Idea Apolinarego niezwykłego podmiotu bytowego Boga podobała
się. Wśród entuzjastów byli również biskupi. Jednak idea rozrastała się o nowe
koncepcje i przyjmowała różne opcje. Na
synodzie rzymskim w 377 r. (i kolejnych) nauka Apolinarego została potępiona i
uznana za herezję. Apolinaryzm działał jeszcze, ale w ukryciu. Herezja
Apolinarego skutkowała nowymi opracowaniami chrystologicznymi. Diodor z całą
stanowczością podtrzymywał tezę o Boskości Syna oraz widział w nim pełnego
Człowieka. Nie potrafił jednak dokładnie wytłumaczyć różnicę między Synem Boga,
a Synem Maryi. Zastrzegał się jedynie, że dwóch Synów nie ma. Chrystologia
stała się niepewna i niejednoznaczna. Opierała się na szkole Janowej,
troistości Boga i pojęciu Logosu. Karkołomna koncepcja Ojca-Boga i Boga-Syna
stała się zarzewiem sporów chrystologicznych. Mało kto dostrzegał fragment
Listu do Filipin, że Jezus Chrystus miał być wywyższony dopiero na krzyżu. Uniżył samego siebie, stawszy się posłuszny aż do śmierci – i to po
śmierci krzyżowej. Dlatego też Bóg Go nad wszystko wywyższył (Flp 2,8–9). Jezusa
wywyższył Kościół, a Bóg przyjął ofiarę Jezusa i uczynił ją skuteczną zgodnie
daną Piotrowi plenipotencją.
Dla jasności trzeba przytoczyć wcześniejszy fragment
listu: On, istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze
sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie,
przyjąwszy postać sługi, stawszy się
podobnym do ludzi (Flp
2,6–7). Fragment ten należy rozumieć, że Jezus zachowywał się jak Syn Boży (lub
za takiego Go uważano, działał cuda itp. ), ale sam nie chciał równać się z
Ojcem. Dziś komentatorzy postać tłumaczą jako zewnętrzny przejaw
bytowania Bożego – Jego chwałę (przypis BT). Przyjęta koncepcja chrześcijańska
wyraźnie zbacza w stronę politeizmu Boga-Ojca i Boga-Syna. Inaczej trudno to
zrozumieć. Na piedestale Boga nie może być dwóch, czy trzech, bo to kłóci się z definicją Jedynego Boga
(wiary monoteistycznej). Troistość Boga widzę jedynie w Akcie działającym, tzn.
że Trzy Osoby Boskie działają wg tej samej woli. Podmiotem Boga jest więc
Akt działający. Przyznaję, że pojęcie Aktu działającego jest tratwą
ratowniczą koncepcji troistości Boga, ale też nowym oglądem Boga, jako Istoty
działającej (wg teorii świata dynamicznego, Boga dynamicznego). Ontologiczny
obraz Boga (Ojciec, Syn i Duch Święty) można rozumieć jedynie jako różne
obrazowania Boga, z całą mitologizacją rodziny boskiej. Kościół widzi Jezusa
Chrystusa jako wcielenie Boga w ludzkiej postaci. Z punktu widzenia ludzkiego
to ładna koncepcja ale nieprawdopodobnie ludzka. Oprócz przekazów
ewangelicznych, które opracowane były według z góry przyjętych koncepcji, nie
ma dowodów na potwierdzenie prawdziwości historiograficznej i faktograficznej.
Koncepcja chrystologiczna jest dziełem człowieka, nie Stwórcy. Można się
umówić, że jest koncepcją statutową chrześcijaństwa. Jest sztandarem wiary,
choć opartym na wizji, a nie faktach. Może trzeba w ten sposób patrzeć na
chrześcijaństwo? Nie oburzać się na jego mitologizację, ale przyjąć jako
podłoże do relacji z Bogiem. Jestem gotów przyjąć tę koncepcję, ale świadomie,
a nie jako narzuconą „prawdę”. Wiara chrześcijańska stałaby się umową pomiędzy
Kościołem, a jej wiernymi. W końcu chodzi o relacje z Bogiem, który jest i być
musi według rozeznania zdroworozsądkowego, oraz Boga odczytanego we własnym
sercu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz