Człowiek przychodzący na świat jest mocno wyposażony w
zdolności, talenty, skłonności, inteligencję, różny stopień ciekawości świata,
instynkty władcze, pragnienia. Wszystko to jest zapisane w genach. Stwórca ze
swej woli lub mechanizmów probabilistycznych, tego nie wiem, kształtuje
człowieka na progu jego życia. Mówi się, że człowiek na początku jest jak tabula
rasa (czysta karta). Wszystko jest przed nim. Posiada też w sobie potencjał
do życia. Na to nakłada się wolna wola
człowieka. Na bazie własnych predyspozycji i wolnej woli człowiek dokonuje
wyborów.
Być może, na typ wstępnym etapie, Bóg wyposaża człowieka
w niezwykłe cechy, jak w przypadku Jezusa. W ten sposób pragnie zrealizować
swoje zamiary. Czyni to jednak bardzo dyskretnie i nie obligatoryjnie. Na
spełnienie boskich koncepcji człowiek musi wyrazić zgodę. Przypadek Jezusa mógł
zakończyć się fiaskiem.
Prawdopodobnie, każdy człowiek nosi w sobie zamysły i
pragnienia Boga. Od woli człowieka jednak zależy, czy je spełni.
Ekonomia bożego działania jest inna niż kolokwialna. Do
wielkich dzieł nie potrzeba herosów, ale silne osobowości woli. Dobro generuje
Stwórca Człowiek musi tylko na nie wyrazić zgodę. Na tym przykładzie widać koncepcję Boga w relacji z człowiekiem.
Od samego początku Bóg liczy się z człowiekiem. To niezwykłe i nobilitujące.
Wiele osób, mając w sobie moc i zakusy czyni wiele złego.
Zło jest atrakcyjne, często zmysłowe, podniecające – coś się dzieje. Takie
podejście jest nastawione na chwilowe
radości. W dalszej perspektywie nic z tego nie wynika. Zło jak narkotyk
potrzebuje konsumpcji i rozładowania. Życie upływa przez realizację stałych,
ciągłych niskich pobudek. Zdolności dane przez Boga są marnowane. Pamiętam moją
uczennice Ewę S. z liceum. Kreśliła w czasie lekcji piękne rysunki (martwą
naturę). Wrodzony talent. Dziś niewiele z tego wyniknęło. Szkoda.
Poza zdolnościami, które są darem, większość ludzi ma
potrzebę pokazania, że istnieją. Nawet nie zdają sobie sprawy z tego, że chcą
się wyróżnić, zabłysnąć. To pragnienie jest bardzo silne. Ten zamierzony dar
wprowadza do człowieka potencjał osobowości. W duszy rodzi się krzyk – ja
jestem! Proszę na mnie spojrzeć, jestem taki a taki, umiem to i to. Jestem
nietuzinkowy. Należy mi się szacunek!
Bóg przygotowuje człowieka do roli pana, nadzorcy,
współtwórcy Jego zamierzeń, do roli boskiego namiestnika. Niestety, nie każdy
podejmuje tę rolę i ten trud. Wielu przyjmuje postawę pasywną. No cóż. Każdy ma
wolną wolę, niech robi co chce, byleby wiedział, co traci.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz