Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 10 lutego 2014

Gdzie był Duch Święty?




          W okresie pornokracji nikt nie pytał gdzie jest Duch Święty, którego Kościół tak ochoczo dzisiaj uznaje za obrońcę Kościoła. Pisałem już kiedyś, że Duch Święty może wpływać na ludzkie sumienia, podpowiadać, zachęcać, ale nie może być obrońcą de facto. Z racji natury transcendentalnej oraz danej człowiekowi wolnej woli, Bóg nie może ingerować w życie doczesne (poza szczególnymi przypadkami). Bóg pozostawił, pod ludzką opieką, zewnętrzny wyraz Kościoła  założonego przez swojego Syna: Czyńcie sobie ziemie poddaną (Rdz). Kościół instytucjonalny jest stale narażany na grzeszność wiernych.  W nim też nastąpiło skumulowanie zła. Papiestwo tysiąc lat po założeniu sięgnęło dna. Dramat jego ciągnął się przez wiele dziesiątek lat, kilka pokoleń ludzkich. Cud, że kościół jako zgromadzenie wiernych ostał się od całkowitej zguby.

          Bywa, że trzeba czasem  sięgnąć dna, aby się odbić. Upadek powinien być pouczający dla dalszych pokoleń. Ze zła musi narodzić się dobro. Tylko wtedy historia zaakceptuje upadki. Tylko wtedy można zrozumieć sens tych potwornych lat. Upadki uczą pokory. Jak widać nie starczyło jej na wiele lat. Dzisiaj niechętnie wspomina się ten okres historii. Zamiatanie pod dywan przykrych spraw przedłuża oczekiwania na poprawę. Złe sprawy ciągną się latami. Ile potrzeba lat, aby oczyścić kościół z pedofilii?

          Za życia nie wybiera się świętych. Nawet Jezus został wywyższony dopiero na krzyżu. Przyjmujący sakrament eucharystii wiedzą, jak trudny przychodzi na nich czas. Jak trudno utrzymać świętość. Wiele osób, właśnie po komunii są bardziej rozdrażnieni. Dlaczego? Bo bardzo chcą utrzymać, jak najdłużej, ten stan błogosławiony, a jednak się nie udaje.  Mają pretensje nawet do samego Boga, że nie powstrzymał ich od aktu grzechu. Osobiście nie bardzo lubię osoby „święte” w potocznym znaczeniu. Wyczuwam ich hipokryzję, nietolerancję, a nawet pychę świętości. Można powiedzieć, że świętość jest czymś nienaturalnym. Dobrze, że ewangeliści pokazali Jezusa w świetle zwyczajności. Przez to stał się wszystkim bardzo bliski. Jezus nie był cukierkowy. Niejednokrotnie był przykry dla otoczenia. Piotra porównywał z szatanem, a kupców pobił własnymi rękoma.

          Kapłani to ludzie tacy jak my. Będąc na piedestale etycznym jest im trudniej żyć. Muszą pilnować się na każdym kroku. Każdy ich niewielki błąd staje się tematem publicznym. Narzucony celibat rozstraja ich naturalny rozwój.

Nie zazdroszczę im, choć stan kapłański uważam za wyróżnienie. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz