Kiedy Maria Magdalena zobaczyła, że grób jest otwarty zapewne serce jej
zabiło mocniej. Pobiegła do Piotra i Jana oznajmiając, że: Zabrano Pana z grobu (J 20,2). Jan
pędził co tchu do grobu. Piotr za nim. Intensywnie przypominał sobie słowa
Jezusa. Pusty grób, poukładane płótna były wymowne. Do Piotra dochodziły słowa
Jezusa, które na nowo odbierał. Teraz im uwierzył.
Maria Magdalena jeszcze została. Wtedy neurotycznie ukazał się jej
Jezus, który nie pozwolił się dotknąć. Nie był On już z porządku rzeczywistego,
ale boskiego. Dotyk pozwalał na rozpoznanie zmysłowe. Nie było ono jednak
możliwe. Magdalena mogła już tylko uwierzyć. Maria Magdalena odczytuje słowa
Jezusa: Nie
zatrzymuj [dotykaj] Mnie, jeszcze bowiem nie wstąpiłem do Ojca (J 20,17).
Przed Jezusem są nowe zadania. Musi spotkać się z Ojcem, odwiedzić otchłań w
której przebywają dusze umarłych. Najważniejszym Jego zadaniem jest ukazanie
się duszom, aby uwierzyły. Tym samym ma przynieść dla nich Zbawienie.
Zakończenie Ewangelii jest już opracowaniem teologicznym. Szkoła Janowa pragnęła stworzyć dla siebie ramy dalszej działalności. Słowa: Weźmijcie Ducha Świętego! Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane (J 20,22–23).
Aby przekonać wiernych do wiary w
zmartwychwstałego Jezusa skomponowano scenę z Tomaszem, aby na końcu napisać: Błogosławieni,
którzy nie widzieli, a uwierzyli (J 20 29). Autor pisze, że: zapisano,
abyście wierzyli, że Jezus jest Mesjaszem, Synem Bożym, i abyście wierząc mieli
w imię Jego (J 20,31). „Zapisano” można zrozumieć, że starano się za
wszelką cenę przekonać do wiary. Być może autor Ewangelii zamierzał w sposób
przejaskrawiony przedstawić rozterkę uczniów po zmartwychwstaniu oraz dręczące
ich wątpliwości[1].
Jezus ukazuje się w różnych miejscach i czasie. Wyraźnie wskazuje, że należy już do innej rzeczywistości. Nie od razu jest rozpoznawany. Zmysły już Go nie dotyczą. Widziany jest oczyma duszy (neurotycznie). Każdy widzi Go trochę inaczej według własnych zdolności i czystości serca.
Jezus trzy razy pyta się Piotra, czy Go miłuje. Trzy razy, jak trzy razy Go zdradził. Za każdym razem Piotr odpowiada: Tak, Panie, Ty wiesz, że Cię kocham (J 21,15.16.17). To słowa rehabilitujące ze zdrady. Po tym wymazaniu trzykrotnego zaparcia się Piotra Jezus przekazuje jemu władzę pasterską: Paś owce moje (J 21,17).
* * *
Myśl końcowa
Z
początkiem XXI wieku człowiek osiągnął nieprawdopodobne możliwości. Wystarczy
wspomnieć możliwość zmian genetycznych, czy ingerowanie w poszczególne atomy.
Tym samym ludzkość przekroczyła granice konsumpcji. Może tworzyć nowe
gatunki, ingerować w naturalne prawa dane przez Stwórcę. Zamysł Boga święci
tryumf. Jezus Chrystus pokazał cel rozwoju duchowego człowieka. Człowiek na
podobieństwo Boga. Ja jestem Pan, Bóg wasz, który wyprowadził was z ziemi egipskiej,
abyście przestali być ich niewolnikami. Ja rozbiłem drągi waszego jarzma i
dałem wam możność chodzenia z podniesioną głową
(Kpł 26,13).
Dziedzictwo Boga jest bliskie. Szczytem rozwoju duchowego jest główny atrybut
Stwórcy – Miłość szeroko rozumiana.
Cel zamysłu Stwórcy dojrzewa. Człowiek jako istota niecierpliwa nie mogąc doczekać się już pełnej chwały, już za życia uzurpuje sobie prawa do wielkości. Takie działania nazywa się pychą. Zamiast rozkwitać z godnością i pokorą wobec Boga stają się karykaturami. Ta choroba rozwija się na każdym szczeblu ludzkiej pomyślności. Przykładem w Kościele są biskupi książęta. Papież Franciszek próbuje przywrócić skromność szafarzy wiary.
Największym błędem czeladzi wiary jest traktowanie Boga jak bożka.
Sakramentalia, które są jedynie narzędziami do zbawienia traktowane są czcią
należną jedynie Bogu. Kult religijny (infantylny) wypacza prawdziwy obraz Boga.
O Bogu można powiedzieć wystarczająco dużo, aby Go wielbić. Pięknym przykładem
jest modlitwa Mojżesza z podniesionymi rękami[2]:
Jak długo Mojżesz trzymał ręce podniesione do góry,
Izrael miał przewagę (Wj 17,11) i słowa Apostoła Tomasza: Pan mój i Bóg mój (J
20,28). To wystarczy.
Na dwóch portalach przekazywałem wiedzę religijną z pewnego wewnętrznego nakazu. Choć nie było to łatwe, zadanie na tym etapie ukończyłem. Wiarę swą ustrzegłem przed pokusami idolatrii istot konceptualnych. Wszystkich świętych, proroków, a nawet Jezusa traktowałem czcią należną bez zbędnej egzaltacji. Wszystkich obdarzyłem uczuciem miłości.
Jeżeli kogoś zgorszyłem, to proszę mi wybaczyć. Moje intencje były
zawsze szczere i bez kontekstu.
Dziękuje za uwagę. Paweł Porębski
Panie Pawle,
OdpowiedzUsuńbardzo dziękuję za codzienne refleksje teologiczno-filozoficzne, które ostatnio dotyczyły kompletu 4 ewangelii. Życzę dobra i radości na każdy dzień, płynących z życia w harmonii z Bogiem.
Może uda się Panu odpocząć w ten czas wakacji.
Z szacunkiem,
Marta Złotnicka.
Dziękuję z całego serca. Paweł
OdpowiedzUsuń