Łączna liczba wyświetleń

środa, 13 grudnia 2017

Rocznica stanu wojennego


          Dziś kolejna rocznica stanu wojennego z roku 1981. Moje pokolenie pamięta ten dzień dokładnie. Dla mnie prysnęła w tym dniu wszelka nadzieja. Za pół roku straciłem pracę w stanie wojennym. Pozbawiony środków do życia, mając już dwoje dzieci byłem zmuszony szukać pomocy. Zwróciłem się do mojego sąsiada Jurka o zatrudnienie, który miał prywatny zakład. Odmowa była szczera: "Nie zatrudnię ciebie, bo moje dziewczyny przestaną pracować i będą się na ciebie gapić". Ten "komplement" był szczery i w skutkach prawdziwy. Nigdy nie miałem do Jerzego o to pretensji. Trzeba było szukać innych rozwiązać. Napisałem wiele CV do instytucji naukowych, zakładów pracy. W czasie oczekiwania na odzew zatrudniłem się jako robotnik niewykwalifikowany do prac fizycznych. Burzyłem i stawiałem mury, lepiłem epidiamem dziury w basenach wodnych i w piwnicach.  Czekałem na bożą przychylność. Nie zawiodłem się. Zadzwonił dyrektor zakładu obliczeniowego i bez warunków wstępnych zatrudnił mnie na stanowisku kierownika działu. Po trzech latach, unosząc się honorem w incydencie zawodowym  odszedłem. Na zawsze jednak będę wdzięczny dyrektorowi Ryszardowi K. za to, że podał mi rękę i udzielił mi wsparcia. Od 1885 roku zacząłem pracę we własnej firmie informatycznej. Wspomnień ma bardzo dużo i żyło mi się coraz lepiej. Nie sądziłem, że na emeryturze będę zmuszony znów wyciągnąć rękę o pomoc. Jej wymiar był zazwyczaj skromny, ale na jeden miesiąc mogłem poczuć ulgę. Z siedmiu osób, które mi pomogły nie znam twarzy dwóch osób. Chętnie bym je poznał. Nie śmiem prosić o ujawnienie się. Ze znanych mi osób wyróżniam trzy, które same żyją skromnie. To największe dary. Będę pamiętał nieznajomego Grzegorza, który napisał krótko, bez większych ceregieli: "Proszę o dane do przelewu". Hojnym darczyńcą okazał się pan Zbigniew, któremu z pewnością nie przelewa się. Z jednej strony skorzystałem z pomocy, a z drugiej odniosłem  uczucie życiowej porażki. Łatwo jest brylować rozdając dobra, gorzej wyciągać po nie rękę. Gdy moja duma pochodziła z sukcesów życiowych, to traktowałbym moją obecną udrekę jako lekcję pokory. Gorzej, jak się ma w sobie dumę genetyczną. Ja nie umiem być inny, pokorny i służalczy. We mnie jest ciągły bunt i gniew. Dlatego ogromnie przeżywam  brak wolności. Stan wojenny zostawił po sobie skazę na całe życie. Podobnie obecna władza zabija moją duszę. Z trudnościami finansowymi w końcu sobie poradzę. Z niewolą nigdy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz