Poprosiłem o obrońcę z urzędu. Rozprawa została odroczona
bez określenia terminu. Dla mnie to
złapanie oddechu. Komornik mnie nie zaskoczy. Mogę spokojnie, przez jakiś czas,
spłacać pozostały kredyty. Jak napisałem wczoraj "Ufam, że to co się
wydarzy będzie najlepszym rozwiązaniem". I stało się, ale to nie
koniec moich trosk.
Filozoteizm (inaczej wiara rozumna) jest propozycją nowego oglądu wszystkich aspektów naukowych i religijnych za pomocą naturalnego światła rozumu, pod kątem znanych praw przyrody, logiki i podejścia filozoficznego z uwzględnieniem wiary w istnienie Stwórcy świata (Boga) oraz Jezusa Chrystusa jako pełne Wcielenie Boga (Akt działający) w istotę ludzką.
Łączna liczba wyświetleń
piątek, 31 maja 2019
czwartek, 30 maja 2019
Sądny dzień
Dzisiaj mam rozprawę w sądzie w sprawie żyrowania pożyczki.
W chwili pisania nie znam rozstrzygnięcia. Trzymajcie kciuki i wspierajcie mnie
duchowo. Mimo przeciwności losu stale czuję
się chroniony przez Opatrzność.
Ufam, że to co się wydarzy będzie
najlepszym rozwiązaniem.
środa, 29 maja 2019
Zjawiska Comptona, Czerenkowa
Początek wieku XX, politycznie okrutny (I wojna światowa,
potem II), dla świata nauki był fascynujący.
Rodziło się nowe zrozumienie otaczajacego nas świata. Mikro świat
ujawniał swoje sekrety. Nauka wykazała, że materia jako taka nie istnieje. Jest
tylko produktem energetycznym. Zanikała różnica pomiędzy kwantami, a cząstkami,
z grzeczności nazwanymi materialnymi. To co się rodziło w umysłach wybitnych
fizyków znajdowało potwierdzenie w doświadczeniach. Wśród wielu doświadczeń
bardzo znaczące były wykryte zjawiska Comptona i Czerenkowa.
W 1917 r. Arthur Compton (ur. 1892) amerykański fizyk
zaobserwował zjawisko rozpraszania promieniowania X (rentgenowskiego) i promieniowania gamma, czyli promieniowania elektromagnetycznego o
dużej częstotliwości, na swobodnych
lub słabo związanych elektronach, w wyniku którego następuje zwiększenie długości
fali promieniowania. Za słabo związany uważamy przy tym elektron, którego energia wiązania w atomie, cząsteczce lub
sieci krystalicznej jest znacznie mniejsza, niż energia padającego fotonu. Zjawisko przebiega
w tym przypadku praktycznie tak samo, jak dla elektronu swobodnego. Inaczej
mówiąc kwant zderzając się z elektronem oddaje mu część energii (fala wydłuża
się), zmienia kierunek, a elektron zostaje odrzucony z pewną prędkością. Zjawisko Comptona
odgrywa istotną rolę w oddziaływaniu promieniowania gamma i rentgenowskiego z
materią. W zakresie energii fotonów od kilkudziesięciu keV do kilku MeV
rozpraszanie Comptona jest najbardziej prawdopodobnym rodzajem oddziaływania,
jakiemu może ulec promieniowanie podczas przechodzenia przez materię. Ma więc
decydujące znaczenie dla zdolności pochłaniania promieniowania w tym zakresie
energii, przez co pośrednio gra zasadniczą rolę w radiobiologii,
m.in. radioterapii.
W 1934 r. Czerenkow (ur. 1904) rosyjski fizyk zauważył, że
naładowana cząstka (elektron) poruszająca się w ośrodku materialnym z dużą
prędkością (prędkością większą od prędkości fazowej światła w tym ośrodku)
wywołuje promieniowanie elektromagnetyczne (nazwane promieniowaniem Czerenkowa)
w stożku skierowanym w kierunku cząstki.
Zjawisko to w połączeniu ze znajomością pędu cząstki z jej zakrzywienia
w znanym polu magnetycznym znalazło zastosowanie w identyfikacji cząstek
elementarnych. Zjawisko to można porównać do uderzenia ponaddźwiękowej fali
dźwiękowej. Promieniowanie Czerenkowa
można zaobserwować w reaktorach jądrowych. W wyniku reakcji
zachodzących w reaktorze powstają wysokoenergetyczne, przenikliwe cząstki,
które dostając się do wody będącej chłodziwem reaktora powodują powstawanie
promieniowania Czerenkowa. W rezultacie woda dookoła rdzenia świeci na
niebiesko. W Polsce można to zjawisko obserwować w reaktorze
Maria w podwarszawskim Świerku. W fizyce cząstek elementarnych
promieniowanie Czerenkowa ma zastosowanie w licznikach, służących do detekcji i precyzyjnego
wyznaczania prędkości wysokoenergetycznych, naładowanych cząstek.
Promieniowanie Czerenkowa jest także wykorzystywane w astrofizyce
wysokich energii do detekcji wysokoenergetycznych kwantów gamma. Używa się w tym celu teleskopów
optycznych rejestrujących promieniowanie Czerenkowa wywołane przez
cząstki wytwarzane przez promieniowanie kosmiczne w wyniku oddziaływaniem
kwantów gamma promieniowania kosmicznego z atmosferą
Ziemi.
Metoda ta, jako jedyna, pozwala na obserwacje kosmicznych źródeł promieniowania
gamma z powierzchni Ziemi.
Opisane zjawiska znalazły
zastosowanie w identyfikacji cząstek elementarnych. Własności cząstek zdradzają
swoją strukturę. Nie ma mowy o samodzielnym istnieniu substytutu którego zwykło
się nazywać materią. Materia znika z naukowego oglądu rzeczywistości.
Materialiści stracili grunt pod nogami. To co zostało (energia) upraszcza
pogląd na budowę świata. Na podstawie
zdobytej wiedzy o kwantowej naturze świata lepiej można rozumieć Stwórcę i Jego
paradygmaty.
wtorek, 28 maja 2019
Ewangelia św. Marka cz. 7
W perykopie Przypowieść o zasiewie (Mk
4,24–29) autor nawiązuje do poprzedniej przypowieści. Wygenerowane dobro:
"kiełkuje i rośnie [...] i wydaje plon" (tamże). Gdy
człowiek umiera na jego stanie może uzbierać się niemała fortuna dobra
niebiańskiego. W Boskiej hierarchii ma zapewnione miejsce. Dobra ziemskie przydają się tylko
na ziemi. W niebie liczy się dobro złożone z dobrych uczynków.
W perykopie Przypowieść o gorczycy (Mk
4,24–29) autor nawiązuje do interferencji dobra. Nawet mały uczynek, gest może
urosnąć do wielkich rozmiarów. Przypowieść zachęca do czynienia dobra i ujawnia
mechanizm rozliczenia człowieka.
Bóg inaczej traktował swoich uczniów niż wiernych.
Mówił do nich innym językiem, niemal wprost, bo oni byli blisko Jezusa i mogli
czerpać wiedzę w sposób bezpośredni (Mk 4,34).
Perykopa Burza na jeziorze (Mk 4,35–41)
przedstawia scenę, w której to Jezus na trwogę swoich uczniów ucisza
burzę jaka rozpętała się nad jeziorem. Jest ona synoptyczna, o bardzo podobnej
treści z perykopy Uciszenie burzy z Ewangelii Mateusza (Mt
8,23–27), jak i z fragmentu Ewangelii Łukasza (Łk 8,22–25). Jeżeli perykopa znajduje się w najstarszej
Ewangelii Marka to znaczy, że Marek nie mógł korzystać z opracowań Mateusza ani
Łukasza. Można przypuszczać, że Marek albo skorzystał już z pisanego źródła
nieznanego autora, albo usłyszał o zdarzeniu od Piotra. Przekazy naocznych
świadków Piotra oraz Mateusza powinny być bardzo rzetelne. Należałoby
spodziewać się dwóch barwnych opowieści, o tej samej treści, ale literacko
różnych. Tymczasem są one bardzo podobne. Zdarzenie samo w sobie było bardzo
emocjonalne i dramatyczne. Apostołowie byli przerażeni. Tymczasem opis
zdarzenia jest bardzo zwięzły i dość suchy. Jak rozumieć koncepcję umieszczenia
tej perykopy w Ewangelii? Być może odpowiedź dostarczy puenta opowiadania: Kim właściwie On jest, że nawet wicher i
jezioro są Mu posłuszne? (Mk 4,41). U wszystkich autorów jest taka sama i
dosłowna. Znaczy, że to ona była celem. Można zadać więc pytanie, czy nie jest
to wynik koncepcji teologicznej pierwszego autora? Gdyby autorem byłby Mateusz, to znając jego upodobania można by
uznać perykopę za jego kolejną koncepcję teologiczną. Za tą tezą przemawia
podobieństwo treści perykopy z urywkami: Tak to, mój Fajdrosie, uważam, że
Eros najpierw jest sam najpiękniejszy i najlepszy, a potem dary jego dla innych
też są takie same jak on. I tu mi wiersz na myśl przychodzi; przecież on to
jest, który sprawia, że: Pokój nastaje u ludzi, na morzu cisza zalega, Wiatry
milkną, a sen stroskane czoła wygładza. – „Uczta” Platona (197 C) [1][1]
oraz urywkami Starego Testamentu:
Bóg jest dla nas ucieczką i
mocą: łatwo znaleźć u Niego pomoc w trudnościach. Przeto się nie boimy, choćby
waliła się ziemia i góry zapadały w otchłań morza. Niech wody jego burzą się i
kipią, niech góry się chwieją pod jego naporem: <Pan Zastępów jest z nami,
Bóg Jakuba jest dla nas obroną> (Ps 46[45],2–8).
Twoja sprawiedliwość odpowiada
nam cudami, Boże, nasz Zbawco, nadziejo wszystkich krańców ziemi i mórz
dalekich, który swą mocą utwierdzasz góry, jesteś opasany potęgą, który uśmierzasz burzliwy szum morza, huk
jego fal, zgiełk narodów (Ps 65[64],6–8).
Ponad szum wód rozległych, ponad potęgę morskiej kipieli potężny jest
Pan na wysokościach (Ps 93[92],4).
I w swoim ucisku wołali do
Pana, a On ich uwolnił od trwogi. Zamienił
burzę w wietrzyk łagodny, a fale morskie umilkły. Radowali się z tego, że nastała cisza, i że On przywiódł ich do
upragnionej przystani (Ps 107,28–30).
Cokolwiek Panu się spodoba, to
uczyni na niebie i na ziemi, na morzu i we wszystkich głębinach (Ps 135[134],6).
Według swej myśli On
ujarzmił odmęty wód i osadził na nich wyspy (Syr 43,23)[2].
Perykopa jednak znajduje się w
Ewangelii Marka. Czy on jest pierwszym jej autorem? Jeżeli tak, to znaczy, że
on również wprowadzał własne opracowania do tekstu Ewangelii. A może nie należy
uważać Ewangelii Marka za najstarszą, a raczej traktować, że ewangelie
synoptyczne pisane były w podobnym czasie i autorzy wzajemnie przepisywali
sobie opracowania? Trudno zawyrokować. Stan wiedzy na ten temat jest
nieprecyzyjny. Wątpliwa jest również sama opowieść. Może chodziło jedynie o
postawienie pytania: Kim właściwie On
jest?
Pierwszeństwo
Ewangelii Marka zasugerował Papiasz (biskup z Hierapolis, teolog,
męczennik, żyjący w latach 70–135-155)
i Ireneusz (biskup Lyonu, zm. śmiercią męczeńską ok. 202 r.). Klemens
Aleksandryjski uważał za najstarszą Ewangelię Mateusza i Łukasza. Zarzucano mu
jednak, że sugerował się obecnością w nich genealogii Jezusa, notabene
zupełnie się różniące. Ewangelia Marka uchodziła wówczas za „streszczenie”
tamtych dwóch. Słaba argumentacja Klemensa spowodowała, że dzisiaj powszechnie
przyjmuje się Ewangelię Marka za
najstarszą.
poniedziałek, 27 maja 2019
Ewangelia św. Marka cz. 6
Jezus w swoim nauczaniu stosował różne sposoby. Używał
przypowieści, w których przekazywał teologiczny sens. Opierały się one na
zmyślonych scenkach. Ta forma przekazu wymagała od odbiorców znacznego stopnia
inteligencji. Tym samym Jego słowa nie docierały do wszystkich. Jezus uważał,
że kto ma zrozumieć to zrozumie. Każdemu stawiał inny próg rozumienia. Prawda
ma różne poziomy. Każdemu według jego zdolności i umiejętności. Nie gorsze się.
Ja jako człowiek po szkołach rozumiem inaczej. Inni rozumieją to po swojemu.
Kto jest bliższej Prawdy? Okaże się. Dla jednego wystarczy, że wie, że wiatr wieje, a dla mnie jest to ruch
cząsteczek opisany równaniami matematycznymi. Samej istoty Prawdy bardzo trudno
jest opisać (Kant).
Przypowieść o siewcy (Mk 4,1–9; Mt
13,1–9; Łk 8,4–8) znajduje się również w innych ewangeliach synoptycznych.
Opisuje ona zdolność rozumienia słów nauki w przypowieściach. Kiedy słowa
trafią na podatny grunt: "wydają owoc: trzydziestokrotny,
sześćdziesięciokrotny i stokrotny» (Mk 4,20).
W perykopie Przypowieść o lampie (Mk
4,21–23) jest napisane: Nie ma bowiem nic
ukrytego, co by nie miało wyjść na jaw (Mk 4,22). Treść tego zdania nie
obejmuje tajemnic przyrody, lecz wszelkie działania wynikające z czyjeś woli.
Wszystkie zdarzenia są filmowane, fotografowane na różne sposoby siłami natury.
Dzisiejsza technika np. pozwala odtworzyć obecność człowieka w pomieszczeniu,
które zostało przez niego opuszczone (obrazy termiczne). Nie wchodząc w
zawiłości techniczne Ewangelia przekazuje prawdę ponadczasową. Cokolwiek się
dzieje na świecie, jest w jakiś sposób zapamiętywane. Niczego nie można ukryć,
nie ma więc zbrodni doskonałej. Wszystko można odtworzyć, to tylko kwestia
czasu. Niczego nie można ukryć przed Bogiem, ani też przed człowiekiem z
dzisiejszą techniką. Warto zdać sobie z tego sprawę w celach dydaktycznych.
Popełnianie czynów nieetycznych, w gruncie rzeczy, nie opłaca się. Konsekwencja
czynów (sprawiedliwość) dosięga lub dosięgnie każdego. Jeżeli nie za życia
ziemskiego, to w przestrzeni nadprzyrodzonej. Paradoksalnie, ale Bóg towarzyszy
wszystkim ludzkim działaniom, nawet tym złym. Najczęściej nie interweniuje, bo
nie chce czynić zamachu na ludzką wolę. Bóg jest świadkiem wszelkich wydarzeń.
Ta ciągła inwigilacja wynika z konieczności podtrzymywania życia. Człowiekowi
pozostaje pogodzić się z tą oczywistą prawdą.
W perykopie Przypowieść o mierze (Mk
4,21–23) jest napisane: «Uważajcie na to, czego słuchacie. Taką samą miarą,
jaką wy mierzycie, odmierzą wam i jeszcze wam dołożą» (Mk 4,21). Jest to
przestroga, aby nie używać zbyt niebezpiecznej broni (w tym słownejsłownej).
Los może się odwrócić i nie będzie można samemu się obronić przed użytą bronią.
W końcowym wersecie tej perykopy można wyczytać
niezrozumiałe ostrzeżenie: "Bo kto ma, temu będzie dane; a kto nie ma,
pozbawią go i tego, co ma» (Mk 4,22). Mówiąc językiem przysłów ludowych
tragedie chodzą parami. W tym jest zawarta pewna tajemnica. Wydaje się, że Bóg
porcjuje kłopoty i przygląda się, czy człowiek udźwignie je, czy jeszcze mu
dołożyć. Aby to wytłumaczyć trzeba rozwinąć temat dobra.
W potocznym znaczeniu dobrem są: uczynek, słowo,
jałmużna, post itp., wszystko to, co sprawia, że dobro rozchodzi się i generuje
kolejne dobra. Dobro odbite od niebios wzmacnia się i interferuje. Przedstawia
się jakby fala stojąca. Ona jest
odpowiednikiem funkcjonału, czegoś co istnieje i ma charakter przymiotu cząstki
bytowej. Taka struktura dobra w języku niebiańskim jest budulcem potrzebnym do
podtrzymania rozwoju świata. Stwórca
oczekuje, że człowiek, jako z Nim współzależny, Jego dziedzic, przyjaciel
włączy się do projektu rozwoju świata. Przez cierpienie (akceptowane) może
rodzić się wielkie dobro, a więc budulec. Bóg nakłada na ludzi ciężar własnej
koncepcji.
Ten kto ma dużo nie jest dobrym kandydatem do
"współpracy" z Bogiem. Ciężko wykrzesać od niego wysiłek czynienia
dobra. Niech się cieszy tym co ma. On jest już wynagradzany za życia. Bóg liczy
na biednych. Ta zasada sprawdza się w życiu. Znam to z autopsji. Mogę tylko
liczyć na biednych. On podzieli się połową tego co ma. Bogaty nie, bo ma dużo.
niedziela, 26 maja 2019
Ewangelia św. Marka cz. 5
W dzisiejszej dobie zmienił się dzień przeznaczony na odpoczynek.
Trudno rozróżnić co jest pracą, a co odpoczynkiem. Żyjemy w dobie wysokiej
dynamiki. Zalewają nas informacje z całego świata. Wiemy na bieżąco co dzieje
się w dalekich zakamarkach świata. Przemieszczanie się jest na tyle sposobów.
Trudno jest zagospodarować czas na modlitwę, kontemplację, czy liturgię
mszalną. Autor Ewangelii przytacza słowa Jezusa, które wychodzą na oczekiwania
dzisiejszego świata. Ze słów Ewangelii można odczytać, że żyj sobie jak chcesz,
bo ten dzień należy do ciebie, ale przeżyj ten dzień godnie. Nie zmarnuj go, bo
każda chwila jest droga, niepowtarzalna i cenna. Bóg dał człowiekowi pewien
limit czasu na utorowanie sobie drogi do wieczności. Zasoby dobra zgromadzone
za życia są inwestycją na jakość życia wiecznego. Życie to rywalizacja o dobre
miejsce w niebie. Uczniowie Jan i Jakub Zebedeusze są tego przykładem. Chcieli
zapewnić sobie jak najlepsze miejsce u boku Panu. Już za życia ubiegali się o
to. Wykazali swoją roztropność. Jezus to rozumiał i ich nie potępił.
Jezus był dobrym organizatorem i przewidujący: "Toteż
polecił swym uczniom, żeby łódka była dla Niego stale w pogotowiu ze względu na
tłum, aby się na Niego nie tłoczyli" (Mk 3,9). Św. Marek był
reprezentantem swojej epoki. Wierzył w moce piekielne i w ontologicznego
szatana. Nie dziwią jego słowa: "Nawet duchy nieczyste, na Jego widok,
padały przed Nim i wołały: «Ty jesteś Syn Boży»." (Mk 3,11) .
Jezus wchodził w dyskurs z uczonymi w Piśmie, choć było
to, z Jego strony, bardzo ryzykowne. Oni to gromadzili dowody, aby Go
oskarżyć. W czasie rozmów nie
szczęścili Mu inwektyw: «Ma Belzebuba i przez władcę złych duchów wyrzuca
złe duchy» (Mk 3,22). Jezus wykazywał im nielogiczność w formułowaniu
zarzutów "Jak może szatan wyrzucać szatana?" (Mk 3,23).
Św. Marek mało
przytacza słów Jezusa. Napisał swoją Ewangelii czerpiąc wiedzę od Apostoła
Piotra któremu towarzyszył na misjach. Był świadomy, że słowa przekazywane
(wielokrotnie) zniekształcają się i zmieniają sen wypowiedzi. W swojej
Ewangelii skupił się na opisywaniu czynów Jezusa.
Kiedy Jezus wrócił z dalekiej podróży zachowywał się jak
za dawnych lat. Rodzina dostrzegała te zmiany. Niektóre słowa i czyny Jezusa
przerażały ich. Jezus nie odcinał się od rodziny, ale przybrał pozycję uniwersalną.
Dla Niego wszyscy, którzy kochali Boga byli Jego rodziną: "I
spoglądając na siedzących dokoła Niego rzekł: «Oto moja matka i moi bracia. Bo
kto pełni wolę Bożą, ten Mi jest bratem, siostrą i matką" (Mk
3,34–35). Słowa te trzeba odczytać, że wszyscy ludzie są dla siebie siostrami i
braćmi, że stanowią jedną rodzinę, a Bóg jest ich Ojcem. I dzisiaj ludzie z
LGBT należą do tej jednej rodziny. Jezus nikogo nie wykluczał: «Bo kto pełni
wolę Bożą, ten Mi jest bratem, siostrą i matką» (Mk tamże).
sobota, 25 maja 2019
Ewangelia św. Marka cz. 4
Jak już pisałem przy innych ewangeliach, Jezus nie był
zadowolony, że uczniowie i wierni uważają Go za Mesjasza. Odpuścił, jak było to
niemożliwe. Sam siebie nazywał Synem Człowieczym, co podkreślało Jego ludzką
naturę i skąd się wywodzi. Pisze o tym św. Marek: "Otóż, żebyście
wiedzieli, iż Syn Człowieczy ma na ziemi władzę odpuszczania grzechów"
(Mk 2,10). Wypowiedź Jezusa brzmi stanowczo i jednoznacznie. Postawa Jezusa
zadziwiała ale i niektórych gorszyła.
Jezus od początku był znakiem sprzeciwu. Jezus się nie bał. Za Nim stała
Prawda, którą się kierował. Stał się przykładem dla wahających się, bojących
się, konformistów. Prawda nie może był letnia. Z niej tryska płomień i
żarliwość. Wszyscy chrześcijanie powinni pojąć, że będąc pod opieką Jezusa i
Boga Ojca niczego nie powinni się bać.
Jezus był skuteczny, a przez to wiarygodny. Pisze o tym
autor Ewangelii o uzdrowionym paralityku: "On wstał, wziął zaraz swoje
łoże i wyszedł na oczach wszystkich " (Mk 2, 12).
Św. Marek pisze, że Jezus powołał celnika Mateusza syna
Alfeusza nie szczytnej profesji. Celnicy okryci byli złą sławą. Byli
pracownikami reżimu. Dlaczego Jezus podjął taki krok? Jezus tym gestem ujawnił
kolejną prawdę o istocie ludzkiej. Ludzie są grzeszni z samej ludzkiej natury.
Grzech towarzyszy każdemu człowiekowi do końca życia. Natomiast każdy ma szanse
odrzucić grzech i wybrać drogę prowadzącą do Boga (do doskonałości). Taką
szanse otrzymał grzesznik Mateusz. Jezus potwierdza swoją misję: «Nie
potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają. Nie przyszedłem
powołać sprawiedliwych, ale grzeszników» (Mk 2,17).
Zatem wspólnota chrześcijańska składa się z grzeszników, a
nie ze świętych. Świętość jest nagrodą za całokształt życia, za postawę i
wiarę. O świętości decyduje grono kościelne, które otrzymało do tego stosowne
uprawnienia. Święty w ludzkiej ocenie może nie być wysoko pozycjonowany w
hierarchii boskiej. Każdy sam odpowiada za siebie przed boskim obliczem.
Kolejne wersety świadczą o szczególnych przymiotach
Jezusa. Swoim uczniom na nakazuje pościć, uważając, że Jego obecność wśród nich
jest wystarczającym powodem do radości: "Nie mogą pościć, jak długo
pana młodego mają u siebie" (Mk 2,19). Jego przyzwolenie pracy w
święto (szabat) było dla żydowskich uczonych w piśmie skandalem. Jezus
puentował: «To szabat został ustanowiony dla człowieka, a nie człowiek dla
szabatu» (Mk 2,28). Jezus przewracał zwyczaje i żydowskie świętości.
Wykazywał ich nielogiczność i głupotę. Targanie się na tradycję jest bardzo
ryzykowne. Jezus pokazywał, że jest
Panem szabatu i na równi jest z
Ojcem.
piątek, 24 maja 2019
Ewangelia św. Marka cz. 3
Jezus rozpoczął swoją działalność w Kafarnaum. W Jego
nauce charakterystyczne było to, że: "uczył [...] jak ten, który ma
władzę, a nie jak uczeni w Piśmie" (Mk 1,22). Sposób ten gorszył innych nauczycieli
religijnych. Oni przekazywali wiedzę nabytą, a Jezus wlaną (odczytaną ze Stanu
Prawdy). Mówił jakby od siebie. Zarzucali
Mu pychę.
Nie można odmówić Jezusowi zmysłu organizacyjnego i
inteligencji. Wiedział jak być skutecznym. Wykorzystywał dar leczenia ludzi.
Wiedział, że ludzkie nieszczęścia, choroby, umiejscowione są w mózgu. Wszelakie
choroby leczył wpływając na ludzki ten organ. Autor Ewangelii obrazuje to
wypędzaniem złych mocy z ciał ludzkich: "Uzdrowił wielu dotkniętych
rozmaitymi chorobami i wiele złych duchów wyrzucił, lecz nie pozwalał
złym duchom mówić, ponieważ wiedziały, kim On jest " (Mk 1,34).
Ostatnie słowa są sugestią i świadczą, że złe duchy nie mają swojej osobowości.
Jezus staje się coraz bardziej popularny: "I wnet
rozeszła się wieść o Nim wszędzie po całej okolicznej krainie galilejskiej"
(Mk 1,28). Jak wspominają również inni ewangeliści Jezus często się modlił. W
odosobnieniu wzmacniał się duchowo. Odczytywał zamysły Boga. Miejsce pustynne
było Jego ulubionym miejscem kontemplacji. Modlitwa lubi cisze, nic nie zakłóca
głosu Bożego. Uzdrowione osoby prosił o dyskrecję. Nie chciał, aby uważano go
tylko za Uzdrowiciela. Najważniejszym przesłaniem Jezusa było przekazywanie
Prawdy. Ucieszeni uzdrowieńcy zwykle nie pamiętali prośbę Jezusa. Wieść o Jezusie szybko się rozchodziła. Zachodziła
obawa, że zbyt szybko zostanie zdenucjowany przez żydowskich kapłanów. Jezus
miał swoją strategię misyjną, na końcu której czekał Go Krzyż. Jezus często nauczał w miejscach pustynnych.
"A ludzie zewsząd schodzili się do Niego" (Mk 1,45).
Jezus nie tylko uzdrawiał ludzi, ale ich rozgrzeszał mówiąc:
«Synu, odpuszczają ci się twoje grzechy» (Mk 2,5).
Autor opisuje szczegóły uzdrowienia paralityka, którego
wnieśli przez dach domu. Wokół domu zebrały się tłumy. Wśród nich byli i uczeni
w Piśmie. Nie podobało im się jak Jezu rozgrzeszał jakby miał taką moc
przynależną Bogu.: " Któż może odpuszczać grzechy, oprócz jednego Boga?"
(Mk 2,7). Byli zniesmaczeni i podejrzewali Go o bluźnierstwo. Jezus od początku
dawał świadectwo swojej wyjątkowej pozycji. To świadczy, że był przekonany do
swojej roli. Jego posłanie nie było parciem na popularność, ale droga ku Chwale
obiecanej przez Boga. Jego postawa i sposób prowadzenia misji może być dowodem,
że Jezus realizował zamysł Boży. On sam, swoją pewnością w działaniu
uwiarygodniał późniejsze chrześcijaństwo. Chrześcijaństwo stało się religią
według boskiej koncepcji. Jej popularność i trwanie przez 2000 lat jest kolejnym dowodem. Z tych
powodów, Kościół Chrystusowy ma zapewnioną wieczność.
czwartek, 23 maja 2019
Ewangelia św. Marka cz. 2
Autor zaznaczył, że: "Wystąpił Jan Chrzciciel na
pustyni i głosił chrzest nawrócenia na odpuszczenie grzechów" (Mk
1,4), natomiast Jezus będzie chrzcił
Duchem Świętym. (por Mk 1,8). To istotna różnica. Ja chrzciciel odpuszczał
grzechy, a Jezus wprowadza człowieka w przestrzeń dzieci bożych. Osoba
chrzczona zostaję przyjęta do nowej rodziny – rodziny chrześcijańskiej. Dusza
ludzka zostaje naznaczona na wieki.
Autor opisuje chrzest Jezusa. Czy było to potrzebne? W tym
akcie pokazane jest, że Jezus jest jednym z nas, że przynależy do tej samej
wspólnoty, w której króluje ten sam Bóg Ojciec. Autor korzysta z metody
obrazowania zdarzenia. Przekaz w obrazie jest łatwiejszy, niż wywód
teologiczny. Werset "A z nieba odezwał się głos: «Tyś jest mój Syn
umiłowany, w Tobie mam upodobanie»" (Mk 1,11) jest obrazowym przekazem
przynależności do boskiej rodziny. Jak każdy obraz literacki nie jest przekazem
faktu rzeczywistego, ale konstrukcją literacką, która ukazuje sens.
Jezus świadomy aktem chrzcielnym, który był zapowiedzią
Jego posłannictwa, oddalił się na pustynie, aby duchowo przygotować się do
swojego zadania. Autor w obrazie kuszenia przez szatana przez 40 dni przekazał
jego ludzką naturę, pełną wątpliwości. Autor tym obrazem podkreślił
człowieczeństwo Jezusa. Każdy musi na swojej drodze pokonać wątpliwości,
które są naturalne i człowiekowi bliskie.
Autor nie wdaje się w szczegóły, jak to zrobili inni ewangelicy. Tym,
dla mnie, jest bardziej rzeczowy i wiarygodny.
Niedługo po chrzcie: " Jan został uwięziony"
(Mk 1,14). Jezus zareagował: «Czas się
wypełnił» (Mk 1,15). To znaczy, że stało się co się stać musiało. Jan
wykonał swoje zadanie. Na scenie pozostał główny bohater Ewangelii Jezus
Chrystus z mottem: «Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię!» (tamże) . W
tych słowach zawarł Jezus naukę Jana i własne przesłanie. Wiara to akt zawieszenia
Bogu. Nie tylko akceptacja Jego istnienia, ale podporządkowanie się Jego woli.
Jezus organizuje swoją misję. Do tego powołuje swoich uczniów. Zachęca ich
szczególną rolą jaką będą spełniać: «Pójdźcie za Mną, a sprawię, że się
staniecie rybakami ludzi» (Mk 1,16). Autor pisze: " I
natychmiast zostawili sieci i poszli za Nim" (Mk 1,8). Tymi słowami
chciał pokazać entuzjazm uczniów nauką Chrystusa. Zapewne nie było to tak
natychmiast, Piotr był żonaty, a bracia Jan i Jakub Zebedeusze musieli
zabezpieczyć prowadzoną działalność rybacką przez ich ojca.
Jezus prezentował się bardzo atrakcyjnie. Miał ku temu
odpowiednie przymioty. Był wysoki, szczupły, miał w sobie charyzmę i coś
tajemniczego. Nie był rozgadany. Używał języka zwięzłego, a treściwego. Nie
używał pisma. Miał w sobie mądrość, że język pisany narażony jest na
manipulacje. Nie ustrzegł się od
nadużyć samych autorów ewangelii.
środa, 22 maja 2019
Ewangelia św. Marka cz. 1
Konstrukcja Ewangelii św. Marka jest prosta i przejrzysta. W
pierwszym wersecie mówi kogo ona dotyczy: "Początek Ewangelii o Jezusie
Chrystusie, Synu Bożym" (Mk 1,1). Wiadomo, że Bohaterem
Ewangelii jest Syn Boży. Tym samym przekazuje ważną informację, że Bogu
przypisana jest Rodzina na sposób ludzki. Synem Boga jest Człowiek, a nie Ktoś
ze sceny nadprzyrodzonej. W tym pierwszym wersecie autor ujawnia mezalians.
Bóg, Ojciec Niebieski o naturze transcendentnej przyznaje się do ojcostwa
istoty stworzonej jakim jest Jezus. Podobnie jak w Księdze Rodzaju autor mówi o
podobieństwie człowieka do Boga, tak tu autor Ewangelii poszerza wiedzę, że
istota stworzona wchodzi w rodzinę boską.
W drugim wersecie autor nawiązuje do Starego Testamentu, do
Księgi proroka Izajasza: "Oto Ja posyłam wysłańca mego przed Tobą; on
przygotuje drogę Twoją " (Mk 1,2). Mowa jest o Janie Chrzcicielu. W
owych czasach był godnym prorokiem zwiastującym zamysł Boga o swoim wcieleniu. Koncepcja Boga polegała na
tym, że w naturze transcendentnej Bóg nie może wchodzić w interakcje ze swoimi
stworzeniami. Bóg musi się ujawnić w ludzkiej naturze. Bóg chce zbliżyć się do
człowieka i stać się postacią jemu bliską. Nie zważa na to, że to Wcielenie
jest Jego "uniżeniem". Jednocześnie tym zamiarem dowartościowuje
człowieka i jego naturę. Kiedy Jezus zostanie Wywyższony na krzyżu do natury
Boskiej zamiar Stwórcy zostanie spełniony. Jezus Chrystus w Akcie działającym
przejmie rolę Ojca, a Ojciec uzyska możliwość bliższego kontaktu z człowiekiem.
I stało się. Większość modlitw wiernych skierowanych jest
do Syna Bożego, Jezusa Chrystusa niż do Boga Ojca. Można przyznać, że koncepcja
Boga była karkołomna. Idea im bardziej karkołomna tym jest niezwykła. Stwórca
zniża się do swojego dzieła i z nim się utożsamia. W tej koncepcji jest
zapowiedź wieczności. Zamysł Boga nie może iść w zapomnienie. Za Chrystusem
każdy człowiek nabywa te paradygmaty.
Kiedy myśli się o Jezusie Chrystusie trzeba uwzględniać
zamysł Boga odnośnie ludzkich interesów. Nie ma większej nagrody i daru od
zapewnienia wieczności istnienia.
wtorek, 21 maja 2019
Mene, mene tekel, ufarsim
Na
uczcie u króla Baltazara w Babilonii nastąpiło niezwykłe wydarzenie: "ukazały
się palce ręki ludzkiej i pisały za świecznikiem na wapnie ściany królewskiego
pałacu." (Dn 5,5); " mene, mene, tekel
ufarsin" (Dn 5,25). Wyrazy
te są nazwami trzech wschodnich monet: miny, sykla i półminy. Tylko Daniel
odczytał te słowa: Mene – Bóg obliczył twoje panowanie i ustalił
jego kres. Tekel – zważono cię na wadze i okazałeś się zbyt lekki. Peres –
twoje królestwo uległo podziałowi; oddano je Medom i Persom
(5,26–28). Interpretacja opierała się na podstawie trzech czasowników, które
przypominają te słowa w brzmieniu aramejskim. W wolnym tłumaczeniu: obliczono,
zważono, podzielono. Słowa te
napisał ponoć sam Bóg. Cztery aramejskie słowa bez samogłosek są wieloznaczne.
Chciałbym uwagę swoją skupić nie na znaczenie tych słów, tylko na sam fakt
napisania na ścianie słów przez samego Stwórcę. Jeżeli takie zdarzenie miało
miejsce w historii, to można postawić pytanie: czy obecnie Bóg nie może napisać
np. w poczcie elektronicznej odpowiedzi na stawiane Mu pytania?
Stawianie trudnych pytań jest moją specjalnością. Jak pogodzić Transcendencję
Boga z czynnościami odbieranymi w rzeczywistości ludzkiej? Czy w ogóle jest to
możliwe w przestrzeni rzeczywistej?
Cały opis zdarzenia jest fikcją literacką i należy do
tzw. pism prorockich, a równocześnie należy do tzw. haggad – żydowskich
opowiadań ludowych.
Na treść opowiadania ludowego
nałożono treść teologiczną. Wartością księgi Daniela jest jej przesłanie.
Władza ludzka przedstawiona jest jako siła przeciwko Bogu, zmierzająca ku
upadkowi i zagładzie. Zbawienie przyniesie jedynie interwencja Boga. Puenta księgi
jest zapisana w słowach: "Bóg ocala tych, co pokładają w Nim nadzieję
(Dn 13,60).
poniedziałek, 20 maja 2019
Mogę zanucić niektóre pieśni basem
"Czyż nie wiecie, że odrobina kwasu całe ciasto
zakwasza?" (1Kor 1,6). Dlatego moja
miłość do atmosfery Mszy, liturgii mszalnej została zaburzona. Odwiedzając
Kościoły doznaję duszności. Nie mogę opanować żalu, które kieruję do kapłanów,
biskupów do których żywiłem wielką sympatię. Cała moja krytyka religii, w tym Kościoła
katolickiego ma służyć uzdrowieniu Domu Bożego. Chciałbym wrócić do czasów, w
których śpiewałem w chórze kościelnym. Ile doznałem wtedy duchowych wruszeń. Do dziś mogę zanucić
niektóre pieśni basem lub innym głosem harmonicznym. Studiowałem 4-letnie
studia teologiczne z większym zapałem niż zawodowe studia dzienne. Mogę
przyznać się do tego, że byłem wiernym sługą i propagatorem Kościoła
katolickiego. Może Bóg odwdzięcza się mi, podpowiadając co mam pisać.
Wielokrotnie łapałem się na tym, że słowa, które napisałem były jakby nie moje.
Wszystko co odczytywałem ze stanu
Prawdy przelewałem, pisząc.
Kapłani, biskupi, rektor Seminarium Duchownego odwrócili
się ode mnie, jak zacząłem ujawniać samodzielność myślenia. Stanąłem w
poprzek regułom ustalonych przez instytucję kościelną. Bardzo lubiłem księdza
SM, u którego wielokrotnie piłem kawę. O jego preferencjach seksualnych
dowiedziałem się później jak opuścił Kielce. Nigdy nie odważył się na zły dotyk
względem mnie. Byłem zbyt silną osobowością. Jego zachowanie w Kościele mi
imponowało. Był wrogiem przesiadywania w kościele. Krzyczał z ambony na
siedzące osoby starsze, aby dały szanse swoim dzieciom, które nie mogą przyjść
do Kościoła, bo zajmują się swoimi dziećmi.
W latach 2008 i w następnych spotkałem wspaniałych
profesorów seminarium kieleckiego i KUlu: ks. prof dr. hab Daniela
Olszewskiego, recenzenta mojej pierwszej książki i ks. prof. Józefa
Kudasiewicza wielkiego biblistę który recenzował moją trzecią i czwartą
książkę. Po tym wspaniałym i owocnym okresie było tylko gorzej. Problem
pedofilii księży był jeszcze w ukryciu. Kiedy pojawił się mariaż Kościoła z PIS
i zobaczyłem tę całą hipokryzje władzy
i Kościoła nastąpił u mnie okres niesmaku. Dziś trudno się dziwić, że
zażyczyłem sobie świecki pogrzeb, a prochy mają być rozsypane. Mam nadzieję, że
Kościół odrodzi się i zbliży się do Kościoła Chrystusowego i stanie się dla
swoich wiernych tym, co był dla mnie.
niedziela, 19 maja 2019
Zawieszam wykłady na blogu wiara rozumna
Zawieszam wykłady na blogu wiara rozumna do
lepszych czasów.
Straciłem motywację prowadzenia
bloga głównie przez czytelników zagranicznych. Żadna moja prośba nie została
uwzględniona, nawet ta najprostsza o zwrotnej informacji (choćby słowo
pozdrawiam) na mój adres e-mailowy, aby sprawdzić możliwość interakcji
internetowej.
Ilość komentarzy reklamowych
(ponad 17 000) podpiętych do moich postów o
viagrze, koszulek, wibratorów
itp. przeraża i okrutnie mnie denerwuje. Przyjemność w pisaniu zamieniła się w
koszmar.
Wszyscy, który przekazali mi swoją sympatię
serdecznie dziękuje, ale to mi nie
wystarcza.
Pozdrawiam Paweł Porębski
Tajemnica ładunku elektrycznego
Ładunek elektryczny jest właściwością ciała, jego
przymiotem,. Ciekawe jest pytanie jaka tajemnica kryje się pod tym pojęciem?
Dlaczego elektron obdarzony jest ładunkiem? Jaka jest natura ładunku
elektrycznego? Jaka jest przyczyna tej właściwości? Czy w naturze
dynamicznej materii nakłada się dynamiczna własność, którą się zwie ładunkiem
elektrycznym? Jak można wyobrazić sobie
ładunek ujemny i dodatni ?
Literatura fachowa wspomina. że ładunki elektryczne są
skwantowane, elektronowi przypisano elementarny ładunek ujemny, protonowi
dodatni. Wielkość ładunku elementarnego wynosi 1,602·10-19 C
Oddziaływania naładowanych
cząstek elementarnych bada elektrodynamika kwantowa, opisuje się je za pomocą
wymiany fotonu. Istnienie najmniejszych porcji (kwantów) ładunku odkrył
doświadczalnie w 1910 roku Robert Millikan, za co między innymi w roku 1923
otrzymał Nagrodę Nobla. Ładunki wytwarzają pole elektryczne. Tyle wiedzy ze
źródeł fachowych. Interesująca jest istota zjawiska.
W latach 30. XX wieku
podczas badania promieniowania kosmicznego odkryto cząstki o masie równej
masie elektronu, ale o ładunku dodatnim. Nazwano je pozytonami.
Zasada zachowania ładunku mówi, że ładunek elektryczny
jest czymś realnym, przeliczalnym, fizycznie istniejącym i podpięty pod cząstkę
materialną jak elektron, czy proton. Ładunek
jest wielkością skwantowaną,
co oznacza, że ładunek każdego obiektu jest zawsze całkowitą wielokrotnością
ładunku elementarnego. Możemy podać tylko jego własności i sposób
pomiaru. Wartość ładunku elektrycznego
nie zależy od prędkości cząstki naładowanej – jest taka sama we
wszystkich układach inercjalnych.
W ramach Modelu
Standardowego cząstek elementarnych kwarki mają ładunek
ułamkowy równy −1/3 lub +2/3 ładunku elementarnego, a antycząstki
posiadają ładunek o znaku przeciwnym. Kwarki nigdy jednak nie występują osobno,
lecz zawsze tworzą układy złożone, których łączny ładunek jest sumą ładunków
kwarków składowych, w ten sposób cząstki mają ładunek całkowity.
Kwazicząstki
nie są rzeczywistymi cząstkami, ale obiektami sztucznie zdefiniowanymi i jako
takie mogą mieć ładunek niebędący wielokrotnością ładunku elementarnego. W 1982
Robert Laughlin wyjaśnił ułamkowy efekt Halla za
pomocą kwazicząstek o ułamkowym ładunku, ale nie uważa się by było to złamanie
zasady skwantowania ładunku elektrycznego.
Wszystko wskazuje na to, że ładunek
elektronu pochodzi z jego struktury, dlatego nie można jemu przydzielić
ładunku. On ma go w sobie. Nauka tak daleko nie sięga, ale elektron posiada
wewnętrzna strukturę, z której pochodzi ta własność. W protonie, ładunek
pochodzi z sumy niepełnych ładunków jego kwarków. Doświadczalnie nie można
sfotografować elektronu, ale można ze znajomości jego przymiotów opracować jego
hipotetyczną strukturę.
Czy można sztucznie wytworzyć ładunek. Bez podłoża
materialnego, substratu nie można. Można natomiast wytworzyć sztucznie pole elektryczne, które oddziałuje z innymi
polami elektrycznymi, czy magnetycznymi.
Można przypuszczać, że ładunek elektryczny jest tylko właściwością i nie
przysługuje mu samodzielne istnienie. Jest przypadłością materii. W przypadku
elektronu, czy protonu jest narzucona obligatoryjnie. Nie ma elektronu, czy
protonu obojętnego na tę przypadłość. Z drugiej strony nie można przypisać
ładunku neutronowi. Przypadłość ładunku jest narzucona przez Stwórcę, dlatego
jest dla człowieka nie do ogarnięcia rozumem. Brak jest wytłuczenia
konieczności istnienia i jego sposobu istnienia. Można mówić tylko o skutkach
istnienia ładunków, a nie o ich przyczynie.
A może jest coś o czym nie wiem?
sobota, 18 maja 2019
Tajny dodatek do Crimen Sollicitationis
W PŚ w Psalmach czytamy: «Nie
dotykajcie moich pomazańców
i prorokom moim nie czyńcie krzywdy!» (Ps 105(104,15).
i prorokom moim nie czyńcie krzywdy!» (Ps 105(104,15).
Na ten psalm powołuje się św. Katarzyna ze Sieny w książce Dialog wyd. W DRODZE Poznań 1987 r.(s. 203). cytując głos Boga,
który prowadził z nią dialog. Święta tym zapisem autoryzuje słowa Stwórcy, czyniąc
z nich słowa świętego nakazu.
W 1917 roku, wprowadzono decyzją papieża Benedykta XV
nowy Kodeks Prawa Kanonicznego, który stwierdzał, że osądzanie pewnej liczby
wykroczeń i przestępstw kanonicznych leży wyłącznie w kompetencjach Świętej
Kongregacji Świętego Oficjum. W 1922 roku Święte Oficjum wydało instrukcję Crimen
sollicitationis, w sprawie szczególnie ciężkiego przestępstwa naruszenia
świętości i godności sakramentu pokuty przez księdza katolickiego – namawiania
penitenta do grzechu przeciw szóstemu przykazaniu.
Może na tych przesłankach papież Jan XXIII wprowadził do instrukcji z roku 1922 tajny
dodatek, którego nie anulowali kolejni papieże, w tym Jan Paweł II. W treści czytamy:
"Pod groźbą ekskomuniki nakazuje się trzymanie w największej tajemnicy
przestępstw seksualnych księży; nakazuje się bezkompromisową walkę z
poszkodowanymi i tymi. którzy ich popierają, zakazuje się współpracy w tych
sprawach z organami ścigania i utrudnianie pociągnięcia do odpowiedzialności
osób duchownych."
Słowa dokumentu brzmią dzisiaj groźnie. Jak wytłumaczyć
ten dysonans?
Jak pisze w przypisie biblijnym
psalm ten był poprawiany (105,27 i 205,28). Świadczy to, że bibliści, egzegeci
dopatrzyli się ludzkiej interwencji w treści. Można więc mieć wątpliwości
do przytoczonego cytatu, czy pochodzi
po on autora natchnionego, czy był przedmiotem manipulacji redakcyjnej. Św.
Katarzyna z pewnością korzystała z wersji gdzie taka manipulacja mogła mieć
miejsce.
Gdyby założyć, że cytat pochodzi od autora natchnionego, to
św. Katarzyna wyjaśnia cały kontekst wypowiedzi Bog. Dotyczył on Mistycznego
Ciała Świętego Kościoła, a w nim koncepcja świętych kapłanów. Ja pisze
Katarzyna słowami Boga : "Są
oni mymi pomazańcami i nazywam ich Chrystusami moimi (s.200); "Umieściłem
ich jak kwiaty wonne, w mistycznym ciele świetego Kościoła. Godności tej nie ma
nawet anioł, a dałem ją ludziom ty, których wybrałem na moich szafarzy.
Uczyniłem z nich aniołów, więc powinni być w tym życiu aniołami ziemskimi"
(tamże).
Kapłani pedofile, tym strasznym postępkiem (grzechem
śmiertelnym) sami wykluczyli się z Mistycznego Kościoła. Przywołany cytat
do nich nie pasuje. Bóg mówił o pomazańcach, których ewentualne postępowanie
grzeszne mieści się w ramach grzechów wybaczalnych.
Papież Jan XXIII, na owe czasy, kierował się "dobrem
Kościoła". Dbał, żeby nie było zgorszenia w Kościele. Tym mylnym
dokumentem, a wolną wolą chciał chronić Kościół, myląc pojęcie kościoła
instytucji ludzkiej z Kościołem Chrystusowym.
Może kolejni papieże
myśleli podobnie. Dostało się naszemu
papieżowi Janowi Pawłowi II. Może nawet odwołają jego kanonizację. Skutki tego
strasznego przewinienia obejmują szerokie kręgi
piątek, 17 maja 2019
Jedno tchnienia Boga
Człowiek stworzył język do opisu tego co jest zmysłowe,
co dotyczy jego otoczenia. Im sięga w głąb rzeczywistości zaczyna brakować
słów. Trudno za pomocą używanego języka opisać odkrywane zjawiska. Brakuje
pojęć. Normalny język nie nadaje się do opisu atomu, zjawisk kwantowych. Uczeni
uciekają się do również abstrakcyjnego
języka jakim jest matematyka. Tak też uczynił Werner Heisenberg (1901–1976)
opisując atom za pomocą macierzy (mechanika macierzowa). Erwin Schrodinger
(1887–1941) opisał fale elektromagnetyczne za pomocą swoich równań. Okazało
się, że oba opisy są sobie równoważne. Język matematyki nie wszyscy
rozumieją. Nie wszystkie zapisy
matematyczne są takproste jak równanie Einsteina E = m*c ². Ten prosty zapis
ujawnia koncepcję Stwórcy. Nie ma czegoś takiego jak materia. Ona jest
produktem energetycznym, a energia pochodzi od jednego tchnienia Boga.
Wzór Einsteina mówi, że energia i materia są sobie
równoważne. Jedno wynika z drugiego. W warunkach brzegowych można mówić tylko o
energii, która wypełnia cały świat. Energia w czystej postaci jest niewidoczna.
Stąd wniosek, że świat nie jest widzialny. Jak powiedział Arthur Schopenhauer
(1788–1860) filozof niemiecki jest ludzkim wyobrażeniem. Przestrzeń jest
przeźroczysta, ale wypełniona wirtualnymi obiektami. Czy można z jednego tchnienia
Boga opisać stworzenie naszej rzeczywistości? Z trudnością, ale można.
Argumenty przeciwne stworzeniu (kreacjonizmu) wytaczane przez ateistów stają
się podporą wiary. Np. teoria ewolucji, początkowo odrzucana przez Kościół, jest przykładem ciągłości tchnienia
bożego. Nauka udowodniła, że nowe gatunki mogą powstawać z innych. To stały
cud, który się zdarza. Bóg nie tylko podtrzymuje świat w jego istnieniu, ale
ciągle go stwarza. Świadczą o tym zjawiska kwantowe, które widoczne są za
pomocą doskonałej technice subatomowej.
Jestem pewien, że zaczyna się era innego spojrzenia na
świat. Bóg ujawnił tyle swoich tajemnic, że ateizm jest totalnym
nieporozumieniem. Religia w obecnym kształcie nie może się ostać. Jest
anachroniczna, bajkowa i sprzeczna z Prawdą. Potrzeba mądrych teologów, aby na
nowo odczytali Stan Prawdy umysłem najnowszych badań.
Jestem przekonany, że ateizm stanie się synonimem
niewiedzy. Światopogląd dzisiejszy wykonał zwrot o 180 stopni w stosunku do
historycznego. Zbliża się nowa era, w
której Królestwo Boże przybliży się do ludzi. Proces ten można obserwować np.
na Wschodzie. Coraz więcej jest chrześcijan. Byłoby dobrze, aby nowe pokolenia
chrześcijan otrzymywały wiedzę współczesną, która wzmocni ich wiarę.
Jeżeli Kościół
zbagatelizuje wiedzę współczesną, to wiara odrodzi się oddolnie w sposób
nieuporządkowany.
czwartek, 16 maja 2019
Tęczowa Matka Boska
Prymas Polski arcybiskup Wojciech Polak powiedział: "Nie może być zgody, by
naruszać to, co nienaruszalne". A ja się pytam, czy ktoś zapytał Matkę
Bożą o jej zdanie?
Od tysięcy lat wykorzystuje się Boga i inne Osoby święte
do ludzkich partykularnych interesów. Divinum i sacrum zostały zawładnięte
przez ludzi Kościoła. Uważają, że mają prawo wykorzystywać ich święte imiona do
swoich interesów. W Piśmie Świętym aż roi się od cytatów niby autorstwa samego
Boga, Jezusa Chrystusa i innych Osób świętych. To jest ogromne nadużycie.
Czynią to, bo wiedzą, że Osoby te nie sprzeciwią się, nie dadzą znaku swojego
sprzeciwu. Pomysł, że tęcza, która ozdabia wizerunek Maryi jest jej profanacją
jest, delikatnie mówiąc, głupi sam w sobie. Aby dopatrzyć jest profanacji
trzeba uruchomić swoją chorą wyobraźnie i to ona może być profanacją.
Przypomina mi się akcja z Gumisiami. Tam również doszukiwano się
zgorszenia. Niektórym nie podobały się
różowe torebki.
Sama tęcza jest moralnie obojętna. Dopiero przypisywanie
jej złych znaczeń czyni aurę nienawiści. Maryja wielokrotnie daje znać swojej
miłości do wszystkich ludzi, bo wie, że wszyscy są dziećmi Bożymi. Osoby o
innej orientacji seksualnej trzeba otoczyć szczególną miłością, bo są
dyskryminowani. Tęcza, która jest symbolem tych innych w entourage'u
maryjnym jest obrazem jej opieki.
Dziwię się, że dostojnicy Kościoła, którzy można uważać za
światłych dają się wkręcać w głupotę ludzi, którzy doszukują się tylko złych
intencji, by zasiewać zło i nienawiść.
Pani Elżbietę Podleśna zatrzymana przez policję przyznała,
że jest katoliczką. Nie sądzę, aby miała złe intencję. Kobiecie grozi grzywna,
ograniczenie lub nawet pozbawienie wolności do lat dwóch. Policja zachowała się
nagannie.
Gdyby pani Elżbieta miała w tym swój nieetyczny pomysł, to
jej uczynek podlega osądowi Bożemu, bo wynika to z jej duszy, a tam może
docierać tylko Stwórca. Kto zobaczył zło w tej sprawie musi się zastanowić nad
swoją wyobraźnią, bo myśląc, kształtuje się rzeczywistość.
Rozlepianie jakiekolwiek wizerunku Maryjnego w miejscach
publicznych i niegodnych (śmietniki, przenośnych toaletach itp.) uważam za
niedopuszczalne
i temu się sprzeciwiam.
środa, 15 maja 2019
Święto Zofii
Dzisiaj jest dzień imienin Zofii. Przywodzi pamięć o mojej
matce Zofii, która odeszła w poprzednim roku 26 maja (dzień matki) w wieku 96
lat. Dzisiaj jest też rocznica śmierci jej ojca Józefa Piskorza, czyli mojego
dziadka.
Oboje byli niecodziennymi ludźmi. Mój dziadek w seminarium
we Lwowie był kolegą szkolnym Maksymiliana Kolbe. Wiele mi opowiadał o jego
cnotach. Mimo, że był rozwiedziony i powtórnie żonaty zachował się w mojej
pamięci jako dobry i szlachetny człowiek. Mieszkał w Sośnicy k/Gliwic.
Widywaliśmy się rzadko. Dużo rozmawialiśmy o wszystkim (np. o ewolucji Darwina
i życiu seksualnym wśród dzikich). Graliśmy w szachy. Nie lubił przegrywać i
rozkosznie się złościł. Dostałem od niego skrzypce, które stały się moją
"kochanką". Przez 3 lata brałem prywatne lekcje. Moimi palcami pieściłem
struny, a każdy wydawany dźwięk sprawiał mi rozkosz. Uwielbiałem grać na
skrzypcach. Moja założona rodzina nie podziela moich upodobań. Po udarze coraz
trudniej jest mi grać. Pozostała niespełniona miłość do tego instrumentu.
Moją matkę zaliczam do anonimowych świętych. W wieku 90 lat
napisała sagę rodzinną. Do 92 roku życia uczyła gry na fortepianie. Uczniowie i
uczennice uwielbiali ją i kochali jak swoją babcie. Do ostatnich niemal chwil
prowadziliśmy naukowe dysputy. Była pierwszą recenzentką i krytykiem moich 9 książek. Jej życiorys był
bardzo bogaty i barwny. Wpoiła we mnie godność do ludzkiej osoby, która
zachowuje skromność i pokorę.
Miłość do antenatów
wydaje mi się głębsza i mocno umocowana w sercu. Bardzo mi ich brakuje,
zwłaszcza mamy. Często sięgam do klimatów lat minionych. Były one bliższe
mojemu sercu i upodobaniom.
Teraz sam tworzę własną historię, ale to zupełnie inna bajka.
wtorek, 14 maja 2019
Wyprowadzenie formuły Einsteina E = mc²
Wzór Einsteina E=m*c² znają wszyscy. Przedstawię
wyprowadzenie tej formuły opisanej w książce: "Elementy Teorii Względności"
Mieczysław Sawicki WSiP Warszawa 1975 r.
W tym celu skorzystamy z rysunku na którym znajdują się
dwa identyczne ciała A i B. Załóżmy, że ciało A posiada pewien nadmiar energii
w stosunku o ciał B. Energię tę ciało A emituje w postaci promieniowania wyłącznie w kierunku ciała B. Wskutek tego
następuje "odrzut" i ciało A
uzyskuje pęd w wielkości:
p = E/c
Jeżeli jest ono związane z rurą o
masie M, to rura uzyskuje prędkość v według wzoru:
Mv = E/c wzór na pęd ciała M o prędkości v
stąd
v = E/Mc
i zwróconą w stronę przeciwną.
Ruch rury trwa do momentu pochłonięcia
energii przez ciało B. A więc w
czasie
t = l/c
rura doznała przemieszczenia
x = vt
Po podstawieniu za t i v uzyskuje
się
x = El/ Mc² (1)
Następnie przedstawiany ciało A
na miejsce B i odwrotnie. Żadne siły zewnętrzne przy tym nie działają na układ
A, B, M, wobec tego układ jako całość
nie doznał przemieszczenia. Powtarzając ten proces moglibyśmy więc, bez
udziału sił zewnętrznych, zmienić położenie środka masy układu ciał A,B M.
Stałoby to w sprzeczności z podstawowymi prawami mechaniki. Wyjście z tej
sytuacji jest jedno: przypuścić mianowicie, że obydwa ciała A i B po akcie
emisji i absorpcji energii promieniowania nie są mechanicznie równoważne. Na
przykład masa ciała B jest większa o wartość m od masy ciała A. W tym przypadku
przy zamianie miejscami ciał masa m przesunie się o odcinek l. Stosując zasadę
zachowania pędu twierdzimy, że pęd całkowity składający się z pędu rury
Mx/t
oraz pędu masy m
ml/t
jest równy zero
Mx/t - ml/t = 0
stąd x= ml/M (2)
Porównując związki (1) i (2)
dostajemy
ml/M = lE/Mc²
skąd
m = E/c²
czyli E = m*c²
W tłumaczeniu własnym uproszczonym:
Pęd rury M (odrzut) = pęd
nadmiaru masy (pęd emitowanej fali)
M * v = m * c
Pęd w zależności od fali
M * v = E/c
stąd E/c = m* c
czyli E = m*c²
Co było do wyprowadzenia.
poniedziałek, 13 maja 2019
Doświadczenie Michelsona – Morleya rozszyfrowane
Powrócę do słynnego doświadczenia Michelsona – Morleya
wykonanego w 1881 roku, który zasłynął tym, że nie można było zrozumieć
dlaczego otrzymany obraz światła w detektorze nie jest przesunięty w
fazie. Wnioski z tłumaczenia tego doświadczenia i mnie nie dawały spokoju przez
lata. W książce Rzeczywistość w świetle nauki, filozofii i wiary JEDNOŚĆ
2008 roku opisałem to doświadczenie bazując na tłumaczeniu A. Einsteina, który
skorzystał ze skrócenia długości FitzGeralda i transformacji Lorentza. Jak
pisałem:
Doświadczenie polegało na tym,
że puszczano promienie światła w dwóch kierunkach – wzdłuż kierunku ruchu
przyrządu i prostopadle do ruchu. Według fizyki klasycznej wyprowadzono dwa
wzory na czas powrotu promieni odbitych. Były one różne, bo po podstawieniu
wartości dawały różne wyniki. Spodziewano się więc, że w czasie doświadczenia
przyrząd potwierdzi wyliczone różnice czasowe tych dwóch promieni. A tu
niespodzianka. Czasy były takie same. Wynik doświadczenia M-M był bardzo
zagadkowy i w najwyższym stopniu zaskakujący.
Czasy obu promieni były różne, bo drogi przyjęto różne. W
tym tkwiła pomyłka. Ona spowodowała, że wysunięto zbyt pochopne wnioski.
Na rysunku linią przerywaną pokazana jest droga promienia
prostopadłego do ruchu aparatury. Na rysunku nakreślono drogę promienia po
trójkącie. Wszelakie obliczenia i wnioski bazowały na przyjętej tezie.
Tymczasem promień prostopadły do ruchu utrzymuje cały czas drogę prostopadłą do
ruchu urządzenia. Promień odbija się od lustra już przesuniętego, i wraca
pionowo do samego detektora również przesuniętego. Kwant promienia przebywa
drogę 2L, a nie jak w oficjalnym tłumaczeniu po ramionach trójkąta (dłuższa
droga). Promień biegnący równolegle
przebywa tę samą drogę 2L (tam i z powrotem) w tym samym czasie, ze średnią
prędkością (pozorną) równą c, bo prędkość urządzenia się znosi (+u, -u) w
drodze powrotnej. Równe czasy
przebiegu, z tą samą prędkością, na podobnej drodze nie może powodować
niezgodności w fazie. Zagadka jest rozwiązana. Tłumaczenie powyższe bardzo
dobrze można udowodnić animacją filmową, na którym pokazano by drogą
zaznaczonego kwantu. Pomijam tu sprawę,
wówczas bardzo ważną, tzw. eteru, ale w podanym tłumaczeniu nie odgrywa on
żadnej roli.
Zachodzi pytanie, dlaczego Einstein nie poszedł podobną
ścieżką rozumowania? Jest ona klarowna i prosta. Można pomyśleć, że Einstein się pomylił. Ryzykowna teza, ale wszystko
wskazuje, że jest słuszna.
W książce Filozofia
w Fizyce Jarosława Kukowskiego WU
Kardynała Wyszyńskiego Warszawa 2000 r. (s. 71) autor powołuje się na
publikację Turzynieckiego z 1993 roku. W niej znalazłem podobny wniosek, choć
Turzyniecki poprowadził obliczenia, tak samo po trójkącie, rezygnując z
postulatu Einsteina, że prędkość światła jest stała i niezmienna . Wiele lat
temu odrzuciłem rozumowanie Turzynieckiego, bo postulat Einsteina uważałem i
nadal uważam za słuszny. Ja go tylko inaczej opisuję, a mianowicie, światło
gdy opuszcza swoje źródło ma zawsze tę samą prędkość < c > względem
każdego układu inercjalnego i jest niezależny od prędkości źródła. Światło
nie zachowuje prędkości źródła. Dla układów w ruchu przyjmuje prędkość pozorną.
Ona może być różna od prędkości < c > Dopuszczalne jest więc założenie,
że c' = c + u. Taki wzór przyjął w swej książce Turzyniecki.
Podejście Turzynieckiego i tu zaprezentowane skutkuje, że
nie trzeba angażować do wyjaśnienia negatywnego doświadczenia transformacji
Lorentza, a co za tym idzie, wnioski wysuwane o kontrakcji długości
FitzGeralda i dylatacji czasu są mylące.
Jak pisze autor książki (J. Kukowski): "idea skrócenia autorstwa
FitzGeralda0 LOrentza była hipotezą ratunkową w obliczu nieoczekiwanych wyników
doświadczenia Michelsona- Morleya" (s 73).
Wniosek ten nie obala teorii względności Einsteina, ale
usuwa z niej niezrozumiałe zjawisko skracania długości. Problem pozostaje z
dylatacją czasu, bo inne doświadczenia potwierdzają to zjawisko i póki co,
wydaje się, że teza jest słuszna.
niedziela, 12 maja 2019
Gdyby człowiek był stwórcą
Dla udowodnienia tezy, że dobro jest autorstwa tylko
Stwórcy można skorzystać z pewnej koncepcji myślowej. Człowiek rysując na
papierze człowieka (lub inną istotę), tym samym przywołuje ją w wymiarze
dwuwymiarowym do istnienia. Stawiam pytanie. Czy powołana istota może uczynić
coś dobrego? Sama nie, ale człowiek za pomocą ołówka może dorysowywać jej
wszelakie paradygmaty. Może sporządzić film kreskowy pokazując jego zalety i
dobre uczynki. Na ekranie przywołany do istnienia bohater może czynić dobro. To
co zostaje pokazane na filmie pochodzi z zamysłu rysownika. Podobnie jest w
świecie rzeczywistym. Człowiek stworzony nic nie może uczynić bez pomocy i
ingerencji Stwórcy. Dobro jest wartością samo w sobie. To funkcjonał, który
skutkuje. Gdyby narysowanej istocie dać wolną wolę, to ona może poprosić
rysownika, aby jej dorysował. Podobnie jest w świecie rzeczywistym. Człowiek
wyraża wolę, a Stwórca jest Wykonawcą tej woli. Bóg uczestniczy w czynnościach
złych, gdy taka jest wola człowieka. Uczestniczy, to nie znaczy, że akceptuje.
Człowiek jest sprawcą cierpienia nałożonego na Stwórcę. Każdy ludzki grzech
rani Boga.
Bóg stwarzając świat i wolnego człowieka sam oddał się na
służbę jego widzi mi się, jego grzechów i wszystkiego co uczyni, zamierza. W
tym paradoksie ukazana jest Miłość Boga do swojego stworzenia. Jeżeli tego nie
zauważa się jest się ślepcem. Bóg zjednoczył siebie ze swoim stworzeniem.
Powstał jeden organizm stwórczy. Człowiek w Nim, a On we wszystkim.
Koncepcja jedynego autorstwa dobra jest trudna do
przyjęcia. Pycha ludzka ujawnia, że człowiek myśli, że sam może wszystko
czynić. To błąd.
Dobre uczynki interferują (wynika to z natury
funkcjonału) ze sobą i dobro staje się większe. Dobrą energie Bóg wykorzystuje
do neutralizowania panującego zła (funkcjonał zła). Dobro ze złem wzajemnie się
znoszą. Ludzkie intencje liczą się w bilansie dobra i zła we wszechświecie.
Trzeba o tym pamiętać. Przyjmując rolę sługi spełnia się główny zamysł Boga –
ludzkiego podobieństwa do Boga. Świat jest jednością. Taki obraz świata
preferują religie Wschodu.
sobota, 11 maja 2019
Chora religia
Łatwo zarzucić mi, że jestem antyklerykałem, ale nie jest
to prawdą. Chcę dziś zwrócić uwagę tylko na zjawiska negatywne które
towarzyszyły powstawaniu doktryny chrześcijańskiej i działalności instytucji kościelnej,
bazując na zdobytej wiedzy, własnych obserwacji i doświadczeniach To co mam zamiar napisać nie dotyczy
wszystkim kapłanów. W Kościele, zwłaszcza na niskich szczeblach hierarchii
można spotkać wspaniałych kapłanów i sługi Boże. Tym poświęcę inny wykład.
Przez lata głoszenia religii ujawniła się nie do końca
zrozumiana koncepcja Stwórcy dotycząca symetrii dobra i zła. Tam gdzie
zaistniało zło, tam pojawia się dobro i odwrotnie. Nauka Kościoła tłumaczy
konieczność istnienia zła, aby dobro zostało uwypuklone na zasadzie kontrastu.
Podobnie jak bez cienia nie można opisać światła. Nie do końca jest to dla
wszystkich przekonywujące.
Kiedy Jezus głosił swoją naukę (powstawało dobro, sacrum),
równolegle, jego uczniowie walczyli o zajęcie najlepszego stanowiska przy boku
Ojca. Jakub i Jan byli pod wpływem
marzeń o mesjaszu politycznym, do którego chcieli się przyłączyć przez udział w
jego rządach (profanum). Zwrócili się oni do Jezusa słowami: Daj
nam, żebyśmy w Twojej chwale siedzieli jeden po prawej, drugi po lewej Twojej
stronie (Mk 10,37).
Po śmierci Jezusa ewangeliści opisali działalność Jezusa
i Jego naukę, pisząc ewangelie. Do swoich tekstów wprowadzili własne koncepcje
teologiczne (głównie Mateusz, Łukasz). Nauka Jezusa został skażona ludzkim
oglądem boskich spraw. W Ewangelii Jana zakotwiczyła się panująca gnoza. Z
samego początku chrześcijaństwa wkradał się ludzki interes i ludzki zamysł.
Doskonała idea chrystianizmu – sacrum
szła w parze z profanum ludzkich pragnień.
Do gwałcicieli nauki Jezusa można zaliczyć również św.
Pawła i wczesnych teologów i ojców Kościoła. Św. Paweł, który z pewnością
zasłużył się w formułowaniu doktryny chrześcijańskiej popełnił szereg błędów
(opisałem to w książce pt. Listy Pawła Apostoła w wierze rozmnej świeckiego
teologa, Coriolanus 2010). Jezus głosił równość pomiędzy kobietą a
mężczyzną. Traktował ich jako dzieci Boże. Paweł pod wpływem faktów
historycznych, tradycji nie był do końca przychylny kobietom. Nie miał do nich
zaufania. Ograniczał ich statut względem mężczyzn. Narzucał kobietom
konieczność odpowiedniego stroju i nakrycie głowy (1 Kor 11,1–16; 1 Tm 2,9).
kobietom nie wolno było pokazywać się w miejscach publicznych z odkrytą
głową: Każda zaś kobieta, modląc się lub prorokując z odkrytą głową, hańbi
swoją głowę; wygląda bowiem tak, jakby była ogolona (1 Kor 11,4–5); Nie wypada bowiem kobiecie przemawiać na
zgromadzeniu (1 Kor
14,35). Paweł podtrzymał historyczną
dyskryminację kobiet. Nauczać zaś kobiecie nie pozwalam ani też przewodzić
nad mężem, lecz [chcę, by] trwała w cichości. Albowiem Adam został
pierwszy ukształtowany, potem – Ewa. I nie Adam został zwiedziony, lecz
zwiedziona kobieta popadła w przestępstwo. Zbawiona zaś zostanie przez
rodzenie dzieci; [będą zbawione wszystkie], jeśli wytrwają w wierze i miłości,
i uświęceniu – z umiarem (1 Kor 2,12–15). Według jego poglądu; Podobnie
i kobieta: niezamężna i dziewica troszczy się o sprawy Pana, o to, by była
święta i ciałem, i duchem. Ta zaś, która wyszła za mąż, zabiega o sprawy
świata, o to, jak by się przypodobać mężowi (1 Kor 7,32–34).
Stanowisko Pawła było
ortodoksyjne w sprawie wiary: "Gdyby wam kto głosił Ewangelię różną od
tej, którą [od nas] otrzymaliście – niech będzie przeklęty!" (Ga 1,9); "nie wolno wykraczać
ponad to, co zostało napisane (1 Kor 4,6). Przyczynił się do dogmatyzacji
wiary. Paweł silnie akcentował ontologiczne istnienie aniołów i szatana. Był zwolennikiem dyscyplinowania wiernych:
"Dlatego też karć ich
surowo, aby wytrwali w zdrowej wierze (Tt 1,13). Niewolnictwo
uważał za coś normalnego. Paweł
głosił konieczność opłacania kapłanów za ich prace duszpasterską i misyjną, tym
samym dał przyzwolenie dla koncepcji
opłacania pracowników Kościoła, czyli kapłanów.
Doktryna chrześcijańska ulegała dogmatyzacji.
Wprowadzenie celibatu wprowadziło zagrożenie dla normalności ludzkiego życia.
Nie łatwo jest panować nad popędem seksualnym. Pojawiło się źródło przyszłych
wypaczeń. Apogeum nieczystości pojawiło się ok. X/XI wieku. Z zasady
wspomnianej już symetrii dobra i zła powstał zakon cluniacki, a potem zakony
żebracze. One to w zasadzie uratowały Kościół. Zło które zakorzeniło się w
środku Kościoła, chwilowo zostało pokonane, ale nie na długo. Pojawiła się
inkwizycja, która w całości zaprzeczała idei Kościoła Chrystusowego (nie
zabijaj). Kościół wprowadził zakazy i nakazy. Sam zajął się działalnością
państwową, komercyjną, wojskową. Misyjny charakter Kościoła pozostał w jego
tle. Pojawił się obowiązek spowiedzi i inne nakazy, np. bezwzględne
posłuszeństwo względem hierarchii kościelnej. Kościół nie tylko oddziaływał na
zewnątrz swoich murów, ale oddziaływał w środku na swoich kapłanów. System
hierarchiczny podzielił sługi Boże. W większości dobro pozostało w niższych
stanach, a zło panoszyło się na jego szczytach. Celibat, sprzeczny z ludzką
naturą, doprowadził niektórych do dewiacji. Obecnie ujawniły się tego skutki. Ludzkość nie dorosła do wyrzeczeń.
Nie udźwignęła nałożonego krzyża.
Pokazała swoją niedoskonałość. Dla wielu, instytucja kościelna jest synonimem
zła, miejscem piekła na ziemi. Wykształceni kapłani, którzy przynajmniej
rozumowo winni spełniać swoje nałożone
obowiązki, sami dają przykład zgorszenia. Co mogą powiedzieć zwykli
śmiertelnicy małej wiedzy. Zamiast głoszenia idei doskonałości Boga i wiary z
instytucji kościelnych wypływa zło. Ujawniona pedofilia nie jest ostatnim
grzechem kapłanów. Ujawniono praktyki gwałcenia i molestowania zakonnic. W
Afryce panowała epidemia HIV. Zainteresowanie przeszło na zakonnice, które były
"czyste". Praktyka aborcji ciężarnych zakonnic stała się normą.
Kapłani co innego głoszą, a co innego czynią. Pozbawieni normalnego życia
erotycznego są nieprzyjemni, niedostępni, wyobcowani. Ciężko integrują się z
wiernymi.
Przyszłość szykuje się w nie najlepszych kolorach. Nadzieją
są ludzkie sumienia, w których przechowywany jest idea Kościoła Chrystusowego.
Kościół nie zniknie, bo wierni z potrzeby serca będą próbowali go reaktywować. Przywrócenie
prawdziwej nauki Chrystusowej będzie trwać latami. Kościół sam musi się
oczyścić, likwidując błędy popełnione od samego początku powstania swojej
doktryny.
Subskrybuj:
Posty (Atom)