Po ukrzyżowaniu Jezusa zapadła pustka. Dla stojących pod
krzyżem był to moment, w którym nie sposób było zebrać myśli. Przed chwilą
przecież był z nami. W sercu Matki kołatała się myśl: Gdzie jesteś mój Synu?
Jak pisze Ewangelista Jan, Jezus powiedział do Marii Magdaleny: Nie zatrzymuj Mnie, jeszcze bowiem nie wstąpiłem do Ojca (J 20,17). Czy Jezus faktycznie mógł ominąć Ojca i wstąpić np. do
szeolu (miejsce gdzie przebywały dusze opuszczone). Słowa Jezusa wypowiedziane
do Marii Magdaleny dotyczyły zupełnie czego innego. Maria chciała się
przywitać; prawdopodobnie pragnęła Jezusa z radości uściskać. On jednak
zareagował powyższymi słowami. Dotknięcie (zatrzymanie) byłoby formą
badania zmysłowego, zdobywania wiedzy. Chrystus był już w ciele uwielbionym,
chwalebnym odbieranym neurotycznie. On należał już w całości do innej, niewidzialnej rzeczywistości.
Jego ludzka misja skończyła się. Stał się jak Ojciec – Bogiem. Nastąpiła era
wiary w Jezusa, a nie wiedzy. Potwierdzeniem powyższej tezy są słowa Pawła w
perykopie: później zjawił
się więcej niż pięciuset braciom równocześnie (1 Kor 15,6). Równocześnie w tylu miejscach Chrystus mógł być oglądany
jedynie w sposób mistyczny. Aby rozpoznać Zmartwychwstałego, nie
wystarczał rozum i doświadczenie fizyczne, zmysłowe. Warunkiem zobaczenia
Jezusa była wiara.
Brak informacji o miejscu jego przebywania świadczy o
linearności czasu. Czas biegnie zaznaczając momenty historii. Niebo powstało z
chwilą powołania Świata. Znikło pojęcie niebytu czasowego. Czas rozpoczął swój
bieg do wieczności. Jezus był w czasie i był w otchłani niebieskiej. Jego
zadaniem było Zbawienie innych. Na chwałę pozostawił sobie dalszy czas. To
nie Jezus potrzebował czasu, aby zanieść Dobrą Nowinę umarłym, ale oni
potrzebowali czasu, aby uwierzyć. W niebie następuje oczyszczenie z
grzechów i to również wymaga czasu.
Jezus najpierw wybrał misję zbawczą. To niezwykłe. Ktoś
może pomyśleć, że nie uszanował Ojca. To cały On, pozbawiony nepotyzmu,
idolatrii, fanatyzmu religijnego. Dla Niego liczyła się miłość, którą sam
głosił. Podobnie jak żona kochająca męża najpierw przytuli dziecko, a później
jego, tak Jezus najpierw pragnął zbawienia ludzi, a potem miłości Ojca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz