Proszę mi odpowiedzieć, ale tak szczerze. Czy można być osobą wierzącą,
i nie należeć do żadnego kościoła? Władek
Panie Władku, to pytanie jest dla mnie bardzo kłopotliwe. Co innego
podpowiada mi serce, a co innego zdrowy rozsądek. Według racjonalnego myślenia
odpowiedź jest pozytywna. Liczy się przede wszystkim wiara jaką ma się w sercu.
Kto posiadł wiedzę na temat instytucji kościelnych różnych orientacji i wyznań
może być wielce zniesmaczony. Kościołami instytucjonalnymi kierują ludzie z
całym bagażem własnych niedoskonałości, co w efekcie czyni kościoły
niedoskonałe. Gorzej, gdy na nich ciążą przestępstwa wszelakiego rodzaju
(gospodarcze, obyczajowe). Kościół katolicki ze swoją bujną przeszłością i
historią (czytaj np. życiorysy papieży) jest najlepszym tego przykładem.
Przyznam się, że wielokrotnie opadają mnie siły i odczuwam zniechęcenie do tej
instytucji. Ostatnia wizyta księdza po kolędzie była kolejną porażką. Biedny,
pochwalił się, że właśnie został egzorcystą z urzędu. Wdałem się z nim w
dyskusję na temat szatana. Żona błagalnym spojrzeniem dawała mi znaki, abym nie
katował gościa. Rozstaliśmy się serdecznie, ale każdy został przy swoim. Nie ma
z kim pogadać. Jeżeli się mylę, niech mi „fachowcy” przedstawią merytoryczne
argumenty, a nie dyscyplinują posłuszeństwem wobec nauki Kościoła.
Podchodząc do Pana pytania wg potrzeby serca, to kościół jest bardzo
potrzebny do życia wspólnotowego, do przeżywania wspaniałego kultu jaki kościół
wypracował przez wieki. Kościół w którym spotykamy się z imieniem Boga, gdzie
na każdej mszy następuje żywe Odkupienie naszych win przez Jezusa Chrystusa,
jest dla wiernych drugim domem.
Oczywiście można w zaciszu domowym wielbić Boga, ale kult jest
potrzebny. Spotkania religijne powinny nas wzmacniać. Nasza obecność w kościele
winna być przykładem dla wątpiących. Jak można rezygnować z czegość, co daje
ukojenie serca? Żeby ten nasz kościół stanał na wysokości zadania!
Kapłan, na moje rozterki powiedział, że idzie wiosna od papieża
Franciszka. Zgoda, ale w tematach etycznych, a mnie chodzi o wiosnę w nowym
oglądzie wiary. Jestem głęboko przekonany, że można to uczynić małymi krokami,
aby nie szokować już ugruntowanych postaw religijnych. Mnie chodzi o przyszłość
dalszych pokoleń, o nasze dzieci i wnuki. Kościół z dotychczasową katechezą nie
przetrwa dwóch pokoleń i zostanie na zapleczu religijnym.
Próbowałem przedstawić kapłanowi piękną postać Jezusa jako człowieka,
który pokazał swoim życiem do czego zdolny jest człowiek. Nie zaprzeczam
boskości Jezusa Chrystusa. Udało mi się nawet zachować pojęcie Trójcy Świętej
jako Aktów działających (trzy osoby boskie równe w działaniu jako Istoty
doskonałe, zaprzeczam jedynie ontologicznemu przedstawianiu Trójcy, chcąc
uniknąć zarzutu politeizmu). Na szczycie wiary mój ogląd spotyka się z katechezą kościelną. Jezus jest wspaniałym
przykładem dla każdego z nas. Forowanie Jego boskości (preegzystencji)
pomniejsza moje argumenty. Inny jest kontakt z Jezusem Człowiekiem, a inny z
Chrystusem Królem. Inaczej trzeba by było spojrzeć na Ofiarę krzyża Człowieka,
a inaczej na Boga.
Panie Władysławie, pańskie rozterki są mi znane. Bardzo wiele osób
wierzących macha ręką na kościół. Wiarę mają w sercu. Do kościoła chodzą przez
tradycję lub aby mieć święty spokój. Można i tak, ale nie bierzmy od nich
przykładów. Osoby wierzące muszą ciągle zabiegać o dobro kościoła. Kościół
nie jest własnością wybranych, ale wszystkich katolików. Mamy prawo i
obowiązek o niego zabiegać i o niego się troszczyć.
Mam
świadomość, że postawiłem się w bardzo trudnym położeniu. Zabiegam o kościół, a
z drugiej strony podcinam jego korzenie doktrynalne. Kościół Chrystusowy jest
sakramentem, którego nikt podważyc nie może. Kościół instytucjonalny, to tylko
Jego zaplecze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz