Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 1 października 2012

Tajemnica relacji

          Jak wspomniałem, energia jest jedynym budulcem wszechświata. Materii jako takiej nie ma. Nie ma osobnego substytutu, który by istniał własnym istnieniem. Materialiści[1] wypadają z dyskusji. Nie ma o czym rozmawiać.
          Do funkcjonowania wszechświata potrzebne są zasady funkcjonowania fenomenów (wszelkich zjawisk).  Do tego Stwórca określił prawa przyrody. Dlaczego są one takie, a nie inne można zrozumieć po całościowym oglądzie świata. Prawa te, pozwoliły zaistnieć na świecie delikatnej strukturze jakim jest człowiek. Istota ludzka najlepiej obrazuje zdolności Stwórcy, Wielkiego Projektanta, Artysty, Fizyka itp. Człowiek to majstersztyk Boga.
          Prawa przyrody bazują na tzw. relacjach. Fenomeny są ze sobą powiązane koniecznymi zależnościami. I tak, jak już wspominano  na przykładzie trzech kwarków budujących proton. Są one w ciągłej relacji, w ciągłym przekazywaniu sobie właściwości. To z kolej gwarantuje, że konstrukcja jest zwarta. Relacje między kwarkami są konieczne. Jeżeli jest coś konieczne, niezbędne to znaczy, że stanowi podstawę bycia. Bóg stworzył wszechświat z miłości. Miłość ta zauważalna jest w świecie przyrody jako konieczna relacja fizykalna, która stanowi  warunek sine qua non istnienia.
          Oprócz relacji fizykalnej istnieje duchowe sprzężenie Stwórcy i człowieka. Bóg zabezpieczył duchową autostradę po której człowiek może komunikować się z Bogiem. Nie jest ona autostradą zwykłą. Skorzystać z niej mogą tylko ci, którzy z własnej woli tego chcą. Tak jak w przyrodzie relacja jest konieczna, tak w przestrzeni duchowej ma wymiar wolistyczny. Dlaczego? Bóg stwarzając człowieka daje mu dar wolności. Tym samym istota ludzka jest wywyższana ponad inne stworzenia. Posiada w sobie już coś z Boga.
          Między człowiekiem a Bogiem zawiązuje się relacja duchowa. Na początku istnienia człowieka była idealna, nieskażona. W miarę upływu czasu, sam człowiek przez swoją grzeszność osłabiał ją, czasami odtrącał. Grzech pierworodny stał się procesem, który doprowadził do utraty pierwotnej czystości. Człowiek stał się samotny i zawstydzony. Pojawiły się silne wyrzuty sumienia, bo człowiek czuł, że stracił pierwotny status, jaki otrzymał w darze od Boga. Stracił „wrażliwość” na Boga. Utracił transcendentną bezpośrednią komunikację z Nim. To okaleczenie niosło określone skutki i konsekwencje na dalsze pokolenia. Przez „poznanie dobra i zła” ludzie poznali moralną niezależność.
          Bóg w swej miłości do stworzenia człowieczego podjął działania zmierzające do ratowania istoty ludzkiej.  Człowiek sam nie mógł naprawić pierwotnej relacji, choćby prowadził się nienagannie. Obrazę jaką wyrządził człowiek Bogu wymagało zadośćuczynienia nieskończonego. Człowiek koniecznie potrzebował i potrzebuje nadal Odkupiciela. Komputer, który się zepsuł może być naprawiony jedynie przez jego twórcę. Sam nie może siebie naprawić (mam na myśli istotną awarię). Nie chodzi tu o to, że nastąpiła jakaś zmiana ontologiczna (skaza na duszy), ale zmianie uległa pierwotna relacja człowieka z Bogiem.  Człowiek nie jest zdolny sam wyzwolić się ze skłonności do grzechu i przestać być grzesznikiem. Jak mówią ewangeliści: Muszą wprawdzie przyjść zgorszenia, lecz biada człowiekowi, przez którego dokonuje się zgorszenie (Mt 18,7; por. Łk 17,1). Nie użyli tu słowa „mogą”, ale „muszą” przyjść zgorszenia. Perykopa wyraźnie mówi o ludzkiej niedoskonałości. Pierwotna doskonałość została utracona. Wielkość człowieka pierwotnego opierała się na doskonałej łasce jaką otrzymali w darze. Człowiek utracił doskonałą zdolność przyjmowania łaski Boga. Pragniemy jej, a nie możemy z niej w pełni skorzystać.
          Zło, które ma wymiar skończony może zostać pokonane tylko przez „dobro nieskończone”. Taki stan może naprawić jedynie ktoś równy Stwórcy. Bóg zdecydował, że powoła do życia Istotę równą swojej naturze (Syna Bożego), aby Ona mogła przywrócić pierwotną relację z Bogiem, więcej, aby mogła stale przywracać tę relacje (przez ofiarę eucharystyczną), bo ludzie przez swoją grzeszność będą stale ją tracili. Przywracanie relacji nie jest trwałe, bo dopóki żyje człowiek, będzie kuszony przez atrakcyjność zła. Będzie się wznosił i upadał. 
          Wraz z przyjściem Syna Bożego zaczęła się zupełnie nowa epoka. Nie można powiedzieć, że Jezus zrobił swoje i teraz cieszy się szczęściem wiecznym. On, w postaci Ducha świętego stale jest obecny i działa. Jezus jest Istotą stale działającą (jako Duch Święty). Jezus stale nas wybawia. On jest nam bez przerwy potrzebny. Jezus uratował ludzkość. Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne (J 3,16).


[1] Materialiści uważają, że istnieje tylko materia i jest wieczna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz