Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 27 stycznia 2014

Błogosławiona wina S. Dziwisza



          W młodości znałem tajemniczego lekarza, który odwiedzał Kraków po kryjomu. Ponoć wynalazł skuteczne lekarstwo na raka. Rosjanie deptali mu po piętach. Chcieli kupić od niego ten lek. On jednak żądał instytutu, w którym miałby dalej prowadzić badania. Władza odmawiała. Lekarz zmarł nie zdradzając swojego odkrycia i nie mając życzenia z kimkolwiek się podzielić.  Kto na tym ucierpiał – chorzy na raka. Gdyby ktoś z rodziny lekarza, wbrew jego woli, opublikowałby jego tajemnicę powiedziano by: łajdak, ale dobrze uczynił.

          Bardzo podobnie jest z prywatnymi notatkami papieża, choć trudno mi ocenić ich wartość. W tym przypadku tym „łajdakiem” okazał się kardynał S. Dziwisz. Doceniając wartość notatek papieża zniżył się do nieetycznego kroku, aby ocalić, jego zdaniem wartości bezsporne. Czy dobrze uczynił? Oczywiście według norm etycznych uczynił papieżowi, przyjacielowi „świństwo”, aby ludzkość miała wgląd do jego bezcennych wartości. Typowa błogosławiona wina kardynała, i choć nie żywię do niego sympatii, do podziwiam odwagę. On wie, że będzie krytykowany przez wielu. Moim zdaniem mógł zachować się bardziej politycznie. Notatki mogły być schowane do kufra tajemnic Watykanu. On to zrobił za szybko, gdy nie ostygły jeszcze emocje kochanego przez Polaków papieża. 

           Podane przykłady pokazują jeszcze jeden schemat ludzkiego życia. Może zdarzenie być nieetyczne, a znaczące i wartościowe dla ludzkości. Judasz został potępiony, ale dzięki niemu przez krzyż Jezusa zostaliśmy zbawieni. Oczywiście cel nie uświęca środki, ale są takie zdarzenia wyjątkowe, które przeczą tej regule. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz