Można być bardzo mądrym i przy tym dobrym człowiekiem, ale do wiary potrzebny jest akt przyjęcia łaski Boga. Ktoś jednak powie – jak przyjąć łaskę od Boga w którego się nie wierzy?
Człowiek jako istota stworzona posiada rozum, który jest niezaprzeczalnym darem od Boga. Darem również jest wolna wola, która sama kształtuje wnętrze człowieka (serce duchowe). Owszem drzemie w nim (sercu) potrzeba (dar od Boga) Boga, ale zależy to od woli Jego przyjęcia. Człowiek więc sam stanowi o swojej osobistej relacji z Bogiem. Aby uwierzyć trzeba najpierw wiedzieć w co należy uwierzyć. Przed wiarą jest więc potrzebne rozważanie umysłu. Ci którzy bardzo przywykli do zmysłowego oglądu świata (rzeczywistości) odrzucają wiarę w coś/kogoś czego nie doświadczają zmysłowo. Boga nie widać i nie słychać. Jak można więc przyjąć, że coś takiego istnieje?! Rozum podpowiada, że trzeba odciąć się od wiary, bo pojęcie Boga jest nierzeczywiste i nierozsądne. Jeżeli człowiek zatrzyma się w tym miejscu, pozostanie ateistą. Można mu zarzucić, że nie zadał sobie trudu iść dalej w rozważaniach, mimo sygnałów zewnętrznych (że Bóg istnieje). Zazwyczaj tacy ludzie blokują siebie samych. Nie korzystają z kolejnego daru Boga – abstrakcyjnego myślenia. Pozostają przy prostych rozważaniach logicznych. Zachowują się tak jakby nie wiedzieli, że człowiek ma jeszcze większe możliwości w sobie. Ateiści odrzucają duchowość. Uczucia rozumieją jako procesy chemiczne.
Niektórzy jednak próbują rozumem zgłębić to, co się dzieje w koło. Dostrzegają skutki czegoś, co jest rozumne, piękne i spójne. Każdy skutek ma swoją przyczynę. Co jest tego przyczyną? Rozum poszukujący próbuje zaakceptować istnienie czegoś, czego nie widać, bo z doświadczenia wie, że powietrza, prądu nie widać, a jednak istnieją. Kto potrafi uruchomić myślenie abstrakcyjne dostrzeże, że istnieją takie pojęcia jak miłość, gniew, żal, smutek, które nie mają substratu, a istnieją (przez odczucia). Czy ktoś może zaprzeczyć, że nie ma miłości? Ktoś powie, że to tylko odczucie i produkt chemiczny w rozumie. Można i tak, ale doświadczenie uczy, że miłość czyni skutki. To coś, co wpływa na drugą osobę itd. Matka na odległość wyczuwa niebezpieczeństwa dla swoich pociech itp. Miłość nabiera realnego istnienia, choć zmysłowo jej nie widać. Przekonanie, podparte koniecznością istnienia, rodzi wiarę. Pojawia się coś czego nie doświadczają ateiści. Otwarcie się na Boga powoduje, że spływają owoce łaski Boga. Wiara zakorzenia się i umacnia w sercu. Rozum niejako zostaje częściowo zwolniony z wysiłku poszukiwania. Kto idzie dalej w rozważaniach dostrzega, że wiara jest czymś dynamicznym. Wymaga działania i zaangażowania. Wiara statyczna jest jedynie stwierdzeniem. Wraz z wiarą musi iść działanie, aktywność. Bez tego wiara jest martwa. Każdy wierzący powinien zgłębić jej reguły. Bez wiedzy o niej pozostaje bezwolny na przekazy podobnych (np. Kościoła). Istnieje niebezpieczeństwo przyjmowania na wiarę wielu nieprawdziwych faktów.
Kto ma w sobie wiarę jest przekonany, że istnieje coś ponad rzeczywistością realną. Bóg jest bliski. Nawiązuje z Nim relację. Zadaje Mu pytania. Bóg otwiera swoje Prawdy, które serce odczytuje. Ponieważ relacja z Bogiem jest osobista, doświadcza się własnej wielkości. Wierzący czuje swoją osobowość (jest kimś ważnym). Ateista pozostaje na poziomie istot zwierzęcych wysoko zorganizowanych (człowieczo podobnych).
Religia to oprawa wiary. Można wierzyć w Boga, nie identyfikując się z żadną religią. Można i tak, ale religia umożliwia przeżywanie wiary w grupie. To ważne, bo człowiek jest istotą społeczną i nastawioną na drugiego człowieka.
Wszyscy, którzy doświadczyli wiary zachęcam do wiedzy o niej. Ona pozwala częściowo zrozumieć zamysły Stwórcy. Są one bezcenne. Unoszą człowieka do stanów niezwykłych przeżyć i radości. Wszystko, co jest z Bogiem związane jest przepiękne i radosne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz