Jak wspominałem, doktryna buddyjska omawia niektóre
aspekty religijne. Dotyczą one
reinkarnacji. W buddyzmie nie ma śmierci definitywnej. Dusza raz
powołana do życia przechodzi z jednego osobnika do drugiego, innej istoty żyjącej,
niekoniecznie człowieka. W filozofii buddyjskiej pierwiastek jestestwa
przynależy do całego wszechświata i wiecznie do niego należy. Ponieważ związany
jest ze świadomością (która jest na uwięzi, gdy przebywa w ciele) nie może
funkcjonować samodzielnie, nie mając oparcia w naturze Osobowej. błąka się i wędruje to tu to tam. Wizja
reinkarnacji jest bolesna i nieludzka. Choć Buddyzm głosi kolejne doskonalenie
się duszy, to można zadać pytanie w jakim celu, skoro nie dochodzi się do
Początku, skąd się zaczęło istnienie. Świat bez Boga osobowego jest
rzeczywistością rozmytą, jest nirwaną, stanem statycznym. Moja osobowość nie
akceptuje ciszy. Owszem jest ona potrzebna, na chwilę, aby zebrać myśli, a nie
odrzucić. Bóg jest dynamiczny, przez co i świat jest dynamiczny. Ja mam
potrzebę dotykania tego co boskie. Pragnę słyszeć trzepotanie skrzydeł motyla.
Nastawiam ucho. Każdy szelest jest znakiem istnienia Boga. Jezus sprowadził
Boga na ziemię. Pokazał Jego cielesność. Nie był mnichem, ale tętniącym życiem Człowiekiem
i Synem Bożym. Milczał tylko wtedy, gdy rozmawiał (modlił się) z Ojcem. Swoją
Ofiarą pokazał wielkość człowieka. Gdy umierał zatrzęsła się ziemia. Boskie
trąby zagrzmiały. Rozpoczęła się wspaniała era boskiej przynależności do
stworzeń. Królestwo Boga zeszło na ziemię. Na tę okoliczność winny zagrzmieć
fanfary. Wokół niech rozbrzmiewa jeszcze głośniej muzyka sfer. Niech szum
wiatru obudzi śpiących. Oni jeszcze nie wiedzą, co się dokonało.
Ja nie mógłbym być mnichem. Nie chcę kontemplować
godzinami, strata czasu. Chcę włączyć się w bieg historii, cieszyć się Bogiem i
światem. Pragnę korzystać ze wszystkiego, co Bóg nam dał, a dał w obfitości. Ci
którzy widzą przyjemność w wyciszaniu się, nie dostrzegają, że cenny czas
ucieka. Dostrzegam radość w czynach, w zmysłach i w przeżyciach duchowych. Na
końcu pragnę zanurzyć się w Bogu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz