Pisze się łatwo, a żyje się trudno. Zbliża się dzień, w
którym nie napiszę już ani jednego słowa. Po udarze i zawale stwierdzono u mnie
wylewy w obu oczach. Lekarz zdziwił się, że jeszcze coś widzę. Czeka mnie
zabieg wyciągnięcia krwi z obu gałek ocznych. Przeżyłem już dwa zabiegi wymiany
soczewek. Trzecia to pikuś, jeżeli serce wytrzyma. Czeka mnie jeszcze
koronarografia. Nie chcę trzymać się kurczowo życia, ale nie ode mnie to
zależy. Wizja świata pozagrobowego jest interesująca. Myślę, że zaspokoję moje
pytania. Będzie to kres i owoc moich poszukiwań. Wierzę, bo bez wiary wszystko
stałoby się nielogiczne i bezsensowne.
Bilans własnego życia wygląda różnie, i zależy od
nastroju. Nie będę go prezentował, bo albo będę narzekał, co nie jest w moim
stylu, albo się chwalił, co jest mi poniekąd obce. Najbliżej prawdy jest pogląd, że miałem w życiu dobre chęci.
Reszta to sprawa talentów i pracy. O talentach nie dyskutuję, bo były to dary
ode mnie niezależne, a darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby. Pracowałem
zawsze dużo. Solidności nie można mi odmówić. To co mam, jest tego wynikiem.
Rozdałem wszystko. Uczyniłem to z miłości do dzieci i rodziny. Umiem cieszyć
się ich powodzeniem. Smutek dopada mnie, jak widzę dzisiejszą władzę. Od
początku byłem jej przeciwny. Pisałem o człowieku jako bycie doskonałym. Jestem
pod wrażeniem jego zdolności i możliwości. Jest wielki, ale jak się rozglądam w
około to dostrzegam wielu durni. Wykrywam u siebie znaną, powtarzaną sentencję
(starczą). Ja się do tego świata już nie nadaję. Drażni mnie tak wiele rzeczy.
Do moich prac teologicznych mam swoisty dystans. Czułem
wsparcie Stwórcy, ale przeczuwam, że wszystko wygląda jeszcze inaczej. Bóg
prawdę dawkuje, a resztę ukrywa. Proszę traktować moje przemyślenia jako
osobisty, subiektywny ogląd. Każdy musi wyrobić w sobie własny światopogląd i żyć
według własnego sumienia. To do czego zachęcam to do podejścia zdroworozsądkowe
do spraw wiary. Namawiam też do trochę szaleństwa w życiu. Człowiek poukładany
do końca jest w rezultacie nudny.
Darzyłem ludzi na ogół życzliwie. Dwa przykazania Jezusa
nie były mi obce. Mam poczucie, że więcej ofiarowałem niż brałem, czy
otrzymywałem. Wszystkich przepraszam i
proszę o wybaczenie.
Zawsze brzydziłem się obłudą, hipokryzją, zazdrością i
cynizmem. Nie rozumiem dzisiaj zwolenników PIS. Są oni na uwięzi, delikatnie
mówiąc, ludzi złej woli.
Największe rozczarowanie odczuwam do mojego ukochanego
Kościoła. Zawiodłem się na nim całkowicie. Nie rozumiem, że będąc tak blisko
Stwórcy można wypaczać Jego zamysły. Mam nadzieję, że nadejdzie jego aggiornamento.
Liczę na laikat i światłych uczciwych szafarzy wiary.
Dziękuję Bogu, że uzdolnił mnie do kochania miłością
Chrystusową. Spiłam jej nektar i nią się rozkoszuję, a ona sprawia, że czuję
się, mimo wszystko – szczęśliwy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz