Co innego jest filozofowanie o Bogu, a co innego dokonać
w sobie aktu wiary. Filozofowanie, to poszukiwanie Boga oraz racji Jego
istnienia za pomocą rozumu. Można dojść do różnych wniosków. Można jednak dojść
do Prawdy Jego istnienia, idąc drogą porządku logicznego. Bóg jest ideą
bezwzględnie potrzebną, jest logiczną koniecznością. Dla wierzących jest
przedmiotem wiary, dla ateistów hipotezą tłumaczącą. Wiedza o Bogu
może pochodzić jedynie z obserwacji skutków Jego działań i ingerencji.
Wielu mówi (myśli) – tak On istnieje, po czym przechodzą
do codziennych spraw, mając jakby za sobą rozwiązanie problemu. Takie
rozeznanie jeżeli nie spowoduje w duszy przełomu, jest jedynie ciekawostką
naukową, plotką, newsem na bieżącą chwilę.
Akt wiary posiada w sobie coś więcej. Oprócz uznania
istnienia Boga pojawia się silna potrzeba duchowa pójścia za Nim i postępowania
zgodnie z Jego nauką. No tak, ale nauka Boga samego jest jedynie odczytywana w
sumieniu (subiektywnie). Brak jest Jego bezpośredniej nauki, bezpośredniego
kontaktu. W tym tkwi pewna ekonomia Bożego zamysłu, o której będę jeszcze
mówił. Akt wiary w Boga jest z założenia bardzo prosty. Uznać Jego istnienie,
zawierzyć i podążać drogą jaką wskazuje sumienie (moralność naturalna).
Zupełnie czym innym i o wiele trudniejszym jest akt wiary
w Jezusa Chrystusa jako Boga. Wiele osób wierzy w Boga, ale w boskość Jezusa
już niekoniecznie. Kościół wypracował całą doktrynę teologiczną wskazującą, że
Jezus jest Bogiem. Gdyby ją rozebrać do szczegółów można w niej dostrzec wiele
nieporozumień, nieścisłości, a nawet sprzeczności. Kościół powołuje się na swój
autorytet dany od Boga, tym samym zamyka usta bardziej dociekliwym. Trzeba
wyzbyć się bojaźni i oczyścić z przyjętych schematów myślowych, aby od nowa
przemyśleć ten aspekt wiary.
Wiem, że istnieje wiele różnych poglądów, czasami wzajemnie
sprzecznych, tez na podłożu
fanatycznym. Proszę słowa niżej napisane przyjąć jako koncepcję autora.
Jezus Chrystus urodził się zwyczajnie z Matki Maryi. Już
od wczesnych lat przejawiał nadzwyczajną duchowość i wolę zbliżenia się do
Boga. W celu poszukiwania Prawdy udał się w daleką podróż. Wrócił wzmocniony
duchem Wschodu. Nabył tam też umiejętność odczytywania Boga (ze stanu Prawdy). Stan
Prawdy jest pewną «przestrzenią», w której zawarta jest wiedza o rzeczywistości
realnej i boskiej. Jezus poznał zasadniczą Prawdę o odkupieniu ludzi, tj. przygotowanie ich do życia wiecznego.
Jednocześnie poznał siłę Miłości. Jezus zrozumiał idee i koncepcję Boga.
Prazasadą wszystkiego jest dobro generowane przez powszechną Miłość. Kierowany
tę miłością Jezus wrócił, aby dać świadectwo Prawdzie. Postanowił oddać swoje
życie na odkupienie win innych. Jego misja trwała krótko (najwyżej trzy lata).
Zdążył przekazać meritum wiedzy religijnej. Zakończył życie jako sługa, nie
jako Król.
Mało się o tym mówi, a Kościół tego nie akcentuje, że
wywyższenie Jezusa do rangi Boga nastąpiło przez ludzi, a nie Boga. Można
przyjąć, że Bóg przyjął ofiarę Syna i uczynił ją skuteczną. Tajemnicą pozostaje
jedynie to, czy Jezus działał oddolnie, czy była w tym koncepcja Boga. A może
jedno i drugie?
Wywyższenie Chrystusa polega na tym, że otrzymał moc w
działaniu równą działaniu Boga. Przez idealną zgodność swojej woli z wolą Ojca,
Ojciec i Syn mówią jednych głosem. Wola
Ojca jest tożsama ze stanem Dobra Najwyższego (jako najlepsze rozwiązanie w
danej sytuacji). Można więc Chrystusa nazwać Aktem działającym. Ta
równość w działaniu nie jest równością ontologiczną. Nie może być dwóch
bogów (politeizm). Jest Bóg Jedyny i Syn Człowieczy, który może działać w Akcie
działającym.
Tym wywyższeniem Chrystus objawił Ojca, a zarazem pokazał
kim dla Boga jest człowiek.
Chrześcijański akt wiary dotyczy uznania Chrystusa za
Akt działający. Uznanie Go za Boga może mieć tylko formę grzecznościową. Każde inne podejście jest nadużyciem i
zniekształceniem religii monoteistycznej. Miłość do Jezusa winna być niezależna
od definicji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz