Naturalnymi autorami nowej wspólnoty chrześcijańskiej
powinni być uczniowie Jezusa. Tymczasem pozostali oni w cieniu wydarzeń i
ograniczyli się do roli misjonarzy. Piotr (powszechnie) i Jakub Młodszy (w Jerozolimie)
pełnili funkcje organizatorskie i nadzorcze. Piotr nie był teologiem. Paweł
uczony próbował forsować własne koncepcje teologiczne, pisząc listy do
wiernych. Zabierali głos również Apostołowie Jakub, Juda i Jan. Reszta działała
w obszarze misyjnym. Nowej religii potrzebna była baza teologiczna.
Jezus pozostawił po sobie idee (myśl, koncepcję) pełną
wartości. Ten potencjał trzeba było
zagospodarować. Kto miał to uczynić?
O autorach bazy teologicznej mamy bardzo mało informacji.
Sami Apostołowie byli ludźmi prostymi. Brakowało im wiedzy filozoficznej,
religijnej, humanistycznej. Jezus wiedział, że nie jest przez wszystkich
zrozumiały. Mówił On językiem uczonych, podejmował tematy filozoficzne,
ontologiczne, epistemologiczne i nadprzyrodzone. Używał metafor, nauczał za
pomocą przypowieści, stosował alegorie. Kiedy Jezus mówił: To musi się stać
(Mt 24,6), niewielu Go rozumiało. Uczniowie byli z Jezusem z podziwu do Niego, ale i z nadziei przyszłych
korzyści materialnych. Marzyły się im intratne posady (synowie Zebedeusza) w
kraju przez Niego wyzwolonym. Śmierć Jezusa była dla nich szokiem i dramatem,
niemal osobistym. Z kolei
Zmartwychwstanie Jezusa powaliło ich swoją treścią. Próbowali na nowo odtworzyć
nauki Jezusa w kontekście Zmartwychwstania. Ideowo tego nie pojmowali. Cały ten
anturaż był dla nich za trudny. Potrzebny był im ktoś, kto im przełoży wszystko
od początku na język zrozumiały. Wsparcie mieli u Piotra i Pawła, ale w
niewielkim stopniu. Byli też świadkami rozbieżności w ocenach sytuacji Pawła i
Piotra. To nie wzbudzało pełnego zaufania. Zastanawiali się kto ma rację.
Apostołowie rozjechali się w świat, ale ich wiedza była
"parafialna", to znaczy dotyczyła głównie etyki. To co rozumieli
najlepiej, to nauki Jezusa o moralności i potrzebie miłowania. Powtarzali więc
słowa Jezusa nie bardzo rozumiejąc przesłania: Kto kocha ojca lub matkę
bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. I kto kocha syna lub córkę bardziej
niż Mnie, nie jest Mnie godzien (Mt 10,37). Kto spyta, dlaczego tak sądzę,
bo i dziś trudno jest zrozumieć te słowa na sposób ludzki. Ludzie prości mają z
kolei dar odczytywania ludzkiej wrażliwości. Bogaty biednego nie zrozumie.
Uczony widzi dalszy horyzont, a nie widzi, co się dzieje wokół niego. Jezus mówił i o tym: Wysławiam Cię,
Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi,
a objawiłeś je prostaczkom (Mt 11,26). Tak, bo mądrość nie wywodzi się z
wiedzy, ale z wrażliwości serca.
Paweł był wykształcony, ale mocno w nim zakotwiczona była
tradycja judaistyczna, która go blokowała na pełny nowy ogląd religijny.
Wystarczy zapoznać się z jego poglądami na temat praw kobiet, czy niewolnictwa.
W sukurs Apostołom przyszli Ewangeliści, Mateusz i Łukasz.
Oni podjęli próby ogarnięcia idei
Jezusa. Każdy według swoich możliwości. Mieli jednak świadomość tajemnicy
królestwa niebieskiego, i że nie wszystko zostało im przekazane (objawione):
Lecz o dniu owym i godzinie nikt nie wie, nawet aniołowie niebiescy, tylko sam
Ojciec (Mt 24,36). Mateusz oparł
się o profetyzm biblijny, a Łukasz na badaniach historycznych, a z braku ich,
puszczał wodze fantazji i tworzył własne wstawki ideowe. Marek mniej
uczony, bardziej ufał bezpośrednim
kontaktom z Piotrem czy z Pawłem. Jego Ewangelia pozostała najbardziej uczciwa.
Ewangelia Jana to produkt wypracowanej koncepcji
teologicznej zespołu edytorskiego. Kto za tym stał? Mówi się o szkole
Janowej. Niestety osoby te są
anonimowe. Uczestnicy byli pod wpływem szerzącej się gnozy. Co prawda z nią
walczono, ale nie pozbyli się pewnych trendów. To oni prawdopodobnie opracowali
koncepcję preegzystencji Jezusa i Trójcy Świętej, nagłaśniając, że Jezus, który
okazał się Bogiem (Akt działający), nie może mieć swojego narodzenia duchowego.
Musiał On być od zawsze, równolegle z Ojcem. Owszem narodził się materialnie,
ale w ciele Maryi. Ta koncepcja jest logicznie karkołomna i bardzo skomplikowana. Aby nie kojarzono
aktu rodzenia, który ma znamiona nieczystości (akt zapłodnienia, itd. ), z boskim narodzeniem (divinum) stworzono
legendę narodzin, a z Maryi zrobiono wieczną dziewicę.
Opracowano ortodoksyjny scenariusz doktrynalny i
puszczono w świat fundamentalne dogmaty
chrześcijańskie. Tak tworzyła się tradycja chrześcijańska.
Koncepcje szkoły Janowej zostały przejęte przez wielu
myślicieli, uczonych, pisarzy jak: Justyn, Hermas, Ignacy Antiocheński, Klemens
z Aleksandrii, Ireneusz i wielu innych.
Oni gruntowali to, co zostało im podane, podstawy dogmatyczne. Z pewnością byli
zachwyceni ideą. Tajemnica Jezusa, Jego przesłanie, historia były dla nich
intrygujące.
Ignacy Antiocheński (ok. 30 – 107) pełnił jako trzeci z
kolei (po św. Piotrze Apostole i św. Ewodiuszu) funkcję biskupa Antiochii,
prawdopodobnie w latach 70–107. Był "zauroczony" męczeństwem Jezusa.
W swoich cierpieniach i drodze do męczeństwa widział wyraz wybraństwa oraz
łaski Boga.
Wśród aktywnych należy wymienić też Klemensa Rzymskiego (ok. 52 – ok. 101),
biskupa Rzymu. Autora Didache (ok. 65
–105). Polikarpa (ok. 65 – ok. 156) biskupa
Smyrny, ucznia św. Jana Apostoła, przyjaciela Papiasza, Autor listu Barnaby
(ok. 90 – ok. 150);
Papiasz (ok. 90 –
ok. 150), biskup Hierapolis, prawdopodobnie uczeń św. Jana Apostoła,
przyjaciel Polikarpa; świadek tradycji ustnej przekazanej przez Apostołów.
Autor zaginionego dzieła "Wyjaśnienie słów Pana".
Hermas (ok. 90 – ok. 150), autor Pasterza zaliczany był
do grona Siedemdziesięciu dwóch wysłańców Jezusa Chrystusa. Jego postać
występuje w NT w Liście do Rzymian (Rz 16,14). Można przypuszczać, że
miał swój udział w tworzeniu doktryny chrześcijańskiej.
Justyn (ok. 100 – 163/167) był autorem koncepcji Objawienia,
którą dostrzegał już w naukach filozoficznych (np. Sokratesa). Był zwolennikiem
idei Logosu (Platona). Bardzo bronił wartości chrześcijańskiego dziewictwa.
Wyznawał poglądy millenarystyczne.
Chociaż pochodzili oni z różnych regionów Cesarstwa Rzymskiego (Ignacy - Syria; Klemens -
Rzym; Polikarp, Papiasz - Azja Mniejsza) i tworzyli w różnych okolicznościach,
to jednak prezentowali w istotnych kwestiach zgodne poglądy, ilustrujące
wiernie stan wiary tego okresu. Ich pisma podobne są do listów apostolskich z Nowego Testamentu
i z tej racji stanowią one ogniwo łączące księgi objawione z późniejszą
tradycją chrześcijańską.
Religia na tyle okrzepła, że Klemens Aleksandryjski (150 – 212) uważał, że chrześcijanie winni
posłuszeństwo wobec swoich zwierzchników duchowych (hierarchów Kościoła),
których uważał za spadkobierców nauk
Chrystusa. A więc pojawił się już element dyscyplinujący wspólnotę. Według
niego normą nauczania chrześcijaństwa jest Biblia w interpretacji Kościoła.
Stworzył teorię mówiącą, że prawda zawarta w Piśmie Świętym jest przedstawiona
poprzez symbole. Do jej poznania należy zastosować platońską koncepcję o
hierarchii bytów, tj. niższe byty są odzwierciedleniem wyższych i są ich
symbolami. W podobny sposób prawdę za pomocą symboli przedstawiali zarówno
prorocy, jak i filozofowie pogańscy. W rozumieniu Klemensa Tradycja była tożsama z kanonem wiary lub
kanonem kościelnym. Wierzył, że w ramach kościelnej powszechnej Tradycji
istniała tradycja doktrynalna gnósis lub parádosis, dostępna dla
chrześcijańskich elit intelektualnych. Polegała na harmonii prawa starotestamentowego i nauki proroków z Nowym Przymierzem.
Według Klemensa Bóg jest niepojęty: transcendentny oraz jest monadą i jednością, a jednocześnie ogarnia
wszechświat i przezwycięża jedność i monadę. Ojca
poznaje się za pośrednictwem Syna,
który jest jego Słowem i umysłem. Jednocześnie Syn wyraża siłę Ojca. Syn nie ma
początku i stanowi jedność z Ojcem. Duch
emanuje ze Słowa, którego mocą prowadzi wiernych do Boga. Klemens tłumaczył
istotę Trójcy poprzez pryzmat nauk platońskich. Uwidacznia się to w
sposobie, w jaki określa hierarchię w jej obrębie. Zdaje się podporządkowywać
Syna Ojcu, a Ducha Synowi, jednak nie wskazuje na nierówność Trzech Osób
Trójcy. W swoim spojrzeniu na istotę Syna Klemens był krytykowany przez Focjusza
za poglądy zbliżone do doketyzmu. W odróżnieniu od wyznawców doketyzmu Klemens był
jednak zwolennikiem prawdziwego wcielenia Syna. Uważał, że Chrystus wstąpił w
ciało ludzkie, co uczyniło go jednocześnie ludzkim i boskim. Do poglądów
doketów zbliżyło go twierdzenie, że Chrystus nie miał ludzkich namiętności, a
jego duszą kierowało Logos, które łączyło go z ciałem. W swoich pracach Klemens
nie rozwijał aspektu zbawienia ludzi przez mękę i śmierć Chrystusa na krzyżu,
powtarzał dotychczasowe poglądy apologetów
chrześcijańskich na ten temat, dodając do nich właściwy dla siebie mistycyzm. Dla teologa
Chrystus był przede wszystkim wszechstronnym nauczycielem, źródłem wiedzy,
niecielesnej miłości, prawości i uzdrowicielem rodzaju ludzkiego. Ludzka natura
Chrystusa służy człowiekowi za wzór do naśladowania, a poprzez zdobycie wiedzy
o Bogu człowiek bierze udział w nieśmiertelności.
Ojcowie apostolscy zachowali żywą pamięć osoby Chrystusa z
racji bezpośrednich kontaktów z apostołami i uczniami apostolskimi. Ich pisma
ukazują napięcie eschatologiczne, oczekiwanie na paruzję
– powtórne przyjście Chrystusa, która jest bliska (chiliazm);
z tej racji gotowi są przyjąć męczeństwo,
aby być w bliskości Chrystusa, pragnienie bliskości osiąga często formę mistyczną (Ignacy Antiocheński). Dzieła
ojców zawierają dość jednolitą doktrynę chrystologiczną, jednak ich teologia ta
ma charakter personalny i okolicznościowy. Chrystus jawi się jako istniejący
odwiecznie Syn Boży, prawdziwy Bóg i prawdziwy człowiek, który uczestniczy
w akcie stwórczym. Sakramenty oraz życie moralne są drogą chrześcijanina aby
dostąpić zbawienia w Chrystusie. Prawa moralne którymi powinien kierować się
człowiek pochodzą od Stwórcy. Konfrontowali
wizję Boga jako objawienia kosmicznego (tzw. teofania bóstwa w stworzeniach u
pogan) z przemawianiem Boga do człowieka w Starym i Nowym Testamencie.
Religijną myśl pogan o Bogu wzbogacali tekstami Biblii, dzięki czemu pogłębiali
rozumienie treści pojęcia Boga ideą Stwórcy i Pana Wszechrzeczy. Ukazywali jego
uniwersalizm w dziele stworzenia oraz ingerencję w losy świata i ludzi.
Podkreślali zwłaszcza wcielenie Słowa Bożego, które w swoim człowieczeństwie
najpełniej objawiło Boga na ziemi, a dziejom świata i człowieka nadało
charakter zbawczy.
Można powiedzieć, że
Ojcowie Kościoła jaki i późniejsi apologeci (II-III w.) to entuzjaści
opracowanej już doktryny, a nie badacze sensu stricto. Ich stosunek do
religii był emocjonalny.
Z biegiem czasu, pojawiali się myśliciele, którzy mając
podejście krytyczne sprzeciwiali się głoszonej koncepcji (ebionici, arianie,
pelagiusze, i inni) chrześcijańskiej. Jednak doktryna, może dlatego, że nie
była do końca pojmowana, rozumiana, była chroniona. Analogię widzę w szerzącej
się teorii względności, która nie rozumiana, szerzyła się w świecie nauki przez
dziesiątki lat. Dlaczego? Bo była niepojęta.
To co jest niezwykłe i tajemnicze sugeruje pochodzenie
nadprzyrodzone. Istna gnoza. Wyzwolić się z tego jest bardzo trudno, bo trzeba
się przeciwstawić, mając za sobą jedynie argumenty logiczne, spojrzenie
zdroworozsądkowe.
Do dziś ubolewam, że mało jest osób, które będą rozmawiały o
religii w sposób spokojny, bez uniesień, trzymając się argumentów rzeczowych.
Wiele osób ucieka od tematu. Boją się Prawdy. Dla nich argumentem jest, że
Kościół jest Święty, Powszechny i Apostolski Kościół ma ponad
2000 lat i mimo grzeszności Jego członków żyje
(teolożka świecka T.B). Przekazywanie swoich argumentów może być bardzo
pouczające i niekoniecznie burzące wiarę, którą ma się w sercu.
To może wydać się zaskakujące, ale uważam, że idea Jezusa
do dnia dzisiejszego nie została do końca zgłębiona i rozpracowana. Wiele
nieprawdy zakłóca faktografię wydarzeń, a przez to prawdziwe rozeznanie. Za
bardzo wchodzi się w sprawy boskie, przypisując Bogu to, czy tamto, a nie
odczytuje się Jego przesłania człowieczeństwa. Wiernych bardziej
interesuje, to co jest dalej, tymczasem życie zaczęło się na Ziemi i tu zostały
nakreślone reguły gry. Jezus przyszedł nam to powiedzieć, ale my wolimy czytać
o objawieniach prywatnych i innych cudownych zdarzeniach.
W człowieku ukryta jest cała prawda o nim. Jezus
to właśnie chciał nam przekazać. Mówił
o pokusie jakiej człowiek podlega. Mówił co jest ważne, a co mniej. Jezus
nakłaniał do roztropności (Mt 7,24): Bądźcie
więc roztropni jak węże, a nieskazitelni jak gołębie! (Mt 10,16). Jezus
wskazywał kim jest człowiek. To jedyna istota w świecie, która otrzymała
rozum i dar wolności. To wystarczy, aby przejąć sprawy tego świata. Bóg
obnażył się przed człowiekiem, dając mu
narzędzia do Jego rozpracowywania. Powinniśmy o tym pamiętać i wyznaczyć sobie
granicę poznania. Wzdychamy do Boga i myślimy o niebie, tymczasem to na Ziemi
zostały rozdane ludzkie scenariusze, aby je spełnić.