Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 27 maja 2019

Ewangelia św. Marka cz. 6


          Jezus w swoim nauczaniu stosował różne sposoby. Używał przypowieści, w których przekazywał teologiczny sens. Opierały się one na zmyślonych scenkach. Ta forma przekazu wymagała od odbiorców znacznego stopnia inteligencji. Tym samym Jego słowa nie docierały do wszystkich. Jezus uważał, że kto ma zrozumieć to zrozumie. Każdemu stawiał inny próg rozumienia. Prawda ma różne poziomy. Każdemu według jego zdolności i umiejętności. Nie gorsze się. Ja jako człowiek po szkołach rozumiem inaczej. Inni rozumieją to po swojemu. Kto jest bliższej Prawdy? Okaże się. Dla jednego wystarczy, że wie, że  wiatr wieje, a dla mnie jest to ruch cząsteczek opisany równaniami matematycznymi. Samej istoty Prawdy bardzo trudno jest opisać (Kant).
          Przypowieść o siewcy (Mk 4,1–9; Mt 13,1–9; Łk 8,4–8) znajduje się również w innych ewangeliach synoptycznych. Opisuje ona zdolność rozumienia słów nauki w przypowieściach. Kiedy słowa trafią na podatny grunt: "wydają owoc: trzydziestokrotny, sześćdziesięciokrotny i stokrotny» (Mk 4,20).
          W perykopie Przypowieść o lampie (Mk 4,21–23) jest napisane: Nie ma bowiem nic ukrytego, co by nie miało wyjść na jaw (Mk 4,22). Treść tego zdania nie obejmuje tajemnic przyrody, lecz wszelkie działania wynikające z czyjeś woli. Wszystkie zdarzenia są filmowane, fotografowane na różne sposoby siłami natury. Dzisiejsza technika np. pozwala odtworzyć obecność człowieka w pomieszczeniu, które zostało przez niego opuszczone (obrazy termiczne). Nie wchodząc w zawiłości techniczne Ewangelia przekazuje prawdę ponadczasową. Cokolwiek się dzieje na świecie, jest w jakiś sposób zapamiętywane. Niczego nie można ukryć, nie ma więc zbrodni doskonałej. Wszystko można odtworzyć, to tylko kwestia czasu. Niczego nie można ukryć przed Bogiem, ani też przed człowiekiem z dzisiejszą techniką. Warto zdać sobie z tego sprawę w celach dydaktycznych. Popełnianie czynów nieetycznych, w gruncie rzeczy, nie opłaca się. Konsekwencja czynów (sprawiedliwość) dosięga lub dosięgnie każdego. Jeżeli nie za życia ziemskiego, to w przestrzeni nadprzyrodzonej. Paradoksalnie, ale Bóg towarzyszy wszystkim ludzkim działaniom, nawet tym złym. Najczęściej nie interweniuje, bo nie chce czynić zamachu na ludzką wolę. Bóg jest świadkiem wszelkich wydarzeń. Ta ciągła inwigilacja wynika z konieczności podtrzymywania życia. Człowiekowi pozostaje pogodzić się z tą oczywistą prawdą.
          W perykopie Przypowieść o mierze (Mk 4,21–23) jest napisane: «Uważajcie na to, czego słuchacie. Taką samą miarą, jaką wy mierzycie, odmierzą wam i jeszcze wam dołożą» (Mk 4,21). Jest to przestroga, aby nie używać zbyt niebezpiecznej broni (w tym słownejsłownej). Los może się odwrócić i nie będzie można samemu się  obronić przed użytą bronią.
          W końcowym wersecie tej perykopy można wyczytać niezrozumiałe ostrzeżenie: "Bo kto ma, temu będzie dane; a kto nie ma, pozbawią go i tego, co ma» (Mk 4,22). Mówiąc językiem przysłów ludowych tragedie chodzą parami. W tym jest zawarta pewna tajemnica. Wydaje się, że Bóg porcjuje kłopoty i przygląda się, czy człowiek udźwignie je, czy jeszcze mu dołożyć. Aby to wytłumaczyć trzeba rozwinąć temat dobra.
          W potocznym znaczeniu dobrem są: uczynek, słowo, jałmużna, post itp., wszystko to, co sprawia, że dobro rozchodzi się i generuje kolejne dobra. Dobro odbite od niebios wzmacnia się i interferuje. Przedstawia się jakby fala stojąca. Ona  jest odpowiednikiem funkcjonału, czegoś co istnieje i ma charakter przymiotu cząstki bytowej. Taka struktura dobra w języku niebiańskim jest budulcem potrzebnym do podtrzymania  rozwoju świata. Stwórca oczekuje, że człowiek, jako z Nim współzależny, Jego dziedzic, przyjaciel włączy się do projektu rozwoju świata. Przez cierpienie (akceptowane) może rodzić się wielkie dobro, a więc budulec. Bóg nakłada na ludzi ciężar własnej koncepcji.
         Ten kto ma dużo nie jest dobrym kandydatem do "współpracy" z Bogiem. Ciężko wykrzesać od niego wysiłek czynienia dobra. Niech się cieszy tym co ma. On jest już wynagradzany za życia. Bóg liczy na biednych. Ta zasada sprawdza się w życiu. Znam to z autopsji. Mogę tylko liczyć na biednych. On podzieli się połową tego co ma. Bogaty nie, bo ma dużo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz