłem w siódmym
niebie. Kiedy nie było zaprosin krążyłem na korytarzu wte i wewte aby być
zauważonym. Pukać i prosić o zaproszenie wstydziłem się. Liczyłem na ich
przychylność. Nie zawsze byłem zapraszany. Wtedy cierpiałem, czułem się
odepchnięty. Do dnia dzisiejszego pozostała mi wrażliwość na takie wydarzenie.
Zawsze otwieram drzwi, za którymi ktoś stoi i puka. Dzisiaj, najczęściej jest
to mój ukochany wnuczek Ksawery. Nie mogę powstrzymać łez, jak widzę go
pukającego. Zawsze staram się reagować na jego proszenie. Sztuką jest
odmawianie, a przy tym nie raniąc proszącego.
Bardzo rzadko odmawiam wsparcia, chyba, że najdzie mnie
fala gniewu z jakiegoś powodu. Jestem tylko człowiekiem. Sam pouczam, że
pomagając innym trzeba kierować się rozsądkiem, bo można, pomagając skrzywdzić.
Żona ma większe serce ode mnie. Ona pomaga wszystkim. Ja mam słabość do
osobników spod Tekli. Nie żałuję grosza na piwko, które jest dla nich jedyną
rozrywką. Kobietom spod Tekli często
odmawiam. Cenię je wyżej i wymagam od nich większego rozsądku. To takie moje
dziwactwo.
Nie będę tu się chwalił i opisywać moją działalność
charytatywną, ale integruję się z biednymi. Mam do nich sympatię i empatie.
Często są oni ofiarą własnej niezaradności. Pamiętam biedaka jak odmawiał różaniec,
korzystając z 10 palców u rąk. Biedni są wrażliwsi i za to ich kocham.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz