Czy słowa papieża Franciszka: "lepiej być ateistą
niż fałszywym chrześcijaninem, który prowadzi podwójne życie" zrobiły
na mnie wrażenie? W zasadzie nie, dlatego, że od dawna myślę podobnie. Ateiści
w zasadzie są otwarci, nie kluczą, nazywają fakty po imieniu, nie są zakłamani.
Te przymioty, w dużym stopniu, powinny określać właśnie osoby wierzące.
Niestety, wiara podana przez Kościół ubezwłasnowalnia. Osoby nie są do końca
sobą. Kanony wiary krępują osobowość. Oczywiście nie jest to regułą. Ci którzy
nie poddali się kościelnej mnemotechnice potrafią być krytyczni, odważni w wypowiadaniu swoich racji. Papież
Franciszek tym różni się od poprzedników, że sam nie wpadł w sidła
konserwatyzmu kościelnego. Mówi jak myśli i to szokuje. Nie oszukujmy się. Widać to jak na dłoni.
Katolicy mają jakieś kompleksy moralne. Chodzą na msze, a po nich zachowują się
tak, jakby w cale we mszy nie uczestniczyli. Deklarowanie się jako katolik i
chodzenie na mszę świętą to za mało, żeby uważać się za dobrego człowieka.
To słowa Franciszka. Papież ma świadomość, że część mówiących w ten sposób
osób, wcale nie żyje według 10 przykazań.
Hipokryzja jest widoczna w politycznej kampanii.
Franciszek określił „skandalem” mówienie jednej rzeczy, a robienie drugiej.
Dlatego też uważa, że katolik-hipokryta jest zdecydowanie gorszym materiałem
człowieka niż szlachetnie postępujący ateista. Całkowicie się z tym
zgadzam. Osobę przedstawiającą się jako głęboko wierzącą należy zweryfikować.
Najczęściej są to osoby nietolerancyjne. Niestety, jest w tym paradoks. Osoby
wierzące i uznające naukę Jezusa Chrystusa powinny być nastawione pozytywnie do
wszystkich, a osobom grzesznym powinny udzielać wsparcia. To wynika z nauki
Jezusa. Przede wszystkim trzeba być życzliwym dla wszystkich, a dla zagubionych
szczególnie.
Papież Franciszek nie jest lubiany przez wszystkich
duchownych. Konserwatywni hierarchowie kościelni są zakłopotani jego
wypowiedziami. Kurczowo trzymają się odwiecznych zasad i konserwatywnej
retoryki. Z dystansem przyjmują jego słowa. To jest wygodne. Pokora wiernych
daje im władze i poczucie ważności.
Czasem myślę, że ci którzy deklarują swoją szczególną
pobożność są biednymi, zagubionymi ludźmi. Fanatycznie będą bronić krzyża, a z
nienawiścią obchodzą się z tymi, którzy myślą bardziej racjonalnie lub inaczej.
Ich agresja jest niczym innym jak przejawem nienawiści, a to jest ciężki
grzech.
Żarliwość religijna powinna być w zasadzie ukryta, jako
coś bardzo osobistego i cennego, a świadectwo swojej przynależności religijnej
powinno się prezentować w godnym zachowaniu.
Modlący się politycy to swoiste theatrum hipokryzji, a to
jest po prostu wstrętne, obłudne, niesmaczne.
Odbierani są przez lud, tak jak na to zasługują.
Niech im ziemia lekką będzie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz