Wzajemne przepychanki jakie obserwuję pomiędzy osobami
wierzącymi a ateistami wynikają z niejednoznacznych definicji pojęć. Spróbuję
uporządkować pojęcia wg posiadanej wiedzy.
Bóg
Szwajcarski psychiatra i psycholog Carl Gustaw Jung
(1875–1961) mówił: ja w Boga nie wierzę,
ja wiem [1].
Całkowicie zgadzam się z takim stwierdzeniem. Stwórca jest logiczną
koniecznością wszystkiego co istnieje. Nie ma skutku bez przyczyny. Siłą
rzeczy musi pochodzić ze strefy nadprzyrodzonej, ponad to, co stworzył. Każdy
człowiek intuicyjnie wyczuwa ją w sobie. Niezależnie od wiary, każdy człowiek
potrafi zanurzyć się w sobie, w swoim wewnętrznym sanktuarium. Ateiści powiedzą
– w myślach (w rozumie). Człowiek jednak posiada uczucia, które nierzadko są z
rozumem na opak. Bóg wynikający z logiki nie musi być przedmiotem wiary, ale
wiedzy. Ze względu na jego dzieła, można poznać Jego przymioty. To
bowiem, co o Bogu można poznać, jawne jest wśród nich, gdyż Bóg im to ujawnił. Albowiem od stworzenia świata
niewidzialne Jego przymioty – wiekuista Jego potęga oraz bóstwo – stają się
widzialne dla umysłu przez Jego dzieła (Rz 1,19–20); Bo z wielkości i piękna stworzeń poznaje się
przez podobieństwo ich Stwórcę (Mdr 13,5). Według miary ludzkiej, z pewnością, jest
mądry i inteligentny. Posiada w sobie przymioty osoby.
Bóg zakorzenia się w każdym człowieku. Przez naturalne
Objawienie się w duszy, może być odczytywany. Każdy otrzymuje od Niego dary
wolności wyboru, prawo naturalne i sumienie. Każdy, kto się na Boga otworzy
może nawiązać z Nim osobistą relację. W człowieku jest zdolność do miłowania.
We własnym sanktuarium wiary można egzaltować się Bogiem, dochodzić z Nim do
mistycznych zaślubin. Nikt obcy nie ma prawa tam wchodzić. Tą intymność należy
chronić i pielęgnować. Poczucie Boga w sobie daje niesamowite siły witalne.
Emmanuel Kant (1724–1804) w swojej książce Krytyka czystego rozumu
argumentował o niemożności poznania Boga. Odnalazł Go w argumentach moralnych: niebo gwiaździste nade mną i prawo moralne
we mnie.
Wiara
Wiara może
dotyczyć Jezusa Chrystusa jako Syna Bożego, dlatego, że stan wiedzy o Nim jest
niewielki, a źródła, które o Nim podają są
przemieszane różnymi koncepcjami teologicznymi. Przykładowo, każda
ewangelia Nowego Testamentu pomimo jednego kierunku, ma własną koncepcję teologiczną. Można to zauważyć
mając już pewne doświadczenie i wiedzę.
Kościół chrześcijański opracował konstrukcję wiary łącząc
faktografię historyczną z mitami i legendami. Konstrukcja ta budzi wątpliwości
natury zdroworozsądkowej. Pomimo oczywistych legend i bajek niesie
przesłanie, które jest moralnie poprawne.
Wiara może mieć różne podłoża. Często wynika z potrzeby
poczucia bezpieczeństwa. Silnym jej motorem jest intuicja. Człowiek wyposażony
jest przez Stwórcę potrzebą Jego poszukiwania. To dar nadprzyrodzony. Warunkiem
Jego akceptacji jest otwarcie się na Boga. Łącznie z darami sumienia, prawa
naturalnego, intuicji, potrzeby dobra, rodzi się w umysłach obraz Boga jako
idei kogoś doskonałego. Z warunku koniecznego wynika, że Przyczyna sprawcza
istnieje. Dary nadprzyrodzone jakie są dane człowiekowi uzupełniają obraz Boga.
Pewność wiary, zaangażowanie, pozwalają odczytać Jego walory, podmiotowość. W
wyniku wiary, człowiek czuje się bezpieczniejszy, kochany. Odpowiedzią jest
ludzka miłość do Boga.
Wiara jest kapitalnym uzupełnieniem wiedzy i odwrotnie Jeżeli nie
uwierzycie, nie będziecie rozumieli (Iz
7,5). Św. Anzelm mawiał: wierzę abym zrozumiał; wiara poszukująca
zrozumienia (fides querens intelectum).
Główna teza spójności nauk jest
widoczna i zgodna z nauczaniem Jana Pawła II, który w encyklice Fides et
ratio (1998) stwierdził: Wiara i
rozum (fides et ratio) są jak dwa
skrzydła, na których duch ludzki unosi się ku kontemplacji prawdy. […] Nie ma
więc powodu do jakiejkolwiek rywalizacji między rozumem a wiarą: rzeczywistości
te wzajemnie się przenikają, każda zaś ma własną przestrzeń, w której się
realizuje.
Wiara i nauka są kołami napędowymi jednej idei. Jedno
wzmacnia drugie, interferuje. Niekontrolowana wiara może prowadzić do
egzaltacji. Jeżeli przekracza granice zdroworozsądkowe może prowadzić do
fanatyzmu.
Trzeba jednak wiedzieć w co się wierzy. Wiara zakorzenia
się w sercu człowieka. Blaise Pascal (1623–1662) mawiał: serce ma dowody (racje), których rozum nie zna. Jeżeli głosiciele
wiary zdobędą twoje zaufanie, to należy
jeszcze przepuścić ich przekaz przez własny rozum i sumienie. Egzaltacja
zewnętrzna wiary nie jest wskazana. Przeważnie nie jest rozumiana przez innych.
Może budzić złe emocje, a nawet zgorszenie. Nie ma nic gorszego jak fanatyzm
wiary. Przeważnie Bóg staje się wtedy bozią, a to jest infantylny obraz
Boga, którego wystawia się na pośmiewisko.
Idea chrześcijaństwa jest niezwykłą koncepcją. Niezależnie
od obiektywnej prawdy, niesie przesłanie miłości. Koncepcja wywyższenia Jezusa
Chrystusa do Aktu działającego Boga, jest przede wszystkim wyrazem ludzkiej
nadziei. Koncepcja ta tłumaczy, po części, status i rolę człowieka we
wszechświecie. Jest tak piękna, że można użyć słowa – boska. Jeżeli tak, to ja
w to wchodzę. Intuicyjnie wyczuwam tu „palec Boży”. Jeżeli jednak nie ma w tym
prawdy, to pozostaje mi świadomość wielkości człowieka. Ponieważ człowieka
stworzył Bóg, to i tak, na to samo, wychodzi.
Religia
Religia jest tworem ludzkim opartym na
indywidualnym objawieniu się Boga w każdej ludzkiej istocie. Tak też religia
dotyczy spraw duchowych. Ponieważ jest pochodzenia ludzkiego, jest
niedoskonała, skażona ludzkimi słabościami. Służy ona do obsługi liturgicznej
wiary. Bardzo szybko przerodziła się w element dyscyplinowania ludzi,
społeczeństwa. Jak pokazuje nauka, religia jest tworem bardzo pożytecznym w
rozwoju człowieka. Wyciąga na zewnątrz ludzkie dobro, uwrażliwia i uszlachetnia
człowieka. Podobnie czyni to humanizm. Jednak siła oddziaływania jest o wiele
większa. Paradoksem jest, że
religia, która powinna łączyć, tak
wielu ludzi poróżniła.
Kościół instytucjonalny, widzialny
Kościół instytucjonalny składa się z ludzi z całą ich
niedoskonałością. Tym samym posiada dokładnie takie same przywary, grzechy
co każdy wierny. Oczekiwanie, że kościół będzie nienaganny jest utopią. Nie
wolno samego kościoła traktować jak Boga. Kościół instytucjonalny jest figurą
(typem) człowieka (summa summarum słabości wszystkich ludzi). W nim gromadzą
się wszystkie ludzkie grzechy i cnoty. Łatwiej jest jednak zobaczyć w nim zło,
niż dobro. Historia pokazuje kościół jako instytucję zbrodniczą, którą nikt nie
chce rozliczać (z bojaźni przed potęgą instytucji). Korzystają na tym ci,
którzy kościół prowadzą od tysięcy lat.
Wystarczy wspomnieć o wprowadzaniu wiary chrześcijańskiej mieczem przez
Karola Wielkiego, ofiary inkwizycji, mordów misyjnych[2],
symonie, nepotyzm, skandale obyczajowe, przekręty finansowe, pedofilizm, orgie
itd. Wszystko to czyniono w imię prawa, powołując się na Boga i osoby święte
(np. Maryję). Mając świadomość niedoskonałości kościoła należy zrobić wszystko,
aby kościół służył dobru, a nie złu. Kościół wraz z wiernymi powinien kroczyć
ku doskonałości. Zło jakie w nim panuje należy potępiać. Złych kapłanów
odrzucać. Pomimo ludzkich słabości, kościół jest człowiekowi potrzebny jako
miejsce wspólnotowe. Zło należy dobrem zwyciężać. Trzeba kościół stale
naprawiać. Trzeba się o niego troszczyć, jak o własne dziecko.
Bardzo często ateiści krytykują to, co powinno podlegać
krytyce (np. instytucja kościoła), ale często zajmują się teologią, której nie
rozumieją (bo ją z góry odrzucają lub ustawiają się do niej kontra). Jak wspomniałem,
Bóg podlega logicznemu rozumowaniu, a u ateistów jest przedmiotem niewiary
(paradoks).
Każde wymienione pojęcie wymaga rozwinięcia i
uzupełnienia. Podobnie wiele innych pojęć wymaga precyzyjnej definicji i
rzeczowych, jednoznacznych wyjaśnień. Niniejszy blog w zasadzie temu służy.
[1] Podobnie mówił francuski entomolog Jean Henri Fabre (1823–1915): Ja w
Boga nie wierzę, ja Go widzę.
[2]
W 1493 r. bulla papieska uprawomocniła wojny przeciwko wszystkim narodom w
Ameryce południowej, które odmówiły przyjęcia chrześcijaństwa. Gdy katoliccy
misjonarze przybyli do Meksyku, żyło tam 11 mln Indian. Po stu latach było już
tylko 1.5 mln. Szacuje się, że w ciągu 150 lat zabito przynajmniej 150 mln
Indian.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz