Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 4 lipca 2013

Ewangelia wg Jana cz.4


          Teraz przychodzi kolei na autoryzację samego Jezusa. Autor korzysta ze sceny wesela w Kanie Galilejskiej (J 2,1–12). Jezus, Jego Matka i uczniowie zostali zaproszeni na wesele. Widocznie zabawa miała się dobrze skoro zabrakło wina. Coś takiego nie zdarza się często. Musiało zaistnieć zamieszanie i niepokój gospodarzy, który zauważyła Maryja. Przychodzi do Jezusa i nie prosi, nie ma śmiałości, ale komunikuje Synowi: Nie ma już wina (J 2,4). Jezus nie jest zadowolony. Jego godzina jeszcze nie nadeszła (J 2,4). Maryja jest pewna,  że Jezus nie zostawi sprawy swojego biegowi. Zwraca się do sług, aby pomogli Jezusowi. Delikatny przymus sytuacyjny jest typowy w relacji matki i syna. Matka góruje nad synem, a syn jest matce posłuszny.  Jezus chcąc nie chcąc wydaje rozkazy: Napełnijcie stągwie wodą (J 2,7). Następnie każe od razu zanieść stągwie staroście weselnym. Ten kosztuje i dziwi się, że przy końcu wesela pan młody serwuje doskonałe wino. Świadkami cudu byli jedynie Matka Jezusa, uczniowie i słudzy weselni.

          Można zadać pytanie. Skąd Matka Jezusa wiedziała o możliwościach swego Syna? Trudno zgadnąć. Matki najczęściej bardzo dobrze znają swoje dzieci i wiedzą, co się można po nich spodziewać. Uczniowie zobaczyli Jezusa w nowym wydarzeniu. Nie tylko mówi ciekawie i mądrze, ale jest zdolny do czynienia cudów (znaków). Cud nie mógł być zaaranżowany, przygotowany, bo zdarzył się całkiem przypadkowo. Jezus objawił swoją chwałę  i uwierzyli w Niego Jego uczniowie (J 2,11). Maryja odegrała tu szczególną rolę. Można powiedzieć, że nakierowała Jezusa w stronę Ewangelii. Od tej pory będzie czynnie współpracować Jezusowi w Jego dziele Odkupienia, aż po Jego śmierć.

          Cud w Kanie Galilejskiej jest przedstawiony tylko w Ewangelii Jana. Dlaczego synoptycy nie wspomnieli o nim w swoich ewangeliach?  Trudno odpowiedzieć na to pytanie. Być może, wobec przyszłych cudów i znaków uzdrawiających beznadziejne przypadki, to zdarzenie zatarło się w pamięci. Autor Ewangelii Jana wydobył go z zakamarków pamięci, bo pasował do jego koncepcji narracyjnej.

          Prezentacja Jezusa ma swój dalszy ciąg. W Świątyni Jerozolimskiej pokazuje swoją gorliwość o dom Boży. Działa jednak świadomie i z rozmysłem. Biczem wypędza bankierów, kupców grubej zwierzyny, a do sprzedawców gołębi  kultowych odnosi się łagodniej. Każe im opuścić Świątynię, pouczając, aby nie robili targowiska w domu Jego Ojca. Zdarzenie w Świątyni zaskoczyło Żydów. Pytali więc, jakim prawem to czyni. Odpowiedź Jezusa jest już obróbką teologiczną autora Ewangelii. Wpasowuje w treść słowa Jezusa wypowiedziane w innych okolicznościach: Zburzcie tę świątynię, a Ja w trzech dniach wzniosę ją na nowo (J 2,19). Przywołane słowa Jezusa występują również  w ewangeliach synoptycznych (Mt 24,1, Mk 13,2, Łk 21,6), co zwiększa ich wiarygodność. Treść słów Jezusa była jednak niezrozumiała, aż do czasu  Jego zmartwychwstania.

          Warto odnotować pewien szczegół pod koniec omawianej perykopy. Jest napisane: Jezus natomiast nie zwierzał się im (J 2,24). To wtrącone stwierdzenie jest prawdą. Jezus nie opowiadał o sobie, o swoim życiorysie. Nie przekazywał nic o swojej prywatności. Prawdopodobnie, ze względu na wielkość misji nie chciał pozostać w pamięci jako człowiek z wadami i ludzką niedoskonałością lecz człowiekiem chwały Boga. Jezus nie ucieka od swojego człowieczeństwa, bo siłą rzeczy reprezentuje istotę ludzką, ale chodziło Mu oto, aby nie zwracano uwagi na rzeczy mniej istotne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz