Gdziekolwiek pojawił się Jezus wzbudzał niepokój i
zamieszanie. Sposób przekazu był
szokiem dla ówczesnych słuchaczy. Uczył ich bowiem jak ten, który ma władzę,
a nie jak ich uczeni w Piśmie (Mt 7,28; Mk 1,22). Wzbudzał emocje, podziw,
a zarazem bunt i sprzeciw. Dla ówczesnych był bluźniercą, bo podkreślał swoją
własną zażyłość z Bogiem. Ewangeliczna treść, że Jezus przyrównywał się do Ojca
może być skażona przyjętą koncepcją doktryny chrześcijańskiej. Osobiście rażą
mnie słowa jako wypowiedziane przez samego Jezusa: Ja
i Ojciec jedno
jesteśmy (J 10,30). Co najwyżej
można uważać je za hiperbolę ewangeliczną (to co ma się dopiero stać). Słowa te
pochodzą zresztą z Ewangelii Jana, a więc poniekąd to tłumaczy ich pochodzenie.
Ewangelia bardzo mocno forsuje tę koncepcję, które stanie się fundamentem
doktryny chrześcijańskiej.
Jan Chrzciciel daje jedyny świadectwo Jego godności: Ten, który idzie za mną, mocniejszy jest ode
mnie (Mt 3,11). Ewangelista Mateusz dodaje: Ten jest mój Syn umiłowany,
w którym mam upodobanie (Mt 3,17). Ta scena jest teofanią (głos niewidzialnego Boga) Ojca, a nie Syna. Teolodzy
chrześcijańscy dodadzą do tego zdarzenia własne koncepcje teologiczne: Niezwykłość
słów dających się słyszeć z nieba polega na tym, iż;
1. Jezus jest nazwany Synem
umiłowanym. W jęz. gr. określenie to może również znaczyć "sługa
najmilszy", i wówczas mielibyśmy do czynienia z pewną aluzją do Sługi
Pańskiego z Iz 42,1;
2. wzmianka o "upodobaniu
sobie w Synu" każe się domyślać, że już w chwili chrztu Ojciec aprobuje
wszystko, co Syn będzie mówił i czynił. U źródeł całego opisu chrztu znajduje
się niewątpliwie katecheza Jana Chrzciciela. Objawia się tutaj cała Trójca
Święta (przypis Mt 3).
Jak już wspominałem w poprzednich wykładach Jezus nie
zamierzał tworzyć nowej religii. Pragnął jedynie udoskonalić judaizm. Sam
mówił: Nie sądźcie, że przyszedłem
znieść Prawo albo Proroków. Nie przyszedłem znieść, ale wypełnić. Zaprawdę.
bowiem powiadam wam: Dopóki niebo i ziemia nie przeminą, ani jedna jota, ani
jedna kreska nie zmieni się w Prawie, aż się wszystko spełni. Ktokolwiek więc zniósłby jedno z tych przykazań,
choćby najmniejszych, i uczyłby tak ludzi, ten będzie najmniejszy w królestwie
niebieskim. A kto je wypełnia i uczy wypełniać, ten będzie wielki w królestwie
niebieskim. Bo powiadam wam: Jeśli wasza sprawiedliwość nie będzie większa niż
uczonych w Piśmie i faryzeuszów, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego (Mt
5,17–20). Wszelakie zdarzenia nadprzyrodzone były dziełem Ojca: ponieważ On
sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi, i On zsyła deszcz na
sprawiedliwych i niesprawiedliwych (Mt 5,45). Jezus nie uzurpuje sobie
przymiotów Ojca. Mówił nie o swojej doskonałości, lecz Ojca: Bądźcie więc wy
doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski (Mt 5,48).
Przed rozpoczęciem nauczania Jezus dokonuje aktu
poświęcenia siebie i swojej misji. Przychodzi do Jana i prosi go o chrzest. Tym
samym chciał pokazać, że należy do ludu Izraela i wierzy w tego samego Boga.
Nie jest obcy, ale jest dla nich bratem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz