Niedawno postawiono mi zarzut: Nigdy nie zawołał Pan
do Ducha Świętego; Dodatkowo [podczas modlitwy] poproszę, aby przelano
ze mnie dar łaski wiary na Pana.
Istotnie, gdy czyta się moje opracowania można zauważyć,
że dyskretnie unikam pojęcia Ducha Świętego. Dlaczego? Prawda jest taka, że nie
jestem przeciwny temu pojęciu, ale unikam jego personalizacji. Na ogół
chrześcijanie przyjmują Go dosłownie, osobowo, tak jak by to była Istota
istniejąca własnym istnieniem. Dla mnie jest to pojęcie dynamiczne obrazujące
boskie działanie, figura literacka. Nadawanie jej osobowości jest przykładem
mitologizowania. Niestety to zjawiska w kulturze chrześcijańskiej jest
nagminne. Posłużę się usłyszaną wypowiedzią: Duch Święty nigdy nie rozmawiał
z Jezusem. I słusznie, chyba, że
ujmie się to tak: Jezus w duchu swoim rozmawiał sam ze sobą.
Ponieważ wiara w osobowego Ducha Świętego w
społeczeństwie jest bardzo silna (wręcz fanatyczna), powoduje u mnie odruch
sprzeciwu, dlatego unikam tego pojęcia.
Bardzo podobnie jest utożsamianie Boga z cesarzem,
władcą. Popularne funkcjonują zwroty: Pan Cię ukarze; Bój się Boga;
Pan Bóg na to nie pozwoli itp. Tymczasem walą się kościoły od bomb,
kapłani angażują się w nieczystości,
święci umierają żywcem pogrzebani, niezawinione dzieci rodzą się kalekie, inkwizycje pochłonęły tysiące
wspaniałych synów. Gdyby Bóg był naprawdę cesarzem czy władcą, takie pretensje
byłyby zasadne, ale Bóg jest zupełnie inną Istotą. Wielokrotnie powtarzam, że
Bóg tak stworzył zasady świata, że sam nie może bezpośrednio angażować się w
sprawy fizykalne. On sam podtrzymuje świat w jego istnieniu, reszta jest dana w
depozyt ewolucji, praw przyrody i człowieka. On to postawił człowieka na tronie
tego świata. Nakazał, czyńcie sobie ziemię poddaną: Bądźcie
płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną
(Rdz 1,28). On sam zajął miejsce sumienia, moralności obrońcy dobra i miłości.
Jego działanie ogranicza się do pomocy duchowej. Jeżeli podejmuje decyzję
pomocy fizykalnej, czyni to rzadko i bardzo dyskretnie. Swoim działaniem nie
może w niczym determinować innych.
Łaska wiary, to zdolność człowieka do akceptacji
istnienia Boga. Tej łaski nie posiada (lub jest zniekształcona) jedynie
człowiek z chorym umysłem. Łaska ta dana jest więc każdemu. To od człowieka
zależy, czy zrobi z niej użytek. Modlitwa o łaskę wiary nie zaszkodzi, ale Bóg
rozdziela sprawiedliwie swoje dary (poza wyjątkami losowymi) wszystkim
jednakowo (co innego z talentami).
Aby wierzyć, trzeba wiedzieć w co się wierzy. Wiara
przyjęta bez rozeznania zdroworozsądkowego narażona jest na infantylność,
mitologizm, fanatyzm. Przykładem są ostatni obrońcy krzyża. Potrafią ranić
innych, broniąc jedynie sakramentalia. Widać tu przegięcia ideałów, inne
stawianie akcentów, a przecież Prawda jest inna. Nie o to chodzi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz