Dzisiaj często uważa się Jezusa za jednego z wybitnych
religijnych budowniczych świata, którzy przeżyli głębokie doświadczenie Boga.
Od strony podmiotowej jest: Odblaskiem Jego chwały i odbiciem Jego istoty
(Hbr 1,3). Jest obrazem Stwórcy: Kto Mnie zobaczył, zobaczył także i Ojca
(J 14,9). Jezus jest żywym dowodem istnienia Boga. Wcielając się w Syna wszedł
do naszej rzeczywistości, którą sam stworzył. W tekstach Ewangelii, zwłaszcza u
Marka, można wielokrotnie odczytać ślady prawdziwego człowieczeństwa Jezusa.
Jezus miał potrzeby, jak każdy zwykły człowiek. Podlegał również pokusom. Nie był On jednak żadnym
grzesznikiem. Przykładem może być potrzeba ludzkiego odpoczynku: Wstąpił
do pewnego domu i chciał, żeby nikt o tym nie wiedział, lecz nie mógł pozostać
w ukryciu (Mk 7,24). Odczuwał głód: Wracając rano do miasta, uczuł głód (Mt 21,18). Płakał nad
upadłym miastem Jerusalem: Gdy był już blisko, na widok miasta zapłakał
nad nim (Łk 19,41). Ulegał wzruszeniom: Jezus zapłakał (J
11,35). Cieszył się dobrem: Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że
zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom
(Mt 11,25). Cierpienia Jezusa są nieprawdopodobnie ludzkie: Syn
Człowieczy musi wiele cierpieć (Mk 8,31). Odczuwał smutek: Smutna
jest moja dusza (Mt 26,38). Zdjęty
litością, wyciągnął rękę, dotknął go i rzekł do niego: «chcę, bądź
oczyszczony!» (Mk 1,41). Żal Mi tego tłumu, bo już trzy dni trwają przy Mnie, a nie mają co jeść
(Mk 8,2). Jezusowi nie obce było uczucie gniewu: Wtedy spojrzawszy wkoło po
wszystkich z gniewem, zasmucony z powodu zatwardziałości ich serca, rzekł do
człowieka: «Wyciągnij rękę!» (Mk 3,5) ani oburzenia: Zejdź Mi z oczu, szatanie! Jesteś Mi zawadą, bo myślisz nie na sposób
Boży, lecz na ludzki (Mt 16,23). Wziął
ze sobą Piotra, Jakuba i Jana i począł drżeć, i odczuwać trwogę (Mk 14,33).
Jezus spożywał jedzenie, jak każdy człowiek: Przyszedł Syn Człowieczy: je i pije; a wy mówicie: «Oto żarłok i pijak,
przyjaciel celników i grzeszników» (Łk 7,34). Potrzebował snu: "Nagle
zerwała się gwałtowna burza na jeziorze, tak że fale zalewały łódź On zaś spał; "
(Mt 8,24).
Bezgrzeszność Jezusa
jest wynikiem Jego woli, która była sprzężona z wolą Ojca.
Wielokrotnie podkreślał, że jest posłany przez Ojca: Kto
przyjmuje jedno z tych dzieci w imię moje, Mnie przyjmuje; a kto Mnie
przyjmuje, nie przyjmuje Mnie, lecz Tego, który Mnie posłał (Mk 9,37). Na pytanie synów Zebedeusza
odpowiedział: Nie do Mnie jednak należy dać miejsce po mojej stronie prawej lub
lewej, ale [dostanie się ono] tym, dla których zostało przygotowane (Mk 10,40).
Jezus był pełen pokory. Potrafił łączyć w sobie łagodność
ze stanowczością, miłość ze sprawiedliwością, ubóstwo z godnością, oddanie się
Ojcu Niebieskiemu z całkowitą służbą dla ludzi, modlitwę z pracą i działaniem.
Nie miał w sobie kompleksów. W Nim była idealna harmonia między moralnością a
religijnością. Miłość Jezusowa jest potężna, przebaczająca, odkrywająca pokłady
dobra w człowieku, bezinteresowna, całkowicie służebna. Syn Boży był pierwszym
człowiekiem, który bez reszty oddał się swojemu Ojcu Przedwiecznemu. On
pierwszy w sposób wolny wybrał nieposiadanie małżonki (celibat) i rodziny, aby
być całkowicie oddanym nam i swojej misji. Jezus stał się Oblubieńcem ludzi.
Jego heroiczne oddanie Ojcu przyniosło wszystkim ludziom odkupienie grzechów.
Dla nas stał się wzorem i przodownikiem do naśladowania.
Jezus modlił się do swego Ojca bezustannie. Opisane są
chwile Jego modlitw w ważnych i decydujących chwilach swego życia. Modlił się
jako Człowiek, nie jako Bóg; jako Osoba do Osoby. Bóg był w Nim, ale Jezus
wiedział, że jest też Człowiekiem. W czasie chrztu Jezusa, gdy się modlił, otworzyło się niebo i Duch
Święty zstąpił na Niego, w postaci cielesnej niby gołębica, a z nieba odezwał
się głos: «Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie» (Łk 3,21). Każde nauczanie czy uzdrawianie poprzedzał modlitwą. Ulubionym
miejscem była pustynia (eremos) i góry: Nad
ranem, gdy jeszcze było ciemno, wstał, wyszedł i udał się na miejsce pustynne,
i tam się modlił (Mk 1,35). Na modlitwę zabierał swoich
uczniów, ale modlił się również sam i to przez wiele godzin: wyszedł na górę, aby się modlić, i całą noc
spędził na modlitwie do Boga (Łk
6,12). Modlitwa była Jezusowi potrzebna. Kontakt ze światem Bożym Jezusa
przemieniał i przebóstwiał. Otrzymywał od Ojca dary Ducha Świętego. Nabierał
mocy, która z Niego wychodziła, gdy uzdrawiał. Moc ta pozwoliła Mu również
przezwyciężyć lęk przed ukrzyżowaniem: Ojcze, jeśli chcesz, zabierz ode Mnie ten kielich. Jednak nie moja
wola, lecz Twoja niech się stanie!» Wtedy ukazał Mu się anioł z nieba i
umacniał Go. Pogrążony w udręce jeszcze usilniej się modlił, a Jego pot był jak
gęste krople krwi, sączące się na ziemię (Łk 22,42–44). Jezus modlił się w ostatniej chwili swego ziemskiego
żywota – na krzyżu. Skonał więc z modlitwą na ustach.