Przeczytałem na forum: "Naukowcy wykluczyli
związek Całunu Turyńskiego z Jezusem". Interlokutor skomentował:
"Ciekawe jeśli całun jest autentyczny to znaczy że Bóg
istnieje, a skoro istnieje to dziwne że od wieków nie reaguje na to co jego
kapłani wyprawiają...Kiedyś zesłał potop i nawet powieka mu nie drgnęła, a
później papieże robili co chcieli, kler robi co chce, a On nawet palcem nie
kiwnie.." (Andrzej Roman).
Powyższa Informacja nie zaskoczyła
mnie. Identyfikowanie Jezusa z obrazem turyńskim było zbyt bajkowe, jak wiele opisów biblijnych. Całun turyński
nadal został relikwią, bo jest przedmiotem wiary. Sugestywny obraz cierpiącego
Jezusa jest przekonywujący. To umiłowany obraz Jezusa, kochany przez miliony
wiernych. Nie jest ważne, że całun nie jest wiernym odbiciem Jezusa. Różne
nacje przedstawiają Jezusa na swoje podobieństwo. Jezus przyjmuje postać
Chińczyka, murzyna, Indianina itp. Jezus po wywyższeniu stał się postacią
boską. Bóg nie ma twarzy, ani postaci, jest samym istnieniem. Całun przypomina
zdarzenie, które w historii miało miejsce. Wierni z całunu odczytują misterium,
a nie dowód namacalny Jezusa historycznego. Wiara jest w innym miejscu i
dotyczy istnienia boskiego Syna. Przez stulecia całun był ubóstwiany przez
miliony ludzi, przemodlony. Do niego wysyłana była dobra energia. Energia ta
odbijała się od niego i czyniła wiele innego dobra. Wartość całunu jest
wykładnią ludzkich pragnień. w sobie ukryta jest miłość do Chrystusa. Teraz
całun oddaje zgromadzoną energię. Jak ofiara Jezusa ma wartość trwałą tak całun
stał się prawdziwą relikwią, i tak niech pozostanie.
Druga wypowiedź Andrzeja Romana jest dowodem całkowitego
niezrozumienia religii chrześcijańskiej. Na temat, co Bóg może, a co
niekoniecznie, wielokrotnie pisałem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz