29 czerwca 1969 roku otrzymałem na imieniny od moich
przyjaciół ze studiów Krzysztofa i Ryszarda książkę pt. Granice Astronomii
autora Fred Hoyle'a z 1967 roku. Jako geofizyk była ona dla mnie bardzo
interesująca. Czytając ją doszedłem do strony 420-tej. A tam przeczytałem: Powstawanie
materii jako prawo przyrody. Odebrałem tę informację krytycznie i z
niedowierzaniem. Czy materia może sama się tworzyć? Na tę prawdę nie byłem
gotowy. Zniechęciłem się do książki i chciałem ją odłożyć na półkę. Potrzebowałem ponad 40 lat, aby nastąpiła u
mnie iluminacja poznawcza. Fizyka kwantowa przekonała mnie o słuszności tezy,
że materia jest wytworem pól tworzenia (creation field). Przyczyna tego
pochodzi od mocy Stwórczej. Ona sama jest enigmatyczna, niesprawdzalna,
metafizyczna. Jeżeli z wiarą przyjmuję, że mogą powstawać cząstki wirtualne
w próżni, to nie widzę różnicy w wierze, że moc Stwórcza istnieje. Poziom
wątpliwości i ryzyka pomyłki epistemologicznej jest taki sam. Za wiarą w
Boga przemawia też wewnętrzna potrzeba. A więc wiara w Boga ma więcej
przesłanek niż dziwności wykryte w nauce. Wyrażona wczoraj radość poznania
Prawdy skutkuje zmianą podejścia do życia i śmierci. Cokolwiek bym uczynił,
cokolwiek by się zdarzyło w moim życiu mogę odnosić do akceptowanej Prawdy. Ona
jest nadzieją, że istnieje świat w którym spotka się Stwórcę. Za życia Bóg
istnieje tylko w zasiągu umysłu i wyobraźni. Jest On taki jaka jest zdolność
abstrakcyjna człowieka. Po śmierci można doświadczyć Boga osobowego. Podobne
natury będą zdolne na wzajemną interakcję.
Przed duszą człowieka otwiera się nowa rzeczywistość. Drogą dedukcji
doszedłem do przekonania jakiego doznają osoby doświadczone śmiercią kliniczną
i spotkaniem ze światem mistycznym.
To wszystko jest optymistyczne i z tą radością pragnę
podzielić się z moimi czytelnikami. Pozdrawiam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz