Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 31 marca 2019

I tak do skutku


          Nie jest świętym ten, kto się nim czuje, ale ten kogo za świętego uznano. Wybór jest całkowity ludzki i dokonany wg ludzkich kryteriów. Świętość nie zapewnia zjednoczenia z Bogiem. Jaka jest stan duszy ludzkiej wie tylko Bóg. Człowiek może się mylić. Przykładów można przytaczać wiele. Wielu za świętych uznano według potrzeb lokalnych patronów w dziejach Średniowiecza. Każdy Kościół chciał mieć swojego. Wielu papieży uznanych za świętych wzbudzają wątpliwość. Ostatnio podważa się kanonizację Karola Wojtyłę, papieża Jana Pawła II. Przykro o tym czytać, ale fakt jest faktem. Nie będę o tym rozstrzygał, ani się nad tym rozwodził. Historia wyjaśni wątpliwości. Ja zatrzymam się nad faktem ludzkiego budowania image Kościoła. Angażowanie Boga do ludzkich koncepcji znane jest od samego początku religii judaistycznej. W "usta" Boga wkładano różne słowa, niekoniecznie szczytne. Boga się nagminnie wykorzystuje do autoryzacji ludzkich pomysłów. To wygodne, ale i niebezpieczne. To człowiek rysuje obraz Stwórcy. Bierność Boga w tym względzie jest znamienne. Bóg utrzymuje dystans pomiędzy sobą a stworzeniami. Poniekąd jest to zrozumiałe.
          Człowiek jest mądry według ocen ludzkich, ale głupi względem mądrości Boga. Z tego względu człowiek musi przyjmować postawę pokorną przed Bogiem. Podobieństwo do Boga powoduje, że człowiek uzyskuje niezasłużoną godność, a ona pozwala przyjmować przed Bogiem postawę stojącą, ale pełną pokory.
          Bogu można się sprzeciwiać, ale trzeba się zastanowić, czemu to ma służyć. Czy warto? Bóg otacza nas swoją ojcowską miłością i nasz sprzeciw traktuje jako ludzką dumę, ale i przywilej. Sprzeciw nie znaczy o braku miłości. Niekiedy człowiek ma chęć wykrzyczeć Bogu Jego bierność.
          Można się domyślać, że bierność Boga jest sygnałem o niewłaściwym wyborze drogi, albo czynów. Zamiast złościć się trzeba poszukiwać innych dróg i tak do skutku.

sobota, 30 marca 2019

Kochajmy samych siebie


        Kto nie kocha siebie nie jest zdolny do miłowania innych.  Brakuje mu tej potrzebnej wrażliwości. W miłości ważną rolę  odgrywa akceptacja siebie samego, swojego wyglądu, a w nim usterek. Niedoskonałości, które są czymś naturalnym mogą być przedmiotem  oryginalności, wizytówką osobowości, znakiem rozpoznawalności. Niektórzy umieją wykorzystać takie znaki do swoistego marketingu. Każdy człowiek jest niepowtarzalnym dziełem  natury. Trzeba tylko pokochać siebie i swoje znaki i zrobić z nich użytek. Usterki drastyczne trzeba tuszować, ale nie za wszelka cenę. Operacje plastyczne więcej czynią szkody niż przynoszą pożytku. Znamy to z tysięcy przykładów.
        Oprócz wad każdy ma jakieś mniejsze, czy większe talenty. Nie ujawnianie ich jest fałszywą skromnością. Trzeba je eksponować tylko z umiarem, nie narzucając ich innym. Nazwiska nie przytoczę,  ale jest taki śpiewak, który lubi katować swoje towarzystwo ciągłym śpiewaniem i popisywaniem się. Wyraźnie przesadza. Jego ego bierze górę nad rozsądkiem.
          W towarzystwie sprawdzianem szacunku w środowisku jest zaproszenie do stołu. Wskazane miejsce jest tego wskaźnikiem. Nie wolno pchać się do pierwszego szeregu, aby nie narażać się na konieczność zmiany miejsca.
           Trzeba sobie mówić: Bóg dał mi to i tym muszę się gospodarzyć. Sposób bycia, zachowania, humoru, dowcipu są bardziej cenione niż zmarszczka na twarzy. Sztuczne zachowanie jest wykrywane w lot. Mądrzenie się jest katastrofą. Najczęściej zraża się innych do siebie. Swoją naturalną mądrość uruchamia się wtedy, jak jest taka potrzeba. Ona sama się obroni. Gdy zabiera się głos, to trzeba mówić stosunkowo krótko i do rzeczy. Przy ciągłych odskokach od tematu temat przewodni blednie i się rozprasza.
           Tematy, które warto unikać to religia i polityka, chyba, że te tematy są celem spotkania. Sposób prowadzenia rozmów, sporów jest sztuką. Można powiedzieć wszystko, nikogo nie raniąc.
          Gdy mówi się o sobie w tematach intymnych trzeba zachować szczególną ostrożność. Mówiąc o sobie, niechcący, można zranić interlokutora. Trzeba zawsze stosować zasadę, przede wszystkim nie szkodzić.
           Jeżeli miłość zmysłowa skończyła się, to zawsze pozostaje miłość Chrystusowa, która opiera się na wyższych wartościach.   

piątek, 29 marca 2019

LGBT i własne standardy


          Bóg dopuścił dymorfiz płciowy. W przyrodzie przykładów jest wiele, zarówno w świecie zwierząt, u ssaków, u ptaków, ryb, owadów jak i roślin. Ostatnio mówi się o ślimaku. Są one rozdzielnopłciowe. Posiadają zarówno pochwę jak i penis. W samej Polsce występuje 221 gatunków, 6 morskich, 50 słodkowodnych i ok. 200 lądowych. Każdy osobnik może wytwarzać jaja i plemniki. U roślin zjawisko to nazywa się samopylnością.
            Wniosek nazywa się jednoznaczny hermafrodytyzm, obojnactwo pochodzi z Bożej koncepcji. Przyroda jest tego obrazem. Można wysnuć wniosek, że orientacja seksualna jest wynikiem losowym. W głównej mierze seksualność służy do podtrzymania gatunku, ale niekoniecznie. Może być też egzotyką naturalną.
          W opisie biblijnym drugi opis powołania człowieka wskazuje, że mężczyzna jak i kobieta należą do jednego i tego samego stworzenia - człowieka: "Chociaż mężczyzna i jego żona byli nadzy, nie odczuwali wobec siebie wstydu" (Rdz 2,25). Nie odczuwali wstydu bo byli sobie podobni. Różnice płciowe są nieistotne.  Kobieta i mężczyzna dostali zadanie łączyć się ze sobą, tak aby się stali jednym ciałem. Z tej komórki mają rodzić się następne pokolenia istot rozumnych.
           Niektórych los doświadczył inną orientacją seksualną. Nie znaczy, że narodziła się inna istota. To taki sam człowiek jak każdy inny. Seksualność jest  przywarą, dodatkiem do ludzkiej istoty. To narzucone przez los doświadczenie i zadanie uporania się z innymi skłonnościami. Inaczej żyje człowiek mały a inaczej wyższy, chudy i tęższy. Życie trzeba budować, uwzględniając swoje atrybuty, przywary i talenty. Liczy się to, jak człowiek wykorzysta swoje atuty i niedoskonałości, aby wybrać drogę do zjednoczenia z Bogiem. Ludzie nazywani LGBT mają takie same prawa co inni. Oni sami muszą wiedzieć, jak się zachowywać i jaką drogę wybierać.
          Nadmierne afiszowanie swoich skłonności narusza spokój innym. I o tym powinni pamiętać ci, którzy borykają się z innością.
         Świat bazuje na zasadach ugruntowanych przez tysiąclecia i taki stan uznaje za normalny. Nie byłoby dobrze, aby priorytet i przewagę uzyskali ci, którzy narzucają własne standardy.
          Agresywność wzajemnego zwalczania się jest naganna.

czwartek, 28 marca 2019

Czas jest skutkiem


        Aby zrozumieć trzeba prawdę wielokrotnie powtarzać, aby się utrwaliła w pamięci i w umyśle. Stąd tak chętnie wracam do tematów już omawianych.         
        Intryguje mnie pojęcie czasu. Istnieję robocza teza, że czas nie istnieje tylko jest odczuwalny. Jak mówią fizycy czas jest miarą zmienności. To, że nie ma czasu, nie znaczy, że nic się nie dzieje, że jest kompletny bezruch, czas zatrzymany w kadrze. Można ująć to tak, że na skutek zachodzących zmian czas jest wyczuwalny. Czas jest konsekwencją (skutkiem), a nie motorem (przyczyną) zmian. Podobnie jak wiatr jest skutkiem ruchu powietrza. Bez tego zdarzenia pojęcie wiatru byłoby zbędne.  Według fizyków teoretycznych czas jest pojęciem wymyślonym przez człowieka, żebyśmy potrafili rozróżnić to, co jest „teraz” od tego, co postrzegamy jako „przeszłość”. Pojęcie czasu jest tylko iluzją naszych umysłów, ponieważ tak naprawdę wszystko, co było i będzie dzieje się dokładnie w tym momencie.
           Sceptykom poprawię humor mówiąc.  W wieczności może będzie kwitło bogate i urozmaicone życie. Upływ czasu będzie wyczuwalny, ale czasu jako takiego nie będzie. Czas jest pojęciem abstrakcyjnym, wymyślony na użytek obserwacji zachodzących zmian. Bóg natomiast istnieje, bo odbiera się skutki Jego działania. Gdyby Bóg był bierny w swoim działaniu byłby niezauważalny, nieodczuwalny. Można  by śmiało powiedzieć, że Go nie ma.
       Przy pojęciach np. czasoprzestrzeni czas jest parametrem narzuconym, że w przestrzeni coś się dzieje. Bez tej akcji czasoprzestrzeń jest pojęciem fałszywym.

środa, 27 marca 2019

Wspólna doktryna wiary


         Kiedy pojawiła się religia monoteistyczna pojawiło się pismo. Ta nowa umiejętność została wykorzystania do pisania zapisków, ksiąg, w których można było opisywać podstawy religii. Różne zapisy z czasem został zebrane, uporządkowane i zredagowane. Etapów redakcji było wiele w historii. Treści miały różne formy literackie. Opisów historycznych było niewiele. Nie było takiej potrzeby. Za bank informacji historycznych uważano przekaz pamięciowy (tradycję). Przez 1000 lat edycji Pisma Świętego narodził się osobliwy styl przekazu biblijnego, niespotykany w innych dziedzinach. Najkrócej można go opisać jako literackie obrazy zdarzeń religijnych. Czy były one prawdziwe? Podobnie jak obrazy malowane. Wyrażają głównie wrażenia artysty i jego sposób patrzenia. Aby odczytać obraz literacki trzeba dokonać jego analizę (egzegezę), biorąc pod uwagę wiele czynników, jak okres powstania, umiejętności pisarza, ówczesną świadomość, poziom intelektualny i zapotrzebowanie społeczne, kulturowe. Pisano względem bieżących potrzeb. Aby dzisiaj właściwie odczytać teksty trzeba uwzględniać wszystkie uwarunkowania powstawania tekstu. Czy Pismo Święte przekazuje Prawdę? Zdecydowanie tak, ale jest to prawda głównie religijna, a nie faktograficzna. Ważne jest to, co autor chciał swoim tekstem przekazać. Historia zdarzeń miała mniejsze znaczenie. To co dotyczy Boga ma wymiar nieskończony. Kiedy coś się wydarzyło, przy takim podejściu, niewiele znaczy. To dzisiaj mamy potrzebę wszystko systematyzować, przedstawiać chronologicznie i korelować z różnymi dziedzinami i wydarzeniami. Parę tysięcy lat temu tak nie było.
          Można postawić pytanie, czy nie można na nowo stworzyć doktrynę religijną? Uważam,  że można, bo Prawda jest jedna, choć jest wielkie niebezpieczeństwo powstawania tysięcy mutacji religijnych. Jeżeli, jak wspomniałem, Bóg działa w okresie nieskończonym, to w każdym momencie można włączyć do linii czasu początek myśli religijnych. Im ten moment jest bliżej współczesności, tym lepsze są narzędzia badawcze.
         Już o tym pisałem, że twórcy religii chrześcijańskiej popełnili błąd podłączając się do religii starszej – judaistycznej. Obciążyli doktrynę wiary błędami braci starszych. Teraz wychodzą tego konsekwencję.
          Kto mógłby obecnie dokonać takiej nowej konstrukcji wiary? Jest za dużo niebezpieczeństw. Przykładem jest New Age i inne,  aby nabrać do nowej doktryny zaufanie i ją zaakceptować. Rozwiązań może być wiele, ale ja zaufałbym Radzie kościołów składającej się ze wszystkich religii (powszechny ekumenizm), które bez obciążeń umieli by dyskutować i wypracowywać wspólną formułę wiary. Baza jest jednoznaczna. Wszystkie religie monoteistyczne mają wspólną prawdę. Stwórca Świata istnieje. Celsus, żyjący w II wieku po Chr. wnikliwy polemista antychrześcijański mówił: „nie ma żadnej różnicy, czy nazwiemy Boga Zeusem, jak robią Grecy, czy nadamy Mu inne imię, używane przez Egipcjan albo mieszkańców Indii”. Wszystko inne można sformułować od nowa. Ta sugestia nowej doktryny wiary jest zadaniem na przyszłe pokolenia. Dzisiaj ten pomysł może wzbudzać niechęć. Przyzwyczajenia do swojej wiary są zbyt silne, ale w końcu zwycięży rozsądek.

wtorek, 26 marca 2019

Iluminacja historyczna


       Podróżując myślą w czasie dostrzegłem wielkie budowle w różnych częściach świata. Wbrew różnych teoriom o cywilizacji pozaziemskiej nie było w historii wielkiego postępu technologicznego. Brakuje artefaktów i innych pozostałości technicznych.  Wielkie monumenty (np. piramidy, megaliczne budowle)  powstawały żmudną pracą tysięcy pracowników (nie niewolników) w długich okresach twórczych. Precyzja brała się z delikatności ludzkich rąk. One wyczarowywały gładkość powierzchni, idealną spójność, dokładność, dopasowania elementów kamiennych. Człowiek osiągnął szczyt swoich możliwości manualnych. Kultura Inków powstała stosunkowo niedawno w XV wieków. Istnieje hipoteza, że stosowano płynny kamień lub zwykły Beton?
        Twórcy wykorzystali proste narzędzia i zasady mechaniki (dźwignie,  kołowrotki, belki, ostre kamienie, spiralne rampy, przeciwwagi, liny, pochylnie). Ludzie podpatrywali przyrodę. Mozolną pracą, cierpliwością i determinacją powstawały dzieła, które nas tak zachwycają. Kąt prosty osiągali między innymi za pomocą trójkąta prostokątnego o bogach 3, 3 i 4 jednostek. Zasady geometrii były wykryte stosunkowo wcześnie. Wśród nowinek pojawiło się koło. Było to odkrycie dzięki ludzkiej inteligencji.
        W umysłach ludzkich pojawiały się abstrakcyjne pojęcia. Świat wydawał się nie tylko jako urządzenie mechaniczne. W nim odczytywali ducha, siłę sprawczą i tajemniczy zamysł istoty rzeczy. To co jawiło się w umysłach odnajdywali w życiu. Świat ich intrygował. Najciekawsze było to, co było najbardziej tajemnicze, nieuchwytne zmysłami. Odczytany duch obrazowali na sposób ludzki. Wiele tajemnic zyskało ludzką postać, twarz. W ich zamysłach rodził się świat równoległy – duchowy.
        Zjawiska atmosferyczne przypisywano duchom dobrym i złym. Rodził się politeizm. Każde zjawisko miało swojego bożka. Nie rozumiejąc zjawisk przyrody bano się tych, co byli tego sprawcami. Bożkom przypisywano historie podobne do ludzkich historii. To przyzwyczajenie będzie miało wpływ również na Biblię. Bóg będzie miał cechy antropologiczne. Nie mogąc nakłonić do Boga do ujawnienia się na sposób zmysłowy stworzono koncepcję uczłowieczenia Boga. Rodzi się pytanie. Czy to co powstaje w zamysłach ludzkich może mieć boskie pochodzenie? Przy tezie, że Bóg uczestniczy we wszystkim, można stawiać tezę, że każdy zamysł ludzki, dobry w swej istocie był w zgodzie z zamysłem Boga.
        Zamysł idei jedynego Boga był przewrotem i skokiem kulturowym. Ta myśl była iluminacją przewrotową. Tak zrodziła się religia monoteistyczna. Jedyny Bóg Stwórca otrzymał godne należne Mu miejsce. Stosowana praktyka, tradycja zepsuła jednak tą idee. Bogu przypisano ludzkie cechy.

poniedziałek, 25 marca 2019

Opis uczłowieczenia


             W Księdze Rodzaju są dwa opisy powołania człowieka. Są one obrazami tych zdarzeń natchnionych autorów.

"A wreszcie rzekł Bóg: «Uczyńmy człowieka na Nasz obraz, podobnego Nam. Niech panuje nad rybami morskimi, nad ptactwem powietrznym, nad bydłem, nad ziemią i nad wszystkimi zwierzętami pełzającymi po ziemi!»
Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył:
stworzył mężczyznę i niewiastę
" (Rdz 26–27).

"wtedy to Pan Bóg ulepił człowieka z prochu ziemi i tchnął w jego nozdrza tchnienie życia4, wskutek czego stał się człowiek istotą żywą" (Rdz 2,7).

          Uzbrojony w zdolność przemieszczania się moich Myśli w czasie, podążę w mroki przeszłości, aby uchwycić ten moment.
           Zanurzony w czasie przesadziłem, sięgnąłem do początków i ujrzałem: "Ducha Bożego unoszącego się nad wodami" (por. Rdz 1,2). Zobaczyłem początek Wszechświata. Stwórca doglądał swoje dzieło. Przeskoczyłem myślami miliardy lat i znalazłem się w miocenie (7 mln lat temu) i ujrzałem Ziemię pełną zieleni i żywych istot. Przypatrywałem się Austalopithecusom, homo habilis (istota zręczną), homo erectus (istota wyprostowana), homo sapiens archaicznemu (praczłowieka), neadertalczykom (równoległa gałąź ewolucyjna)  i homo sapiens (wzór człowieka współczesnego). Dziwiłem się, że przy takiej podobiźnie genów (98 %) tak bardzo różnią się ludzie od szympansów.  Przyglądając się osobnikom ewolucji nachodziły mnie pytania. Przemierzałem kontynenty, wyspy. Gdzieniegdzie ujrzałem małe skupiska istot podobnych do istot człekokształtnych zwanych homonidami. Im bardziej zbliżałem się do współczesności natrafiałem na osobniki bardziej inteligentne dwunożne, zdolne do wytwarzania narzędzi.  Swoją uwagę skupiłem na istoty człekokształtne zwanych homo sapiens. Ich sposób organizowania życia znacznie się różnił od plemion starszych. Dostrzegłem, że między osobnikami zachodziła komunikacja werbalna. Przypominały mi się słowa z hagiografa: "A Bóg widział, że wszystko, co uczynił, było bardzo dobre" (Rdz 1,32).
          Człowiek dorastał intelektualnie i stawał się na miarę zamysłu Stwórcy. Bóg czekał, aby istota ludzka była zdolna odczytać Jego istnienie. To był sprawdzian, że istota stworzona, samodzielna, może oganiać w swoim rozumie istnienie pojęć abstrakcyjnych, nieskończoności, doskonałości i mógł doszukiwać się w tym sensu. Istoty człekokształtne żyły swoim życiem i życiem współtowarzyszy. Uczyły się życia wspólnotowego. Wśród nich zakwitało uczucie, miłość, wzajemne przywiązanie. Któregoś dnia, w ziemi urodzajnej i wyjątkowo pięknej, w jednym z plemion, może żyjących w Afryce. Później w Piśmie Świętym  przypisanych  terenom dzisiejszej Mezopotamii nastąpiła uroczysta chwila, podobna do opisanej w Dziele Apostolskim Zesłanie Ducha Świętego (Dz 2, 1–13), nastąpiło uroczyste uczłowieczenie istot człekokształtnych. Każdy żyjących członek w tej populacji, od dziecka do starca został przyjęty do rodziny człowieczej. Narodził się biblijny Adam i Ewa. Każdy otrzymał ducha przynależności udziału w życiu Stwórcy. Odbył się pierwszy "chrzest" na kuli ziemskiej. Był to niewątpliwie najcudowniejszy dzień w dziejach Wszechświata.
          Wróciłem do czasu aktualnego z głową pełne pytań. Będę szukał na nie odpowiedzi. Przede mną kolejne intelektualne przygody.

niedziela, 24 marca 2019

Nie pozwalajmy działać złu


          Ktoś powie, że nie dostrzegam zła, które stale towarzyszy nam w życiu i mój entuzjazm świata doskonałego nie jest prawdziwy, wybiórczy i nierzeczywisty. Otóż wiem i dostrzegam, że zło panoszy się wokół nas i ma ogromny wpływ na nasze samopoczucie, szczęście i zgryzoty, ale ten kto odwraca się od zła, to dla niego zło nie istnieje. Podobnie jak kiedyś Einstein żartował i dziwił się, że jak się odwróci od księżyca to dla niego księżyc w tym momencie nie istnieje. Nie przyjmował tego głoszonego relatywizmu, ale jest coś na rzeczy. Wystarczy wola unikania zła, aby radość powróciła i pozytywne patrzenie świata. Aby zło zadziałało musi być wysiłek woli, albo poddanie swojej woli uciechom, które nie wszystkie są pożyteczne. Trzeba stale mieć się na baczności. Takie trzymanie woli na wodzy tak dużo nie kosztuje, jak nie jest się od zła uzależnionym. Wszystko co uzależnia jest złem, bo ogranicza wolność człowieka. Paliłem papierosy przez 50 lat. Przestałem w jednym dniu. Pomogło mi palenie bez uzależnienia. Paliłem dla fantazji nie bardzo się zaciągając. To pomogło. Teraz bym puścił dymka, ale zdrowie nie pozwala. Z pewnością zniszczyłem zdrowie paleniem.  W życiu nie można przesadzać. Wszystko można ale z umiarem. Wino najlepiej smakuje jak pije się go powoli, a nie jednym haustem. Bóg nie jest drobiazgowy. Zabezpieczył człowieka od jego małych grzeszków.  Organizm sam się oczyszcza, a sam domaga się tego, co człowiekowi brakuje. Najzdrowsze jest życie w rozsądnym umiarze.
          Jestem przeciwnikiem biczowania się, samoograniczania i, surowego życia. Trochę fantazji człowiekowi jest potrzebne. Jeżeli poszczę, to wynika to z woli i czemuś służy (np. intencji). Sztuka dla sztuki jest błędem. Bóg dał nam wszystko w obfitości (Ew. Jana). Sam pokazał się Stwórcą rozrzutnym, ale jego ekonomia tworzenia czemuś służy i Jego rozrzutność jest uzasadniona.
          Od nas zależy jak postępować, a jeżeli nie, to musimy minimalizować straty, koszty. To co od nas nie zależy pozostawmy Bogu. On najlepiej wie jak nas wybawić z kłopotów.  Trzeba zaufać.
            Wiara nie polega tylko na tym, że akceptujemy istnienie Boga, ale na ufności w Jego Opatrzność, i że jest naszym kochającym Ojcem.

sobota, 23 marca 2019

Kochać miłością Chrystusową


       Miłość Chrystusowa jest miłością idealną, bezwarunkową, czystą, bez uprzedzeń. W niej, na samym końcu zagnieżdża się miłość
zmysłowa. Miłość ta kiełkuje powoli, albo ujawnia się wybuchowo podczas niezwykłych przeżyć, w tym mistycznych. Miłość rodząca się powoli dostarcza przeżyć i wzruszeń. Jest lekarstwem dla duszy i ciała. Człowiek nie może powstrzymać się od łez. Można ją zauważyć w zwykłym życiu jak ludzie reagują na cudze krzywdy, katastrofy. Ona jest spontaniczna, w tym jest jej piękno. Rozumiejąc dostane uczucia można przekierowywać ku czynieniu dobra. W miłości Chrystusowej odczuwa się ciągły jej niedosyt. Jest ona narkotyczna. Wypływa z najgłębszych potrzeb człowieka. Jest generatorem sił witalnych. Taką miłość pozostawił nam Jezus Chrystus.
           Kiedy miłość zmysłowa słabnie rolę przewodnią w życiu może przejąć miłość Chrystusowa. Zaorana twarz znakami przeżyć może być obiektem piękna naturalnego. Pochylona sylwetka, nędzne ubranie, niepewny chód to znaki czyjeś historii, przeżyć, trudów ludzkiego życia. Miłość ogarnia również działania w same w sobie piękne i pożyteczne. Jak w kadrze filmowym można ujmować sceny wzajemnej pomocy. Ktoś rzuca grosz do czapki nędzarza. Uśmiech na twarzy człowieka obdarowanego. To wszystko na tle świata, który jest nam dany również z miłości. Świat jest cudny w swej istocie. Możliwość jego zmysłowych doznań trzeba traktować jako największy dar Stwórcy.
        Aby to wszystko dostrzegać trzeba się otworzyć na dobro, na piękno, na Boga. On jest Ideałem i Jego działania z doskonałości się wywodzą. Piękno jest  najsilniejszym dowodem istnienia Stwórcy, bo sam fizyczny świat jest bezduszny, surowy, bezwzględny.  Bez ducha doskonałości nie było by naszej radości istnienia.
         Trudy życia trzeba traktować jako doświadczenia sprawdzające. Kogo Bóg doświadcza to znak, że jest mu obojętny, że jego miłuje, że ma jakiś zamysł i cel względem niego. Nie bójmy się kłopotów tylko stawiajmy im opór.  Zło, które jest sprawdzaniem dobra samo się niszczy.
         Nie bójcie się (Nie lękajcie się). PIS pozostanie niechlubną historią. Twórcy tej organizacji i ich klakierom trzeba współczuć, bo ich działania wynikają tylko z ich słabości i kompleksów. JK to biedny człowiek. Łudzi się, że jest wielki. Oczekuje szacunku i pochwał. Pozostawi po sobie tylko bałagan.
 

piątek, 22 marca 2019

Kochać w podświadomości


          Często nasza miłość jest szorstka. Wynika to z wielu powodów. Przede wszystkich pretensje do partnera, że nie spełnia naszych oczekiwań. Oczekiwania były inne, może wyidealizowane. Rzeczywistość okazuje się inna, mniej czarująca.  Zresztą powodów może być wiele. Nadzieją jest miłość, która ukryta i zakorzenia się w głębokich zakamarkach naszych serc. Miłość ta wypływa w chwilach często dramatycznych. Wiele osób pluje sobie w twarz w momentach tragedii. W sumieniu odzywa się głos: "A tak ją czy jego kochałem. Teraz jest za późno, aby to pokazać". Miłość jest uczuciem, które kiełkuje i zakorzenia się w pokładach naszych serc. Czasem potrzeba na to bardzo długiego czasu. Można zastanowić się, czy jest tak w naszym przypadku. Może skorzystać z szansy, że jest jeszcze czas ujawnić swoje uczucie i dać temu znak.
Miłość trzeba okazywać, bo jest towarem oczekiwanym. Ludzie pragną miłości i bycia kochanym. Niektórzy bez miłości po prostu umierają.

czwartek, 21 marca 2019

Świat wywodzi się z doskonałości


          Fizyka mówi, że czas jest jednym z wymiarów przestrzeni. Jeżeli czas jest parametrem to dlaczego ma tylko jeden kierunek i jest nieodwracalny? Fizyka tłumaczy. Czas przesuwa się do przodu dzięki specyficznej własności Wszechświata, zwanej entropią, czyli miarą stopnia nieuporządkowania. Ta definicja czasu jest zgodna z ludzkim jej odczuciem. To co się już zdarzyło należy do historii. Z definicji wynika, że na początku Świat był uporządkowany. Można powiedzieć,  że był doskonały i z tej doskonałości się wywodzi. To przemawia za tezą, że Świat wywodzi się z doskonałości, czyli od Stwórcy doskonałego. Fizyka przychodzi z pomocą naszej wiary. To coś zupełnie nowe w naszej rzeczywistości. Fizyka na usługach wiary.
        Obecnie tajemniczymi pojęciami są ciemna energia i ciemna materia, które ponoć istnieją w przestrzeni kosmicznej. To są hipotetyczne twory tłumaczące, np. dlaczego świat nie kurczy się pomimo istnienia sił grawitacyjnych? Twory te póki co, są badawczo nieuchwytne. Z wyliczeń matematycznych bilansu energetycznego wynika, że energia i ciemna materia mogą stanowić razem nawet od 84 do 96 proc. masy Wszechświata.
        Ludzkość stoi przed nowymi wyzwaniami. Nie ma spokoju w nauce o wszechświecie. Nawet to, co przez lata wydawało się absolutne, stałe i wieczne, okazuje się nagle zmienne i niepewne. Takimi filarami stałości w nauce o świecie fizycznym były prawa natury, według badaczy obowiązujące wszędzie, stale i niezmiennie. Zaliczano do nich między innymi powszechne prawo ciążenia, prędkość światła w próżni i wielkość ujemnego ładunku elektronu. Dziś nie jest to takie pewne. Stara sentencja Heraklita obowiązuje:  "Panta rhei" (wszystko płynie, wszystko się zmienia) wyrażająca przekonanie o braku stałości w świecie.
          Analizując te ślady w promieniowaniu kwazarów, naukowcy z Australii doszli do szokującej konkluzji: oto jedna z najważniejszych cech wszechświata w rejonie, skąd pochodzi to światło, jest inna niż w naszej części kosmosu. Jest to cecha zwana stałą struktury subtelnej (w uproszczeniu nazywana alfą), o niezwykłym znaczeniu dla architektury i funkcjonowania wszechświata. Przepis matematyczny na stałą alfa brzmi tak: weź kwadrat ładunku elektronu, podziel go przez prędkość światła i stałą Plancka, a następnie pomnóż całość przez dwie liczby pi. W wyniku tych skomplikowanych działań uzyskuje się liczbę równą 1/137.
          Jeden z najwybitniejszych fizyków XX wieku, Richard Feynman, nazwał ją „liczbą magiczną”, a także „jedną z największych cholernych tajemnic fizyki”. Z obliczeń fizyków wynikało bowiem, że gdyby jej wartość była odrobinę mniejsza lub większa, cały wszechświat zmieniłby się dramatycznie. Inaczej zbudowane byłyby gwiazdy; galaktyki formowałyby się w inny sposób; atomy pierwiastków miałyby inne powłoki elektronowe wokół jąder, a zatem i inne właściwości. Prawdopodobnie i życie na Ziemi miałoby inny charakter albo nie powstałoby wcale. Zrozumienie, dlaczego nawet minimalna zmiana wartości tej liczby mogłaby zmienić całą architekturę wszechświata, dla wielu fizyków stało się pasją życia. Szwajcarski matematyk Armand Wyler w latach 1968-1969 opublikował serię prac dowodzących, że stała alfa może mieć proste wytłumaczenie geometryczne, jeśli się przyjmie, iż rzeczywisty świat ma nie trzy, ale pięć lub sześć wymiarów.       
           Gdybym dalej uczył fizyki w liceum, to bym sobie bez przerwy zaprzeczał. Fizyka jest tak fascynująca, że żal będzie umierać, gdy tyle zjawisk jest jeszcze nie zbadanych.

środa, 20 marca 2019

Od woli zależy wiara


          Religia, kult religijny jest formą wyrazu tego co ma się w sercu. Można nie uznawać żadnej religii. a być osobą duchową. Dusza jest sanktuarium ludzkiej duchowości. Nawet na zaoranej glebie sumienia może wyrosnąć ziarenko wiary. Mieszkańcy Związku Radzieckiego nie zapomnieli o wierze. Po wyzwoleniu, na nowo odrodziła się u nich religijność. Ateizm rosyjski zanika.
           Wiara rodzi się w sercu, ale kult jest elementem kulturowym narzucony przez rodziców i środowisko. Każdy kult ma swoje paradygmaty i  formy wyrażania. Spotkania między kulturowe mogą mieć miejsce gdy kult ma drugorzędne znaczenie. Czy można uczestniczyć w innym kulcie wiary? Sam doświadczyłem tego w  meczecie w Hurgacie (Egipt), gdziw wspólnie modliłem się z muzułmanami. Było trochę niezręcznie, przez brak wiedzy, ale serdecznie. We Lwowie uczestniczyłem w mszy w Kościele Prawosławnym. Podobnie w Kościele koptyńskim w Egipcie. Było to zdarzenie  interesujące. W Kielcach uczestniczyłem w spotkaniach w zborze Adwentystów. Ze wspomnianym spotkań ugruntowałem wiedzę, że ludzie potrzebują wiary.
           Dzisiejszy Kościół katolicki przeżywa kryzys. Istnieje obawa, że jego wpływ się zmniejszy. Może tak, ale nie powinniśmy bać się o  wiarę. Ona przetrwa, bo nadzieja umiera ostatnia. Tą nadzieją jest pragnienie wiecznego życia. Odrzuca się myśl, że  ludzkie życie nie jest zdarzeniem zamkniętym w czasie.
          Wiara nie podsycana usypia. Człowiek duchowo umiera za życia. Coraz mniej staje się czuły, wrażliwy. Podąża za technicznym rozwojem. Powoli staje się częścią machiny cywilizacyjnej, kultowej i technicznej. To jest groźne, zwłaszcza dla młodych. Brak duchowości doprowadzić może do frustracji, lęków, depresji i ciężkich chorób psychicznych. Najlepszym lekarstwem dla duszy nie jest farmakologia,  a obecność drugiego człowieka. Tym narzędziem sprawczym jest uczucie, troska, pomoc. Człowiek przygotowany i wewnętrznie silny może wesprzeć się modlitwą, medytacją. Aby człowiek mógł sam pokochać musi być wprzód kochany. Bez tej autostrady nie pojedzie, bo nie jest do tego zdolny. Aby Bóg mógł działać w ludzkim sercu droga do niego musi być udrożniona. Trzeba pracować nie nad wiedzą religijną a wolą. Ona sama zdecyduje kiedy jest zdolna przyjąć dary wiary.

wtorek, 19 marca 2019

Arianizm


          Do poważnego sporu teologicznego doszło z początkiem IV wieku. Ariusz, prezbiter Kościoła w Aleksandrii odrzucił dogmat Trójcy Świętej wpisując się w nurt anty-trynitarny. Ariusz, wykształcony w szkole antiocheńskiej uznawał pochodzenie Syna od Boga Ojca na zasadzie stworzenia/zrodzenia. Był czas, że Syna Bożego Jezusa nie było. Był sam Bóg Ojciec. Uznawał, że tylko Bóg jest odwieczny. Syn jest zrodzony i zaistniał czasie. Pogląd ten sprzeciwiał się doktrynie odwiecznie istniejącej Trójcy. Poglądy Ariusza potraktowano jako herezję.
          Doktryna podporządkowania (subordynacji) poszczególnych Osób boskich w Trójcy znajdowała zwolenników wśród niektórych pisarzy chrześcijańskich przed soborem nicejskim, jak Tertulian (ok. 150–240) i Orygenes (185–254), Atanazy (295–373). Dionizy Aleksandryjski mówił o Synu jako o dziele Ojca, dla podkreślenia ich wzajemnej odrębności. Doktryna Ariusza była pójściem dalej niż koncepcja Orygenesa . Aleksandryjczyk mówił bowiem o Synu i Duchu jako o emanacjach Ojca, które mają wspólny z Ojcem byt, substancję (gr. ousia) – podobnie jak słońce oraz promienie światła słonecznego są tej samej substancji. Sam Orygenes, jak i  Tertulian, wprowadzając rozróżnienie na jedność substancji i troistość hipostaz, niezbyt adekwatnie wyrażali równość Osób w Bogu. Ariusz jednak poszedł jeszcze dalej, uznając, że jedynie Ojciec ma w pełni boską naturę, gdyż jedynie on jest niezrodzony. Doktryna średniego platonizmu mówiła, że Bogiem można prawdziwie nazwać jedynie ten byt, który jest odwieczny, który nie ma początku. Wszystko inne jest stworzone. Konsekwentnie Ariusz uznał, że jedynie Ojciec jest Bogiem, Syn jest jedynie stworzonym odbiciem jego bóstwa. Orzeczenie wyrażone w symbolu nicejskim określiło, wbrew nauce Ariusza, że Syn jest odwiecznie zrodzony przez Ojca, a więc jest poza czasem, nie ma początku w kategoriach czasowych, będąc „światłem ze światłości” i „współistotny Ojcu”.
          Po soborze nicejskim zwolennicy nauczania Ariusza, zwani seminarianami, w przeciwieństwie do radykalnego odłamu arian, zwanych anomejczykami, próbowali zamienić słowo współistotny, ομοουσιος (gr. homo-uzjos), dosłownie tej samej substancji użyte w niecejskim wyznaniu wiary, na inne, zbliżone w brzmieniu słowo ομοιουσιος (homoj-uzios), czyli podobnej substancji. Debatę nad tym toczono na synodach w Rimini i Seleucji (359 r.).
          Nauczanie Ariusza zostało potępione przez miejscowy synod w Aleksandrii w 319 r., a następnie odrzucone jako sprzeczne na soborze nicejskim (325 r.). Potępienie arianizmu potwierdził następny sobór powszechny – konstantynopolitański I (381).

         Wydawało się, że poglądy Ariusza w dobie rodzącego się monoteizmu są rozsądne i logiczne. Co było tak przekonywującego w doktrynie Ewangelii Jana, która nakreśliła dogmat Trójcy Świętej uznający, że Bóg jest Bogiem Trójjedynym, istniejącym jako trzy Osoby, pozostając jednocześnie jednym Bytem? Na to spojrzenie miały wpływ pozostałości po starszej religii politeistycznej, która wciąć była zakorzeniona w ludzkich sercach i ontologiczne pojmowanie Boga jako bytu o duchowej naturze w powłoce astralnej. Nie bez znaczenia miała wpływ popularna w tym czasie szerząca się gnoza. Bóg dla wielu kojarzył się z ucielestnieniem, z kimś kogo można doświadczyć zmysłowo. Stary Testament pełen jest przykładów bezpośrednich kontaktów z Bogiem. Taki obraz Boga był bliższy sercu, niż rozumu. O dynamicznym obrazie Boga nie było wówczas mowy. Pogląd autora o Akcie działającym jest zbliżeniem się do poglądów Ariusza, który mówił o emanacji Boga (jednej natury) w trzech Osobach. Akt działającym to podobne paradygmaty boskie.
         Czytelnicy oczekują jednoznacznej wykładni, która by mówiła jaka jest Prawda. Ona jest zaszyfrowana w teologicznych obrazach, i każdy może wierzyć w ten obraz, który najbardziej do niego przemawia. Dla mnie troistość Boga jest koncepcją przeintelektualizowaną. Pozostanę przy swojej wierze jednego Boga Ojca Stwórcy, wyróżnionego Człowieka Syna Boga Jezusa Chrystusa wywyższonego na krzyżu i Ducha świętego jako Boga działającego w Akcie działającym. Przez takie same paradygmaty Aktu działającego Chrystus jest ucieleśnieniem dynamicznej natury Boga.

poniedziałek, 18 marca 2019

Proroctwa wsteczne


          Interlokutor napisał: "Jak się wydaje to św. Piotr nigdy nie był biskupem Rzymu i najprawdopodobniej nigdy w nim nie był [...] Historia z tym rzymskim papiestwem wydaje się być mocno naciągana."
          Nie jestem historykiem, choć historia mnie kręci. Nie umiem skomentować postawionej tezę, ale na podstawie wielu źródeł mogę wyciągnął wniosek, że papiestwo (jak i doktryna wiary) rodziło się za pomocą proroctwa wstecznego. To znaczy, że późniejsze wydarzenia wywoływały potrzebę dorabiania ich początków, motywów. Może było tak w przypadku rodzącego się papiestwa. Przykładem może być informacja którą przytoczyłem przy przywoływaniu św. Hipolita. Literatura mówi o nim jako pierwszym antypapieżu, choć słowo papież użyto 120 lat później i odnosiło się do Juliusza I (337–352). W Starym Testamencie, w Księdze Rodzaju, opis stworzenia świata, powołanie człowieka, są również proroctwami wstecznymi. Słowa dotyczą okresu wcześniejszego. Musimy się przyzwyczaić do tego typu narracji. Jest w niej dużo ludzkiej abstrakcji, pomysłowości, ale i intuicji, inteligencji, wyczucia historycznego. Proroctwo wsteczne można traktować jako propozycję, pokazanie ówczesnego punktu widzenia. Zrozumiałe jest, że pojęcie biskupa nie było pojęciem przygotowanym, zaproponowanym przez autorów doktryny chrześcijańskie. Wszystko rodziło się powoli i wynikało z bieżących potrzeb. Nie uznanie Piotrowi tytułu biskupa jest zaburzeniem historycznym, i odmawianie mu priorytetu ewangelicznego. Pierwszy, kto to uczynił jest Kościół Wschodni namaszczając na jego miejsce brata Piotra Andrzeja.
        Już wspominałem. Religia jest nośnikiem prawdy religijnej, a nie prawdy faktograficznej. Podobnie jest malarstwie. Liście pomalowane na czerwono nie pokazują prawdy, gdy widok dotyczy lata, ale dramat umierania. Religia przekazuje emocje, uczucia, imponderabilia duchowe, pragnienia, nadzieje. Religie się czuje. Prawda, ta z głębokiej przestrzeni, jest tak skomplikowana, że trudno ją wyrażać, zwłaszcza dzisiaj w dobie poznania zjawisk kwantowych. Kto może niech poznaje, ale ważniejsze jest jej przeżywanie.

niedziela, 17 marca 2019

Odpowiedź na komentarz


          Z Pańskich pytań odczytuję, że jest Pan umiejscowiony w okresie klasycznym zagadnienia. Podobne pytania zadawano na samym początku rozkwitu religii chrześcijańskiej.  One to objawiały się tzw. sporami teologicznymi. Kościół traktował inność myślenia za herezje.
Na ten temat dużo pisałem. Dzisiaj ten temat, ujmując skrótowo, można powiedzieć, że religia (każda) ma swoją wizje i obrazy religijne. Obrazy niekoniecznie muszą przedstawiać faktografię wydarzeń. Trynitarność Boga jest zbudowana na podstawie przeróżnych przesłanek historycznych, kulturowych, obcych religii, gnozy. Powstał obraz Boga, który ozdobił chrześcijańską religijność. Można powiedzieć, że tak to widzieli twórcy religii chrześcijańscy. Religia nie jest po to, aby przedstawiać prawdę tylko wizje. Religię się przeżywa. O prawdzie mówi nauka. Ja po 40 latach dociekać doszedłem do tego dualizmu. Prawdą wiary i nauki jest przekonanie, że Stwórca Świata istnieje. Nauka doszukuje się dowodów, a religia wiary. Oba skrzydła są człowiekowi potrzebne, ale do różnych celów. Aby dostrzec prawdę w religii musiałem wprowadzić nowe pojęcia, które mi pomagają pogodzić te dwa skrzydła. Pojęcie Aktu działającego jest tego przykładem. Bóg, Stwórca jest samym Aktem działania. To wynika z Jego dynamicznej struktury. Pod paradygmaty Boga Ojca, czyli Aktu działającego dołączono Syna Bożego i Ducha Świętego.
Twórcy religii ujęli to w sposób bardziej opisowy (teatralny). Dla poszukujących takie zabiegi tłumaczące są konieczne, aby przyswoić sobie odczytane przez człowieka ideały. Ważne jest meritum. Porównam to z wigilią. Ważna jest idea przy różnym zastawionym stole. Wierzący, dorośli cieszą się narodzeniem Pana, dzieci podarunkami czekającymi pod choinką. W sumie dzień ten jest dniem uroczystym należycie przeżytym.
        Trudno pisać całkowite opracowanie na wywołany temat. Nie to miejsce, ale w 3 tys. moich wykładach przekazałem myśli, które i tak muszą być przeanalizowane w umysłach czytających. Religii nie można się nauczyć, ale jest ona do przeżywania sacrum, do łączenia się z Nierozpoznanym, z Nieskończonością. Prawdę stale się odczytuje, a jak się do niej zbliżymy to poznamy, że niewiele z tego rozumiemy.

sobota, 16 marca 2019

Pierwszy antypapież


          Historia papieży wskazuje, że pierwszym antypapieżem był Hipolit I (217–235). Ta informacja nie jest ścisła. W okresie jego działalności o papiestwie nie było mowy. Pierwszym biskupem, którego nazywano papieżem był Juliusz I (337–352). To prawie 120 lat później. Siłą rzeczy Hipolit nie mógł byż antypapieżem. Był biskupem, który zarządzał równolegle inną gminą rzymską. Wraz z nim sprawował władzę biskup Kalikst (217–222). Hipolit przeżył dwóch kolejnych prawowitych biskupów, którzy rządzili po śmierci Kaliksta.
          Hipolit  który urodził się w Aleksandrii (inne źródła podają że w Rzymie) był uczniem Ireneusza. Był osobą wykształconą, płodnym pisarzem Kościoła chrześcijańskiego na Zachodzie. Z pewnością był bardzo dobrym kandydatem na urząd pierwszego biskupa Rzymu. Miał zdolności organizacyjne, by finansistą i umocnił finansowo gminę, którą zarządzał. To co najważniejsze, miał wiedzę teologiczną.   Nie bał się ekskomunikować Sabeliusza (prowadził antytrynitarną sektę), heretyka z Libii. Mimo jego zalet, po tragicznej  śmierci Kaliksta, nie został wybrany na pierwszego biskupa. Musiał zadowolić się rolą drugiego biskupa. Jego działania nazwano schizmą Hipolita. Kościół, po latach nie odmówił mu kanonizacji. Docenił jego wkład w doktrynę wiary i zalety osobiste. Przez całe życie był oddany Kościołowi. Gorliwy, należał do stronnictw rygorystów utrudniających pokutującym ciężkim grzesznikom powrót do jedności kościelnej. Był on troskliwym pasterzem dla swych wiernych i pisarzem kościelnym, którego pisma czytał przez wieki chrześcijański Zachód. Niestety nie zachowała się większość jego dzieł. Pisał on teksty egzegetyczne, apologetyczne i polemiki, zajmował się liturgią rzymską (w dziele Tradycja Apostolska), a nawet historią – napisał kronikę świata, z której korzystali inni pisarze. Podczas prześladowań za Septymiusza Sewera powstała rozprawa O Chrystusie i Antychrystusie, zawierająca opis końca świata.
          Pod koniec życia został pojmany za nieugięte głoszenie Chrystusowej Ewangelii i zesłany na wygnanie (Sardynię) wraz z panującym wtenczas papieżem Poncjanem (230–235), gdzie pojednał się z Namiestnikiem Chrystusa Pana i oddał życie za Wiarę.
          Historia zna wiele przypadków kanonizowania osób, które za życia nie były niezkazitelne (w tym byli zabójcy). Czasem wystarczyła jedna idea, czyn, ofiara,  aby Kościół docenił dorobek życia kandydata na ołtarze. Dzisiaj obserwuje się też działania odwrotne. Mówi się o "odkanizowaniu" naszego papieża Jana Pawła II.
          Nieżyjący już włoski kardynał Carlo Maria Martini miał wątpliwości, czy należy beatyfikować i kanonizować Jana Pawła II - ujawnia "Corriere della Sera". Dziennik opublikował fragmenty zeznań hierarchy z procesu beatyfikacyjnego.
W konkluzji swych zeznań, złożonych przed trybunałem kanonicznym w 2007 roku, kardynał Martini stwierdził: "Nie chciałbym nazbyt podkreślać potrzeby jego kanonizacji, ponieważ wydaje mi się, że wystarczy historyczne świadectwo jego poważnego oddania Kościołowi i służbie na rzecz dusz". Tą przykrą, dla Polaków sugestię  miał wypowiedzieć obecny papież Franciszek.        

piątek, 15 marca 2019

Motor egzystencji


          "A wreszcie rzekł Bóg: «Uczyńmy człowieka na Nasz obraz, podobnego Nam. Niech panuje nad rybami morskimi, nad ptactwem powietrznym, nad bydłem, nad ziemią i nad wszystkimi zwierzętami pełzającymi po ziemi Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz (Rdz 1,26–27). Tymi słowami autor księgi  potwierdził, że człowiek ma podobną naturę do Stwórcy. Oprócz widomego znaku jakim jest ciało, człowiek ma w sobie istnienie, którą nazywamy duszą, a duchem jest jego działanie. Siłą rzeczy człowiek jest istnieniem wiecznym niezależnie, jak będzie ją odczuwał. Ten boski paradygmat wieczności został opisany biblijną treścią, ale prawda pozostaje w naturze ludzkiego stworzenia.

          Wiele osób wyznaje, ze zwierzęta przez to że czują dostąpią podobnej wieczności. Nie jestem tego pewien. Bóg wielokrotnie przekazywał, że liczy się koncepcja zbawcza, a historia dziejowa jest tylko drogą do niej. Po drodze przemijają miliardy istnień żywych, tak, aby na końcu pozostała tylko jedna Światłość, w której będziemy współuczestnikami Bożych wybrańców.

          Współczucie dla braci młodszych jest bardzo ludzkie i tylko ludzkie. Być może Bóg zabezpieczy ludzkie obiekty miłowania, i pozostawi nam w postaci dynamicznych ich uczucia, przywiązania. Pies odwiedzający stale grób swego pana jest dowodem, że jego miłość nie może przestać istnieć. To funkcjonał dobra, który pozostaje, i to na zawsze.

          Pozornie świat jest okrutny. Wygrywają najsilniejsi. Może do wygranych trzeba zaliczyć tych, którzy posiedli umiejętność miłowania. Miłość jest kluczem. Miłością jest Stwórca. Miłość jest nadzieją i motorem egzystencji.

         "Po czym Bóg im błogosławił" (Rdz 1,28) jest dowodem, że ludzie są dla Stwórcy ważni. To chrzest i przyjęcie istot ludzkich do grona bliskich istot, do Bożej rodziny, do Bożego dziedzictwa. Ważne są słowa: "A Bóg widział, że wszystko, co uczynił, było bardzo dobre " (Rdz 1,31). To nie jest samouwielbienie, to stwierdzenie faktu. Świat jest owocem Miłości Stwórcy. Świat jest dobrem. Człowiek dostał zadanie troszczyć się o niego.

           Bóg dał człowiekowi czas, aby mógł się w nim rozkoszować i przeżywać

dobro stworzenia. W wieczności zmieni się tylko odczuwanie czasu, ale je to już inny temat.

           Autor księgi Rodzaju ujawnił moment stwórczy Boga: "wtedy to Pan Bóg ulepił człowieka z prochu ziemi i tchnął w jego nozdrza tchnienie życia" (Rdz 2,1). Tchnienie jest aktem stwórczym, tzn. Moc Boga została uwolniona w postaci dynamicznej. We wszechświecie ujawniła się energia główna i jedyna przyczyna zmian i przeobrażeń. Z energii powstała materia. Ona to określiła przestrzeń Wszechświata.

              Na samym początku Bóg określił zasadę akcji i reakcji, symetrii dobra i zła: " Na rozkaz Pana Boga wyrosły z gleby wszelkie drzewa miłe z wyglądu i smaczny owoc rodzące oraz drzewo życia w środku tego ogrodu i drzewo poznania dobra i zła " (Rdz 2,9). Ta zasada będzie fundamentalnym motorem w rozwoju świata stworzonego. Jednak człowiekowi zostawił możliwość jej kierowania, wyboru: " ale z drzewa poznania dobra i zła nie wolno ci jeść, bo gdy z niego spożyjesz, niechybnie umrzesz»" (Rdz 2,17). Bóg wiedział, że ona jest groźna w swoich możliwościach. Od człowieka zależy czy ją złamie i na którą stronę.

czwartek, 14 marca 2019

W poszukiwaniu dowodów postawionej tezy


          Moje rozważania teologiczne doprowadziły mnie do wniosku, że świat jest bardziej dynamiczny niż ontologiczny. Co to znaczy? Świat istnieje swoim istnieniem przez procesy i działania. Świat materialny, zmysłowy jest tylko jego obrazem, wyobrażeniem, wyglądem.
           Dobrym przykładem poglądowym i porównawczym jest pojęcie wiatru. Jest on widoczny przez skutki jakie czyni.  Można go obrazować pochylonymi gałęziami, zawirowaniami piasku, śmieci ulicznych. Samej istoty piasku nie da się zauważyć. Podobny charakter ma istota Stwórcy. On jest, działa, ale dla człowieka jest po za zasięgiem jego percepcji zmysłowych.
           Wiedzę na temat natury dynamicznej świata oparłem na znajomości procesów kwantowych, praw przyrody, oglądu zdarzeń historycznych, intuicji i logicznego myślenia. Na końcu znalazłem w Piśmie Świętym (Wj 3,14) potwierdzenie swojej tezy. W poszukiwaniu dalszych dowodów zamierzam przejść cały tekst Pisma Świętego, bo to dzieło jest zapisem boskich prawd zakodowanych w umysłach ludzi, jedynych istot zdolnych do odczytania boskich koncepcji. Niezależnie od tysięcy błędów zasianych przez setki  lat w treści PŚ, zachowały się tam myśli, które mogą być przydatne.
          Już w drugim wersecie Księgi Rodzaju czytamy: "a Duch Boży unosił się nad wodami" (Rdz 1,2). Słowo "Duch" można kojarzyć z tchnieniem, siłą, zdolnością, a słowa te mówią o działaniu. Zaraz po tym jest napisane: "Wtedy Bóg rzekł: «Niechaj się stanie światłość!» I stała się światłość " (Rdz 1,3). Światłość jest najlepszym odpowiednikiem postawione tezy. Światło jest energią, a energia jest atrybutem, przyczyną działania. Jeżeli Stwórca stworzył świat dynamiczny, to prawdopodobnie sam jest tej samej natury. Odebranie Bogu duchowej cielesności, postaci jest u niektórych może wywołać szok. Mogę poczuć się jak Darwin, które swoje opisane odkrycie ewolucji schował w szafie pod schodami. Ja nie muszę tego czynić, bo świat dojrzał do nowego spojrzenia. W końcu Darwin opublikował swoje dzieło. Jego teorie nie zaburzyły mojej wiary w istnienie boskiego Stwórcy. Przy bliższym zapoznaniu jest tłumaczeniem boskiej koncepcji. Nie widzę sprzeczności. W teorii dynamicznego świata widzę dalsze odkrywanie boskich zamysłów. Dzięki niej można lepiej zrozumieć nasz świat i ludzką egzystencję. Nowe odkrycia mogą być bolesne Prawdą którą niesie. Np. to, że forma materialna jest mało istotna od tchnienia która ją wykształciła. Śmierć jest tylko zdarzeniem transformacji.
           Człowiek jest tak przyzwyczajony do swojej materialnej postaci, że z trudem przyjmuje, że jest to cecha drugorzędna.
            Stwórca zagospodarował swoje tchnienie dając podwaliny życia materialnego: "Niechaj ziemia wyda istoty żywe różnego rodzaju: bydło, zwierzęta pełzające i dzikie zwierzęta według ich rodzajów!» I stało się tak" (Rdz 1,24). Tą ziemią była moc Boga przekazana w formie tchnienia Bożego. Energia rozlała się w przestrzeni, która sama w sobie  jest nieokreślona, definiowalna przez to, co się w niej znajduje.
            Ujęcie świata dynamicznego otwiera możliwość istnienie wielu światów, które się wzajemnie przenikają. Nie ma żadnych ograniczeń.

środa, 13 marca 2019

Postanowione ludziom raz umrzeć


          Mój zacny znajomy, katolik Stanisław S. wierzy w reinkarnację. Moją wiarę podpieram słowami Pisma Świętego: „Nie zapominaj, że nie ma powrotu” (Syr 38, 21); „Postanowione ludziom raz umrzeć, a potem sąd” (Hbr 9, 27). Czy ta argumentacja jest wystarczająca? Niektórzy adwersarze przytaczają na obronę reinkarnacji rozmowę Jezusa z Nikodemem: "«Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli się ktoś nie narodzi powtórnie, nie może ujrzeć królestwa Bożego». Nikodem powiedział do Niego: «Jakżeż może się człowiek narodzić będąc starcem? Czyż może powtórnie wejść do łona swej matki i narodzić się? Jezus odpowiedział: «Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli się ktoś nie narodzi z wody i z Ducha, nie może wejść do królestwa Bożego. To, co się z ciała narodziło, jest ciałem, a to, co się z Ducha narodziło, jest duchem.  Nie dziw się, że powiedziałem ci: Trzeba wam się powtórnie narodzić. Wiatr wieje tam, gdzie chce, i szum jego słyszysz, lecz nie wiesz, skąd przychodzi i dokąd podąża. Tak jest z każdym, który narodził się z Ducha». W odpowiedzi rzekł do Niego Nikodem: «Jakżeż to się może stać?» Odpowiadając na to rzekł mu Jezus: «Ty jesteś nauczycielem Izraela, a tego nie wiesz? Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, że to mówimy, co wiemy, i o tym świadczymy, cośmy widzieli, a świadectwa naszego nie przyjmujecie. Jeżeli wam mówię o tym, co jest ziemskie, a nie wierzycie, to jakżeż uwierzycie temu, co wam powiem o sprawach niebieskich?  I nikt nie wstąpił do nieba, oprócz Tego, który z nieba zstąpił - Syna Człowieczego" (J 3,3–14).
          Tekst trzeba rozumieć jako mowa o narodzeniu do życia nadprzyrodzonego, wiecznego (J,15) w sensie duchowym. Słowo: "Wiatr wieje tam, gdzie chce" (J,3,8) w jęz. greckim (pneuma) wyraża również ducha. Kto ma rację? Mnie przekonuje jednorazowy akt ofiary Jezusa  i Jego jednorazowa śmierć na krzyżu. Jego przyszła paruzja dotyka innej tematyki, a mianowicie pełnię przyszłego zbawienia i ukończenia działa zbawienia.
          Żydzi często uważali, że śmierć była ostateczną granicą, po której nastąpi sąd. Rabini z końca I wieku ostrzegali uczniów, by nawrócili się najpóźniej na dzień przed śmiercią. Skazańcy mieli jeszcze przed śmiercią wypowiadać słowa: „Niech ta śmierć będzie przebłaganiem za wszystkie moje grzechy.”

wtorek, 12 marca 2019

Zasada trynitarna jako paliwo


          Wiara chrześcijańska głosi, że objawiający się Bóg jest Ojciec, Synem i Duchem Świętym, a przy tym jednym Bogiem. Dalej głosi ona, że Chrystus jest wcielonym Synem Bożym, że narodził się w czasie jako człowiek, a przecież przed wszystkimi czasami jest u Ojca.  Ta struktura trynitarna musiała się zderzyć z logicznym pojmowaniem ludzkiego myślenia. W III wieku prezbiter Arius z  Aleksandrii zwrócił uwagę, ze Bóg jest monadą. absolutnie jedyny, transcendentny i nieporuszony.  Ideał Boga składa się z trzech Osób boskich, które różnią się od siebie. Jeżeli Ojciec i Syn są od siebie różni, to różnica ta nie może istnieć w Absolucie, ale musi należeć do sfery stworzonej.  W teologii chrześcijańskiej trynitarna rzeczywistość przenika się wzajemnie z racji jedności Bożej natury. Ta skomplikowana struktura została objawiona w Piśmie Świętym
i obliguje do wiary wszystkich chrześcijan. Można zadać pytanie, czy taka jest Prawda, czy jest to tylko niefortunny obraz przekazany przez autorów świętych ksiąg? Dogmatyka kościelna trzyma się tej Prawdy objawionej. Jej ufa bezgranicznie. Nie dopuszcza żadnej krytyki i zmiany doktryny wiary. Można zapytać, czy Bogu zależało na tym  aby pokazać, że Bóg może działać przeciwko własnych zasad. Czy istocie stworzonej (narodzonej) jakim jest Jezus  można przypisywać boskie paradygmaty?  Czy skutek (istota stworzona) może być jednocześnie przyczyną (Istotą stwarzającą) ?
            Dla Ariusza prawdziwym Bogiem jest wyłącznie Ojciec. Sobór w Nicei w 325 roku pozostał przy prawdzie objawionej. Ariańska interpretacja została odrzucona. 17 biskupów zgłosiło sprzeciw. Kiedy cesarz Konstantyn zagroził im wygnaniem zmienili zdanie. Co nie znaczy, że znikły wątpliwości.
                  W dzisiejszym oglądzie wiary trzeba brać pod uwagę, że zasada trynitarna zakorzeniła się tak mocno w wierze, że każda próba jej reinterpretacji jest skazana na wielkie problemy. Tylko nieliczni, którzy wiarę podtrzymują rozumem wiedzą, że struktura trynitarna jest konstrukcją do stałego podsycania polemiki. Wiarę nie można zamknąć w kokonie pierwszych głosicieli. Ona stale musi inspirować, pobudzać do dyskusji, sprzeciwów. Stale na nowo trzeba odnawiać swoją wiarę. Zasada trynitarna jest paliwem dla dalszych pokoleń. To dzięki powyższej polemice, mojego sprzeciwu, a może i gniewu zadałem sobie trud powołania pojęcia Aktu działającego, który spina trzy Osoby boskie w jednego Boga. Mnie się udało. Głód prawdy został zaspokojony.

poniedziałek, 11 marca 2019

Kształtowanie się doktryny chrześcijańskiej


      Za pontyfikatu papieża Hygina (136/8-140/2) do Rzymu przybył Cerdon (Cerynt), Walentyn głosząc ideały gnostycyzmu judeochrzescijańskiego. Papież był filozofem i znane mu były gnostyczne poglądy. Były one sprzeczne z doktryną wiary chrześcijańskiej.  Nie była ona jeszcze tak mocno ugruntowana, bo papież musiał korzystać z mądrości Justyna zw. Męczennikiem. Justyn był apologetą. Bronił wartości chrześcijańskich, w tym wartości Eucharystii. Był przeciwny wielożeństwu (Jakuba z Leą i Rachelą). Ten przypadek starotestamentowy tłumaczył proroczą misją Chrystusa wobec Synagogi (Lea) i Kościoła (Rachela) (por. Rdz 29,16–19). Jest autorem koncepcji Objawienia, którą dostrzega się poza chrześcijańskich naukach filozofów (np. Sokrates). Dla papieża był bardzo pomocny w ustosunkowaniu się do głoszonych gnostycznych poglądów. Głosił nowe podejście do etyki seksualnej. Swymi pracami przyczynił się do rozbudowy doktryny chrześcijańskiej. Papież gdy zorientował się intencją heretyków, chęcią przejęcia władzy,  wykluczył ich ze wspólnoty. Tym samy umocnił swoja pozycję wobec kleru ulepszając organizację Kościoła. Wykluczeni heretycy uprzykrzali życie kolejnemu papieżowi Piusowi I (142–155).
          Za pontyfikatu Piusa I przybył jeszcze jeden chętny do przejęcia wspólnoty. Nazywał się Marcjon. Dysponował wielka kasą. Pius I nie dał się przekupić (200 sesterów). Marcjon odjechał i założył własny Kościół w Mezopotamii.
          Papież przeciwstawił się również dualizmowi gnostycznemu w kwestii ducha i materii głoszonego przez Walentyna.. Gnostycyzm zakłada, że materia z natury jest zła, ale duch jest dobry. W wyniku takiego założenia, gnostycyzm wierzy, że cokolwiek uczynimy w ciele (życiu doczesnym), nawet najgorszy grzech, to nie ma on żadnego znaczenia gdyż prawdziwe życie i tak istnieje wyłącznie w rzeczywistości duchowej.

niedziela, 10 marca 2019

Nie przysięgaj


            Kto nie zna obowiązującej zasady akcji i reakcji niech nie podejmuje żadnych deklaracji mających znamiona dobra. Może się okazać, że przyczyni się do powstania zła. Już fizyka ujawnia przedziwną zasadę, którą formułuje III zasada dynamiki. "Jeżeli jedno ciało oddziałuje na drugie siłą, to to ciało odwzajemnia się podobną w kierunku przeciwnym". Zasada akcji i reakcji znana jest również w życiu społecznym. Historia przekazuje, że tam gdzie czyniono dobro powstawało zarzewie zła, które jest dynamiczne, rozwojowe. Z kolej tam gdzie jest czynione zło (np. zły okres papiestwa, średniowiecze) powstają pokłady dobra (np. powstałe zakony żebracze). Od tej zasady jest zwolniony Stwórca, który nie może czynić zła z definicji. Tak jest, że jak człowiek czyni wielkie dobre zobowiązania tam powstają silne pokusy przeciwstawiające się dobru. Przykładem jest też przysięga czystości w kapłaństwie. Reakcja ujawniła się w ujawnianych dewiacjach, pedofilii i molestowaniu księży, czy zakonnic. W poście trzeba pokonywać głód,  pokusę zjedzenia czegokolwiek.  Przykładów jest wiele.



           Jeżeli ktoś ma wolę czynienia dobra, niech ją wyrazić wolą, zdając się na Boga. Może uczestniczyć fizycznie w czynieniu dobra, ale musi mieć świadomość, że nie do niego należy generowanie funkcjonału dobra. Może przyjąć posłanie anielskie, pozostawiając na służbie bożej. Uczynki dobre wynikające z własnych intencji zawsze są narażone na wspomnianą zasadę akcji i reakcji.

        W tym temacie wypowiedział Jezus: "A Ja wam powiadam: Wcale nie przysięgajcie, ani na niebo, bo jest tronem Bożym; ani na ziemię, bo jest podnóżkiem stóp Jego; ani na Jerozolimę, bo jest miastem wielkiego Króla.  Ani na swoją głowę nie przysięgaj, bo nie możesz nawet jednego włosa uczynić białym albo czarnym. Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie. A co nadto jest, od Złego pochodzi" (Mt 5.34–37). W Liście do Jakuba Paweł pisze tak: "Przede wszystkim, bracia moi, nie przysięgajcie ani na niebo, ani na ziemię, ani w żaden inny sposób: wasze «tak» niech będzie «tak», a «nie» niech będzie «nie», abyście nie popadli pod sąd " (Jk 5,12).

           Zły uczynek Judasza przyczynił się do zbawczej misji Chrystusa. Nazywa się do winą błogosławioną. Tylko Bóg może przeciwstawić się złu i zamienić funkcjonał zła na funkcjonał dobra. Człowiek może tylko przeciwstawić się woli czynienia zła.

            Znając niebezpieczeństwa jakie czyhają w życiu trzeba wybierać drogę łagodną, dłuższą, bezpieczną. Wszystko trzeba czynić w kooperacji z Bogiem. On wie najlepiej co jest dobre, a co nie koniecznie. Zdając się na Boga możemy czuć się bezpieczniej. Wszystkie wielkie inicjatywy, głosy, przysięgi, obiecanki są gołosłowne i bez pokrycia, bo człowiek jest istotą niedoskonałą.                 

sobota, 9 marca 2019

Narodziny papiestwa


          W okresie rodzącego się chrześcijaństwa nie było koncepcji papiestwa. Ono zrodziło się w sposób naturalny. Każde miejscowe zgromadzenie wiernych miało swój ośrodek nadzorujący w doktrynie wiary. Tak powstawały biskupstwa. Jednym z takich biskupstw powstało w Rzymie. Pierwszym autorytetem, siłą rzeczy był Apostoł Piotr. Wierni darzyli go zaufaniem. On sam musiał pracować i to fizycznie. Nie miał on bowiem żadnego wykształcenia. Poza pracą pełnił misję, opiekował się grupą sprzymierzeńców wspólnej wiary w Jezusa Chrystusa. Oprócz czynności liturgicznych musiał się zmagać się ze zwolennikami religii żydowskiej. Oba te ugrupowania były od początku w pewnym konflikcie. Silne były wspomnienia, że to Żydzi zabili Jezusa. Piotr zginął przez okrucieństwo Nerona. Opiekę nad chrześcijanami przejął Linus (67-76) Neron umarł w roku 68.W roku 70 Tytus zniszczył Świątynie w Jerozolimie. Rozpętała się nagonka na innowierców. Początkowo rzymianie nie rozróżniali Żydów od chrześcijan. Wspólnota chrześcijańska troszczyła się o przetrwanie. Prześladowania dosięgły chrześcijan. Linus zmarł śmiercią naturalną. Wielkie zagrożenie miało wkrótce nadejść.
      Po Linusie opiekę sprawował Anaklet (Kletus) (76-88(?)). Więcej informacji mamy o następcy Klemensie (88-97). Być może jest to osoba wspomniana w liście Pawła do Filipian (Flp 3,3).  Klemens był wykształcony, znał Stary Testament. Więziony w kamieniołomie, umarł wrzucony do Morza Czarnego. Następni biskupi Ewaryst, Aleksander, Sykstus, Telesfor, Hygin, Pius I zgodnością piastowali swój urząd. Byli szanowani przez wiernych. Ich postawa, niekiedy bohaterska, szybko rozpowszechniała się w okolicy. Miejsce Rzymu miało znaczenie. W nim skupiała się cała polityka Cesarstwa. Chrześcijanie nie szczędzili grosza wsparcia. Gmina chrześcijańska stawała się samowystarczalna i coraz bogatsza. Przybycie obcych sekt, Cerynta (Cerdon), Walentyniana, Marcjona i Marceliny tylko umocniło autorytet biskupów Rzymu. W sukurs biskupom przyszli chrześcijańscy teologowie, filozofowie, którzy pomagali w dyskusjach polemicznych na temat doktryny wiary. Trzeba tu wyróżnić Arystydesa, Justyna, Hegezypa i Polikarpa. Do Rzymu przyjeżdżali duchowni o poradę i wykładnie wiary (np. termin obchodzenia Wielkiej Nocy). Powoli znaczenie biskupstwa rzymskiego rosło. Już wtedy zaczęto głosić ideał sukcesji apostolskiej. Za pierwszego papieża uznaje się biskupa Wiktora I (189-199), choć tak go jeszcze nie nazywano. Pierwszym biskupem, którego nazwano papieżem był Juliusz I (337-352).  Pierwsza administracja, sensu stricto, zaczęła się od Wiktora. Zaczęło się od spisywania polemik, odpowiedzi na zapytania, zachowania korespondencji, wysyłania rozporządzeń. Spotkania z przedstawicielami innych regionów (Aleksandrii, Kartaginy, kościół koryncki, Dalmacji) musiały być przez kogoś organizowane. Do tego potrzebni byli pomocnicy, kapłani, diakoni i wolontariat.   Gmina rzymska była na tyle bogata, że pomagała innym ośrodkom kultu. Pozycja Rzymu, jako centrum życia chrześcijańskiego ciągle wzrastała.

środa, 6 marca 2019

Gnoza i gnostycyzm


        Gnoza (gr. gnosis) jest formą świadomości religijnej, wewnętrznym doświadczeniem duchowej rzeczywistości, duchowego aspektu człowieka, kosmosu i Bóstwa jako narzędzie zbawienia.  W pierwszym rzędzie gnoza miała dać człowiekowi orientację w czasoprzestrzeni kosmosu, w którym żyje, ukazać mu jego pochodzenie i aktualną kondycję, w której się znalazł, a ponad wszystko wskazać drogę wyzwolenia z tej kondycji. Mówiąc słowami Teodota, mistrza gnozy z Azji Mniejszej, miała pokazać „kim jesteśmy i czym się staliśmy, gdzie jesteśmy [...], dokąd zmierzamy, od czego powinniśmy zostać zbawieni; co oznaczają narodziny, a co — odrodzenie” (cyt. z Klemensa z Aleksandrii, Excerpta ex Theodoto, 78, 2). Jednakże najwyższym i ostatecznym celem gnozy było (i jest) zbawienie (soteria) człowieka. Według gnostyków człowiek jest pogrążony w śnie. Przebudzenie jest poznaniem prawdy o swoim duchowym powołaniu. 
         Termin ten został wykorzystywany przez różne ruchy religijne: gnoza monistyczna syryjsko-egipska, który uprawiał walentynianizm oraz gnoza dualistyczna typu irańskiego – manicheizm. 
          Zasadniczą cechą światopoglądu gnostycznego (różnych proweniencji) jest przekonanie o upadku Ducha i uwięzieniu w świecie. W gnozie monistycznej świat – rozumiany jako byt materialny, ów padół zła i cierpienia, w którym przyszło człowiekowi żyć – jest ostatnią, najniższą emanacją Boga (bytu doskonałego). Zło, rozpad i śmierć zaistniały w wyniku pierwotnego boskiego upadku. Człowiek, istota obdarzona iskrą ducha, obarczony jest odpowiedzialnością naprawy tego błędu. Zadaniem oświeconego na ścieżce gnozy jest uwalnianie iskier Ducha i oddawanie ich Bogu. W przeciwieństwie jednak do gnozy monistycznej, gdzie za zło i niedoskonały świat odpowiedzialny jest Jedyny Bóg, w dualistycznej gnozie Maniego świat jest polem walki dwóch niestworzonych antagonistycznych wobec siebie sił światła i ciemności (irański Ahura Mazda i Aryman).
          Pojęciami które  uczestniczą w gnozie to, eony istoty pośrednie między Bogiem a Bogiem), pleroma (pełnia), archonty (stworzenia dominujące), syzygnia (koniunkcja lub opozycja planet).
        Eony to istoty istniejące we Wszechświecie pośredniczące pomiędzy Bogiem a człowiekiem.  To ciała astralne o boskiej naturze, wolne, pełne harmonii, światła. To istoty energetyczne, sploty kosmosu istniejące w sercu mówiące kim się jest, jedność i transformacja światła istniejąca poza miejscem i czasu. Jedność jest wszystkim. Eony pochodzą od pleromy (pełni), tj. istoty najwyższej.
        Na podstawie kultur Wschodu, Azji Zachodniej powstała wielowarstwowa kultura euroazjatycka. W niej rozrastał się gnostycyzm. Wypełniał się wyimaginowaną historią (np. historią powstania układu słonecznego). Kiedy więc mówimy o hellenizmie jako tle, czy podstawie społeczno-kulturowej, na której zrodził się i rozwinął gnostycyzm w ścisłym znaczeniu tego terminu, to mamy na myśli także rzymską i bizantyńską fazę rozwoju (jak również kostnienia i degeneracji) cywilizacji i kultury hellenistycznej, w której przecież z kolei powstawały i ginęły takie gnostyckie i postgnostyckie religie, jak manicheizm, paulikianizm, bogomilizm i patarenizm — łącznie z jego zachodnioeuropejską odnogą — kataryzmem.

Gnostycyzm manifestował się także w różnorodnych wspólnotach wyznawców rozproszonych w Palestynie, Syrii, Azji Mniejszej, w Egipcie, Italii i na innych obszarach nad Morzem Śródziemnym. W II wieku istniała również gnoza pogańska (traktat Poimandres ze zbioru Corpus Hermeticum).
          Do gnozy odwoływali się m.in.: bogomili i katarzy. Gnostykami byli: Szymon Mag, Walentyn Egipcjanin, Bazylides, Herakleon, Ptolemeusz, Markos i Teodor. Najbardziej znanym współczesnym polskim gnostykiem jest Jerzy Prokopiuk. Polskim artystą, który inspirował się w swoich pracach gnozą, był Marek Kijewski.
          Jedną ze współczesnych form gnozy jest antropozofia Rudolfa Steinera. Jako szkoła gnostyczna definiuje się także Lectorium Rosicrucianum –
Międzynarodowa Szkoła Złotego Różokrzyża. O gnozie i rewolucji gnostyckiej pisze także autor książki "Nowa nauka polityki" Eric Voegelin.
       Z chwilą rodzenia się religii chrześcijańskiej gnostycyzm wywierał na nią ogromny wpływ. Jezus dostarczył materiału poznawczego. Trzeba było to wszystko zagospodarować według stanu ówczesnej wiedzy i niewiedzy. Najtrudniejsze było to, że nikt nie znał Prawdy. Ona musiała się wykuwać za sprawą ludzkiego intelektu i wiary.

poniedziałek, 4 marca 2019

Podobne, lecz nie identyczne


        Wszystkie ewangelię, teksty religijne były napisane na jakieś zapotrzebowanie. Wierni odbierają je jako bezwzględne kanony wiary, ale za tym kryje się koncepcja, historia, stan wiedzy, polityka. Ewangelia Mateusza była pisana z myślą o Żydach lub chrześcijanach z judaizmu dla potrzeb liturgicznych. Ewangelia Marka była przeznaczona dla ludzi nie obeznanych z Palestyną jako krajem ani  językiem żydowskim. Łukasz pisał swą ewangelię dla ludzi nawróconych z pogaństwa. Ewangelia Jana  była wyraźnym odniesieniem do opinii, że Jezus nie był Synem Boga (Cerynt, Ebionici i inni). Służyła do przeciwstawienia się gnozy, choć sama się od niej nie ustrzegła. Każda ewangelia jest dziełem naukowych. Niosą ze sobą wiedzę o środowisku, Żydach, ludzkich problemach, polemikach.  Na tym blogu pisałem oddzielnie o każdej ewangelii. Każda ma swoją historię, egzegezę i hermeneutykę. Ewangelie synoptyczne, choć podobne mają swoje refleksje teologiczne.

          Uważam, że należy wyraziście mówić o wszystkim. Kto w Boga wierzy wie, że Prawda obroni się sama i nie można jej zniszczyć. Nie trzeba Prawdzie pomagać. Należy ujawniać wszystkie aspekty badań naukowych, egzegezy biblijne, życia Kościoła i naszych słabości. W dzisiejszych czasach prawda, choćby bolesna będzie przez większość przyjęta ze zrozumieniem – kłamstwo nigdy.

          Dla mnie fantastycznym zagadnieniem jest koncepcja Syna Bożego. Nie czynie tego, aby podważać doktrynę chrześcijańską tylko polemizować. Sama rozmowa jest modlitwą, trwaniem przed boską tajemnicą i Majestatem. Wymawiając słowo Chrystus jest uniesieniem modlitewnym. Za tym kryje się odpowiedź, kim jest człowiek i jaki jest sens jego istnienia.

           Kościół nie może bać się polemiki, bo ona ubogaca wiarę.


niedziela, 3 marca 2019

Pouczające sekty


        Działalność Jezusa była dla wielu zaskoczeniem i nie do końca zrozumiała. Powstające ruchy religijne pojawiały się z chęci zrozumienia roli Jezusa i całej boskiej koncepcji. Wielu widziało w Jezusie tylko proroka (Cerynt, Ebionici), a nie Syna Bożego. Przekaz Jezusa nie było z czym skonfrontować oprócz faktografii zdarzeń i wewnętrznych przeżyć duchowy. Te ostatnie nie można lekceważyć, bo w dużej populacji wydarzeń nabierają wiarygodności. Ludzkie sumienia pełne boskiej treści nakładają się i tworzą Prawdę. Wielowiekowa historia jest również kopalnią wiedzy. Po rzeczywistych skutkach można odczytywać zamysły Boga. Mój przypadek hiobowy jest tego najlepszym przykładem. Opatrzność czuwa nade mną. Los dawno powinien mnie odstawić na bocznicę gołego i bosego, a ja dalej prosperuję, pracuję, chodzę, cieszę się wnukami (prawnuczkiem). To nic, że jest głodno i chłodno, ale żyję. Ujawnił się mój ostatni grzech niefrasobliwości. Sąd zwrócił się do mnie o wyjaśnienia. Ja zamiast popełnić samobójstwo odczułem ulgę, że to ostatni kredyt (żyrowania), który mnie obciąża. Z tej materii to koniec złych wiadomości. Czekanie na tę wezwanie było ciągłym stresem. Teraz wszystko stało się jasne. Na adwokata mnie nie stać. Zresztą nie chcę uchylać się od mojej odpowiedzialności. Wysyłam sądowi opis sytuacji i chęć dobrej woli. Oczekiwanie na werdykt ma w sobie element  być albo nie być. W Bogu nadzieja.
        Tam gdzie chodzi o doktrynę wiary, a nie dobra materialne, używki (seks, narkotyki) tam odbywa się dyskusja. Każda dyskusja ma w sobie pierwiastki Prawdy. Nie dziwię się, że ludzie stawiali pytania. Temat religijny jest nie  do ogarnięcia. To tajemnica, która pochodzi z innej rzeczywistości.
         Powtarzam że Bóg jest ideą, która osobowo istnieje. To stwierdzenie, samo w sobie jest nie do pojęcia, ale do wiary. Wiara to coś najlepszego, która mogła się człowiekowi przytrafić. W niej jest nadzieja, ekspresja, wątpliwości, ogień i lód, fascynacja, spokój i ukojenie, miłość i gniew. Osoby niewierzące same pozbawiają się przeżyć.