Po udarze mogę mieć urojenia. Marzy mi się taki scenariusz. W jednym dniu wszyscy otrzymują wypowiedzenie i nowy angaż na nowych zasadach płacowych. Nowe zasady ustalone zostały by na nowym sprawiedliwym podziale dóbr. Przy okazji zlikwidowano by wysokie kominy płacowe. Najmniej atrakcyjne zawody otrzymywały by kwoty godne przeżycia. Zabrało by się tym, którym nie należy się wysokie zarobki. Stanowiska miały by swoje widełki. Kiedyś tak było. To pozwalało hamować zapędy pazernych, zarobki polityków i pracowników z politycznego klucza..
Brak takiej akcji doprowadzi do niepokojów społecznych. Jak długo można ze spokojem oglądać to, co się obecnie dzieje.
Prezes Rady Ministrów zarabia niecałe 20 000 zł. (http://www.tvn24.pl). Prezydent ponad 20 000 zł.
Do pensji dochodzą jeszcze funkcyjne, dodatek stażowy i inne składniki. Poprzednia premier Ewa Kopacz miała więc ok. 16,7 zł brutto. Na rękę daje to kwotę rzędu 11,2 tys. zł. Podobnie będzie zapewne wyglądać wynagrodzenie Beaty Szydło – nie liczymy tu jednak pieniędzy, jakie jednocześnie zarobi jako posłanka. To mniej niż czterokrotność średniego wynagrodzenia.
Średnia pensja dyrektorów departamentów to 12,9 tys.
brutto, czyli ok. 8760 zł na rękę.
Dzięki posadzie w zarządzie państwowej firmy już w rok można zostać milionerem.
Porównajmy zarobki kilkuset złotowe zwykłych fizycznych pracowników. Czy nie wywołuje to pomsty do Nieba.
Umowy o dzieło (umowy nieozusowane) zostały, aby można było wypłacać horendalne kwoty za wykłady i spotkania informacyjne. Tu nie ma granic. Podatki płaci się z połowy kwoty umownej. Przepisy w tej materii są brane z sufitu.
Gdyby zebrać wypłacane kwoty i podzielić je uczciwiej wszystkim żyłoby się dostatniej. Polski kapitalizm jest systemem chorym i niebezpiecznym zarazem. Niepokoje społeczne rosną i gromadzi się bunt i sprzeciw.
Przykładem są zarobki pielęgniarek. Ich ciężka praca jest niedowartościowana. Ratują się nadgodzinami kosztem życia rodzinnego.
Ludzi pazernych nie brakuje. Pani Beata Gosiewska, członka paretii PIS zarabia 400 tys. zł rocznie. Domaga się od państwa 4 mln zł. za śmierć męża w katastrofie smoleńskiej chociaż była z mężem w separacji (wg informacji internetowej). Krystyna Łuczak-Surówka, wdowa po funkcjonariuszu BOR Jacku Surówce, który zginął w katastrofie chce tylko, aby nie naruszać spokoju grobu. Dostała zero odszkodowania.
Małgorzata Sadurska ma pobierać wynagrodzenie wg ustawy kominowej do 15-krotności średniego miesięcznego wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw, czyli ok 66 tys. zł brutto.
Ustawa o wynagrodzeniu osób kierujących niektórymi podmiotami prawnymi zestarzała się (Dz. U. 2000 Nr 26 poz. 306). Dotyczy ona aktów prawny regulujący wysokość zarobków osiąganych przez menedżerów przedsiębiorstw, spółek państwowych i samorządowych.
Mamy obecnie rząd ludzi sprawiedliwych (?). Niech wprowadzą w życie to co sami głoszą. Niech ruszą ich sumienia w momentach, w których publicznie pokazują swoją religijność.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz