Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 1 listopada 2016

Święto Wszystkich Świętych


          Geneza święta Wszystkich Świętych (łac. omnium sanctorium ma długą historię. Sięga ona czasów starożytnych do IV wieku, kiedy wspominano w  wybranym dniu wszystkich męczenników chrześcijańskich. Ramy liturgiczne i dzień świętowania w Kościele katolickim  wyznaczył papież Jan XI w 935 roku. Ponieważ męczennicy kojarzeni byli z osobami świętymi, dzień ten nazwano Dniem Wszystkich Świętych.

          Święto  Wszystkich Świętych jest wyrazem wiary w obcowanie świętych,

czyli w wspólnotę zmarłych, którzy przyjęli chrzest i zostali włączeni w Ciało Chrystusa. Już XV wieku nastąpiły kontrowersje pomiędzy katolicyzmem a protestantyzmem dotyczące wspólnoty świętych. Spór dotyczył umiejscowienia dusz zmarłych, którzy mają się dopiero oczyścić. Osoby niewierzące, czy też bez chrztu miały swoje miejsce w piekle.

          Dzisiaj zmieniają się poglądy na ten temat. Filozoteizm proponuje umiejscowienie duszy w promieniach Boskich promieni światła. Odległość od Źródła (Boga) zależy od czystości duszy. W miarę oczyszczania, zmniejsza się ta odległość, a dusza coraz bardziej odczuwa radość Boskiej bliskości. Piekło można kojarzyć z miejscem  bardzo odległym, niemal w nieskończoności na Boskim promieniu. Takie obrazowanie pozwala na nadzieję, że kiedyś wszystkie dusze oczyszczą się i dotrą do misterium Boga jedynego. Takie stanowisko apokastazy (powszechnego zbawienia, idea pustego piekła) prezentuje wielu teologów, jak Jan Szkot Eriugena, Hans Urs von Balthasar, kardynał Cormac Murphy-O'Connor, S.N. Bułgakow, czy P. Evdokimov.  Wśród polskich teologów można wymienić ks. Wacława Antoniego Hryniewicza. Przy czym nie wyrażają oni pewności zbawienia, lecz jego nadzieję.

         Wielu teologów uważa, że idea apokatastazy jest w sprzeczności z przesłaniem ewangelii i podważa nienaruszalność woli człowieka. Kiedy zebrani w 543 roku na Synodzie w Konstantynopolu biskupi napisali, że jeśli ktoś twierdzi, że kara szatanów i złych ludzi jest tymczasowa i że kiedyś nastąpi jej koniec, czyli „apokatastaza” dla diabłów i bezbożnych ludzi – niech będzie wyklęty [1] - wydawać by się mogło, że sprawa została rozstrzygnięta. Głoszący apokatastazę Orygenes, filozof i męczennik chrześcijański, żyjący w latach ok. 185-250 został następnie potępiony na II Soborze Konstantynopolitańskim (VI powszechnym) w 553 r. wraz z Teodorem z Mopsuestii, Teodoretem z Cyru i Ibasem z Edessy (Dorota Walencik, http://www.magazyn.ekumenizm.pl/content/artic/20040727132311469.htm). Jak sądzę, dzisiejszy Kościół katolicki zajmuje stanowisko bardziej liberalne i dopuszcza myśl o powszechnym zmartwychwstaniu.

          Tak naprawdę, to brak wiedzy na temat życia pozagrobowego. Wszystkie teorie są jedynie pobożnym życzeniem. Pozostaje nam jedynie wiara, która zresztą może mieć różne oblicza. Jak sam przyznaję, jest coś na rzeczy i wynika to z logicznego pojmowania sensu istnienia świata i ludzi. Filozoteizm świat niebiański widzi nie jako miejsce, ale stan. Pojęcie stanu, trudne do zrozumienia i wyobrażenia jest być może podstawowym pojęciem przestrzeni transcendentnej. Do tego trzeba się przyzwyczaić. Z pewnością życie pozaziemskie jest zupełnie inne niż w świecie rzeczywistym. Niektóre sny ujawniają dziwność obcowania z duszami zmarłymi. Przeważnie się spieszą, są małomówni, tajemniczy, przyjmują postawy towarzyszące. Zapytane jak tam (w niebie) jest, potwierdzają, że nie da się tego opisać słowami ludzkimi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz