John Hutchinson (ur. 1939) Kanadyjczyk jest wynalazcą, który pracuje nad polem
energii punktu zerowego., kontynuował prace Nikli Tesli. John chciał zgłębić tajniki pracy słynnego
naukowca i przynajmniej częściowo odtworzyć badania przeprowadzane tuż przed
jego śmiercią. W kręgu zainteresowań Hutchisona leżały przede wszystkim cewki
Tesli oraz aparatura do generowania silnego pola elektromagnetycznego.
Któregoś dnia, podczas jednego z eksperymentów, John poczuł uderzenie w ramię.
Okazało się, że trafił go niewielki
kawałek metalu. Po odłożeniu go na miejsce fragment ponownie
poszybował w kierunku Johna. To był początek przedziwnej kariery
"nawiedzonego" Kanadyjczyka. John Hutchison odkrył, że jego aparatura
(cewki Tesli, generatory etc.) wytworzyła szczególne pole elektromagnetyczne, które zniosło
grawitację na pewnym obszarze w określonym czasie. John doszedł do wniosku,
że chodzi tu o konkretną częstotliwość,
która wydaje się oddziaływać z grawitacją i stanowić dla niej przeciwwagę.
Od tego momentu rozpoczęła się seria eksperymentów; ciężkie kawałki metalu unosiły się w powietrzu,
klucze francuskie uderzały z łomotem o sufit, a metalowe sztaby kruszyły się w
zadziwiający sposób. John nie krył się ze swoim wynalazkiem.
Zaprosił do siebie dwóch obserwatorów, sąsiadów z tego samego budynku. Jednym z
nich był Mark Murphy z Canadian
Pacific Air. Obaj w szoku obserwowali latające obiekty i
wyginający się metal. Wtedy też po raz pierwszy John zaobserwował inne bardzo
dziwne efekty działania swojej maszynerii. W szkle wystawionym na jej działanie pojawiały się otwory, metal i guma
łączyły się w jedno, aluminium ulegało sproszkowaniu, a chromowanie odpadało z
sykiem od powierzchni nią pokrytej. Wszystkie wyżej
wymienione obserwacje dokonane zostały podczas pracy maszyny z poborem mocy w
granicach 75–4000 W i napięciu 110 V. Co
ciekawe, efekty oddziaływania maszynerii nie ograniczały się wyłącznie do
laboratorium. Lewitacje obiektów i wibracje metalowych przedmiotów dawało się
zaobserwować w całym budynku.
W 1980 r. Johna odwiedza naukowiec, dr Mel Winfield. Po wielu dniach
obserwacji i serii zdjęć, Winfield zdumiony opuszcza laboratorium Johna. Pozostaje
z naukowcem w stałym kontakcie. Po kilku latach dr Mel publikuje swoje
wspomnienia z eksperymentów w książce "The Science of Actuality". Winfield potwierdza
odkrycia Johna i dokładnie opisuje lewitację przedmiotów oraz zmianę stanu ich
skupienia. Informacje o niezwykłym naukowcy docierają do samej góry. Alex
Pezarro, przyjaciel Johna, spotyka się z urzędnikami federalnymi w Waszyngtonie
i uzyskuje obietnicę wsparcia ze
strony rządu amerykańskiego. Niedługo później Hutchison zmienia
miejsce zamieszkania i przenosi się do północnego Vancouver.
W 1983 r. następuje przełom. Do Johna zgłasza się
wojskowa jednostka naukowo-badawcza Los
Alamos National Laboratories i wspólnie z wynalazcą podejmuje
się przeprowadzenia serii eksperymentów. Efekty są szokujące, przedmioty
lewitują, woda w kranach się pieni, a w laboratorium pojawia się dziwna mgła i
utrzymuje do końca badań. I choć wszystko zostaje nagrane kamerą
wideo, to materiały te nigdy nie ujrzały światła dziennego. John wielokrotnie
domagał się ich upublicznienia, ale jego starania spełzły na niczym. Ekipa z Los Alamos
odchodzi z laboratorium Johna i więcej się nie pojawia. Szczęście na chwilę
opuszcza Hutchisona, a wkrada się niepokój i strach. John dostaje pierwsze anonimowe listy z pogróżkami,
a próby uzyskania dofinansowania na badania są blokowane przez
członków grupy z Los Alamos.
Niezrażony niepowodzeniami John
urządza kolejną prezentację, tym razem dla przedstawiciela koncernu McDonnell Douglas. Zaraz potem w
laboratorium Hutchisona pojawiają się naukowcy z NASA (Dennis Edmonson) oraz
kolejna ekipa telewizyjna CKVU T.V., której udaje się nagrać niesamowite
zjawiska.
W 1986 r. Instytut
Maxa Plancka otrzymuje stopione kawałki metalu do ekspertyzy.
Jej wynik był zaskakujący. W strukturze wykryto anomalie i stwierdzono
niezwykle gwałtowne zmiany na poziomie molekularnym. Z finansową pomocą
przychodzi Boeing i ofiarowuje 80 000 dol. na dalsze badania.
W 1989 r. wszystko wydaje się iść po myśli wynalazcy.
John uradowany planuje wyjazd do Niemiec w celu przeniesienia laboratorium do
Instytutu Maxa Plancka. Tuż przed odlotem sprzęt zostaje zatrzymany przez nieokreślone służby i wysłany w
nieznane miejsce. John nie odzyskuje go już nigdy, a powód
zatrzymania jest prozaiczny: maszyneria stanowiła zagrożenie dla otoczenia, a
część podzespołów była w posiadaniu Johna nielegalnie. Od tego czasu przez
kilka następnych lat John nie jest w stanie prowadzić dalszych badań. Dopiero w
1996 r. wynalazca skompletował nowy zestaw urządzeń (wiele z nich to
oprzyrządowanie ze statków wojennych) i próbował odtworzyć zjawiska, które
przyniosły mu sławę. Efekt był bardzo
marny. Sława Johna Hutchisona blednie, gdy pojawiają się
pierwsze zarzuty o fabrykowanie dowodów (nieudolne) i rozsiewanie absurdalnych
teorii spiskowych.
John Hutchison sprzedał swoje mieszkanie wraz z
zawartością i zamieszkał z żoną w minivanie wypełnionym po brzegi
pozostałościami z laboratorium. Sponsorowany przez niemieckich naukowców, jeździ po USA, uciekając przed agendami rządowymi
(lub demonami własnego umysłu) i wciąż głosi szalone tezy o antygrawitacji.
Fale elektromagnetyczne o określonej częstotliwości mogą
generować stan w której nie istnieje grawitacja. Przestrzeń zmienia swoje
właściwości.
Ile są warte badania Johna Hutchisona – nie wiem, ale
podziwiam jego pasję szukania odpowiedzi. Nauka jeszcze nie raz nas zaskoczy.
Otworzyliśmy puszkę Pandory i wkroczyliśmy w Świat bajkowy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz