Wczoraj odwiedziłem moją 95 letnią mamę. Od pewnego czasu wróciła do
kondycji umysłowej. Zadawała mi wiele pytań. Musiałem opowiadać jej o
astronautyce, Gagarinie i podbojach kosmosu. Była żądna wiedzy. Zrozumiałem moją
miłość do wiedzy. To geny, które mam po matce. Wśród pytań trafiły się te
trudniejsze. Spytała o sens cierpienia. Widać ten temat jest dla niej
najważniejszy. Tym tematem zajmował się między innymi nasz papież Jan Paweł II.
Mimo, że przekazał nam wiele cennych informacji o cierpieniu nie do końca mnie
usatysfakcjonował. Musiałem i ja się zmierzyć z tym trudnym tematem. Nie można
dać dobrej odpowiedzi nie poruszając zagadnienia dobra.
Stanąłem przed nie lada problemem. Jak trudne rzeczy przedstawić
staruszce, nie wyłuszczając całej teorii nie–bytu, substancji i przypadłości? W
moim obrazie dynamicznego świata używam pojęcia funkcjonału, które w swojej
naturze jest dynamiczne, nie ma podłoża bytowego. Aby pojęcie było zrozumiałe
użyłem obrazu wizualnego i przyrównałem funkcjonał dobra do mgiełki która ma
zdolność rozchodzenia się i czynienie kolejnego dobra. Mgiełka ta po drodze
może wygaszać zło. Funkcjonał dobra jest podstawowym budulcem świata. Potrzebny
jest do podtrzymywania istnienia Świata. Bóg oczekuje od ludzi wsparcia. Dobro
mogą generować ludzie przez swoje dobre uczynki. Przykładem jest Ofiara Jezusa
Chrystusa, który swoim cierpieniem wygenerował tyle dobra, że starcza na
Odkupienie ludzkiej grzeszności. Tym stwierdzeniem powiązałem cierpienie z
dobrem. Mama przyjęła argumentację ze zrozumieniem. Cierpienie samo w sobie
jest złem, dedykowane staje się dobrem. Ludzie są dziećmi bożymi, a więc są
dziedzicami. Na swoich barkach mogą dźwigać ciężar współtworzenia Świata. Bóg,
który sam może temu zaradzić oczekuje działania człowieka, bo generowane dobro
łączy się z Miłością, a Miłość jest głównym motorem istnienia Świata. Matula
swoje cierpienie starcze zaakceptowała. Zanurzyła się w zadumie i zasnęła w
modlitewnym uniesieniu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz