Powiem zaczepnie. Nie lubię pojęcia Ducha Świętego.
Dlaczego. Bo kojarzy mi się w wielobóstwem, czyli z religią politeistyczną.
Tłumaczenia katechetyczne mnie nie przekonują. Według nich Duch Święty jest
trzecią osobą Trójcy Świętej równy Ojcu i Synowi w bóstwie. Nie jest bytem zrodzonym
ani stworzonym. Pochodzenie Ducha Świętego
interpretowane jest zależnie od tradycji chrześcijańskiej. Według tradycji
zachodniej Duch pochodzi od Ojca i Syna, natomiast w tradycji
wschodniej – od Ojca przez Syna (zob. filioque).
Ta różnorodność definicji osłabia wiarygodność pojęcia. Według doktryn antytrynitarnych
nie jest Osobą Boską, często uważana jest jedynie za przejaw działalności Bożej
lub moc Bożą.
Już od dłuższego czasu używam
pojęcia Aktu działającego, w którym znajduję miejsce na doktrynalne pojęcie
Ducha Świętego. Sam bardzo rzadko używam tego pojęcia, zastępując go albo
słowem Bóg albo Jezus Chrystus. Jeżeli
słyszę, że Duch Święty czuwa nad Kościołem to zamieniam Go na jednoznaczne
słowo Boga. Nadmiar pojęć skutkuje rozmywaniem się Prawdy. Obowiązuje
nas wiara w istnienie jednego niepodzielnego Stwórcę – Boga i to nam musi
wystarczyć.
Akceptuję werset biblijny: "a
Duch Boży unosił się nad wodami"
(Rdz 1,1,). Duch Boży zwiastuje naturę Boga, a to jest zupełnie co innego.
Natomiast
razi mnie: "Lecz pocieszyciel on, Duch Święty, którego pośle Ojciec
w imieniu mojem, onci was nauczy wszystkiego, i przypomni wam wszystko,
comkolwiek wam powiedział" (J
14,26), bo sugeruje osobny byt duchowy. De facto, w wersecie tym mowa jest o
Jezusie Chrystusie.
Duch stanowi o Bogu czy
człowieku. Można powiedzieć, że jest
substancją natury, która czyni z Boga byt. Jest też określeniem działania. Wtedy stanowi o nie-bycie, czyli
samym działaniu. Używając samodzielnie
słów "Duch Święty" musimy mieć na myśli konkretną Osobę –
Boga, albo Syna Bożego. Błędem jest
traktowanie Go jako osobnego istniejącego bytu. I w tym mam właśnie
zastrzeżenia. Doktryna chrześcijańska przywłaszczyła sobie te słowa do swojej
trynitarnej konstrukcji Boga. Za dużo jest przy tym skojarzeń politeistycznych,
za dużo nadbudowy koncepcyjnej, np. preegzystencja Syna Bożego. Do czego to ma
służyć. Nie wiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz