–
Dzisiaj
wiele mówi się o tym i dba, że nie wolno nikomu naruszać cudzych uczuć
religijnych. W przypadku Jezusa było przewrotnie. Wyśmiewał pobożność
faryzejską, za nic miał tradycję starszych, nie szanował praw ojców.
Przechwalał się: Zburzcie tę świątynię, a Ja w trzech dniach wzniosę ją na nowo (J 2,19). Wiadomo, że Świątynia jerozolimska była szczególnym oczkiem
w głowie Żydów. Z rozmysłem atakował nie tylko faryzeuszy, ale i uczonych w
pismach. Za nic miał hierarchię kapłańską. Jak trzeba było to i uczniom
przyganiał. W świątyni użył siły fizycznej. Sporządzonym ze sznurków biczem
wypędził, w Jego mniemaniu, niegodnych kupców.
Czy miał do tego prawo? To pytanie ma dwie odpowiedzi. W przypadku
ustalonego porządku publicznego nie miał takiego prawa. Był obywatelem, jak
każdy inny. Nikt z wyżej postawionych nie dał Mu takich plenipotencji do
pouczania innych. Swoim zachowaniem czynił powszechne zgorszenie. Druga
odpowiedź opiera się na zasadzie leżącej wyżej niż prawo porządku publicznego.
Tam gdzie jest potrzeba zmian, tam występuje konieczność przeciwstawiania się
utartym normom. Bez tego nie można by niczego zmienić. Tak też się dzieje i
dzisiaj. Czyni się to na sposób demokratyczny. Za czasów Jezusa, trzeba było
przebijać się z nowym, niemalże siłą. Jezus był zmuszony wyższą racją.
Za niesubordynację srogo też zapłacił. Prawdą jest, że za powyższymi aktami,
czysto ludzkimi kryje się myśl Boża. Jezus mówiąc o świątyni miał na myśli
świątynię swego ciała. Kiedy wyśmiewał – edukował. Gdy urągał – nawracał.
–
Jezus
potraktował łagodnie Nikodema, dostojnika faryzeuszy.
–
Nie
do końca. I jemu dostała się przygana: Ty jesteś nauczycielem Izraela, a tego nie wiesz? (J 3,10). Rozmowa
z Nikodemem była bardzo cenna, bowiem przedstawia podstawy teologii światła: A sąd polega na tym, że światło
przyszło na świat, lecz ludzie bardziej umiłowali ciemność aniżeli światło: bo
złe były ich uczynki. Każdy bowiem, kto się dopuszcza nieprawości, nienawidzi
światła i nie zbliża się do światła, aby nie potępiono jego uczynków. Kto
spełnia wymagania prawdy, zbliża się do światła, aby się okazało, że jego
uczynki są dokonane w Bogu (J 3,18–21). Jednym z bardzo trafnych obrazów Boga oraz świata
nadprzyrodzonego jest światło. Bóg jest Źródłem, a rozchodzące się promienie to
przestrzeń Bożej Opatrzności. Promienie rozchodzą się od Źródła w cały świat.
Temperatura promieni maleje wraz z odległością duchową od Źródła. Każda dusza
przynależy do określonej strefy tych promieni. Im bardziej kocha tym może
znajdować się bliżej Źródła. Dusza wytrzymuje bowiem żar miłości Boga. Ważne,
że każda dusza, nawet najbardziej podła przynależy do strumienia światła, ze
względu na swoje boskie powołanie. Nie ma więc całkowitego potępienia i każda
dusza ma szanse przybliżyć się do Źródła. Bóg miłuje wszystkich, a najbardziej
najsłabszych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz