Łączna liczba wyświetleń

piątek, 4 października 2019

Odkrywanie Boga


        Odkrywanie Boga w sobie w pewnym sensie bardziej uczłowiecza Jezusa, a przynajmniej kontrastuje dwie Osoby od siebie. Jezus-Człowiek jest bardziej wyrazisty i nam bliższy. Jego cierpienia są bardziej realne. Jezus cierpiał tak, jakby cierpiał każdy człowiek na Jego miejscu. Nie miał taryfy ulgowej z racji natury Bożej. Kiedy już nauczał – wiedział: "Pisma, [...] to one właśnie dają o Mnie świadectwo" (J 5,39). Jego nauka nie będzie dywagacją, polemiką, lecz przekazem prawdy. Sposób przekazu będzie szokiem dla ówczesnych słuchaczy. Będzie wzbudzał emocje, podziw, a zarazem bunt i sprzeciw. Dla ówczesnych będzie bluźniercą, gdyż będzie przedstawiał siebie jako Syna Bożego i Mesjasza (Mt 26,65; Łk 5,21; J 10,33.36).
        Bardzo szybko stanie się przedmiotem dyskusji i sporów. Wyjaśnienie, Kim jest, nastąpi dopiero po Jego śmierci i Zmartwychwstaniu.
        Bóg-Ojciec jest Samym Istnieniem. Do niego nie stosuje się żadnych zasad przyczynowości. Taki Bóg jest dla nas absolutną tajemnicą. Nasz umysł, rozum, intelekt, intuicja, serce, czucie – nie są w stanie, ani razem, ani osobno, powiedzieć o Bogu czegokolwiek, gdyż przekracza On absolutnie i nieskończenie wszelkie nasze naturalne zdolności poznawcze (Cz. St. Bartnik). Do czasów mesjańskich kontakt z Nim był możliwy tylko na bazie zjawisk ezoterycznych, nadzwyczajnych wizji czy snów. Poznanie Boga zmieniło się radykalnie, gdy Bóg „zszedł” na ziemię.
        Od XX wieku niektórzy egzegeci (Martin Kähler, Rudolf Bultmann)  próbowali podważyć próby odtworzenia dziejów Jezusa.  Uważali, że ktokolwiek patrzy na Jezusa, patrzy nie na Jezusa historycznego, lecz na obecność rzeczywistości zbawczej nieodłącznej od Chrystusa, która przejawia się w kerygmacie (głoszenie Ewangelii). Upraszczając, były to tendencje dążące do osłabienia roli Jezusa jako człowieka. R. Bultmann uważał, że historyczna postać Jezusa nie posiada dla wiary pierwotnego Kościoła żadnego konstytutywnego znaczenia: Co się działo w Jezusowym sercu tego nie wiem i nie chcę wiedzieć. Takie stanowisko uważam w pewnym sensie za zamach na prawdę historyczną. Gdyby nie Jezus historyczny, nie byłoby Ewangelii ani Pism Nowego Testamentu. Spirytualizacja Chrystusa jest niebezpiecznym krokiem w kierunku egzystencjalizmu Heideggera (Bycie i czas, niem. Sein und Zeit, 1927), która prowadzi do niepełnego i fałszywego obrazu Chrystusa. Bultmann wiąże początki chrześcijaństwa z gnozą (forma świadomości religijnej). Gnostycy głoszą istnienie prawdy hermetycznej, ukrytej.
        Bóg wcielił się w Jezusa Chrystusa, zachowując Jego człowieczeństwo, w Nim objawił się ludzkości i światu. Stał się przez to konkretnym bytem, widzialnym, historycznym. Przyjął ludzką naturę wraz z wszystkimi jej ograniczeniami (z wyjątkiem grzechu). Stał się jednym z nas. Już za Jego życia próbowano wyjaśnić Jego tajemniczą postać. Jedni uważali Go za Jana Chrzciciela, za powracającego Eliasza lub Jeremiasza, za proroka (zob. Mt 16,14; Mk 8,28; Łk 9,19). Piotr natomiast wymienia wyższe tytuły: Mesjasz (Chrystus), Pan (Kyrios), Syn Boga żywego. Karl Jaspers (agnostyk) uważał Jezusa obok Sokratesa, Buddy i Konfucjusza, za jednego z czterech niezwykłych ludzi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz