Przedwczesna śmierć redaktora Grzegorza Miecugowa
kompletnie mnie zaskoczyła i wyprowadziła z równowagi. Prędzej się własnej śmierci
spodziewałem, niż o siedem lat młodszego bliskiego. Tak nie pomyliłem się
"bliskiego". On towarzyszył mi w moim życiu prywatnym. Gościłem go
setki razy na ekranie telewizora. Czerpałem od niego nie tylko wiedzę, ale styl i postawę. Zawsze odczuwałem od niego ciepły
powiew i dobrą energię, którą przesyłał przez media. Jego ateizm w ogóle mi nie
przeszkadzał. Nie wierzę, że człowiek o takich horyzontach i stylu bycia nie
miał w sobie pierwiastka bożego. On całą swoją osobowością był człowiekiem dobrego
ducha. Jego szacunek do adwersarzy był nienaganny i wzorowy. Nie unosił się,
nie krzyczał. Swoim spokojem i kulturą uspokajał emocje.
Zdradzał swoje upodobania polityczne, ale umiał
krytykować swoich jeżeli dopatrzył się nieprawidłowości. Nie lubił rozmawiać z
PISowcami, jak mawiał: "oni są przewidywalni". Czytaj nudni.
Powtarzają narzuconą im retorykę. Powtarzają polityczny bełkot.
Umiał rozmawiać na każdy temat nie tylko ze
specjalistami różnych dziedzin, ale celebrytami i zwykłymi ludźmi. Rozumiał co oni mówią, komentował i dodawał
własne przemyślenia.
Na śmierć inaczej patrzy człowiek w moim wieku, inaczej
młodzi. Dla nich to coś odległego, nierealnego. Dla mnie ona już puka do drzwi.
Jak się przed tym uchronić? Nie można. Bóg tak zaprojektował Świat, w którym
każdemu człowiekowi wyznacza czas w którym ma pokazać swoje człowieczeństwo.
Niektórym krótszy, innym dłuższy. Śmierć jest upokorzeniem człowieka, bo
przychodzi nie z ludzkiej woli. Powinniśmy zachować daną nam godność i z
godnością kończyć życie jako znak ludzkiego sprzeciwu. Koncepcja śmierci
jest logiczna. Na tej logiczności możemy oprzeć ludzką godność. Umierajmy
więc świadomie. To co Bóg obiecuje po śmierci jest rekompensatą ludzkiej
niedoli. Wierzę, że czeka nas niezwykła nagroda.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz