Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 31 stycznia 2013

Ewangelia wg Mateusza cz.19


          Jezus stale był narażany na oskarżenia o szatańskie powiązania. Jezus bronił się argumentacją: Jeśli szatan wyrzuca szatana, to sam ze sobą jest skłócony, jakże się więc ostoi jego królestwo? (Mt 12,26). Mateusz dowodzi słowami Jezusa, że Jezus ma moc czynienia cudów, i tym wskazuje, że przyszło do Żydów już Królestwo Boże. Ponadto przywołuje wątpliwe słowa Jezusa: Kto nie jest ze Mną, jest przeciwko Mnie; i kto nie zbiera ze Mną, rozprasza (Mt 12,30). Radykalizm tych słów nie bardzo pasuje do Jezusa. 
          Bardzo intrygującą perykopą jest Grzech przeciwko Duchowi Świętemu. Warto tu przytoczyć jej meritum:  Każdy grzech i bluźnierstwo będą odpuszczone ludziom, ale bluźnierstwo przeciwko Duchowi nie będzie odpuszczone. Jeżeli  ktoś powie słowo przeciw Synowi Człowieczemu, będzie mu odpuszczone, lecz jeśli powie przeciw Duchowi Świętemu, nie będzie mu odpuszczone ani w tym wieku, ani w przyszłym (Mt 12,31–32 por. Mk 3,28n; Łk 12,10). Temat ten opisany w trzech ewangeliach pokazuje rangę grzechu. Treść jest szokująca. Obrażanie Syna Człowieczego jest wybaczalne, a Ducha Świętego nie!? Z tym problemem próbował zmierzyć się św. Tomasz z Akwinu. Jak mówił, grzech ten jest nieodpuszczalny z samej swojej natury, gdyż wyklucza to, czym dokonuje się odpuszczenia grzechów (Summa Th. II-II, q 14, a 3). Jak tłumaczy to nasz papież w encyklice Dominum et Vivificantem bluźnierstwo nie podlega na słownym znieważaniu Ducha Świętego; polega natomiast na odmowie przyjęcia tego zbawienia, jakie Bóg ofiaruje człowiekowi przez Ducha Świętego. Działającego w mocy Chrystusowej ofiary Krzyża.
          Trzeba przyznać, że jest to dość zawiłe. Duch Święty ma moc zbawczą, która  jest zanurzona i zespolona w odkupieńczej mocy Krwi Chrystusa. Krew Chrystusa oczyszcza sumienia z martwych uczynków. Można więc zapytać, kto ma moc zbawczą? Jeżeli przyjmie się Ducha Świętego i Jezusa Chrystusa to bluźnierstwo przeciw Duchowi Świętemu jest takie samo grzeszne jak bluźnierstwo przeciw Chrystusowi.
          Przyznaję, że nie bardzo mnie przekonuje egzegeza św. Tomasza oraz wyjaśnienie Jana Pawła II. Być może Jezus mówiąc o sobie, myślał o swoim człowieczeństwie, a nie boskości. Duch Święty to inaczej Duch Boga (Duch Działający). Mówiąc o Duchu Świętym mówił po prostu o Bogu. Warto też zwrócić uwagę, że Jezus wymawia te słowa w momencie sporu z faryzeuszami. Jezus był poirytowany oskarżeniami i głupotą faryzeuszy jakoby przemawiał przez Niego szatan. Użył wobec nich nawet inwektywę: plemię żmijowe! (Mt 12,34). Aby wstrząsnąć tymi niedowiarkami, Jezus użył tak mocnego argumentu: bluźnierstwo przeciwko Duchowi nie będzie odpuszczone (Mt 12,31). Słowa Jezusa przyrównałbym do słów ludzkich, które często padają, np.: pamiętaj, nigdy ci tego nie wybaczę. Słowa te są w pewnym sensie tylko przestrogą, a nie dozgonną deklaracją.

środa, 30 stycznia 2013

Ewangelia wg Mateusza cz.18


          Perykopa Łuskanie kłosów w szabat jest przykładem nowego podejścia etycznego. Jest znakiem sprzeciwu wobec starych praw żydowskich. Faryzeusze mówią, że nie wolno naruszać prawa szabatu. W perykopie ukryte jest pytanie Jezusa: a niby dlaczego? Prawa szabatu ustanowione są przez ludzi i do nich należy ich zmiana. Mateusz powołuje się na zdrowy rozsądek i przywołuje Dawida, który z głodu nakazał jeść chleby pokładne przeznaczone dla kapłanów. Zdrowy rozsądek powinien stanowić normę postępowania, a nie literalne prawo, które straciło na swojej aktualności.
          Kiedy słyszę, że prawo na coś nie pozwala lub nakazuje, a jest nierozsądne, to rzucam proste hasło – trzeba go zmienić i to jak najszybciej.
          Konstrukcja omawianej perykopy jest zagmatwana i trzeba dopiero odczytać ukryte w niej przesłania Jezusa. Szabat to nie sztuka dla  sztuki, ale dzień szczególnej adoracji Boga i relacji między człowiekiem a Bogiem. Ważna jest postawa religijna w tym dniu, a nie oprawa zewnętrzna. Jezus wręcz mówi: Chcę raczej miłosierdzia niż ofiary  (Mt 12,7; por. 9,13). Nie należy potępiać tych, którzy świętują szabat (święto) na swój sposób. Niektórzy właśnie pracą wielbią i adorują Boga. Inni dobrym uczynkiem, poświęceniem, rezygnacją z mszy dla dobra własnych dzieci. Należy zadbać o własną relację z Bogiem. Jezus jest przeciwny wszystkim sztucznym, niepraktycznym, mylącym prawom. Wszystkie wywodzą się z ludzkiego pomysłu. Wiara powinna być żywa i opierać się na relacji z Bogiem. Reszta jest mniej ważna. Kult może być piękny, ale nie mający nic z ducha. Okrzyk „Jezus Maria” nic nie znaczy, gdy używa się do wyrażania emocji. Zupełnie innego znaczenia nabiera w akcie strzelistym: Jezus, Maryjo módl się za nami!
          Jezus nie był gołosłowny. W szabat uzdrawiał wbrew prawu żydowskiemu. Denerwował tym faryzeuszy i uczonych w piśmie. Jezus był prawdziwym znakiem sprzeciwu. Miał odwagę przeciwstawić się prawu, starym niesłusznym nawykom, wręcz głupocie.
          Faryzeusze mieli serdecznie dość Jezusa. Zagrażał On porządkowi publicznemu i wypracowanej dyscyplinie wiernych. Bano się o przyszłość swoją i swojej wiary. Pojawiła się myśl zabicia Jezusa. Czy to możliwe, że religia głosząca przykazanie Boże „nie zabijaj”, sama chce użyć tego czynu do ratowania swojego interesu? Tak, tu wychodzi cała ludzka natura. Kiedy trwoga, to wszystkie chwyty dozwolone, w imię mniejszego zła. Dobrze to człowiek sobie wykalkulował. Stworzył sobie alibi przeciw prawu, nawet pochodzącego od Boga. Przykładów ludzkiej hipokryzji jest wiele w Piśmie świętym.
          Mateusz ciekawie zakończył perykopę 11,9–21: W Jego imieniu narody nadzieję pokładać będą (Mt 12,21). Jest to sygnał uniwersalizmu głoszonej Ewangelii. Jezus przyszedł służyć wszystkim narodom na ziemi, nie tylko Żydom.

wtorek, 29 stycznia 2013

Ewangelia wg Mateusza cz.17

 

          Niezależnie od epoki zawsze krytycznie ocenia się rzeczywistość. Często słyszy się, że nowe pokolenie jest gorsze od starszego. Wynika to z nowego spojrzenia na rzeczywistość przez młodych. Młodzi chcą naprawiać błędy ojców. Pokolenie starsze nie nadąża za młodymi. Dzieci kwiatów (hippisi) z lat sześćdziesiątych byli zbuntowani przeciw światu dorosłych, rodzinie, Kościołowi, szkole, ale tak naprawdę przeciw hipokryzji starego pokolenia. Ruchy buntownicze często odnawiają hasła pozytywne, które straciły swą żywotność.
          Mateusz podjął tę tematykę skarżąc się: Przyszedł bowiem Jan: nie jadł ani nie pił, a oni mówią: "Zły duch go opętał".  Przyszedł Syn Człowieczy: je i pije. a oni mówią: "Oto żarłok i pijak, przyjaciel celników i grzeszników (Mt 11,18–19). Jan i Jezus byli zgorszeniem dla ówczesnych dlatego, że przekraczali obowiązujące ramy społeczne i obyczajowe. Ich nobilitacja mogła nastąpić jedynie  po ocenie ich działalności (słów i czynów). Mateusz konkluduje: A jednak mądrość usprawiedliwiona jest przez swe czyny (Mt 11,19).
          Mateusz okazuje zniecierpliwienie i wyrzuca miastom, w których dokonało się wiele cudów, że nie uwierzyły Jezusowi (Mt 11,20–24). Gdyby łatwo i szybko następowałaby przemiana religijna nie świadczyłoby to dobrze o wiernych. Nowe musi się zakorzenić i przetrawić. Wiarę trzeba przyjąć rozumnie. Przeskakiwanie z kwiatka na kwiatek jest źle widziane. Faryzeusze, uczeni w piśmie podejrzewali Jezusa o kuglarstwo i zwykłe bałamucenie. Wielu było też fałszywych proroków, cudotwórców i magików. Jak rozpoznać, który jest prawdziwy? W sumie, wszystko działo się statystycznie normalnie. Nowa nauka, Ewangelia powoli zakorzeniała się w umysłach Żydów.
          W owym czasie Jezus przemówił tymi słowami: «Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom (Mt 11,25). Trudno powiedzieć, czy są to prawdziwe słowa Jezusa, czy przemyślenia Mateusza. Bóg nie zakrywa prawdy przed nikim. Ludzie prości są bardziej wiarygodni od tych, którzy szukają zrozumienia, potwierdzenia. Normalną rzeczą jest, że kto szuka, zadaje wiele pytań i wykazuje wątpliwości. Nie znaczy to, że tacy są niezdolni do przyjęcia prawdy. Słowa: Tak, Ojcze, gdyż takie było Twoje upodobanie (Mt 11,26) są powoływaniem się na autorytet Boga w celu autoryzacji ludzkich myśli. Stary Testament pełen jest takich nadużyć.

          W dalszej części Mateusz pisze: Wszystko przekazał Mi Ojciec mój. Nikt też nie zna Syna, tylko Ojciec, ani Ojca nikt nie zna, tylko Syn, i ten, komu Syn zechce objawić. (Mt 11,27). Filozoteizm ujął by to tak: Wszystko Jezus odczytał ze stanu Prawdy, bo Bóg Mu na to zezwolił. Relacja między Jezusem a Bogiem była coraz głębsza i doskonalsza.  Sam Jezus przy innej okazji mówił, że nie wszystko wie, jak np. kiedy będzie koniec świata. Słowa: Wszystko przekazał Mi Ojciec mój...  jest konstrukcją literacką.
         Werset:  Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię (Mt 11,28) jest głosem nadziei dla każdego człowieka. Jezus przedstawia swoje możliwości. Nie mówi, dam wam skarby, precjoza, ale pokrzepienie. To znaczy spowoduję, że będziecie silniejsi do pokonywania trudów życia. Siła drzemie w każdym człowieku. Trzeba jedynie ją uruchomić i uaktywnić.

poniedziałek, 28 stycznia 2013

Ewangelia wg Mateusza cz.16

 

          Trzeba podkreślić, że oddanie się Jezusowi znaczy tyle co wyrażenie wiary w istnienie Boga. Nie jest to żadna idolatria. Jezus reprezentuje cieleśnie Ojca: kto Mnie przyjmuje, przyjmuje Tego, który Mnie posłał (Mt 10,40). Kto miał to szczęście poznać Jezusa osobiście mógł zakochać się w Nim cieleśnie. Nam pozostaje kochać Go duchowo. Wszelkie obrazy pokazują jedynie wizje artystyczne malarzy. Jezus może mieć skórę koloru czarnego. Nie ma to znaczenia. Całun Turyński, ciągle badany, gdyby pokazywał prawdziwe oblicze Jezusa byłby fenomenem niezwykłym. Jeżeliby pokazywał prawdę, to oblicze Jezusa jest  piękne. W sumie nie w tym rzecz.
          Mateusz ciekawie pisze:  Kto przyjmuje proroka, jako proroka, nagrodę proroka otrzyma. Kto przyjmuje sprawiedliwego, jako sprawiedliwego, nagrodę sprawiedliwego otrzyma (Mt  10,40). To niezwykła ekonomia. Im więcej zainwestuje się w wiarę Jezusa, tym obfitsze będą plony. Dlaczego? Ludzkie dobre uczynki odbite od Niebios, wzmocnione darem łaski wracają i stają się nagrodą. Dziwna to mechanizm, ale niezwykły.
          W życiu ziemskim ciągle oczekuje się zapłaty za uczynki. Smutek ogarnia człowieka, gdy są niezauważone przez innych. U Boga nigdy: nie utraci [się] swojej nagrody (Mt 10,42).
          Jan Chrzciciel jest ważną figurą w działalności Jezusa, choć nie do końca  wiadomo, czy znali się osobiście przed spotkaniem. Wszyscy ewangeliści wspominają o nim, co powinno dokumentować jego istnienie i działalność. Jan, jak inni, oczekiwali mesjasza, odnowiciela politycznego. Kiedy dotarła do niego pogłoska o działalności Jezusa, będąc w więzieniu: posłał swoich uczniów  z zapytaniem: «Czy Ty jesteś Tym, który ma przyjść, czy też innego mamy oczekiwać? (Mt 11,2). Jezus nie odpowiedział twierdząco, tak ja jestem mesjasze, ale wydał dyspozycję: Idźcie i oznajmijcie Janowi to, co słyszycie i na co patrzycie: niewidomi wzrok odzyskują, chromi chodzą, trędowaci doznają oczyszczenia, głusi słyszą, umarli zmartwychwstają, ubogim głosi się Ewangelię. A błogosławiony jest ten, kto we Mnie nie zwątpi» (Mt 11,4–6). Chciał w ten sposób przekazać, że jest kimś innym, niż oczekiwano. Jan z pewnością był zdumiony i z szokowany. Czy Jezus jest tym oczekiwanym mesjaszem, czy innego należy oczekiwać (Mt 11,3). Jan zrozumie posłannictwo Jezusa w chwili spotkania z Nim.
          Mateusz próbuje wykorzystać postać Jana to własnej koncepcji teologicznej. Zwiększając autorytet Jana, tym samym autoryzuje Jezusa. Perykopa Świadectwo Jezusa o Janie jest prawdopodobnie samodzielną wykładnią Mateusza. Wykorzystał do tego tekst proroctwa z Księgi Malachiasza: Oto Ja posyłam mego wysłańca przed Tobą, aby Ci przygotował drogę (Mt 11,10).
          Warto przy tej okazji wyjaśnić. W Księdze Malachiasza jest napisane: Oto Ja wyślę anioła mego, aby przygotował drogę przede Mną (Ml 3,1). Słowo „anioła” Mateusz zamienił na wysłannika Jana. Jeżeli anioły miałyby być istotami realnymi, to Mateusz dokonał nadużycia. Jeżeli „anioł” jest pojęciem symbolicznym (konceptualnym), to Mateusz jest wolny od tego zarzutu.
          Ciekawe jest też proroctwo Malachiasza. Mówi ono o nadejściu Sprawiedliwego: Albowiem On jest jak ogień złotnika i jak ług farbiarzy. Usiądzie więc, jakby miał przetapiać i oczyszczać srebro, i oczyści synów Lewiego, i przecedzi ich jak złoto i srebro, a wtedy będą składać Panu ofiary sprawiedliwe.  (Ml 3,2–3), który będzie sądził (przecedzał) grzeszników. Nie ma tu mowy o mesjaszu politycznym.

niedziela, 27 stycznia 2013

Nie twórzmy prawa ponad miarę.

          Panie Pawle, co Pan myśli na temat legislacji związków partnerskich i całej tej awanturze, która ma miejsce w sejmie.
Pozdrawiam. Marek

          Wielokrotnie  sygnalizowałem, że nie jestem zwolennikiem nadmiernej twórczości prawa pisanego. Są takie sfery i działania życia ludzkiego, które można oceniać jedynie za pomocą danego nam przez Boga sumienia i oglądu zdroworozsądkowego. Prawo samo w sobie jest bezduszne i niejednokrotnie zamiast pomagać, utrudnia życie.
          Prawo w gruncie rzeczy bardzo ogranicza poczucie wolności i godności ludzkiej. Podporządkowywanie każdej czynności jakieś procedurze (ISO), regułom zakazów i nakazów odczuwam bardzo boleśnie. Człowiek powinien kierować się naturalnym prawem, które nosi w sobie oraz miłością wobec całego świata.  Uczciwość w tych regułach daje komfort pełnego, odpowiedzialnego życia. Ja jeszcze wierzę, że człowiek jest bytem niemal doskonałym.

Aborcja

          Kiedyś już pisałem, że dopóki dziecko jest w łonie matki, jest z nią zespolone i należy wyłącznie do niej. Prawo nie może sięgać w głąb ludzkiego ciała. To absurd. Od sumienia i woli matki zależy, czy wyda dziecko na świat, czy okaleczy siebie, pozbawiając życia niewinnego. Nie wolno karać matki, która nie pragnie dziecka. Co innego lekarze, którzy wykonują aborcję. Rolą lekarzy jest utrzymywanie życia, a nie jego pozbawianie. Ich działania powinny podlegać prawu. Są sytuacje, jak np. zagrożenie życia matki, gdy aborcja jest usprawiedliwiona. Aborcja dzieci pochodzących z gwałtu jest nieuprawniona. Decyzję jednak trzeba pozostawić okaleczonej matce.

Eutanazja
          Każdy ma prawo pozbawić się życia. Choć życie ludzkie należy do Boga, to Bóg dał człowiekowi wolność wyboru. Karanie za próby samobójcze jest śmieszne. Ocenę czynu należy pozostawić człowiekowi. Nikt jednak nie może pomagać drugiej osobie w pozbyciu się życia (eutanazja). Odłączanie aparatury podtrzymującej życie ciężko chorych należy poddać ocenie prawnej (konsultacji grona do tego uprawnionego i wysoce etycznego). Z dobijania  rannych na polu walki, z przyczyn humanitarnych, trzeba się wytłumaczyć i należy poddać się ocenie sądu.

Związki partnerskie
          Uczucia jakie występują pomiędzy osobami tej samej płci są faktem rzeczywistym. Nikt nie ma prawa w nie ingerować. Uczucia są pochodzenia nadprzyrodzonego. Kto z nienawiścią odnosi się do nich, daje świadectwo o sobie. Państwo powołując prawnie jakikolwiek związek sankcjonuje jego obecność przede wszystkim pod kątem przydatności społecznej. Musi też zważyć, czy nowy instrument prawny nie przyniesie szkód społecznych, w tym i obyczajowych.
          Instytucja małżeńska rodziła się przez długie lata. Sama ona nie ma znaczenia eschatologicznego. Jak mówił Jezus: Gdy bowiem powstaną z martwych, nie będą się ani żenić, ani za mąż wychodzić, ale będą jak aniołowie w niebie (Mk 12,18–24). Instytucja małżeńska jest wytworem kulturowym. Bardzo długo odkrywano (odczytywano) zamysł Boga odnośnie rodziny, który dostrzega w nim przede wszystkim najmniejszą komórkę Kościoła. Jej sens bardziej jest duchowy niż formalno-prawny. Najważniejszą funkcją rodziny jest zdrowo wychowywać dzieci.
          Związki, które nie spełniają podstawowych oczekiwań społecznych, usankcjonowane prawnie, mogą prowadzić do zgorszenia ładu społecznego.  Niestety liberalizm obyczajowy samorzutnie wciska się w życie człowieka. Nie należy jednak te procesy przyspieszać. To nie leży w ludzkich, społecznych interesach. Związki partnerskie niech sobie będą jeżeli jest taka potrzeba, ale wzmacnianie je prawem daje możliwość ubiegania się o nowe przywileje. Można wyobrazić sobie wiele przypadków życiowych, które w imię prawa będą karykaturą. Np. małżeństwo z jednym dzieckiem rozpada się. Matka zabiera dziecko i wiąże się z inną kobietą. W takim związku partnerskim poprawne wychowanie dziecka jest zagrożone. Gdzie jest dla niego miejsce?
          Każdy człowiek niesie w sobie godność otrzymaną przez Stwórcę. Pociąg seksualny do tej samej płci jest anomalią biologiczną według stanu większości. Podobnie jak można być leworęcznym można być i homoseksualny. Nie można dyskryminować inności. Tak naprawdę każdy ma w sobie coś, co odbiega od średniej normy. Państwo powinno zapewnić ochronę życia każdego człowieka. Nie znaczy, że ma prawnie sankcjonować każdy związek. Trzeba rozważyć czy nadanie praw związkom partnerskim nie spowoduje więcej szkód społecznych. Eskalacja dalszych uprawnień może doprowadzić do absurdu. Prawa raz nadane trudno jest cofnąć.
        Wydaje mi się, że w życiu człowieka są takie zdarzenia, które nie powinny być ujmowane literą prawa. Należy zostawić je pod rozwagę sumienia i zdrowego rozsądku. Nie zajmujmy miejsce Sprawiedliwego. On dał człowiekowi wolną wolę, rozum i sumienie. Zróbmy z tego pożytek.

sobota, 26 stycznia 2013

Ewangelia wg Mateusza cz.15

 

          Omawiana perykopa Męstwo w ucisku przekazuje ważną informację: U was zaś nawet włosy na głowie wszystkie są policzone (Mt 10,30). W pierwszym odruchu można pomyśleć, że niezła jest inwigilacja Boga w istnienie człowieka. Tak to prawda. Wynika to z natury stworzenia. Bóg musi stale podtrzymywać życie człowieka. On ciągle „pracuje”. Ufamy, że nigdy nie przestanie. On jest w nas, czy my w Niego wierzymy, czy nie. Bóg zapewnia nas: Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą  (Mt 10,28). Słowa te są gwarancją naszego życia wiecznego. On jest ciągle w nas, ale różna jest między nami relacja. Rozsądnie jest być z Nim blisko. Możemy wtedy obficie korzystać z Jego darów. Słaba relacja z Bogiem pozbawia nas zdolności czynienia dobra. Człowiek bez łaski Boga nie może być dobry. Dobroć jest czymś szczególnym i pochodzi od Stwórcy. To może trudne do zrozumienia, ale człowiek sam nie może nic uczynić dobrego oprócz egzystowania na poziomie zwierząt. Bóg wyróżnił człowieka przez to, że udzielił mu szczególnej łaski, która objawia się między innymi zdolnością do miłowania: jesteście ważniejsi niż wiele wróbli (Mt 10,31). I pomyśleć, że wiele osób ma rozterki za co Bogu dziękować.
          Jezus wyraźnie wskazuje, że należy dawać świadectwo swej wiary. Wiary nie należy się wstydzić: Do każdego więc, który się przyzna do Mnie przed ludźmi, przyznam się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie. Lecz kto się Mnie zaprze przed ludźmi, tego zaprę się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie (Mt 10,32–33). Kto czyni znak krzyża pod stołem[1], nie jest jej godzien.  Dzisiaj zanika czynienie znaku krzyża przed posiłkami, w pociągu, w samolocie, przed kościołem, kapliczką. Szkoda.
          Mateusz ujawnia rzecz niesłychaną. Jezus jest znakiem sprzeciwu wobec całej rzeczywistości. Co gorsze, uważa, że taka postawa jest jak najbardziej słuszna. Dlaczego? Jezus znał aktualną rzeczywistość  oraz prawdy odczytane ze Stanu Prawdy. Jedno nie pasowało do drugiego. Człowiek jeszcze nie osiągnął mądrości Ojca. Więcej, jest daleko za Nim w tyle. Zaryzykuję, że jest śmieszny w „oczach: Boga. Przez to, że człowiek nie jest „agresywny” w poznawaniu prawdy zadawala się starymi poglądami ojców. Najlepszym przykładem jest religia judaistyczno-chrześcijańska. Stare utarte poglądy, jeszcze przedjudaistyczne są powielane przez pokolenia. Sam Kościół stał się betonem (dogmaty) przez pychę posiadania jedynej prawdy. Jezus bierze wszystko na siebie i głosi. Ja jestem znakiem sprzeciwu. Bierzcie przykład ze mnie. Nie jest to łatwe, bo trzeba sprzeciwić się nawet własnym rodzicom. Bez dążenia do Prawdy będziecie zawsze niemowlakami.  Jezus jest Prawdą i dla tego mówi:  Kto kocha ojca lub matkę bardziej niż Mnie [czyli Prawdę], nie jest Mnie godzien. I kto kocha syna lub córkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien (Mt 10,37). Jezus nie namawia na krzyż, ale na drogę pokonywania trudności. Nasze życie ma zadania do wykonania. Nierozumni twierdzą, że mogą przeżyć bezproblemowo. Mogą, ale ich życie niewiele ma wtedy sensu w życiu społecznym. Świat trzeba przeobrażać stale. Człowiek uczestniczy w dziele stwarzania świata. Jest pomocnikiem Boga. Tylko życie aktywne ma sens. Nawet człowiek sparaliżowany może modlitwą (myślną) przyczyniać się do wzrostu dobra (funkcjonał) na świecie. Wszystko co się czyni, czyni się dla Ojca. Bóg w nas zainwestował. Teraz oczekuje z tego owoców. Dla człowieka czeka obfita zapłata. Wynika ona nie tyle ze sprawiedliwości: Wart jest bowiem robotnik swej strawy (Mt 10,10), co z Miłosierdzia Bożego.


[1] Poza sytuacjami wyjątkowymi. Np. wzbudzanie agresji u niewierzących lub powodowanie wyśmiewania się i obrażania Boga.

piątek, 25 stycznia 2013

Ewangelia wg Mateusza cz.14


          Działalność apostolska jest trudna. Nakazuje prostotę życia, skromność. Nie zezwala na szukanie wygód, lepszych warunków bytowania. Na podstawie tych reguł narodzi się ruch monastyczny (zakonny). On przyjmie słowa Jezusa dosłownie. Jak wykazała historia, zakony niejednokrotnie przyczyniły się do ratowania Kościoła (franciszkanie), papiestwa (w Clunu). Apostołowie narażeni byli na różne niebezpieczeństwa, dlatego Jezus zalecał:  Oto Ja was posyłam jak owce między wilki. Bądźcie więc roztropni jak węże, a nieskazitelni jak gołębie! (Mt 10,16). 
          Jezus nie każdego przyjmował na swojego ucznia. Jak przestrzegał: Miejcie się na baczności przed ludźmi! Będą was wydawać sądom i w swych synagogach będą was biczować (Mt 10,17). Ważne jest, że ci którzy naprawdę czynią coś dobrego, z cała pasją i dobrą wolą, mogą liczyć na wsparcie Boga (Ducha Ojca czyli Ducha Świętego).  Trzeba koniecznie chcieć. To daje ogromną moc. Dlaczego? Bo towarzyszy temu sam Bóg. Dary i łaski Boga są widoczne w działaniach apostołów.
          Jezus poucza. Będziecie znakiem sprzeciwu: Będziecie w nienawiści u wszystkich z powodu mego imienia. Lecz kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony (Mt 10,22).
          Czy słuszne jest zdanie: Uczeń nie przewyższa nauczyciela ani sługa swego pana (Mt 10,24). Gdyby to była prawda, nie byłoby żadnego postępu. Owszem słuszne jest to na pewnym etapie, gdy trwa nauka. Bardzo dobrym przykładem był Arystoteles, uczeń Platona. Szanując nauki mistrza całkowicie inaczej pojmował rzeczywistość. Stworzył podstawy filozofii, które obowiązują do dnia dzisiejszego. Bywa tak, że nauczycielem jest się przez całe życie. Nie jest dobrze, gdy pozostaje się przez długi czas uczniem jednego nauczyciela. Trzeba kiedyś dorosnąć i mieć własny ogląd na rzeczywistość.
          Nie ma bowiem nic zakrytego, co by nie miało być wyjawione, ani nic tajemnego, o czym by się nie miano dowiedzieć. Co mówię wam w ciemności, powtarzajcie na świetle, a co słyszycie na ucho, rozgłaszajcie na dachach! Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą. Bójcie się raczej Tego, który duszę i ciało może zatracić w piekle [...] Dlatego nie bójcie się (Mt 10,26–31). Słowa Jezusa niedosłowne, ale oddające co chciał powiedzieć. Bóg udostępnił człowiekowi cały świat rzeczywisty i nadprzyrodzony do ludzkiego poznania. Trzeba jedynie chcieć. Nie wolno się niczego bać. Nasze zainteresowania, rozważania, poszukiwania, a nawet wątpliwości nie są Bogu niemiłe. Bać powinniśmy się jedynie utraty bliskiej zażyłości z Bogiem przez nasze nieetyczne zachowania. Bóg jest naszym Ojcem i Przyjacielem. Można zadawać Mu pytania. Odpowiedź znajdziemy w naszych sercach.

czwartek, 24 stycznia 2013

Ewangelia wg Mateusza cz.13

          Faryzeusze chcieli widzieć w Jezusie szatana. Jezus wykazuje im ich nielogiczność. Jak może „szatan” wyrzucać szatana: Wyrzuca złe duchy mocą ich przywódcy (Mt 9,34).
          Za Jezusem ciągnęły coraz większe tłumy. Nadszedł czas, aby Jezus miał pomocników. To co uczynił Ojciec dla Syna, teraz Syn obdarza swoich uczniów: udzielił im władzy nad duchami nieczystymi, aby je wypędzali i leczyli wszystkie choroby i wszelkie słabości (Mt 10,1). Pierwszych dwunastu posłał do innych środowisk żydowskich. Zabronił im: Nie idźcie do pogan i nie wstępujcie do żadnego miasta samarytańskiego (Mt 10,5)). Wiedział, że nie nadszedł jeszcze czas ewangelizować pogan. To uczyni Jego specjalny wysłannik Paweł z Tarsu. Ciekawe, że zabronił im ewangelizować Samarytan. Być może zbyt wiele ich dzieliło i nie chciał awantur. Np. Samarytanie nie wierzyli w zmartwychwstanie.
          Plenipotencje jakie udzielił Jezus apostołom były ogromne: Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych, wypędzajcie złe duchy! (Mt 10,8). Dopowiedział jeszcze bardzo ważne zdanie: Darmo otrzymaliście, darmo dawajcie! (tamże). Kto wczuł się w Jezusa Chrystusa ten potrafi docenić walory tych słów. Jezus przypomina, że człowiek otrzymał od Boga wszystko za darmo. Owszem, człowiek może mieć ogromne zasługi w oczach Boga przez właściwe życie, ale  korzysta darmowo z darów Ojca. Niech dobro czyni dobro, niech się rozchodzi po świecie. Bądźmy dla siebie usłużni, wzajemnie potrzebni.
          Jestem dumny z moich kolegów z uczelni, którzy po skończeniu studiów założyli  fundację wzajemnej pomocy koleżeńskiej. Fundacja jest aktywna ponad 40 lat. Z dowolnych wpłat kolegów pomaga tym, którzy są w trudnej sytuacji materialnej. Brawo koleżanki i koledzy!
          Jezus wyznacza program działalności apostolskiej i w niej wyraźnie zaznacza: Nie zdobywajcie złota ani srebra, ani miedzi do swych trzosów.  Nie bierzcie na drogę torby ani dwóch sukien, ani sandałów, ani laski! (Mt 10,9). Słowa Jezusa dziś niewiele znaczą. Liczy się kasa. Kapłaństwo powinno być służbą ofiarną, a nie etatem. Niestety Paweł z Tarsu określił apostolstwo jako zawód, choć sam postępował inaczej.  W rozdziale dziewiątym w Pierwszym Liście do Koryntian wyraźnie pisze, że posługi kapłańskie są zawodem, jak każdy inny: Tak też i Pan postanowił, ażeby z Ewangelii żyli ci, którzy głoszą Ewangelię (1 Kor 9,14).
          I stało się jak się stało. Kapłaństwo jest dzisiaj zawodem jak każde inne. Według mnie, to totalne nieporozumienie i wypaczenie wskazań Jezusa.  

środa, 23 stycznia 2013

Ewangelia wg Mateusza cz.12

          Mateusz realizuje swój plan redakcyjny. Nie tylko pokazał, że Jezus może odpuszczać grzechy, ale wręcz przywoływać do życia. W perykopie Córka Jaira i kobieta cierpiąca na krwotok pokazana jest scena przywrócenia do życia córki zwierzchnika synagogi. Jak mówi sam Jezus: dziewczynka nie umarła (Mt 9,23), ale z pewnością była w letargu, który mógłby zakończyć się śmiercią. W tej perykopie pokazana jest kobieta cierpiąca, która wierząc w moc Jezusa dotknęła się Jego frędzla. Jezus od razu zauważył ten fakt i pochwalił kobietę: Ufaj, córko; twoja wiara cię ocaliła. I od tej chwili kobieta była zdrowa (Mt 9,22).
          Mateusz, trudno powiedzieć czy świadomie, czy prowadzony Duchem Świętym przekazuje jak ważna jest wiara. Wiara wynikająca jedynie z przekazu innych jest niedojrzała.  Z dobrej woli można wierzyć żarliwie w różne bzdury, jak np. w istoty konceptualne (np. w szatana). Czy tego chciał Jezus? Z pewnością nie. Jezus swoimi czynami autoryzował siebie, podawał fundament wiary. Wierzyć trzeba rozumnie.
          W perykopie Uzdrowienie dwóch niewidomych przekazana jest ważna informacja: Według wiary waszej niech wam się stanie (Mt 9,29). Można odczytać, że wynik cudu jest funkcją wiary. Jaka wiara takie uzdrowienie. Brzmi to dziwnie, ale jest prawdziwe. Cała moc uzdrowieńcza jest osadzona w samym człowieku. Poprzez wiarę oraz łaskę Boga zostaje ona wyzwolona i uaktywniona. W człowieku drzemią niezmierne pokłady dobra i możliwości. Bóg wraz z powołaniem do życia, obdarowuje każdego mocą przeżycia i wyposaża w różne możliwości. Jeżeli rodzi się dziecko słabe jest to wynikiem kompilacji ludzkich losów i ludzkich zdarzeń. Bóg w takich przypadkach „cierpi” razem z rodzicami.  Ta „niemoc Boga” wynika z zasady jaka została nakreślona przy stworzeniu świata. Każdy człowiek rzucany jest w przestrzeń rzeczywistych zdarzeń. Na życie i los jednostki mają znaczenie zdarzenia społeczne. Jedno od drugiego zależy. W końcu wszystko zależy od samego człowieka. To człowiek może wpływać na Boga za pomocą środków takich jak modlitwa. Być może, sam Bóg oczekuje od człowieka aktów błagalnych: Proście, a będzie wam dane (Mt 7,7). Proszę nie podejrzewać Boga  o małostkowość oraz wyrażać opinię, że może sam się domyślać czego potrzeba człowiekowi. Nie o to chodzi.  Jak już wspominałem, do istnienia świata, do zdarzeń nadzwyczajnych jest potrzebne dobro (funkcjonał ożywiający). Generatorem dobra jest sam Bóg, ale z inicjatywy człowieka. Bez tego funkcjonału Bóg jest „bezradny”.

wtorek, 22 stycznia 2013

Ewangelia wg Mateusza cz.11

 

          Żydów najbardziej gorszyło odpuszczanie grzechów przez Jezusa. Trudno im było uznać, że Jezus (sąsiad) otrzymał od Boga-Ojca takie prerogatywy. Deklarowana wiara nie do końca jest szczera i prawdziwa. Wiele osób zadaje sobie w sumieniu pytanie: a czy na pewno. Teraz nastąpiła weryfikacja wiary. Czy można uwierzyć, że człowiek żyjący na ziemi otrzymał takie możliwości? Nie dziwię się rozterkom Żydów. To było zbyt piękne. Z ostrożności woleli zachowywać dystans. Ich zachowanie byłoby jeszcze do przyjęcia, gdyby im nie towarzyszyła agresja i nienawiść.
          Mateusz pragnął przekonać, że Jezus od pierwszych chwil życia był Bogiem. Jego koncepcja stała się powszechna do dnia dzisiejszego. Za wcześnie i za szybko. Jezus osiągnie chwałę Ojca dopiero na krzyżu. Za życia będzie korzystał z daru Ojca przez wspaniałą z Nim relację. Jezus był świadomy swojego stanu. Unikał głoszenia swojej boskości, natomiast stale powoływał się na Ojca. Przed trudnymi działaniami (cudami, znakami) modlił się gorąco o boskie wsparcie.
          W perykopie Uzdrowienie paralityka Jezus dostrzegł w chorym przede wszystkim wiarę. Warunek znaku (cudu) był spełniony. Jezus uzdrowił ciało i jego duszę. Widzowie byli zgorszeni słowami Jezusa: Ufaj, synu! Odpuszczają ci się twoje grzechy (Mt 9,2). Jezus bardzo ryzykował. Narażał się na inwektywy, a nawet fizyczny odwet. Niektórzy z lękiem odchodzili. To ich przerastało. Komu wierzyć? Brakowało im wsparcia pouczenia, autoryzacji. Kapłani byli tak samo w rozterce. Żydzi oczekiwali mesjasza na miarę króla i odnowiciela. Postać Jezusa zupełnie im nie pasowała.
          Perykopa Powołanie Mateusza jest nakreślona przewrotnie. Najpierw Mateusz przedstawia siebie jak ochoczo poszedł za Jezusem, a dopiero później pisze jak Jezus spotykał się z celnikami i przekazywał swoje nauki i racje. Wśród słuchaczy był również Mateusz. Jak długo trwało przekonywanie Mateusza tego nie wiemy. Na pewno trwało to jakiś czas.
          Ostatni werset: Idźcie i starajcie się zrozumieć, co znaczy: Chcę raczej miłosierdzia niż ofiary. Bo nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników (Mt 9,13) jest późniejszą wstawką do tej perykopy. Warto zatrzymać się nad słowami: Chcę raczej miłosierdzia niż ofiary. To ważny sygnał i z pewnością pochodzi z ust Jezusa. Słowa te przywoływane są jeszcze w innych perykopach  ewangelisty, np. w 12,7. Ofiary są widzialnym znakiem ludzkie pobożności, ale ważniejsza jest postawa miłosierdzia. Miłosierdzie to inaczej Boska Sprawiedliwość. Jezus zachęca, aby nią się kierować już tu na ziemi. Sprawiedliwość Boska nie ma nic wspólnego ze sprawiedliwością ludzką, która opiera się na matematyce i logice (zbrodnia i kara). Miłosierdzie to pokonywanie zła miłością, a nie karą. 
          Perykopa Sprawa postów występuje w trzech ewangeliach. Trudno powiedzieć kto jest jej pierwszym autorem. Widać próby redakcyjne połączenia dwóch zagadnień do przekazania, że obecność Jezusa jest świętem. Post należy zachować na okresy późniejsze, gdy Jezusa nie będzie (antycypacja Jezusa po Jego śmierci). Druga część jest bardzo ciekawa. Można odczytać, że nowa Ewangelia wymaga nowego podejścia. W pewnym sensie sprzeciwia się to słowom mówiącym, że Jezus przyszedł jedynie wypełnić Stary Testament, a nie znieść starego Prawa.  W lekcji drugiej skomentowałem domniemane słowa Jezusa: Nie sądźcie, że przyszedłem znieść Prawo albo proroków. Nie przyszedłem znieść, ale wypełnić ...(Mt 5,17–20). Powtórzę, że Jezus był radykalny w głoszeniu nowego oglądu wiary. Jedynie przez swoją kulturę osobistą używał słów łagodnych dotyczących Starego Testamentu. W perykopie Sprawa postów słowami pełne symboliki: Nikt nie przyszywa łaty z surowego sukna do starego ubrania, gdyż łata obrywa ubranie, i gorsze robi się przedarcie. Nie wlewa się też młodego wina do starych bukłaków. W przeciwnym razie bukłaki pękają, wino wycieka, a bukłaki się psują. Raczej młode wino wlewa się do nowych bukłaków, a tak jedno i drugie się zachowuje (Mt 9,16–17) przekazał jednoznacznie swój pogląd. Nie wszyscy dostrzegają w tej perykopie sygnał, że trzeba będzie zrewidować dotychczasowy ogląd wiary judaistoczno-chrześcijański. Aby zrozumieć Boga trzeba zacząć wszystko od nowa. Za czasów Jezusa nie było to możliwe. Świat musiał rozwinąć nowe narzędzia poznawcze jak np. fenomenologię. Prawda jest ciągle w ukryciu.

