Kiedy spoglądam na polityczną scenę, to odczuwam niemałą
groteskę. Nie można pozbyć się wrażenia, że to dzieje się naprawdę. Politycy
władzy rządzącej unikają konfrontacji z dziennikarzami, odpowiadają hasłami,
unikają prawdy. Królują niedomówienia, dwuznaczności, informacyjna niespójność.
Pani premier zmienia bez przerwy optykę polityczną, a Jarosław Kaczyński
bełkocze coś o dochodzeniu do prawdy. W jego słowach nie ma nic konkretnego: dojdziemy
do prawdy niezależnie jaka ona będzie. Słowa rzucone, aby coś powiedzieć: I
będzie prawda. Prawda, której jeszcze dzisiaj nie znamy, i ja jej nie znam,
ale prawda, albo stwierdzenie: dzisiaj, w tych okolicznościach, które mamy, tej
prawdy do końca ustalić się nie da. Ale zostanie to powiedziane uczciwie,
powiedziane Polakom, polskiemu społeczeństwu, polskiemu narodowi, bo to się
Polakom po prostu należy (Jarosław Kaczyński 10.10.2017 na uroczystości
smoleńskiej). Prezes PIS przyznał, że jeszcze tej prawdy nie zna i być może
nawet "tej prawdy do końca ustalić się nie da". Roman Giertych po tym
wystąpieniu zadał na Twitterze jedno celne pytanie: kiedy w takim razie będą przeprosiny?
Stara kadra polityczna (obecna opozycja) zasługuje na
podanie się do dymisji. Mam na myśli Grzegorza Schetynę, który nie ma tej
potrzebnej charyzmy, Ryszard Petru, który zagubił swoje szanse. Trzeba władze
oddać w ręce młodych, którzy nie są jeszcze politycznie zepsuci i zmanierowani.
Następcy powinni być na tyle mocni, aby dźwignąć ciężar naprawienia tego co
zepsuł PIS. Trzeba przywrócić ład polityczny i wprowadził spokój i nadzieję na
przyszłość. Dość arogancji władzy. Polsce potrzeba prawdziwego odrodzenia – aggiornamento, na polu nie tylko ekonomicznym ale psychicznym, duchowym i
kulturowym. Jest tak wiele do zrobienia.
Dla Kościoła widzę odnowę głoszenia słowa Bożego, inaczej, prawdziwie,
pięknie. Kościół nie może włączać się w dzisiejszą groteskę. Kościół jest za poważną instytucją, aby
wydarzenia religijne były wystawiane na śmieszność. Trzeba inaczej rozumieć
sacrum. To dobro wewnętrzne, które jest elementem dobra ogólnego. Dobro musi
wyrastać od człowieka, a nie być narzucane jako projekty kościelne.
Będąc w szpitalu
byłem zapraszony na celebrację religijną. Nie mogłem pozbyć się wrażenia, że
jestem manipulowany do statystycznych wyliczanek. W czasie nabożeństwa
wyszedłem, bo zrobiło mi się słabo (byłem po zabiegu), ale w uszach miałem
pierwsze słowa kapłana. Nie były to słowa, na które czekałem. Doszedłem do
wniosku, że z kapłanami nie idzie pogadać jak z politykami. Boją się oni
trudnym pytań.
Oburzam się, jak patrzę na słabość swojego ciała. Duch
mój dąży do działania na rzecz dobra. Niestety nie otrzymałem patentu do działań publicznych. Mój głos jest
słabym jękiem niezadowolonego człowieka. Widać Bóg wyznaczył mi inne
zadania. Póki starczy mi sił, nie odpuszczę i będę szczekał jak mały piesek,
aby ktokolwiek mnie usłyszał. Dobro jest zadaniem dla wszystkich. Trzeba
zacząć od sprzeciwiania się złu. Nie popierać dziadostwa. Apeluje do
zwolenników PISu. Obudźcie się. Kto nie widzi zaczynu zła u siebie jest ślepy.
W szpitalu leżałem koło człowieka popierającego obecną
władze. Ten człowiek był nasiąknięty propagandą pisowską. Oni naprawdę żyją
nienawiścią.
Swoje sukcesy budują na błędach
przeszłej władzy. Przeszłość powinna uczyć, a przyszłość należy budować na
własnych pomysłach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz