Odkrywanie Boga w sobie w pewnym sensie bardziej
uczłowiecza Jezusa, a przynajmniej kontrastuje dwie Osoby od siebie.
Jezus-Człowiek jest bardziej wyrazisty i nam bliższy. Jego cierpienia są
bardziej realne. Jezus cierpiał tak, jakby cierpiał każdy człowiek na Jego
miejscu. Nie miał taryfy ulgowej z racji natury Bożej. Kiedy już nauczał –
wiedział: "Pisma, [...] to one właśnie dają o Mnie świadectwo" (J
5,39). Jego nauka nie będzie dywagacją, polemiką, lecz przekazem prawdy. Sposób
przekazu będzie szokiem dla ówczesnych słuchaczy. Będzie wzbudzał emocje,
podziw, a zarazem bunt i sprzeciw. Dla ówczesnych będzie bluźniercą, gdyż
będzie przedstawiał siebie jako Syna Bożego i Mesjasza (Mt 26,65; Łk 5,21; J
10,33.36).
Bardzo szybko stanie się przedmiotem dyskusji i sporów.
Wyjaśnienie, Kim jest, nastąpi dopiero po Jego śmierci i Zmartwychwstaniu.
Bóg-Ojciec jest Samym Istnieniem. Do niego nie stosuje się
żadnych zasad przyczynowości. Taki Bóg jest dla nas absolutną tajemnicą. Nasz
umysł, rozum, intelekt, intuicja, serce, czucie – nie są w stanie, ani razem,
ani osobno, powiedzieć o Bogu czegokolwiek, gdyż przekracza On absolutnie i
nieskończenie wszelkie nasze naturalne zdolności poznawcze (Cz. St. Bartnik).
Do czasów mesjańskich kontakt z Nim był możliwy tylko na bazie zjawisk
ezoterycznych, nadzwyczajnych wizji czy snów. Poznanie Boga zmieniło się
radykalnie, gdy Bóg „zszedł” na ziemię.
Od XX wieku niektórzy egzegeci (Martin Kähler, Rudolf
Bultmann) próbowali podważyć próby
odtworzenia dziejów Jezusa. Uważali, że
ktokolwiek patrzy na Jezusa, patrzy nie na Jezusa historycznego, lecz na
obecność rzeczywistości zbawczej nieodłącznej od Chrystusa, która przejawia się
w kerygmacie (głoszenie Ewangelii). Upraszczając, były to tendencje dążące do
osłabienia roli Jezusa jako człowieka. R. Bultmann uważał, że historyczna
postać Jezusa nie posiada dla wiary pierwotnego Kościoła żadnego
konstytutywnego znaczenia: Co się działo w Jezusowym sercu tego nie wiem i
nie chcę wiedzieć. Takie stanowisko uważam w pewnym sensie za zamach na
prawdę historyczną. Gdyby nie Jezus historyczny, nie byłoby Ewangelii ani Pism
Nowego Testamentu. Spirytualizacja Chrystusa jest niebezpiecznym krokiem w
kierunku egzystencjalizmu Heideggera (Bycie i czas, niem. Sein und Zeit, 1927),
która prowadzi do niepełnego i fałszywego obrazu Chrystusa. Bultmann wiąże
początki chrześcijaństwa z gnozą (forma świadomości religijnej). Gnostycy
głoszą istnienie prawdy hermetycznej, ukrytej.
Bóg wcielił się w Jezusa Chrystusa, zachowując Jego
człowieczeństwo, w Nim objawił się ludzkości i światu. Stał się przez to
konkretnym bytem, widzialnym, historycznym. Przyjął ludzką naturę wraz z
wszystkimi jej ograniczeniami (z wyjątkiem grzechu). Stał się jednym z nas. Już
za Jego życia próbowano wyjaśnić Jego tajemniczą postać. Jedni uważali Go za
Jana Chrzciciela, za powracającego Eliasza lub Jeremiasza, za proroka (zob. Mt 16,14; Mk 8,28; Łk 9,19). Piotr
natomiast wymienia wyższe tytuły: Mesjasz (Chrystus), Pan (Kyrios), Syn Boga
żywego. Karl Jaspers (agnostyk) uważał Jezusa obok Sokratesa, Buddy i
Konfucjusza, za jednego z czterech niezwykłych ludzi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz