Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 31 października 2013

Katecheza młodych cz.91.



      Kiedy kościół jako instytucja zaczął tracić autorytet?

      Autorytet kościoła to jak okręt na wzburzonym morzu. Wszystko zależało od momentów zwrotnych w historii. Kościół pierwotny budował swój autorytet w mozole przez  męczeństwa wiary pierwszych chrześcijan. Kościół pomagał i troszczył się o biednych. Przekaz doktrynalny był chwytliwy. Nauki Jezusa szokowały, ale podobały się. Niestety, od samego początku pojawiły się spory doktrynalne. Głównym problemem było, czy chrześcijaństwo powinno być zakorzenione w judaizmie, czy też powinno być zupełnie nową religią. Słynny sobór jerozolimski z 49 r. pokazał spór o zachowywanie tradycji żydowskich. Zwyciężyła opcja pośrednia. Bano się pozbawić chrześcijaństwo mocnych korzeni i fundamentów. Poza prawdziwą wiedzą, przeniesiono i zaadaptowano starotestamentalne mity i legendy.[1] Na nich też budowano nową doktrynę wiary. Wiele zdarzeń idealizowano. Niestety, przez dwa tysiące lat chrześcijaństwo nie pozbawiło się ich, a wręcz przeciwnie, jeszcze mocniej przylgnęły do teologii. Nowatorskie głosy egzegetyczne były radykalnie likwidowane. Światłych biskupów pozbawiano urzędów, wysyłano na banicję. W pewnym sensie gnoza osiągała swój cel. Według niej, wiara winna być zaawulowana tajemniczością. Zwykły wierny nie musi jej rozumieć. Wystarczy, że jest posłuszny.  W 313 r. religia chrześcijańska otrzymała statut religii państwowej. Ten sukces stał się przyczyną usankcjonowania władzy. Powstało państwo w państwie. Przy władzy świeckiej, władza kościelna. Państwo wymagało administracji, a ona  funduszy. Ze wspólnoty religijnej powstała ogromna instytucja wpływów i ludzkich interesów. Sprawy doktrynalne zostały otoczone kokonem. Chroniąc doktrynę wiary, zabetonowano ją. Stała się ona jedynie narzędziem do utrzymania władzy i posłuszeństwa. Nauka Jezusa dostała oprawę opartą na konstrukcji łączącej elementy prawdy i mitów. Dziwne, że konstrukcja teologiczna przetrwała tyle czasu. Ważnym przekazem jest istnienie Boga. Nauki Jezusa przebijają się przez elementy legendarne, które wykorzystuje się do spraw kultu.  W ten sposób Jezus sam uratował swój Kościół (jak mówią Duch Święty). Siła Jego przekazu odsuwa na plan dalszy rzeczy w sumie nieistotne. I tak przez dwa tysiące lat kościół przetrwał mimo, że był niejednokrotnie sceną zgorszenia i wielkich zbrodni. Być może, w bilansie dobra i zła dobro zwyciężyło. Kościół ma za sobą wiele wspaniałych inicjatyw, wspaniałych i  dobrych kapłanów. Przekaz dobra liczony na ilość wiernych daje ogromne pokłady dobra. Szkoda, że za wszystko trzeba słono płacić. Mam na myśli tu cierpienia ludzi, którzy wzięli na siebie krzyż odkupieńczy. Biliony modlitw zwykłych wiernych, gospodyń domowych, prostych chłopów i niewinnych dzieci. Opatrzność Boża widoczna jest w tych modlitwach. To nie papieże, czy kapłani chronili Kościół, lecz zwykli wierni.          



[1] Ks. Mariusz Rosik, Rabin Icchak Rapoport, Wprowadzenie do literatury i egzegezy żydowskiej okresu biblijnego i raninicznego, Bibliotheca 2009, s. 111. Opowiadania Starego Testamentu [...]  i ich paralel szukać należałoby  raczej w okresie przed filozoficznym, kiedy to znaczącą rolę w wyjaśnianiu natury wszechświata i życia ludzkiego odgrywały mity.

środa, 30 października 2013

Katecheza młodych cz.90.

   
      Czy kościół cieszy się autorytetem?
 
      Coraz mniejszym. Dzisiejszy wierny jest o wiele lepiej wykształcony niż dawny. Potrafi dostrzegać ułomności. Widzi wady i potrafi sformułować zarzuty. Do tej pory nakazem posłuszeństwa zamykano wiernym usta. Pod wszelakimi karami próbowano utrzymać dyscyplinę. Dzisiaj to nie te czasy. Człowiek ma poczucie wolności słowa. Nie można go zadowolić byle jaką gadką. Wobec obecnej świadomości kościół powinien zaadaptować się do nowych warunków. Z piedestału władzy zejść na rolę służebną. Jego rolą powinno być przechowywanie depozytu wiary i głoszenie słowa Bożego. Interpretowanie nowych zdarzeń w świetle nauki Jezusa. Kościół nie powinien być sędzią w sprawie, ale organem wskazującym. Powinien głosić jak żyć i jak zmierzać do zbawienia. Dla władzy świeckiej winien być podporą etyczną. Dla autorytetu powinien sam postępować wzorowo. Przede wszystkim powinien być pełen cnót, w tym skromny co do bogactwa świata, pokorny wobec Boga, służebny wobec braci i sióstr. Dobrze by było, aby był też mecenasem nauk. Kościół powinien być mądry i dysponować najnowszą wiedzą. Odkrycia naukowe winne być natychmiast interpretowane w świetle ewangelii. Proszę pamiętać, że rzeczywistość jest jedna. Wszystko jedno jaka dziedzina o niej się wypowiada. Każda musi mówić prawdę. Wszystkie informacje muszą się zazębiać, bo mowa jest o tym samym – o tej samej rzeczywistości.
      A jednak naukowcy rozdzielają strefę nauki od poglądów religijnych.
      Być może sam kościół przyłożył się do takiego stanu rzeczy. Jeżeli kościół powołuje się na zdarzenia irracjonalne, legendy, niezwykłe cuda to trudno się dziwić. Trzeba oczyścić przekaz religijny od ewidentnych głupot i niedorzeczności. Niestety trzeba sięgnąć aż do podstaw wiary.  W tej materii jest wiele do zrobienia. Kościół nie może bać się prawdy. Prawdą jest, że istnieje Stwórca. Reszta jest do dyskusji, badań itp. Nie można niczego narzucać. Trzeba uszanować inne poglądy. Dlaczego? Bo tak naprawdę jedynie Bóg zna Prawdę. Pokora wobec nieznanego, a z drugiej strony najbardziej współczesna wiedza przyrodnicza. Na tym trzeba budować autorytet. Łatwo zauważyć, jak brak autorytetów powoduje zagubienie się ludzi. Nie wiedzą jak żyć, dokąd iść. Potrzebują rady. Kościół jest bardzo potrzebny, ale kościół na miarę XXI wieku.

wtorek, 29 października 2013

Katecheza młodych cz.89.



      Jaką rolę odgrywa kościół instytucjonalny?

      Kościół instytucjonalny jest wytworem ludzkim. Został powołany w celu obsłużenia i służenia Kościołowi Chrystusowemu. Nie jest to instytucja zwyczajna jak wiele innych ludzkich organizacji, ale naznaczona Duchem Jezusa Chrystusa. Jego zadania przekraczają wymiar ludzki. W nim odbywają się zdarzenia nadprzyrodzone (sakramenty, eucharystia, odkupienia itp.). Tak więc kościół instytucjonalny ma charakter sakramentalny. Główną rzeczywistością kościoła jest lud Boży. Każdy jest jego cząstką. Rozprzestrzenia się wszędzie tam gdzie żyją ludzie. Świątynia (budynek) jest miejscem gromadzenia się wiernych, a więc kościoła. Budynek do czasu pełnienia roli służebnej stanowi część sakramentalną. Traci ją, gdy obiekt przeznaczany jest na inne cele, np. magazyn, budynek mieszkalny.  Do posługi kościoła powołani są wyświęceni kapłani. Nie są to zwyczajni pracownicy, ale namaszczeni i naznaczeni  sakramentami. Nad Kościołem (w tym instytucjonalnym) czuwa sam Jezus Chrystus przez swą naturę duchową (Duch Święty). Należy zaznaczyć, że Opatrzność dotyczy wymiaru duchowego, a nie fizykalnego. Jeżeli w przestrzeni kościoła zdarzaja się cuda, maja charakter wyjątkowy. Nie można więc mieć pretensje do Boga, że nie uratował np. budynku kościoła przed losowymi kataklizmami. Duch Jezusa podpowiada w sercu, zostawiając zawsze ostateczną decyzję człowiekowi. Ta  bezgraniczna wolność jest największym darem jaki mógł otrzymać człowiek. Przed kościołem stoi wiele zadań. Przede wszystkim przechowuje depozyt wiary. Poprzez ewangelizację wiara jest wiecznie żywa. Duszpasterstwo jest kompleksową opieką ludu Bożego. Przede wszystkim winno chronić najsłabszych i chorych. Kościół ma być etycznym wzorem dla wszystkich ludzi. Jeżeli w kościele zachodzą procesy nieetyczne winne być natychmiast tłumione w zarodku, a modlitwami przebłagalnymi wypraszane odkupienia. Lud Boży winien zmierzać do doskonałości. Kapłani i słudzy kościoła powinni w tym pomagać na wszelkie sposoby. Kapłani, choć z ludu pochodzą i grzeszą niedoskonałością  muszą znać swoje miejsce i obowiązki. Tu nie powinno być zbyt łatwego pobłażania. To pomazańcy Boga. Z oglądu historycznego można wyciągnąć wnioski, że organizacja kościelna była projekcją w zamyśle, a nie spontaniczną. Założycielami kościoła instytucjonalnego byli apostołowie Jezusa. Jako ludzie, siłą rzeczy wprowadzili do niego elementy gospodarczo-finansowe. Tym wszystkim musiał ktoś zarządzać. Naturalnie tworzyła się grupa decyzyjna, kierownicza. Św. Paweł ujawnił wprost: Tak też i Pan postanowił, ażeby z Ewangelii żyli ci, którzy głoszą Ewangelię (1 Kor 9,14). Prawdopodobnie tak zinterpretował słowa Mateusza: Nie bierzcie na drogę torby ani dwóch sukien, ani sandałów, ani laski! Wart jest bowiem robotnik swej strawy (Mt 10,10). Jak zaznaczał, nie pobierał sam żadnego wynagrodzenia za swoją posługę. Szkoda, że nie propagował tej idei powszechnie.   

poniedziałek, 28 października 2013

Katecheza młodych cz.88.



      Jaka jest różnica między Świątynią (jerozolimską), a Kościołem Chrystusowym?

      Żydzi w czasie wędrówki z niewoli egipskiej budowali namioty, w których przechowywali z pietyzmem Arkę Przymierza. Dawidowi nie było dane zbudować świątyni (trwałego namiotu), choć tego pragnął. Dokonał tego dopiero jego  syn król Salomon. Świątynia była miejscem przechowywania imienia Boga Jahwe. Do Przybytku Miejsca Świętego tej Świątyni przeniesiono z namiotu rzeczy kultu. Światynia była  miejscem kultu w latach 966–586 przed Chr. Została zburzona przez wojska babilońskiego króla Nabuchodonozora II. Po powrocie z niewoli w 536 r. przed Chr. została odbudowana i przetrwała lata 520–20 r. przed Chr. W drugiej Świątyni nie było już Arki Przymierza (zaginęła). Druga Świątynia była skromniejsza niż poprzednia. Posiadała pomieszczenie za zasłoną (sancta sanctorum), w którym mieszkał Bóg. Podobnie jak niegdyś do pomieszczenia z Arką – nie wolno było nikomu wchodzić, poza arcykapłanem. Za czasów Heroda, Świątynia została rozebrana i ponownie wzniesiona. Ponoć była bardzo okazała. W 70 r. została zburzona przez  Rzymian (Tytusa). Świątynia miała większe przywileje niż synagogi (miejsce modlitw). W niej można było składać ofiary ze zwierząt i płodów rolnych. Świątynią kierował arcykapłan przy pomocy kapłanów (w synagogach rabini). Budynek Świątyni był traktowany jako prywatny dom Boga i mogła do niego wchodzić jedynie służba domowa, tzn. kapłani, natomiast, do Miejsca Najświętszego jedynie arcykapłan. W chrześcijaństwie Kościół jest sakramentem, znakiem Mistycznego Ciała Chrystusa, łącznie ze zgromadzeniem wiernych. Jezusa Chrystusa uważa się za doskonałego arcykapłana oraz doskonałą Ofiarę, a więc On sam niejako stanowi Świątynię czyli Kościół (Chrystusowy). Jezus Chrystus wyniósł człowieka do godności dziedzica Boga. Jednocześnie w tajemnicy wcielenia Jezus otoczony został chwałą Ojca w Akcie działającym. Otrzymał On prawo nazywania się Bogiem. Nastąpiło nowe zjednoczenie całego rodzaju ludzkiego z Bogiem w wymiarze osobowym. Kościół Chrystusowy jest więc nowych znakiem (sakramentem) tej jedności. W nim człowiek został wywyższony do rangi nadludzkiej, nadprzyrodzonej. Człowiek stał się bytem niemal doskonałym. Stał się współtwórcą i pomocnikiem Boga. Jeżeli potrafisz wczuć się w istotę i naturę boską, to pomyśl, jak Bóg kocha swoje dzieci i co dla nich uczynił, i co dla nich przygotował. Kościół Chrystusowy jest miejscem, w którym dokona się nasze zbawienie. Kościół Chrystusowy jest prowadzony, nadzorowany przez kościół instytucjonalny w którym pracują kapłani.

      Czy poza Kościołem człowiek może się zbawić?

      Kościół obejmuje wszystkich ludzi: Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody (Mt 28,19) jako dzieci Boga. W nim są również ci, którzy od Boga odwrócili się. 


      Duch Święty jest synonimem Ducha Bożego: a Duch Boży unosił się nad wodami (Rdz 1.2). To pojęcie konceptualne pokazujące Boga w działaniu: Nam zaś objawił to Bóg przez Ducha. Duch przenika wszystko, nawet głębokości Boga samego  (1 Kor 2,10). Nie można jedna oddzielać Boga od Jego natury Ducha. Ponieważ Bóg w istocie jest wyłącznie Aktem działającym (dynamicznym), takie koncepcje można uznać za tautologię.


niedziela, 27 października 2013

Katecheza młodych cz.87.


      Czy jest coś szczególnego w ewangeliach, co ciebie zaskoczyło?

      Tak, słowa:  Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski (Mt 5,48). Słowa te można przyjąć jako ironię. Nikt przecież nie może osiągnąć doskonałości Boga. Tak można pomyśleć w pierwszym, spontanicznym odruchu. Jednak warto zastanowić się. Może słowa Jezusa nie są ironiczne? Co wtedy? Świadczą one, że doskonałość jest powszechnie dostępna i możliwa. Jeżeli jest zachęcana przez Jezusa, to musi być pożądana. Stanowi wartość, jest czymś dobrym. Ponieważ człowiek należy do dziedziców Boga, tym samym posiada w sobie boskie atrybuty, jak rozum, wolną wolę, zdolność miłowania. Człowiek ma świadomość własnego poznania (epistemologia). Żadne zwierzę nie ma świadomości własnego istnienia. Człowiek ogarnia rozumem świat. Bada prawa przyrody. Rozumie je. Próbuje rozeznać istotę bytów, ba, nawet Boga samego. Boskie atrybuty w człowieku, to wywyższenie człowieka do boskiego wymiaru intelektualnego. Skoro tak, to podobnie jak Bóg możemy sięgać po doskonałość. Doskonałość ma granicę w nieskończoności dobra, ale nic nie stoi na przeszkodzie, aby tam sięgać. Oczywiście, w pokorze powinniśmy znać swoje miejsce. Kto wychodzi przed szereg, w gruncie rzeczy ośmiesza się.

      Czy poklask u ludzi jest czymś złym?

      Nie. Jak odniosłem się do poprzedniego twojego pytania, naturalną rzeczą jest dążenie do doskonałości. To pragnienie sprawia, że człowiek chce być zauważany. To dążenie naturalne, które siedzi głęboko w człowieku. Można powiedzieć, że jest to odruch bezwarunkowy, czasami kompletnie niezależny od człowieka. Nasz drogi L.W na twarzy ma wypisaną dumę. On nie może się z tego uleczyć. Jedynie sprawia, że staje się przez to zabawny, a może i godny politowania. Gorsza jest fałszywa duma. To niezasłużone wysokie mniemanie o sobie. Najczęściej wiąże się z poniżaniem drugiego.  Takich przykładów jest bardzo wiele wokół nas. Proszę porównać młodych doktorów nauk ze starszymi profesorami. Profesor dojrzały, pełen pokory wobec wielkości nauki i duma nowo upieczonego doktora, który liznął jej trochę. Biskupi, którzy nie umieją normalnie, po ludzku rozmawiać z wiernymi. Używają swoistego języka patrystycznego. Politycy to najczęściej niedouczeni karierowicze. Oczywiście nie o wszystkich mowa, ale proszę mi wskazać dzisiaj jakieś autorytety? Dla nich nie o dobro społeczne chodzi, a utrzymanie lukratywnych stanowisk. W ewangelii poklask u ludzi jest rozumiany jako chwalenie się swoją dobrocią, jałmużną, ofiarą. Jezus naucza, że dobre uczynki winne być dokonywane nie dla poklasku. Świadkiem ich powinien być jedynie Bóg. To pouczenie, choć sprzeczne z naturą człowieka jest piękne. Nie szkodzi jednak, gdy świadkami dobra są Bóg i ludzie. Cudze uczynki dobra są pouczające i zachęcające.
 

sobota, 26 października 2013

Katecheza młodych cz.86.



      Jezus mówi o miłowaniu nieprzyjaciół swoich. Jak należy rozumieć ten przekaz?

      Pozornie to trudne, ale jest to najpiękniejsze przykazanie Jezusa. Dla Boga Ojca wszyscy ludzie są Jego dziećmi. On kocha i troszczy się o wszystkich jednakowo. Animozje pomiędzy ludźmi wynikają z ludzkich pożądliwości. Najczęściej agresor jest człowiekiem duchowo chorym. Chory wymaga wsparcia, wyleczenia. Odwet jest oznaką nienawiści. Nienawiść jest złem. Kiedy staje się oko w oko z nieprzyjacielem proszę na chwilę wczuć się w nieprzyjaciela. Może on trzęsie się ze strachu? Może jest on tylko narzędziem innych?  Cóż przyjdzie  z tego, że pozbawi się go życia, lub upokorzy. Czy naprawdę jest to powód do radości? Tryumf powinien wypływać ze zwycięstwa dobra, nie zła. Każdy wygrywający jest de facto silniejszy od przegranego. Do walki nie powinno dojść, z racji nierównych warunków. Kiedy walczy równy z równym, obaj powinni zginąć. Zmierzam do tezy, że każda walka jest w jakiś sposób niesprawiedliwa. Każda wojna jest niesprawiedliwa. Wojny zbrojne powinny zostać reliktem przeszłości. To brzydka zabawa prowadzona przez niegrzecznych chłopców. Jezus w niezwykłych słowach: Słyszeliście, że powiedziano: Oko za oko i ząb za ząb!  A Ja wam powiadam: Nie stawiajcie oporu złemu. Lecz jeśli cię kto uderzy w prawy policzek, nadstaw mu i drugi! Temu, kto chce prawować się z tobą i wziąć twoją szatę, odstąp i płaszcz!  Zmusza cię kto, żeby iść z nim tysiąc kroków, idź dwa tysiące!  Daj temu, kto cię prosi, i nie odwracaj się od tego, kto chce pożyczyć od ciebie.  (Mt 5,38–42) przekazuje zupełnie inną optykę. Proszę nie zwracać uwagi na przekaz literalny. To słowa pełne metafory. Niosą jednak niezwykłą treść przebaczania i całkowitej miłości.

      A jak należy rozumieć rywalizację sportową?

      To zupełnie inne zdarzenie. Rywalizacja sportowa ujawnia wspaniałe zalety wybrańców losów, nie upokarzając rywali. Ten kto przegrywa, ma świadomość, że dał z siebie wszystko co mógł. Jego przegrana jest niemocą ciała, nie ducha. Ważny jest sposób przyjmowania porażek. Można być wielkim, zajmując ostatnie miejsce (bokser ze złamanym kciukiem, ranny biegacz dobiegający do mety, starszy maratończyk, zawodnik oddający rower przeciwnikowi, zawodnik ratujący przeciwnika sam pozbawiający się wygranej, itp).   

      Chciałabym wystąpić w zawodach o dobro?

      Dziecko moje. To piękne słowa i piękne zamierzenie. Przed tobą wielkie trudności i przeszkody.  Będą chwile załamania i zwątpienia. Trzeba to wszystko pokonywać, aby móc powiedzieć za św. Pawłem:  W dobrych zawodach wystąpiłem, bieg ukończyłem, wiary ustrzegłem (2 Tm 4,2), czego ci życzę z całego serca.

piątek, 25 października 2013

Katecheza młodych cz.85.



      Co myślisz o plotkowaniu i składaniu przysięgi?

     Kiedy ktoś usłyszy, że ktoś powiedział o nim coś niezbyt życzliwego, najczęściej wpada w gniew. Najczęszczą reakcją jest natychmiastowy odwet. Smsy, e-maile idą w ruch. Często pisane jest: kto ciebie upoważnił do wydawania takiej opinii. Osoba wyrażająca opinię czuje się z kolei dotknięta, że nie może wydawać opinii, i że pretensje są bezzasadne. Reakcją jest kolejny wpis itp. Tak rodzi się eskalacja niemiłych zapisów i zdarzeń. Gdzie jest prawda? Trzeba oddzielać pomówienia od opinii opartych na oglądach własnych. Każdy może mieć własną opinię, że np.  Kaśka jest głupia. Trudno, tak uważa i trudno to zmienić. Taka informacja powinna wzbudzać jedynie refleksję. Plotki nieżyczliwe o kimś trzecim muszą być topione i absolutnie nie mogą być przenoszone dalej. Takie plotkowanie jest bardzo szkodliwe. Może być powodem nawet tragedii. Trzeba nauczyć się wydawania opinii i prowadzić dialog. Majstersztykiem jest powiedzenie czego się chce powiedzieć, jednocześnie nieurażając. Np. Inaczej brzmi zdanie: Kaśka, jesteś głupia od zdania Kaśka, coś mi się zdaje, że postąpiłaś niemądrze. Inny przykład: Zrobiłaś wstrętną zupę od zdania: nie mam apetytu i dzisiaj zupa mi nie smakuje. Uczmy się nie ranić drugich. Do każdego należy mieć życzliwość. To jest nasz, ludzki obowiązek. Ponieważ urodzony jestem pod znakiem Barana (szybciej reaguje niż myśli) miałem i ja problem z reagowaniem na powyższe zatargi słowne. Postanowiłem nauczyć się dyplomacji, bawiąc się słowem. Sytuacje drażliwe są idealną okazją do takich ćwiczeń. Jak rozmawiać z osobą agresywną, atakującą, aby właściwym sposobem i słowem wygaszać jej agresję. Zapewniam, że skutki czasem są fenomenalne. Oczywiście trzeba uważać, aby nie wpaść w sofistykę. Rozpoznana, może wzniecić ogień od początku. Szczęśliwy, kto nie musi się pilnować, że kiedyś coś powiedział. Pamiętam przesłuchanie prowadzone przez kontrwywiad. Zadawali setki pytań.  Byłem spokojny, bo nic nie miałem do ukrycia. Na niczym nie mogli mnie złapać. Ich próby konfabulacji były po prostu zabawne.  Rację ma autor ewangelii Mateusza cytując słowa Jezusa: Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie (Mt 5,37). Prosta zasada, a jaka praktyczna. Składaniu przysięgi towarzyszy często powoływanie się na kogoś bliskiego: przysięgam na moje dziecko, na matkę itp. Jest to praktyka bardzo niebezpieczna z racji obciążenia duchowego niewinnej istoty. Jezus przestrzega:  A Ja wam powiadam: Wcale nie przysięgajcie, ani na niebo, bo jest tronem Bożym;  ani na ziemię, bo jest podnóżkiem stóp Jego; ani na Jerozolimę, bo jest miastem wielkiego Króla.  Ani na swoją głowę nie przysięgaj, bo nie możesz nawet jednego włosa uczynić białym albo czarnym. (Mt 5,34–36). Składanie przysięgi ma rangę równą słowu Bożemu. W założeniu wyraża absolutną prawdę. Tym samym jest wzywaniem Boga na świadectwo prawdy: Nie będziecie przysięgać fałszywie na moje imię. Byłoby to zbezczeszczenie imienia Boga twego (Kpł 19,12). Krzywoprzysięstwo jest ciężkim przewinieniem.  

czwartek, 24 października 2013

Katecheza młodych cz.84.



      W jednej książeczce katolickiej pochodzenia włoskiego są takie rozdziały: Jezus potępia ludzi o złych intencjach (s. 121); Jezus potępia rozwody (s. 123). Czy słowo potępia  jest słuszne?[1]

      Przypuszczam, że wynika to ze złego tłumaczenia. Niestety nie widziałem oryginału. Słowo potępienie nie licuje z Jezusem Chrystusem pełnego miłości do każdego. Potępienie coś zamyka, dotyczy czegoś, co jest pozbawione nadziei. Jezus nigdy nie pozostawia człowieka bez możliwości naprawy. Pierwszy rozdział dotyczy szóstego przykazania: Nie cudzołóż. Jezus podkreśla, że mniej ważna jest materia grzechu, co zamiary człowieka. Dlatego napisane jest: Każdy, kto pożądliwie patrzy na kobietę, już się w swoim sercu dopuścił z nią cudzołóstwa (Mt 5,28). Akty seksualne są różnie interpretowane. Zmieniające się czasy zmieniają na nią optykę. Za tym wszystkim kryje się jednak wewnętrzna intencja. Jeżeli jest dobra, to może nie być nawet grzechu. Jeżeli jest zła, grzech jest pewny. 

      Zaciekawiasz mnie tą niegrzesznością aktu seksualnego.

      No i proszę. Uderz w stół a nożyce się odezwą. Na tym poziomie katechezy nie chcę rozwijać tego tematu.

      Dlaczego?

      Bo przykładowo inaczej rzeczy się mają, gdy akty seksualne uprawiają młodzi, a zupełnie inaczej, gdy np. decydują się na nie osoby dorosłe, np. wdowiec i wdowa. Sprawy dorosłych są jeszcze daleko od ciebie.

      Jak skomentujesz drugi tytuł?

      Czasy tak bardzo się zmieniły, że pogląd Jezusa trąca myszką. Dawniej życie seksualne w małżeństwie było wielkim tabu. Zdrada małżeńska była traktowana jak rozpusta i nierząd. Dzisiaj bardziej uważa się za skok w bok, bez większego znaczenia. Zazdrość była rzeczą chorobliwą i niekiedy przynosiła wiele złego, a nawet rozwalała więzy małżeńskie. Jezus dopuszcza rozwody, gdy jedno z małżonków dopuszcza się nierządu: Każdy, kto oddala swoją żonę - poza wypadkiem nierządu (Mt 5,31). Takie przyzwolenie rujnuje czasem małżeństwo, nie bacząc na dzieci, które pozbawione zostają matki lub ojca. Na zdradę trzeba popatrzeć w inny sposób. Przede wszystkim, czy zdrada nie jest prowokowana przez niechęć współmałżonka do pożycia seksualnego. Czy zdrada ma charakter zaangażowania uczuciowego. Sprawy te są niekiedy skomplikowane i nie miejsce tu na ich analizę. Ważna jest świadomość zaistniałej sytuacji. Grzech rodzi się w umyśle, gdy jest zła intencja. Czasami zdrada jest wynikiem rozpaczy. Tylko zdradzający wie, czy dopuścił się grzechu. 



[1] Il Vaangelo di Gesu (Ewangelia Jezusa) Editions du Dialoque Paris 1984.

środa, 23 października 2013

Katecheza młodych cz.83.



      Oprócz 8 błogosławieństw w ewangeliach jest wiele pouczeń Jezusa.

      Tak, i to jakich! Warto zatrzymać się na kilku z nich i skomentować. A Ja wam powiadam: Każdy, kto się gniewa na swego brata, podlega sądowi. (Mt 5,22). Przysłowie, że z rodziną dobrze wychodzi się na fotografii skądś się wzięło. Z powszechnego zjawiska rywalizacji pomiędzy siostrami i braćmi. Sprawy pogarszają współmałżonkowie rodzeństwa. Komentarze i docinki nastawiają rodzeństwo wrogo do siebie. Bardzo często zamiast atmosfery łączącej, integrującej rodzinę, powstaje pole bitewne wzajemnych animozji. Bardzo często konflikt nie jest w materii sporu, ale w komentarzach  i w plotkowaniu. Nie należy używać inwektyw i obraźliwych słów. One bolą, bo w odczuciu nie są prawdziwe. A kto by rzekł swemu bratu: Raka, podlega Wysokiej Radzie. A kto by mu rzekł: "Bezbożniku", podlega karze piekła ognistego (tamże). Takie konflikty w gruncie rzeczy łatwo jest zażegnywać. Trzeba tylko dobrych chęci z obu stron. Najlepiej jest powstrzymać języki. Na sprawy braci i sióstr popatrzeć ich oczami. Otoczyć rodzeństwo życzliwością i miłością. Tak niewiele potrzeba. Znam przypadki, że dwie siostry nie rozmawiają ze sobą już 40 lat, bo jedna z nich poczuła się urażona komentarzem drugiej. Jeżeli w błahych sprawach nie umie się przebaczać, to co dopiero w sprawach trudniejszych? Gniew jest zjawiskiem normalnym, ale gdy trwa za długo podlega osądowi. Nawet mały katar, gdy długo trwa, może przerodzić się w ciężkie schorzenie.  Jezus przestrzega, że mały konflikt może przerodzić się w ciężkie przewinienie. Naprawdę nie warto.

      Jak radzić sobie z pożądliwością ciała?

      Nie prowokować własnego ciała, bo w gruncie rzeczy jest to zgoda na cierpienie. Pożądliwość na początku jest atrakcyjne. Doprowadzona do niebezpiecznej granicy może być przyczyną nawet przestępstwa (gwałt). Od pożądliwości trudno jest uciec. Ona przychodzi często z przypadkowych zdarzeń. Jest też motorem zainteresowań obu płci i to jest normalne. Pożądliwość prowokowana, podsycana niezdrową wyobraźnią  staje się groźna. Ponieważ od pożądliwości nie da się uciec całkowicie, trzeba ją mądrze zagospodarować i ukierunkować.

      No właśnie, ale jak?

      Myślałem, że to ci wystarczy. Problem jest często złożony. Istnieją różne zapotrzebowania. Niektórzy „płoną” już na samą myśl erotyczną. Dla niektórych to sprawy bez znaczenia. Każdy ma inny problem. Każdy potrzebuje własnej terapii. Trudno jest mi ten temat rozwijać. Łatwiej mówić na temat konkretnego przypadku. Każdy człowiek powinien uruchamiać rozum na tyle silnie, na ile silny jest problem. Nie trzeba używać od razu hamulców, ale gdy problem zaczyna galopować. Trzeba wyprzedzać zagrożenia z tym związane. Trzeba mieć wyczucie na ile pożądliwość sprawia przyjemność, a kiedy staje się natrętna, burząca spokój i rozwala wewnętrzne uporządkowanie. Blokowanie na siłę pożądliwości jest również szkodliwe. Ciało potrzebuje rozładowania napięć. To są  procesy naturalne, wręcz wegetatywne. Nie należy z nimi walczyć, ale łagodzić. Warto też mieć w zanadrzu takie zajęcia, które pomagają w ich rozładowaniu. Mam na myśli ruch, sport, ćwiczenia gimnastyczne. Nie zalecam używek, które tylko pozornie rozładowują napięcia. Powracają one czasem z jeszcze większą siłą.


wtorek, 22 października 2013

Katecheza młodych cz.82.


     Trochę mi ulżyło. Świadomość, że uczestniczy się w czymś nowym jest mobilizujące.

      Tak moje dziecko. Od młodych wiele zależy. To oni tworzą ramy nowego.

      No, ale ty, nie gniewaj się,  jesteś stary.

      Moje prace to jedynie jaskółka zapowiadająca, to zaczyn, który musi być dopiero użyty do merytorycznych poważnych, naukowych opracowań. Na początku XX wieku mówiono, że filozofia jest już nauką skończoną, i już nic nowego człowiek w niej nie wymyśli, a tymczasem zmiana definicji materii[1] powoduje, że trzeba od nowa zająć się ontologią (nauką o bytach). Tak poważna zmiana wymaga kolejnych zmian i redefinicji. Dla młodych to pole do popisu. Już dzisiaj na studiach teologicznych zastrzega się, że będą wykłady z ontologii Arystotelesa. Świadczy to, że do dnia dzisiejszego powstało wiele ontologii. Jeżeli wiele, to która jest prawdziwsza?

      Teraz zaczynam rozumieć twoje niecodzienne podejście do Pisma świętego.

      Jesteś inteligentna. Wieloletnie studia Pisma świętego przekonały mnie, że wszystko, co jest na ziemi, służy do ludzkiej obróbki. Bóg stworzył świat, powstrzymuje go w jego istnieniu, otacza go duchową opatrznością, ale wszystko, co fizyczne musi wytworzyć człowiek. Pismo święte jest ludzkim wytworem, mówiące o Bogu. Autorzy będąc pod natchnieniem, mimo woli, wprowadzali tam zamysły Boga. Tak więc Pismo święte jest księgą bardzo pouczającą i wartościową. Nie należy jednak otaczać ją świętością nienaturalną. To księga pomocnicza dla naszej wiary, to wszystko. Do kopii dostawały się zwykłe pomyłki (setki tysięcy mimowolnych i świadomych odmiennych lekcji: według Alberta Pietersmana i Frederika Wisse), ale też i zmiany celowe. Była tłumaczona na różne języki. Treść narażana była na błędy i niedoskonałości tłumaczenia. Czy zwróciłaś uwagę na sformułowanie setki tysięcy? Dla każdego myślącego, jest to wskazówka pouczająca. Chciałbym abyś mi uwierzyła, że moja krytyka spraw religijnych nie wypływa z chęci dokuczenia komukolwiek, ani nie wynika ze złej woli, ani z nienawiści do nikogo. Ja staram się ujawniać prawdę. Każdy może ją przyjąć, albo odrzucić. Sam pozostawiam w sercu gorącą miłość do Kościoła. To, że przedstawiciele kościoła milczą – rozumiem. Nowe pokolenia nie będą mieć z tym kłopotu.



[1]  Istotowo materia nie istnieje jako osobne indywiduum. To zlepek energetyczny, który nabiera własności materii.

poniedziałek, 21 października 2013

Katecheza młodych cz.81.


      Wylałeś tyle goryczy z siebie. Czy możesz z tego wyciągnąć jakieś wnioski?

       Nie wszyscy zdają sobie sprawę, że jesteśmy świadkami rodzącej się nowej epoki. Świat zmienia się cyklicznie (można by rzec kwantowo). Sposób rozwiązywania problemów zależy od rozwoju i możliwości epoki. Oświecenie przypadające w latach 1688-1789 zrywało wszelkie węzły i ograniczenia. Ważne było to, co można było pojąć rozumem. Sformułowano wtedy prawa człowieka. Romantyzm był okresem idei i opierał się na pięknie literackim, artystycznym. Ważne były przeżycia wewnętrzne człowieka. Trwał ok. 50 lat (od lat 90. XVIII wieku do lat 40. XIX wieku). Pozytywizm w drugiej połowie XIX wieku urósł na szybkim, galopującym  rozwoju nauk i techniki. Po pozytywizmie powstała epoka neoromantyzmu i modernizmu. Powrót do zasobów zaprzeszłej epoki był podyktowany ogromnym zawiedzeniem się na pozytywizmie. Uważano, że epoka ta miał rozwiązać problemy naukowe raz na zawsze. Człowiek na nowo stał się bezradny wobec prawie wszystkich aspektów życiowych. Zrodził się dekadentyzm, ruch zwątpienia, znużenia i bezradności człowieka. Czasy zwane współczesne zostanę pewnie kiedyś nazwane inaczej. To okres ładowania akumulatorów. Gwałtowny rozwój nauk z przestrzeni mikroświata jak i makroświata. Zmienia się podejście do istoty bytu. Bóg zajmuje swoje należne nadprzyrodzone  miejsce. Ważne jest, że jest. Nie został odrzucony.   Człowiek jawi się jako byt niemal doskonały. Początek XXI wieku to gwałtowny rozwój środków przekazu, internetu, łatwy dostęp do wiedzy, podróże. Tworzy się nowy klimat świadomości. Dzisiaj każda jednostka może wypowiedzieć się i puścić w świat swoje sygnały, wnioski, czy propozycje. Każdy może skrzyknąć w internecie grupę interwencyjną, przeprowadzić sondaż. Wielkie korporacje, organizacje muszą liczyć się z głosem jednostki. Prawdy ukrywane przez wielkich wydobywają się na powierzchnię. Problemy kościoła (instytucji) biorą się z jego zachowawczej polityki. Powiedzonko Kościelne młyny mielą wolno  w pewnym sensie było chlubą Kościoła i jego rozwagi. Dzisiaj jest balastem. Wiele osób siedzi jeszcze głęboko w mijającej epoce indywidualnych autorytetów. Episkopat polski uważa, że jako organizacja kościelna mają rację i prawda leży po ich stronie. Zachowują się tak, jakby tylko oni posiedli mądrość. Tymczasem prawdą jest to, że są zwyczajnie niedouczeni. Operują prawdami, które dawno się zdewaluowały. Przykładowo, uważają, że Kościół jest pochodzenia Boskiego. Dotychczas była to święta prawda. Dzisiaj mówi się wprost. Kościół założył Jezus nie będąc jeszcze uwielbiony przez Ojca. Był więc Człowiekiem. Wniosek. Kościół został założony przez Człowieka. Bóg jako Istota transcendentna (a więc z zewnątrz) nie ingeruje fizykalnie (poza przypadkami szczególnymi) na ziemi, ale na dusze ludzkie, które pochodzą z przestrzeni nadprzyrodzonej. Dalszy wniosek jest, że wszystkie religie są zakładane przez ludzi, a nie przez bogów, czy Boga. Na tym przykładzie widać subtelność nadchodzących zmian. Nowa epoka zostanie pewnie jakość adekwatnie nazwana. Dziś pozwolę sobie na podpowiedź – epoka Świadomości. Przykładem nowego trendu myślowego są moje prace. Można powiedzieć, że jestem dzieckiem rodzącej się epoki. Takie rzeczy rodzą się jakby same, naturalnie. Potrzeba chwili wymaga nowego podejścia i zmian.

niedziela, 20 października 2013

Katecheza młodych cz.80.



      A co z prawem kanonicznym i przepisami kościelnymi?

      Prawo kanoniczne też nie jest pozbawione wad. Gorsze są jednak praktyki kościelne. Nie bardzo chcę rozwijać ten temat. Nie chcę być sędzią w sprawie. Sama myśl o tym, jak bardzo zawiodłem się  na instytucji kościelnej mnie paraliżuje i dławi. Wiele rzeczy nie podoba mi się. Wydaje się, że dla niektórych zwyczajów i praktyk kościelnych czas się skończył. Kościół wymaga gruntownych zmian od podszewki. Przede wszystkim musi zmienić świadomość, że kościół jest instytucją służebną wobec wiernych. Kościół musi być wyrazem miłości Chrystusa, z którego emanuje bezwzględne dobro. Kościół winien być oparciem dla wszystkich. To miejsce, do którego pragnie się przychodzić. Każdy wychodzący ze świątyni powinien być odmieniony, przynajmniej naładowany pozytywną energią. Kapłani muszą być wzorowi i nieskazitelni, bo takie jest ich powołanie. To wybrańcy Boga! Swoją prywatność muszą głęboko chować. Nikt nie przychodzi do kapłanów wysłuchiwać ich problemów. Każdy jednak chce być przez kapłana wysłuchany. Kościół to sacrum. Jeżeli w nim pojawiają się zjawiska pedofilii, czy podobne zboczenia, to trzeba natychmiast przerwać taki precedens. Tu nie może być pobłażania i szukania alternatyw jak wyjść z opresji. Dyskusje zastępcze jedynie drażnią wiernych.  Tu chodzi o dobro wiernych. Działania muszą być radykalne i szybkie, tak jak to uczynił kościół amerykański na początku tego wieku. Jeżeli kościół staje się miejscem zgorszenia, to o czym mowa. Wytworne życie biskupów jest zaprzeczeniem postawy Chrystusowej. To nie są apostołowie, to przebierańcy w rzymskich strojach. To uzurpatorzy tytułu i godności biskupiej (apostolskiej). W telewizji można zauważyć ich postawę arogancji, poczucie wyższości (oczywiście nie o wszystkich mowa). Zwykły wierny ma utrudniony dostęp do tej hierarchii. Za wysokie progi dla zwykłych ludzi. Rzadko odpisują na listy. Lubią postawę ex katedra. Wizyty kolędowe są farsą duszpasterską. Jawne przychodzenie po kopertę. Jakie to żenujące. Religia w szkole to posady państwowe dla księży. Usługi duszpasterskie są relatywnie drogie. To wszystko dzieje się  jawnie, wprost, bez żenady i bez skromności. Upominanie się o dobra ziemskie sprzed wieków, to jawna chęć bogacenia się za wszelką cenę. Dzisiejszy kościół polski to organizm ciężko chory[1]. Jak może królować na scenie polskiego kościoła  taki indywiduum jak ojciec T.R z Torunia. Pod płaszczykiem cnót narodościowych, fałszywej pobożności, pokazuje najgorszą formę posługi kapłańskiej. Sam jego przekaz słowny odbiega od dobrej polszczyzny. Jego przemówienia są bełkotem słownym. On wręcz kpi sobie ze wszystkich. Czuje się jak szlachcic na zagrodzie równy wojewodzie. Dzisiejszy kardynał S.D. zamiatał pod dywan sprawy ważne przed Janem Pawłem II. Pracował na jego niesławę. Czym zasłużył na miano kardynała? Jan Paweł II rozwalił komunę, a jego pomocnik pozostał w głębokim PRLu. O tempora, o mores.

      O rety, ty chyba ich nie lubisz?

 
      Moje dziecko. Przeze mnie przemawia rozpacz. Czuję się zdradzony i ogołocony z dziecięcej wiary w dobro kościoła. Jako dziecko byłem nim zauroczony. Integrowałem się z nim.  Śpiewałem w chórze przez długie lata. Byłem przekonany, że jest miejscem prawdy i tylko prawdy. Byłem ufny, zakochany i oddany. Dzisiaj jestem nim zgorszony i zawiedziony. Kiedy poznałem podstawy teologiczne, kulisy jej tworzenia, przyzwolenia interpretacyjne, nadużycia, zaamplikowane własne koncepcje, to ogarnęła mnie rozpacz. Gdyby nie mocna wiara, że Bóg jest logiczną koniecznością istnienia świata, a Jezus jest wspaniałym Człowiekiem, który osiągnął chwałę Ojca, to rzuciłbym to wszystko w cholerę. Z drugiej strony, gdzie się podziać? Gdzie przechowywać depozyt wiary? Gdzie pójść pomodlić się, gdzie uczestniczyć w kulcie? Gdzie przyjmować Jezusa do serca swego? Kościół jest nam potrzebny.



 
[1] Mowa jest tu o negatywach. O pozytywnych działaniach instytucji kościelnej przy innej okazji.

sobota, 19 października 2013

Katecheza młodych cz.79.




      Co jest ważniejsze w życiu prawo wywodzące się z sumienia, czy prawo ludzkie?

      Bezwzględnie prawo wywodzące się z sumienia, bo sumienie jest tym z czego każdy człowiek będzie się rozliczał. Prawo ludzkie reguluje życie społeczności, wspólnoty. Powinno być przede wszystkim przyjazne i służebne. Radosna twórczość legislacyjna nie jest wskazana bo, de facto, utrudnia życie. Istnieją takie zdarzenia, które powinny pozostać tylko w obszarze sumienia. Przykładem jest prawo do aborcji. Wg prawa ludzkiego chroni poczęte życie. Powinno chronić narodzone życie[1]. Dopóki dziecko nie opuści łona matki powinno podlegać sumieniu matki. Eutanazja jest wyborem człowieka, i człowiek powinien zachować to prawo do końca. Dobrze się stało, że papież Jan Paweł II dał przykład prawa do decydowania o swoim odejściu ze świata[2]. Bóg daje życie, ale kiedy człowiek wie, że cierpienia odbiorą mu godność, może sam decydować o jego skróceniu. Prawo świeckie powinno dbać o dobro społeczne oraz chronić słabszych. Musi być jednak pewna granica. Ochrona dzieci przed biciem jest słuszna, ale kuksaniec sprowadzający krnąbrnego do przyzwoitości nikomu nie zaszkodził. Dziś prawo daje możliwość zaskarżania rodziców przez własne dzieci. Słuszność jest pozorna. Trzeba tu dużej rozwagi. Mandaty za nieostrożną jazdę to nadgorliwość służąca do wyciągania pieniędzy. W budynkach zniknęły wykazy mieszkańców z racji ochrony danych osobowych. Utrudnienie wielkiego formatu. Za wolno wchodzi w życie informatyzacja. Na formularzach, deklaracjach podaje się po sto tysięcy razy te same informacje identyfikacyjne. Przed ślubem kościół zmusza nowożeńców do nauk przedmałżeńskich, do podwójnej spowiedzi. Windykacja, komornictwo jest miejscem nadużyć finansowych. Dlaczego nie ujawnia się autorów ustaw czy innych przepisów prawnych? Idealny materiał przedwyborczy. Sędziowie, którzy wydają złe wyroki powinni być publicznie napiętnowani, bo pełnią służbę publiczną najwyższego formatu. Ciekaw jestem, co za dureń skazał na więzienie upośledzonego chłopca (z ostatnich wydarzeń). Gest ułaskawiający prezydenta obnosi się jako wielkie wydarzenie, a on po prostu zlikwidował głupotę, za którą sądownictwo powinno się wstydzić. Jak podaje ostatni news: Norbert Borszcz przeżył prawdziwy dramat. Został skazany za zabójstwo, którego nie popełnił. Obciążył go jedyny świadek, który - jak teraz przyznaje - wszystko zmyślił. Mężczyznę czeka teraz trudna walka o wolność i powrót do normalnego życia. Sędziowie powinni mieć założoną teczkę własnych błędów zawodowych. Od tego powinien zależeć ich awans zawodowy. Podobnie błędy lekarskie powinny być odnotowywane i wpływające na angaż. Wielkie odprawy finansowe z pracy są społecznie nieuzasadnione.



[1] W tym zapłodnione komórki będące za ustrojem matki (in vitro).
[2]  Prosił, aby nie podtrzymywać sztucznie jego życia. Tym samym dokonał wyboru. 

piątek, 18 października 2013

Katecheza młodych cz.78.



      O co, tak naprawdę, chodziło Jezusowi w nauczaniu?

      Jezus chciał wydobyć z ludzkich serc prawdziwą wiarę i miłość do Stwórcy.  Jeżeli Jezus uzdrawiał (trędowatych, paralityków, teściową Piotra, innych), to nie czynił tego jako przechwałkę swoich nadprzyrodzonych zdolności, ale aby pokazać miłość skierowaną na człowieka cierpiącego, chęć niesienia mu pomocy. Jezus odpuszczał grzechy w tym samym duchu miłości. Wskazywał, że nastają nowe czasy. Szczytem Jego nauki były publiczne kazania. Mateusz (podobnie jak Łukasz) zebrał je z wielu spotkań i przedstawił jako jedno Kazanie na górze. Osiem błogosławieństw jest nowym kodeksem moralności chrześcijańskiej. Sięgają one głęboko w duszę człowieka. Dotykają to, co jest najistotniejsze w chrześcijaństwie. Co prawda Mateusz i Łukasz podają dwie różne wersje tego słynnego kazania Jezusa. Każda z nich ma swój sens i swoją naukę. Mateusz skupia się na sprawach ducha, a Łukasz bardziej na ubóstwie.

      Czy 8 błogosławieństw nie jest preludium do dyscyplinowania wiernych? Ludzie ubodzy w duchu,  pokorni, cisi, smutni są łatwymi osobnikami do manipulowania nimi.

      Masz rację, ale w 8 błogosławieństwach mowa jest też o tych, którzy łakną sprawiedliwości, wprowadzają pokój, cierpiący z powodu prześladowania, a to nie podlega już twojej sugestii. Niewątpliwie zwróciłaś uwagę na istotną postawę człowieka. Człowiek powinien być przede wszystkim nastawiony na dobro. Dobro powinno być najwyższym wskaźnikiem i miernikiem postępowania. Jeżeli góruje w człowieku dobro, to tym samym podlega zasadom moralnym ośmiu błogosławieństw. Jezus kończy swoje kazanie syntezą, że trzeba mieć w sobie sól, która daje smak chrześcijaństwu. Warto przemyśleć, co to znaczy dzisiaj mieć w sobie sól. Jak dzisiaj postępować w życiu, jak reagować na nowe wyzwania i przypadki losu. Świat się zmienia, a wraz z nim moralność musi też ulegać modyfikacjom. Nowe możliwości medyczne (eutanazja, aborcja, modyfikacja genetyczna) wymagają nowych odpowiedzi. Już dzisiaj kościoły zastanawiają się nad dopuszczeniem do eucharystii ludzi rozwiedzionych. Zmienia się kształt rodziny. Powstają związki partnerskie homoseksualne. Kościół musi się zmierzyć z nowymi wiatrami. Inaczej pozostanie ikoną starych prawd. W takim kształcie będzie się nadawać jedynie do lamusa. 

czwartek, 17 października 2013

Katecheza młodych cz.77.


 
      Katecheza katolicka mówi, że Jezus objawia nam Boga? Czy jest to słuszna teza?

      Boga nikt nigdy nie widział (1 J 4,12), bo On jest w nas gdy się wzajemnie  miłujemy  (tamże).  Obraz Boga jest więc w nas. Jak Boga dostrzegamy w duszy i w sercu jest sprawa indywidualną. Jezus przede wszystkim wskazuje (objawia), że Bóg istnieje. Podobieństwo do Boga wynika z jedności serca i duszy. Jezus został obdarowany przymiotami Boga. Patrząc na Jezusa można mieć wrażenie, że tak wygląda Stwórca. Podobny obraz uzyskuje się patrząc w oczy malutkiego nieskalanego dziecka. Boga można zobaczyć też w każdym człowieku, np., w żebraku, w mnichu, ba nawet w każdym stworzeniu. Wszędzie tam gdzie emanuje dobroć i miłość. Bóg jest samą miłością. Z miłością związana jest harmonia i piękno. Niektórzy dostrzegają Boga w muzyce, w sztuce. Odczuwają Jego obecność, gdy się modlą lub rozprawiają o Nim. Ja mam ogromne odczucie, że jest przy mnie, gdy piszę.

      Jeżeli istnieje tyle Jego obrazów, to nasuwa się pytanie, jaki jest naprawdę?

      Ciągle ciąży w tobie myśl, że jak ktoś istnieje, to ma jakąś postać. Musisz wyzwolić się z takiego sposobu myślenia. Bóg jest wyjątkową Ideą. Wykreowana w umyśle posiada moc sprawczą. Po czasie można dojść do wniosku, że wykreowanie było faktycznym odkryciem. Bóg umożliwił człowiekowi ten zabieg. Zaszczepił w człowieku za Nim tęsknotę. Ta trudno wytłumaczalna tęsknota jest dowodem, że On istnieje.  Człowiek bez Boga jest zagubionym zwierzątkiem o wysokim intelekcie. Nie pasuje do otocznia. Jest za mądry, a zarazem samotny, bez wizji i planów. Ot tak, przeżyć, najlepiej przyjemnie. Owszem można coś zrobić dla innych, ale niekoniecznie. Brakuje bodźca, inicjatywy. Wszystko jest bez sensu.

      A w czym wierzący widzi sens?

      Wieczność jest gwarantem sensu życia, Wszystko, co się czyni, ma w tym odbicie. Wieczność nie ma granic, a więc nic nie ogranicza człowieka. Nieskończoność ma w sobie niesamowitą nadzieję. Jeżeli coś się teraz nie udaje, to jest czas zmienić to w przyszłości. Ważne jest, aby żyć ze świadomością eschatologiczną. Wszystko przymierzać w daleką przyszłość. Trzeba żyć wiecznością.   

środa, 16 października 2013

Katecheza młodych cz.76.

  
      Dzisiaj wiele mówi się o tym i dba, że nie wolno nikomu naruszać cudzych uczuć religijnych. W przypadku Jezusa było przewrotnie. Wyśmiewał pobożność faryzejską, za nic miał tradycję starszych, nie szanował praw ojców. Przechwalał się: Zburzcie tę świątynię, a Ja w trzech dniach wzniosę ją na nowo (J 2,19). Wiadomo, że Świątynia jerozolimska była szczególnym oczkiem w głowie Żydów. Z rozmysłem atakował nie tylko faryzeuszy, ale i uczonych w pismach. Za nic miał hierarchię kapłańską. Jak trzeba było to i uczniom przyganiał. W świątyni użył siły fizycznej. Sporządzonym ze sznurków biczem wypędził, w Jego mniemaniu, niegodnych kupców.  Czy miał do tego prawo? To pytanie ma dwie odpowiedzi. W przypadku ustalonego porządku publicznego nie miał takiego prawa. Był obywatelem, jak każdy inny. Nikt z wyżej postawionych nie dał Mu takich plenipotencji do pouczania innych. Swoim zachowaniem czynił powszechne zgorszenie. Druga odpowiedź opiera się na zasadzie leżącej wyżej niż prawo porządku publicznego. Tam gdzie jest potrzeba zmian, tam występuje konieczność przeciwstawiania się utartym normom. Bez tego nie można by niczego zmienić. Tak też się dzieje i dzisiaj. Czyni się to na sposób demokratyczny. Za czasów Jezusa, trzeba było przebijać się z nowym, niemalże siłą. Jezus był zmuszony wyższą racją. Za niesubordynację srogo też zapłacił. Prawdą jest, że za powyższymi aktami, czysto ludzkimi kryje się myśl Boża. Jezus mówiąc o świątyni miał na myśli świątynię swego ciała. Kiedy wyśmiewał – edukował. Gdy urągał – nawracał.

      Jezus potraktował łagodnie Nikodema, dostojnika faryzeuszy.

      Nie do końca. I jemu dostała się przygana: Ty jesteś nauczycielem Izraela, a tego nie wiesz? (J 3,10).  Rozmowa z Nikodemem była bardzo cenna, bowiem przedstawia podstawy teologii światła: A sąd polega na tym, że światło przyszło na świat, lecz ludzie bardziej umiłowali ciemność aniżeli światło: bo złe były ich uczynki. Każdy bowiem, kto się dopuszcza nieprawości, nienawidzi światła i nie zbliża się do światła, aby nie potępiono jego uczynków. Kto spełnia wymagania prawdy, zbliża się do światła, aby się okazało, że jego uczynki są dokonane w Bogu  (J 3,18–21). Jednym z bardzo trafnych obrazów Boga oraz świata nadprzyrodzonego jest światło. Bóg jest Źródłem, a rozchodzące się promienie to przestrzeń Bożej Opatrzności. Promienie rozchodzą się od Źródła w cały świat. Temperatura promieni maleje wraz z odległością duchową od Źródła. Każda dusza przynależy do określonej strefy tych promieni. Im bardziej kocha tym może znajdować się bliżej Źródła. Dusza wytrzymuje bowiem żar miłości Boga. Ważne, że każda dusza, nawet najbardziej podła przynależy do strumienia światła, ze względu na swoje boskie powołanie. Nie ma więc całkowitego potępienia i każda dusza ma szanse przybliżyć się do Źródła. Bóg miłuje wszystkich, a najbardziej najsłabszych.