poniedziałek, 21 stycznia 2013

Ewangelia wg Mateusza cz.10

 

          W koncepcji Mateusza było udowodnienie, że Jezus był mesjaszem ogłaszanym przez proroków ze Starego Testamentu oraz, że był Synem Boga Najwyższego. Chętnie więc przywoływał proroctwa, które mogły o tym zaświadczyć. Mocnym argumentem boskości Jezusa była zdolność do czynienia znaków i cudów. Perykopa Uciszenie burzy przedstawia scenę, w której to Jezus na trwogę swoich uczniów ucisza burzę jaka rozpętała się nad jeziorem. Perykopa jest wielowątkowa.
          W czasie pisania Ewangelii wiara w realny byt szatana była powszechna.  Odbiła się ona na narracji całego Nowego Testamentu. Przykładem jest omawiana perykopa. Nie ma, co prawda, w niej słowa „szatan”, ale jego udział wynika z kontekstu. Perykopa występuje w trzech ewangeliach (Mt 8,23–27; Mk 4,35–41; Łk 8,22–25). Mateusz pokazuje Jezusa jakby personifikował szalejącą  burze (wzburzone morze oraz szalejący żywioł są symbolami tego, co negatywne, co sprzeciwia się życiu i istnieniu) karcąc ją, jakby była ona realną osobą – szatanem: rozkazał wichrom i jezioru, i nastała głęboka cisza  (Mt 8,26). Jezus pokazuje tu swoją władzę i moc nad złem: A ludzie pytali zdumieni: Kimże On jest, że nawet wichry i jezioro są Mu posłuszne?  (Mt 8,27).
           Dzisiaj należy inaczej odczytywać tę perykopę. Gdy relacja człowieka z Bogiem jest bliska, nie należy bać się niczego.  Oczywiście nie należy odczytywać tekstu dosłownie. Losy ludzkie biegną nieubłaganym torem przypadkowości. Bóg czuwa, ale nad strefą duchową. Rzadko interweniuje fizykalnie. Owszem bywa, że przez swoją Opatrzność, kiedy może i uzna za słuszne ratuje fizykalnie z opresji, ale nie o to tu chodzi. Bliskość Boga powinna dać człowiekowi pewien spokój duchowy. W sensie duchowym nic złego nie może się człowiekowi wydarzyć.
          W perykopie Dwaj opętani Mateusz  kontynuuje temat złych duchów. Trzeba z góry założyć, że jest to opowiadanie pełne symboli i niewiele jest w nim prawdy rzeczywistej. Np. sformułowanie: dwaj opętani wyszli z grobu (Mt 8,28) już wzbudza zdziwienie i nieufność. Prośba opętanych jest zadziwiająca: Jeżeli nas wyrzucasz, to poślij nas w tę trzodę świń (Mt 8,31). Autor tej perykopy próbował pokazać moc Jezusa nad szatanem (którego wg filozoteizmu ontologicznie nie ma). Oczywiście jest to pobożne życzenie. Zło jest wynikiem wolnej woli człowieka danej przez Stwórcę i Jezus nic nie może uczynić bez dobrej woli i wiary człowieka. Jak zostanie to później pokazane, tam gdzie nie ma wiary Jezus nie mógł uczynić żadnego cudu: I nie mógł tam [w swojej ojczyźnie]  uczynić żadnego cudu (Mk 6,5). Bez osobistej relacji (wiary) Jezus nie czynił cudów z urzędu (mesjańskiego).

niedziela, 20 stycznia 2013

Ewangelia wg Mateusza cz.9

 

          Mateusz nie byłby sobą, gdyby do nauki Jezusa nie dorzucił własnych koncepcji i interpretacji: Wielu przyjdzie ze Wschodu i Zachodu i zasiądą do stołu z Abrahamem, Izaakiem i Jakubem w królestwie niebieskim. A synowie królestwa zostaną wyrzuceni na zewnątrz - w ciemność; tam będzie płacz i zgrzytanie zębów». Do setnika zaś Jezus rzekł: «Idź, niech ci się stanie, jak uwierzyłeś». I o tej godzinie jego sługa odzyskał zdrowie  (Mt 8,11–13). Ktoś może zapytać. Dlaczego tę część perykopy uważam za wstawkę Mateusza?  Pierwsze zdanie ma charakter wykładu: Wielu przyjdzie ze Wschodu i Zachodu i zasiądą do stołu z Abrahamem, Izaakiem i Jakubem w królestwie niebieskim. Trudno wyobrazić sobie, że Jezus zwraca się do zbolałego zgryzotą Setnika z mową akademicką. Ponadto, według filozoteizmu Jezus nie mógł nikogo straszyć: synowie królestwa zostaną wyrzuceni na zewnątrz - w ciemność; tam będzie płacz i zgrzytanie zębów». 
          Nauka Jezusa gorszyła, ale niektórzy byli nią zauroczeni: Wtem przystąpił pewien uczony w Piśmie i rzekł do Niego: «Nauczycielu, pójdę za Tobą, dokądkolwiek się udasz»  (Mt 8,19). Dalsza narracja nie jest odpowiedzią Jezusa jak pisze Mateusz, lecz wstawką, być może, z innej mowy Jezusa: Lisy mają nory i ptaki powietrzne - gniazda, lecz Syn Człowieczy nie ma miejsca, gdzie by głowę mógł oprzeć (Mt 8, 20). Odpowiedź dla uczonego jest zawarta w dalszej części po opisie innego zdarzenia:  Ktoś inny spośród uczniów rzekł do Niego: «Panie, pozwól mi najpierw pójść i pogrzebać mojego ojca!». Lecz Jezus mu odpowiedział: «Pójdź za Mną, a zostaw umarłym grzebanie ich umarłych (Mt 8,21–22).
          Słowa Jezusa wydają się okrutne. Powoli trzeba przyzwyczajać się do szokującej retoryki Jezusa. Aby ją zaakceptować trzeba odczytać ich sens. Wypowiedź ma wstrząsnąć słuchaczem, obudzić z dotychczasowego letargu i spokoju. Jezus niejednokrotnie pokazywał, że niechętny jest mowie salonowej, fałszywej pobożności, uległości. Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie (Mt 5,37). Każda kurtuazja słowna może mieć w sobie ukrytą fałszywość lub inne cele. 
          Jezus pragnie przekazać, że istnieją wartości ze świata rzeczywistego i nadprzyrodzonego. Odpowiada więc pytającemu: Pójdź za Mną, a zostaw umarłym grzebanie ich umarłych! (Mt 8, 22). Pierwsze słowa wersetu staną się ulubionym hasłem głosicieli wiary: Pójdź za Mną.        
          Pójdź za Mną to zadanie wyznaczone przez Jezusa. Jak powie przy innych okazji: Jeśli chcesz być doskonały, idź, sprzedaj, co posiadasz, i daj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną! (Mt 19,21); Idź, sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną (Mk 10,21). Za tym wyzwaniem kryje się nauka i postawa Syna Człowieczego. Czy ona jest trudna dla zwykłego człowieka. I tak i nie. Kiedy do nauki Jezusa podchodzi się z całą żarliwością do Boga,  miłością do ludzi, dobrą wolą, nie jest ona trudna. Trudność pojawia się wtedy gdy nad umysłem panują zakusy ciała w całej rozciągłości oraz inne przywary sumienia, gdy nie jest one wolne od nienawiści, pychy, zazdrości. Niebezpieczne są też nałogi (uzależnienia) i miłość do posiadania. Złość, gniew są sygnałami ostrzegającymi, że coś niedobrego się dzieje i niekoniecznie muszą wynikać z własnych grzechów.

sobota, 19 stycznia 2013

Ewangelia wg Mateusza cz.8

          Mateusz w perykopie Dobra lub zła budowa pokazuje prawdziwą naukę Jezusa. Jezus używa tu dwóch przeciwstawnych określeń: roztropność i nieroztropność. Proszę zauważyć, że nie ma w tej perykopie straszenia piekłem. Łagodne określenia pokazują stosunek Jezusa do braci i sióstr. Jak prawdziwy Ojciec poucza i upomina swoje dziecko dobrym słowem. Człowiek roztropny, to ten który wsłuchuje się w głos Boga. Nierozsądny to ten, których słuchając Jego słów nie wypełnia ich treści. Kto prawdziwie wierzy nie jest podatny na zawirowania, fałszywe nauki. Trzeba jednak zastanowić się w co się wierzy. Trudność polega na tym, że trudno zorientować się co jest ziarnem, a co plewem w przekazie wiary. Przekaz katechetyczny nastawiony jest na owoce etyczne. Prawda historiograficzna jest dla niego mało znacząca. Może dla wielu to wystarcza. Ci, którzy potrzebują prawdy muszą wejść na drogę ciągłego poszukiwania. Bóg może nie ukrywa swych tajemnic, ale one są trudne do rozszyfrowania. Trzeba się z tym pogodzić i z pogodnością ich szukać i rozwiązywać. Ważne jest, aby ci, którzy szukają byli traktowani zwyczajnie, a może i z podziwem. Historia pokazuje, że dociekliwi mieli dość pod górkę. Patrzono na nich podejrzliwie, wyrzucano na banicję, a nawet spalano.
          Znajoma opowiadała mi, że kiedyś w luźnej rozmowie powiedziała do koleżanki, że szatan nie istnieje własnym życiem,  i że jest tylko obrazem zła. Koleżanka odniosła się z pełną nieufnością i podejrzliwością. Niesłusznie. Na tematy religijne należy rozmawiać, dyskutować w sposób spokojny, bez egzaltacji. Prawda na tym nie straci. Ona czeka jedynie na jej odkrycie.
         Słuchacze byli zdumieni nauką Jezusa. On był inny niż kapłani: Uczył ich bowiem jak ten, który ma władzę, a nie jak ich uczeni w Piśmie (Mt 7,28).
          Mateusz gorąco pragnął wykazać boskość Jezusa. Kolejne perykopy będą opisem znaków i cudów Jezusa. Proszę zwrócić uwagę, że znakom cudownym towarzyszy oczyszczenie duszy. Każdy więc znak czy cud jest wyrazem niepojętej mocy Jezusa. Takim cudotwórcą, jak suponuje Mateusz może być tylko Syn Boży. Filozoteizm podpowiada, że takie znaki i cuda może czynić Syn Człowieczy (człowiek), który obdarowany jest mocą Boga. Świadczą o tym modlitwy Jezusa do Ojca o dar czynienia cudów.

          Cuda i znaki są mocnym argumentem dla tych, którzy oczekiwali mesjasza. Jezus miał swoją ekonomię objawienia. Zbyt wielki rozgłos mesjański był niezgodny z ekonomią Jezusa. Prosił więc często: nie mów nikomu (Mt 8,4). Trzeba przyznać, że prośba ta była dość naiwna. Czy Jezus o tym nie wiedział? Wiedział, ale tym przekazywał bardzo ważne przesłanie. Jego cud jest wyłącznie skutkiem osobistej relacji Jezusa z chorym. Podobnie jak na spowiedzi. Rozgrzeszenie jest czymś bardzo prywatną relacją między szafarzem a penitentem.  Uzdrowiony ma wiedzieć, że został uzdrowiony jedynie dlatego, że zawierzył Bogu. Jezus nie chciał być cudotwórcą z urzędu (mesjańskiego).

piątek, 18 stycznia 2013

Ewangelia wg Mateusza cz.7

 

          Sposób przekazywania nauk przez Jezusa intrygował i zdumiewał: Uczył ich bowiem jak ten, który ma władzę, a nie jak ich uczeni w Piśmie (Mt 7,28). Jezus był zupełnie inny niż wcześniejsi prorocy. Niektórzy uważali, że ma niezły tupet. Byli zgorszeni jego zachowaniem. Prawdopodobnie od zarania, gdy człowiek kojarzył żywioły z siłami pochodzenia niebiańskiego narodził się strach przed Stwórcą. Strach powodował pokorę aż do skrajnej uniżoności. Przed Bogiem (bogami, żywiołami) padano na kolana, pochylano głowy. Można postawić pytanie, czy taka postawa jest Bogu potrzebna? Przenigdy. Bóg po to wywyższył człowieka do godności dziedzica, aby człowiek nie musiał się uniżać. Jeżeli ktoś pierwszy powie drugiej osobie, że ją kocha, to czy jest uniżenie? Nie. To przekaz uczucia. Takiego samego oczekuje Ojciec Niebieski od swoich stworzeń. Jezus zachowywał się jak Dziedzic pełen godności. Ludzi to denerwowało. On był inny od wszystkich. Inność jest niesłusznie gorsząca.
          Jezus musiał wykazać, że postępuje słusznie i że ma prawo tak się zachowywać. Głosił więc swoje Synostwo Ojca. Pojęcie Syna człowieczego[1] najbardziej było adekwatne do sytuacji. Jezus często mówił o sobie jako Synu Człowieczym. W tym pojęciu zawarł swoją tajemnicę pochodzenia ludzkiego i nadprzyrodzonego. Aby wzmocnić świadectwo o sobie czynił znaki i cuda. Bóg uzdolnił go do czynów nadprzyrodzonych. Wszystkie znaki i cuda czynił będąc w duchowej relacji ze swoim Ojcem. Przed wielkim cudami (wskrzeszenie Łazarza) modlił się do swojego Ojca prosząc o dar niezwykły. Jezus czyniąc znaki uzdrowieńcze oczyszczał również z grzechów. Chorzy spełniali warunek oczyszczenia – wierzyli w Jego moc.
          Mateusz przekazuje dziwne polecenia Jezusa do uzdrowionych:  Uważaj, nie mów nikomu, ale idź, pokaż się kapłanowi i złóż ofiarę (Mt 8,4). Jezus nie chciał być postrzegany jako mesjasz (polityczny), na którego  oczekiwano, ani na kuglarza, czy cudotwórcę, który umie czynić sztuczki czy cuda. Pragnął, aby wdzięczność pozostała w sferze duchowej. Jej materialnym znakiem miała być ofiara złożona w świątyni. Kapłani byli gwarantami (tak pragnął Jezus) właściwego odczytania znaków i cudów Jezusa.
          W perykopie Setnik w Kafarnaum ujawniona została zdolność Jezusa do czynienia znaków na odległość. Setnik prosi Jezusa: powiedz tylko słowo (Mt 8,8). To przykład i dowód wiary Setnika. Jezus wyróżnia go mówiąc: Zaprawdę powiadam wam: U nikogo w Izraelu nie znalazłem tak wielkiej wiary (Mt 8,10).
          Dlaczego wiara jest taka ważna?  Bóg zakłada, że istota rozumna posiadająca wiarę będzie się nią kierować. Ona może przynieść jedynie dobro, na którym Bogu tak bardzo zależy. Dobro jest pożywką istnienia i podtrzymywania świata w jego istnieniu.


[1] Syn człowieczy – idiom semicki na określenie człowieka, syna ludzkiego (Hi 25,6; Ps 8,5; 36,8; 90,3; Ez 2,1; 3,17). Znaczenie prorocze idiomu występuje w Księdze Daniela.

czwartek, 17 stycznia 2013

Ewangelia wg Mateusza cz.6

 

          W Ewangelii Mateusza można rozszyfrować co pochodzi z jego własnych koncepcji teologicznych, a co z nauk Jezusa Chrystusa. Nauki Jezusa są niezwyczajne. Przede wszystkim są znakiem sprzeciwu wobec słabościom ludzkim. Poznawanie nauki Jezusa zawsze wywołuje konsternację i potrzebę oceny własnego postępowania. Wywołuje niejednokrotnie poczucie winy, bo porusza ludzkie sumienia. Poprzeczka jest postawiona wysoko (ciasna brama). Nigdy się nie obniża. Czy łatwo jest żyć mając tak wygórowane wzorce? Nie łatwo.  Mateusz próbuje zachęcić prostą i złotą zasadą:  Wszystko więc, co byście chcieli, żeby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie! Albowiem na tym polega Prawo i Prorocy  (Mt 7,12). Recepta nie jest trudna. Każdy ma w sobie własne przekonania i normy etyczne. Wystarczy je tylko wdrażać w życie. Później, wielki filozof Emmanuel Kant (1724–1804) powie, że ludzie powinni zachowywać się tak, jakby ich zachowanie miało stać się prawem powszechnym. Wypowiedział to w słynnej regule: Postępuj tylko wedle takiej maksymy, co do której możesz zarazem chcieć żeby stała się powszechnym prawem (imperatyw kategoryczny).
          Wybierając drogę wyznaczoną nauką Jezusa trzeba przechodzić przez ciasną bramę. Dlaczego? Bo życie ludzkie ma w sobie zadania do wykonania. Kto lekko chce iść przez świat nie rozumie zamysłów Boga. Oczywiście ma prawo żyć jak chce, bo od Boga otrzymał wolną wolę. Nie został przez Stwórcę przymuszony, ani zdeterminowany. Kiedyś to zrozumie.
          W pierwszym wieku pojawiło się bardzo wielu fałszywych proroków. Trudno się dziwić. Czasy były niespokojne. Dla cwaniaków były to żniwa. Na różnych przepowiedniach, mamidłach można zbijać fortuny.  Ludzie spragnieni pokoju nie szczędzili na przeróżne ofiary, pobożne inicjatywy, które były zwykłym naciąganiem. Mateusz poucza, jak rozpoznać fałszywych proroków: Poznacie ich po ich owocach (Mt 7,15).
          Prawdą jest, że człowiek jest niejednokrotnie istotą słabą. Gdzieś tam w środku pragnie być dobrym, ale pokusy świata i atrakcyjność zła są silniejsze od jego pragnień. Ciało góruje nad umysłem i wolą. Mateusz przestrzega: Nie każdy, który Mi mówi: "Panie, Panie!", wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie (Mt 7,21).
          Trzeba być uczciwym wobec siebie samego. Oszukiwanie siebie jest wielce nierozsądne.

środa, 16 stycznia 2013

Ewangelia wg Mateusza cz.5

 

          Mateusz pisze: Nie dawajcie psom tego, co święte, i nie rzucajcie swych pereł przed świnie, by ich nie podeptały nogami, i obróciwszy się, was nie poszarpały (Mt 7,6). Wiele jest osób, którzy z góry zakładają bezsensowność dyskusji wychodząc z założenia, że i tak nie jest się w stanie poznać Boga i Jego tajemnic. Często przyznają się do wiary, ale jak twierdzą, Bóg jest niepoznawalny, obcy, daleki. Każdą tezę teologiczną potrafią wyśmiać, nie dając w zamian własnych propozycji. Inni z kolei trzymają się kurczowy raz przyjętych prawd głoszonych przez Kościół i nie dopuszczają żadnego własnego oglądu wiary. Jedni i drudzy potrafią zepsuć niejedno spotkanie, czy dyskusję.
          Mówiąc o sprawach Bożych uruchamia się własne sanktuarium wiary. To powoduje, że wykład niejednokrotnie przeistacza się w modlitwę, adorację, trwanie przed Bogiem. Niejednokrotnie wykładowca otwiera się przed słuchaczami. Staje się nagi i bezbronny. Osoby pozbawione przede wszystkim kultury osobistej potrafią niekontrolowaną wypowiedzią zniszczyć modlitewną atmosferę. Ile razy mnie spotyka taka przykrość przypominam sobie słowa Mateusza: Nie dawajcie psom tego, co święte.....
          Zniechęcenie pokonuję świadomością, że wiele osób pragnie dyskusji o sprawach Bożych. Mam już swoich wiernych czytelników. Nie ukrywam, że mówienie o Bogu i mnie jest bardzo potrzebne.
          Wspólne przeżywanie wiary powoduje, że człowiek czuje się we wspólnocie, wśród braci i sióstr. De facto wypełnia się zamysł Boga – życia człowieka w społeczności.
          Mateusz odnosi się do bardzo brzydkiej i popularnej ludzkiej wady. Człowiek zbyt łatwo i nieprzemyślanie wydaje sądy i opinie o innych. Dziś wiadomo, że nie sposób jest rozszyfrować ludzki mózg. Nigdy nie poznamy do końca motywów ludzkiego działania. Każdy ma własną koncepcję życia. Kiedy dostrzegamy, że jest inna od naszych, reagujemy krytycznie. Prawie zawsze czynimy przykrość drugiej osobie. Ona wie, że według niej, osąd nie jest prawdziwy. Nie zawsze może się bronić, prostować fałszywe osądy.
          Mateusz zachęca do wytrwania w modlitwie. Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam (Mt 7,7). Każda modlitwa zaczyna się od pragnień, które bazują na nadziei pokładanych w Stwórcę. Jak zapewnia autor, On może wszystko: Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, o ileż bardziej Ojciec wasz, który jest w niebie, da to, co dobre, tym, którzy Go proszą (Mt 7,11). Modlący ujawnia swój stosunek do Ojca Niebieskiego. Zaczyna się niezwykłe misterium wiary. Między człowiekiem a Bogiem pojawia się klamra spinająca dwie bliskie sobie istoty. Zbliżenie się do siebie jest już zaczynem eschatologicznego spotkania z Panem. Kto lekceważy modlitwę, ten nie rozumie fundamentów  łączności Stwórcy ze swoim stworzeniem. Modlitwa jest bardzo ważnym aktem. Szczera modlitwa jest zawsze wysłuchana i przynosi obfite owoce. Przede wszystkim modlący się wprowadza siebie w stan duchowego uniesienia. Przez to  staje się silniejszy, odporniejszy i zdolny do wzniosłych czynów. Ma za sobą Ojca i Jego łaskę. Pokłady mocy drzemią w każdym człowieku. Trzeba jedynie je uruchomić. Inaczej mówiąc. Modlitwa wzniesiona do Ojca odbija się od niebios, wzmocniona Jego łaską wraca do modlącego i czyni rzeczy niezwykłe.