Łączna liczba wyświetleń

sobota, 25 stycznia 2014

Interlokutorzy pytają, cd. 4



          Proszę mi odpowiedzieć, ale tak szczerze. Czy można być osobą wierzącą, i nie należeć do żadnego kościoła? Władek


          Panie Władku, to pytanie jest dla mnie bardzo kłopotliwe. Co innego podpowiada mi serce, a co innego zdrowy rozsądek. Według racjonalnego myślenia odpowiedź jest pozytywna. Liczy się przede wszystkim wiara jaką ma się w sercu. Kto posiadł wiedzę na temat instytucji kościelnych różnych orientacji i wyznań może być wielce zniesmaczony. Kościołami instytucjonalnymi kierują ludzie z całym bagażem własnych niedoskonałości, co w efekcie czyni kościoły niedoskonałe. Gorzej, gdy na nich ciążą przestępstwa wszelakiego rodzaju (gospodarcze, obyczajowe). Kościół katolicki ze swoją bujną przeszłością i historią (czytaj np. życiorysy papieży) jest najlepszym tego przykładem. Przyznam się, że wielokrotnie opadają mnie siły i odczuwam zniechęcenie do tej instytucji. Ostatnia wizyta księdza po kolędzie była kolejną porażką. Biedny, pochwalił się, że właśnie został egzorcystą z urzędu. Wdałem się z nim w dyskusję na temat szatana. Żona błagalnym spojrzeniem dawała mi znaki, abym nie katował gościa. Rozstaliśmy się serdecznie, ale każdy został przy swoim. Nie ma z kim pogadać. Jeżeli się mylę, niech mi „fachowcy” przedstawią merytoryczne argumenty, a nie dyscyplinują posłuszeństwem wobec nauki Kościoła.

          Podchodząc do Pana pytania wg potrzeby serca, to kościół jest bardzo potrzebny do życia wspólnotowego, do przeżywania wspaniałego kultu jaki kościół wypracował przez wieki. Kościół w którym spotykamy się z imieniem Boga, gdzie na każdej mszy następuje żywe Odkupienie naszych win przez Jezusa Chrystusa, jest dla wiernych drugim domem.  Oczywiście można w zaciszu domowym wielbić Boga, ale kult jest potrzebny. Spotkania religijne powinny nas wzmacniać. Nasza obecność w kościele winna być przykładem dla wątpiących. Jak można rezygnować z czegość, co daje ukojenie serca? Żeby ten nasz kościół stanał na wysokości zadania!

          Kapłan, na moje rozterki powiedział, że idzie wiosna od papieża Franciszka. Zgoda, ale w tematach etycznych, a mnie chodzi o wiosnę w nowym oglądzie wiary. Jestem głęboko przekonany, że można to uczynić małymi krokami, aby nie szokować już ugruntowanych postaw religijnych. Mnie chodzi o przyszłość dalszych pokoleń, o nasze dzieci i wnuki. Kościół z dotychczasową katechezą nie przetrwa dwóch pokoleń i zostanie na zapleczu religijnym.

          Próbowałem przedstawić kapłanowi piękną postać Jezusa jako człowieka, który pokazał swoim życiem do czego zdolny jest człowiek. Nie zaprzeczam boskości Jezusa Chrystusa. Udało mi się nawet zachować pojęcie Trójcy Świętej jako Aktów działających (trzy osoby boskie równe w działaniu jako Istoty doskonałe, zaprzeczam jedynie ontologicznemu przedstawianiu Trójcy, chcąc uniknąć zarzutu politeizmu). Na szczycie wiary mój  ogląd spotyka się z katechezą kościelną. Jezus jest wspaniałym przykładem dla każdego z nas. Forowanie Jego boskości (preegzystencji) pomniejsza moje argumenty. Inny jest kontakt z Jezusem Człowiekiem, a inny z Chrystusem Królem. Inaczej trzeba by było spojrzeć na Ofiarę krzyża Człowieka, a inaczej na Boga.

          Panie Władysławie, pańskie rozterki są mi znane. Bardzo wiele osób wierzących macha ręką na kościół. Wiarę mają w sercu. Do kościoła chodzą przez tradycję lub aby mieć święty spokój. Można i tak, ale nie bierzmy od nich przykładów. Osoby wierzące muszą ciągle zabiegać o dobro kościoła. Kościół nie jest własnością wybranych, ale wszystkich katolików. Mamy prawo i obowiązek o niego zabiegać i o niego się troszczyć.

          Mam świadomość, że postawiłem się w bardzo trudnym położeniu. Zabiegam o kościół, a z drugiej strony podcinam jego korzenie doktrynalne. Kościół Chrystusowy jest sakramentem, którego nikt podważyc nie może. Kościół instytucjonalny, to tylko Jego zaplecze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz