Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 31 marca 2015

Spór eucharystyczny


          W czasie renesansu karolińskiego pojawiły się dwa spory teologiczne: spór o charakter obecności Chrystusa w Eucharystii oraz istotę Mszy i Eucharystii. Spór szybko przycichł, ale stał się stałym fragmentem późniejszych sporów o Eucharystii i Łasce. Doniosłą rolę w tym temacie odegrał ponoć arcybiskup Hinkmara z Reims, doradca Karola Łysego. Został potępiony przez papieża Leona IV (zm. 855).  Niestety nie dysponuję jego wykładnią tematu.
           Wykładnia filozoteistyczna sakramentów jest zbliżona do nauki Kościoła katolickiego, ale różni się w szczegółach.
           Eucharystia jest sakramentem. Sakrament jest widzialnym znakiem niewidzialnej łaski. W tym przypadku jest widzialnym znakiem ciała i krwi Syna Bożego, Jezusa Chrystusa. Eucharystia (sakrament symbolizujący ciało i krew Chrystusa), po grecku znaczy dziękczynienie. Znaki świadczą o czymś, natomiast nie są tym de facto. Ważne jest to, co ze sobą niosą, o czym świadczą, a nie ich materialny budulec.
          Opłatek (komunia) jest znakiem Ciała Zmartwychwstałego w sensie mistycznym, który stał się „duchem ożywiającym(1 Kor 15,45). Traktowanie komunii (substancji opłatka) jako realnego ciała Chrystusa jest niezrozumieniem pojęcia sakramentu, który jest jedynie znakiem (nałożoną treścią na widoczną substancję sakramentu). Substancja jest tylko nośnikiem treści sakramentalnej. Nie ona stanowi sacrum, lecz jej treść.
           Sakramenty są obrzędem religijnym, kultowym. Religia, kult, sakramenty de facto są  dziełem człowieka. Można zadać pytanie. Na ile mają w sobie sacrum? Czy powodują one jakieś zmiany ontologiczne w naturze duchowej, czy są tylko skutecznymi znakami Łaski, a więc dobroczynnym działaniem Boga w rodzaju wzmocnienia, uduchowienia człowieka? Czy sakramenty są niezbędne do osiągnięcia Zbawienia?
          Generalizując odpowiedź, można powiedzieć, że sakramenty są to znaki (symbole), które uświęcają życie, ale nie są warunkami sine qua non Zbawienia. Brak sakramentów nie jest grzechem. Np. brak chrztu nie dyskryminuje człowieka jako dziecka Bożego. Chrzest jest ziemskim znakiem przynależności do Chrystusa. W Niebie wszyscy będziemy należeć do Boga niezależnie od sakramentów. Sakramenty jedynie zbliżają człowieka do Boga. Uzdrawiają duchowo (pokuta, namaszczenie wiernych), udzielają plenipotencji (małżeństwo, kapłaństwo), zaznaczają przynależność do ludu Bożego (chrzest), wzmacniają duchowo (bierzmowanie, Eucharystia).
          Kościół katolicki wskazuje realną obecność ciała i krwi Pańskiej w sakramencie (czyli w znaku) chleba i wina.  Uwaga «w znaku» wyjaśnia istotę zjawiska. Unika się też pewnej powszechnej magiczności sakramentu (J. Ratzinger).
          Cuda eucharystyczne potwierdzają w Eucharystii znaki, a nie rzeczywistość prawdziwego ciała czy krwi Jezusa-Chrystusa. Jeżeli badana krew z cudów eucharystycznych wykazuje grupę AB krwi Jezusa, to należy odbierać wyniki badań jako «cud znaku», a nie rzeczywistą krew Jezusa.
           Kościół katolicki nadaje Eucharystii wartość mistyczną, i słusznie. Dla Kościoła protestanckiego to jedynie pamiątka pożegnalnej wieczerzy: to czyńcie na moją pamiątkę (Łk 22,19; por. 1 Kor 11,25). Protestanci widzą w Eucharystii jedynie ucztę braterską.
          Kościół rzymskokatolicki uczy, że wszystkie sakramenty ustanowione zostały przez Jezusa, a kościół jest upoważniony do ich zarządzania. Sakrament (łac. sacramentum) – w chrześcijaństwie obrzęd religijny rozumiany jako widzialny znak lub sposób przekazania łaski Bożej, ustanowiony, zgodnie z wiarą, przez Chrystusa. Wydaje mi się, że jest tu małe nadużycie w wykorzystaniu autorytetu Jezusa do nobilitowania ludzkich zamysłów.  Jak pisze w KKK: Sakramenty są skutecznymi znakami łaski, ustanowionymi przez Chrystusa[1] i powierzonymi Kościołowi. Przez te znaki jest nam udzielane życie Boże. Obrzędy widzialne, w których celebruje się sakramenty, oznaczają i urzeczywistniają łaski właściwe każdemu sakramentowi. Przynoszą one owoc w tych, którzy je przyjmują z odpowiednią dyspozycją (KKK 1131).
          W Kościele katolickim doktryna 7 sakramentów formowała się dość długo. W XI wieku funkcjonowało 12 sakramentów (namaszczenie na króla, dedykację kościoła, konsekrację dziewic, poświęcenie zakonnic i obmycie nóg w Wielki Czwartek). Liczba 7 sakramentów pojawiła się dopiero w XII wieku.
          Sobory potwierdziły, że jest siedem sakramentów i wyliczyły je. Sobór Trydencki stwierdził zaś zdecydowanie, że jest ich „ani więcej, ani mniej jak siedem”.
          Każda msza uobecnia i pozwala na uczestnictwo w ofierze Chrystusa, która dokonała się na ołtarzu krzyża: „Ofiara Chrystusa i ofiara Eucharystii są jedną ofiarą” (KKK 1367). Ofiara mszy trwa, ponieważ świat stale potrzebuje zadośćuczynienia za bieżące grzechy.
          Podczas każdej mszy ponawia się zbawcze działanie Jezusa. Pełne uczestniczenie we mszy świętej jest udziałem wiernych w męce Ukrzyżowanego i zjednoczeniem się ze śmiercią Jezusa w Jego Zbawczej roli: Jeżeli bowiem przez śmierć, podobną do Jego śmierci, zostaliśmy z Nim złączeni w jedno, to tak samo będziemy z Nim złączeni w jedno przez podobne zmartwychwstanie (Rz 6,5).  Eucharystia jest uznana za najważniejszy przejaw działania Bożego, które dokonuje się przez Chrystusa i Kościół w świecie (por. KKK 1325). Oprócz  wyzwolenia z grzechów niesie też zmartwychwstanie.
            Średniowieczne, tradycyjne pojęcie transsubstancjacji (przeistoczenia) chleba i wina w Ciało i Krew Chrystusa należy sprowadzić jedynie do historii tradycji Kościoła: Pouczony o tym i pełen niezachwianej wiary, że to, co się zdaje być chlebem, nie jest chlebem, chociaż takie wrażenie daje smak, lecz ciałem Chrystusa, a co się zdaje być winem, nie jest winem, choć się tak smakowi wydaje, ale krwią Chrystusa umocnij serce twoje, pożywając ten chleb jako duchowy i rozwesel oblicze twej duszy (katecheza  Cyryla Jerozolimskiego 315–386).
          Augustyn, święty i doktor Kościoła, nigdy się nie spowiadał. Co więcej, po swoim nawróceniu i przyjęciu chrztu, błagał zapewne Boga, by ten uchronił go od konieczności przystąpienia do sakramentu pokuty (Dariusz Kowalczyk SJ, Kwartalnik Duchowy).
          Warto przypomnieć słowa mnicha z Corbie, Ratramnusa (zm. 868): Chrystus jest przyjmowany jak rzeczywiście obecny w sakramencie, ale przyjmowany w sensie duchowym, a nie jako rzeczywistość fizykalna. Osoba  mnicha uległa z czasem zapomnieniu, a pisma zostały przypisane Janowi Szkotowi Eriugenie i potępione na synodzie w Vercelli w 1050 r.
          Trudno jest przyjąć słowa papieża Pawła VI: Po dokonanym przeistoczeniu postacie chleba i wina nabierają nowego bez wątpienia znaczenia i nowego zadania, ponieważ nie są już pospolitym chlebem i pospolitym napojem, lecz znakiem rzeczy świętej i znakiem duchowego pokarmu; ale dlatego przybierają nowe znaczenie i nowy cel, że zawierają nową "rzeczywistość", którą słusznie nazywamy ontologiczną. Pod wspomnianymi bowiem postaciami nie kryje się już to, co było przedtem, lecz coś zupełnie innego, a to nie tylko ze względu na przeświadczenie wiary Kościoła, ale w rzeczy samej, ponieważ po przemianie substancji, czyli istoty chleba i wina w ciało i krew Chrystusa, nie pozostaje już nic z chleba i wina poza samymi postaciami, pod którymi przebywa Chrystus cały i nieuszczuplony, w swej fizycznej "rzeczywistości", obecny nawet ciałem, chociaż nie w ten sam sposób, w jaki ciała są umiejscowione w przestrzeni. (Misterium Fidei, 3 września 1965 r.)
          Przez słowa Boże i sakramenty, człowiek wprowadzany jest w przestrzeń łaski i mocy Chrystusa. I w tej przestrzeni może najpełniej Go naśladować w Jego całkowitym oddaniu Bogu Ojcu. Sakramenty pozwalają na życie w miłości oraz na życie służebne.


[1] Gdyby było to prawdą, to Kościół nie powinien odrzucać 5 sakramentów jakie funkcjonowały poprzednio.

poniedziałek, 30 marca 2015

System feudalny


          Kiedy do władzy doszli majordonowie nastąpił gwałtowny rozpad zorganizowanego życia kościelnego: biskupstwa i opactwa ulegały sekularyzacji, nie zwołano już synodów i soborów. Karol Młot, choć miał zasługi wobec Kościoła ogałacał je z majątków. Kościół przesuwał się w kierunku Kościoła regionalnego, lokalnego. Ok. 700 roku Kościół był prawdopodobnie właścicielem przynajmniej ¼ części powierzchni pól uprawnych. Kler, jako zdolna, chociaż niezbyt uduchowiona grupa ludzi (HK tom II, s. 29), mianowany był przez króla i pozostawał w zależności od niego i jego ministrów. W starożytnych miastach centrum religijne kojarzyło się z biskupem. Kościół stał się prywatną instytucją. Ksiądz, przez całe życie pełniący służbę w kościele prywatnym, potrzebował minimum wiedzy teologicznej. Do jego obowiązków należało odprawianie Mszy w niedzielę i święta i udzielanie chrztu. Nie wymagano jeszcze wtedy, by zawarcie małżeństwa było błogosławione przez kapłana, choć powszechnie to praktykowano. Wizytacje biskupie były rzadkie, jeżeli w ogóle były praktykowane. Obniżał się poziom cywilizowanego życia, pogłębiała się nierówność społeczna. Możni walczyli  o wpływy. Niejednokrotnie płacili za swoje nominacje. Pojawili się biskupi świeccy. Powszechnym zjawiskiem była sekularyzacja własności kościelnej. Powszechne było organizowanie własnego wojska do obrony dóbr właścicieli ziemskich. Św. Bonifacy alarmował do papieża, że kościoły są w posiadaniu ludzi świeckich. Karol Wielki przejął pełną kontrolę nad kościołem rozciągającą się też na materialną własność kościelną. Był arbitrem w sprawach doktrynalnych. Znaną postacią wtedy był Alkuin (730–804) katolik (błogosławiony), filozof, pedagog, teolog i teoretyk muzyki, uczony mnich anglosaski. Tworzył po łacinie, pisał także utwory poetyckie. Od 782 r. Alkuin przebywał w Akwizgranie, gdzie na dworze Karola Wielkiego kierował założoną przez władcę szkołą pałacową. Stał się doradcą władcy w sprawach nauki i wychowania, a akwizgrańska szkoła pałacowa stała się centrum kulturalnym państwa Karolingów przyczyniając się do odrodzenia życia kulturalnego kontynentalnej Europy, tzw. renesansu karolińskiego. Alkuin był osobistym nauczycielem Karola Wielkiego i jego doradcą w sprawach kościelnych i politycznych, zyskując sobie wielkie uznanie wiedzą i zdolnościami organizacyjnymi.
          Charyzmy Karola Wielkiego zabrakło następcy Ludwikowi Pobożnemu. Jego  religijność była traktowana jak choroba do  samoponiżania się. Pozwolił własnemu klerowi na osądzenie go i nałożenie publicznej pokuty (822) za brutalne potraktowanie jego buntowniczego bratanka (co było raczej sprzeczne z jego usposobieniem). Władzę nad sprawami przejęli biskupi i rządzili państwem ok. pięćdziesiąt lat.

niedziela, 29 marca 2015

Chrystianizacja Słowian


         Wśród Słowian wyróżnia się ponad 140 grup etnicznych o bardzo zróżnicowanej liczebności. Wszystkie te grupy według kryterium geograficznego dzieli się na trzy główne odłamy:
·  Słowian zachodnich – Serbołużyczan, Polaków, Czechów i Słowaków,
·  Słowian wschodnich – Białorusinów, Rosjan, Ukraińców i Rusinów,
·  Słowian południowych – Bośniaków, Bułgarów, Chorwatów, Czarnogórców, Macedończyków, Serbów i Słoweńców.
          W przeszłości istniały również grupy: Słowian dackich, Słowian panońskich, Słowian połabskich, Słowian karantańskich.
         Prasiedziba Słowian indoeuropejskich, z których wywodzą się Polacy znajdowała się prawdopodobnie na obszarach Europy centralnej między Odrą a Wisłą. Wszelkie ekspansje Słowian w VI-VII wieku n.e. o skali porównywalnej z wcześniejszą o dwa stulecia wielką wędrówką ludów germańskich, kierowały się raczej na Wschód i Południe. Bizancjum prowadziło działalność misyjną idąc naprzeciw Słowian. W VII w. Rozpoczęła się powolna chrystianizacja Chorwatów i  Serbów, w VIII – Słoweńców, w IX w. Bułgarów. Bułgarzy pochodzenia turecko-tatarskiego ulegli całkowitej slawinizacji. Dwóch bizantyjskich duchownych Cyryl (imię zakonne) i jego brat Metody rozpoczęli działalność misyjną. Cyryl był człowiekiem wykształconym. Obaj stanęli przed wielkim wyzwaniem. Część ludności była pogańska, a część chrześcijańska. Wcześniej pracowali tu misjonarze niemieccy. Bracia słusznie założyli, że trzeba najpierw opracować liturgię słowiańską jako spoiwo łączące wiernych. Początkowo apostołowie Słowian cieszyli się poparciem papieży: Mikołaja I (858–867) i Hadriana II (877–872).  Ostatecznie następca Hadriana II, papież Jan VIII zakazał w 873 r. sprawowania liturgii w języku słowiańskim.
          Uczniowie św.  Cyryla i św. Metodego schronili się w państwie Bułgarów, gdzie rządził car Borys (853–889). Przyjął on chrześcijaństwo z rąk duchownych bizantyjskich w 865 r. Liturgia słowiańska jednak pozostała, jako bardziej zrozumiała (niż grecka).
          Chrzest Rusi nastąpił w 988/989 za Włodzimierza Wielkiego (980–1015). Tu również przyjęła się liturgia słowiańska, a zarazem kultura bizantyjska. Czechy, Słowacy, Kroaci, Słoweńcy, Łużyczanie przyjęli ostatecznie ryt łaciński – zachodnioeuropejski.
          Madziarowie spustoszyli Morawy, ale chrześcijaństwo pozostało. Książe Wacław dokładał wszelkich starań, by szerzyć wiarę chrześcijańską. Zginął z rąk mordercy. Rozwój chrześcijaństwa w Czechach przyspieszył Bolesław II (967–999).
          Węgry zawdzięczają swa organizację kościelną św. Stefanowi I (997–1038).

Chrzest Polski


         Chrześcijaństwo w obrządku słowiańskim przenikało na polskie ziemie przed datą oficjalnego chrztu. Początki organizacji kościelnej w Polsce łączą się z panowaniem księcia Mieszka I (963–992). Jego żoną  była ochrzczona czeska księżna Dąbrówka. Prawdopodobnie celem chrztu były względy polityczne. Mieszko wolał wybrać Czechy za promotora Chrztu niż korzystać z cesarstwa niemieckiego. W ten sposób Mieszko uniezależnił się od Niemców. Mądrość Mieszka polegała na tym, że pragnął pełnej samodzielności politycznej. Warto podkreślić, że dla Polaków chrzest był wielkim wydarzeniem kulturowym i przełomowym dla rozwoju polskiej kultury. Wraz z chrztem Polska weszła w krąg kultury zachodnieuropejskiej.
          Bolesław Chrobry kontynuował politykę swego  ojca. W 1000 r. na zjeździe gnieźnieńskim utworzono hierarchie kościelną w Polsce: biskupstwa w Krakowie, Wrocławiu i Kołobrzegu oraz arcybiskupstwo w Gnieźnie. Organizacja ta zapewniała Polsce niezależność i pełną suwerenność. Otton III włożył na głowę Chrobrego diadem  potwierdzający całkowitą suwerenność Polski.

sobota, 28 marca 2015

Schizma Focjusza


          Focjusz był jednym z wybitnych intelektualistów bizantyjskich.  Został patriarchą (858–886). Legaci papiescy zatwierdzili jego wybór. Papież Mikołaj I (858–867) opowiedział się jednak za poprzednika Focjusza, patriarchę Ignacego i nie zaakceptował decyzji legatów. Na synodzie w Rzymie w 863 r. Focjusz został ekskomunikowany. Mimo tego, Focjusz pozostał na swoim stanowisku, rozpoczynając tym samym schizmę. Po śmierci Ignacego, papież zatwierdził Focjusza i przed śmiercią, doszło do ugody, ale konflikt ujawnił wyraźną różnicę stanowisk między Rzymem a Wschodem. Chodziło o supremację Rzymu nad Kościołem bizantyjskim (mało wtedy znaczący Rzym w stosunku do Imperium Bizantyjskiego) oraz problem teologiczny – pochodzenie Syna (Filioque).

          Konstantynopol przyznawał Rzymowi honorowe pierwszeństwo, odrzucał jednak wtrącanie się papiestwa w wewnętrzne sprawy Kościołów wschodnich, jak to miało miejsce w przypadku Focjusza.

          Teologia Wschodu zarzucała zachodniemu chrześcijaństwu, że dodała do symbolu nicejskiego słowo Filioque, jakoby Duch Święty pochodził od Ojca i Syna. Kościół Wschodni stał na stanowisku, że Duch Święty pochodzi od Ojca poprzez Syna (per Filium). Określenie Filioque użyto po raz pierwszy w Todledo (589) w Hiszpanii. Było ono skierowane przeciw arianom, którzy zaprzeczali równości Ojca i Syna. Spór ten, od Focjusza, stał się powodem wzajemnych niechęci. Oba Kościoły zarzucały sobie wzajemnie herezję.

          Kto ma rację w tym sporze?

Konstrukcja Trójcy Świętej według nauki Kościoła katolickiego obejmuje ontologicznie trzy Osoby Boskie. Z łatwością można uznać Boga za byt istniejący oraz Jezusa jako Człowieka, który został wywyższony na krzyżu do rangi Boga, natomiast Duch Święty nie może być uznany za byt istniejący samodzielnie, bo od razu rodzi się pytanie. Jakie jest pochodzenie Ducha Świętego? No i właśnie ten problem ujawnił się w sporze. Zachód uważał, że Duch Święty pochodzi od Ojca i Syna, a Wschód od Ojca przez Syna. Błędnie przyjęta teza stałą się zarzewiem konfliktu. Winę ponoszą obie strony, nie wyjaśniając, kim jest Duch Święty.

          Przekonanie, że Duch Święty istnieje naprawdę, samodzielnie jest zakodowane w umysłach wiernych bardzo mocno. Często słyszy się, że Duch Święty czuwa nad Kościołem, czuwa nad wyborem papieży itd. Taka retoryka jest jak młot, który wbija powoli, ale bardzo skutecznie model konceptualny doktryny chrześcijańskiej w ludzkie umysły.

          Używając pojęcia Ducha Świętego należy odnosić go do Aktu działającego Boga (Jezusa Chrystusa), bo w tym Akcie jest jeden Bóg (jedna wola). Duch Święty jest jedynie nośnikiem (przekaźnikiem, funkcją, samym działaniem) mocy Boga. 


Schizma Cerulariusza


          Papież Leon IX (1043–1054)  w ramach reformy podjął kroki wymierzone przeciw greckim zwyczajom Kościołów południowej Italii, które znajdowały się pod jurysdykcją Bizancjum. Patriarcha Wschodni Cerulariusz (1043–1058) zastosował środek odwetowy, rozkazując wszystkim instytucjom łacińskim w Konstantynopolu przyjąć obrządek grecki. Zamknął te kościoły, które mu się sprzeciwiały. Papież Leon IX zlecił całą sprawę kardynałowi Humbertowi, który stanął na czele rozjemczej misji dyplomatycznej.
          Zamiast ugody doszło do rzucenia przez Humberta bulli ekskomunikującej Cerulariusza (16 VII 1054 r.)  na ołtarz katedry Konstantynopola. Cerulariusz odpowiedział podobnie. Potępił bullę Humberta i ekskomunikował legatów papieskich na czele z Humbertem. Rozłam okazała się skuteczny do dnia dzisiejszego.
          Czy można było uniknąć rozłamu? Nie sądzę. Zachód bardzo różni się od Wschodu. Zupełnie inna mentalność, oczekiwania duchowe i rozeznanie teologiczne. Do tego doszły zwyczajne cele polityczne. Czas przekazu informacji pomiędzy stronami był długi. Każda wiadomość była już nieaktualna.
 

piątek, 27 marca 2015

Kościoły wschodnie


          Chrześcijański Wschód już w czasach starożytnych podzielony został na szereg kościołów. Każdy rozwijał się w odrębnych kręgach kulturowych. To powodowało własne tradycje teologiczne, jak i różne struktury kościelne.
           Różne uwarunkowania powodowały spory chrystologiczne. Tak też powstał arianizm, który kwestionował dogmat Trójcy świętej oraz boskość narodzonego Jezusa Chrystusa. Zasadność znaleziono w Pś:   Ojciec mój, który Mi je [życie] dał, jest większy od wszystkich (J 10,29); Syn zostanie poddany Temu, który Synowi poddał wszystko, aby Bóg był wszystkim we wszystkich (1 Kor 15,28). Jezus został stworzony przez Ojca.
          Nestorianizm podkreślał  człowieczeństwo Jezusa. Maryja nie mogła więc być Matką Boga. Bóg zamieszkał w ciele Jezusa jak w świątyni. Kościół ten rozwinął się na Wschodzie i stworzył własny ryt – chaldejski. Działalność misyjna nestorianizmu sięgała do Chin i Indii. Wiele cennych dokumentów zniszczyli mongolscy, a później portugalscy najeźdźcy.
          Monofizytyzm wywodzący się z Aleksandrii, bronił jedną hipernaturę Jezusa (przez zlanie się boskiej i ludzkiej natury).  Pozostał śladowo w kościele koptyńskim – egipskim. Kościół monofizycki uformował chrześcijańskie kościoły jakobickie i ormiańskie. Monofizytami byli początkowo maronici (dziś w całości są katolikami) zamieszkujący góry Libanu. Ze względu na fakt, iż imperium popierało ortodoksję, jakobici byli kościołem nielegalnym i zmuszeniu zostali przejść do podziemia. Kościół ormiański ze względu na przyjęty monofizytyzm był w izolacji.
          Kościół bizantyjski był ściśle związany z dziejami imperium bizantyjskiego. Z najazdów Germanów wyszli obronna ręką (V w). Za czasów Justyniana Wielkiego (527–565) Bizancjum stanęło u szczytu swojej potęgi.
          Rozwój kościołów wschodnich przerwany został przez najazd Arabów i islam.
          Na Wschodzie rozwijał się w dalszym ciągu kult relikwii, kult świętych oraz kult Matki Bożej. Znamienny był kult obrazów (ikon). Doprowadził on do kryzysu zwanego obrazoburstwem, trwający od 726 r. do lat czterdziestych IX wieku. Wprowadzono zakaz robienia podobizn. Malarstwo zostało ujęte w surowe reguły. Kryzys ten odbił się na stosunkach z Rzymem. Pomimo konfliktów, oba Kościoły posiadały świadomość przynależności do tego samego Kościoła. W tym samym czasie Kościół Zachodni bratał się z  Karolingami.
          Już wkrótce względny spokój między Wschodem i Zachodem zostanie wystawiony na próbę.

czwartek, 26 marca 2015

Patrząc można nie widzieć


          Wielokrotnie zastanawiałem się, dlaczego inni nie widzą tego, co ja dostrzegam. W czasie moich poszukiwań odkryłem, że Świat jest pełen dokumentów świadczących o innych prawdach. Np. sama literatura chrześcijańska ujawnia setki interesujących opcji, uczonych katolickich, czy protestanckich przeciwnych wykładni Kościoła. Informacji godnych rozpatrzenia jest mnóstwo. Dlaczego więc tak mało słyszy się na ten temat? Wygląda to tak, jakby była zasłona zarzucona na wiedzę niechcianą. Stan rzeczy tłumaczę pewnym zjawiskiem socjologicznym jakie ma miejsce. Otóż większość ludzi podchodzi do zagadnień z góry założoną tezą. Kiedy padają pytania, odpowiadają gotowymi odpowiedziami zapisanymi w ludzkim umyśle. Mało osób jest otwartych fenomenologicznie (nieobciążonym podejściem) na stawiane pytania. Jest w człowieku pewna niechęć do burzenia już ułożonych, zaakceptowanych prawd, czy myśli. Kto burzy, ten jest wichrzycielem ich umysłowego spokoju.
          Kościół zapewne zna ten mechanizm  i z niego korzysta. Więcej, dopracował się umiejętności tak układania faktów sprzyjających, które powodują, że powstały perełki teologiczne. Kiedy słyszę je, dech mi zapiera i przez dłuższą chwilę nie jestem w stanie im się przeciwstawić. Dopiero na spokojnie, analizując przekaz słowo po słowie, odkrywam sztuczkę językową (sofistykę) i słabe punkty przedstawionej tezy. Gdybym nie poświęcał czasu na analizę tematu, pewnie bym dał się złapać na ten haczyk. Ktoś może zapytać,
       a po cóż miałby to czynić święty Kościół?
Dla utrzymania i obrony własnej już opracowanej doktryny wiary, własnego modelu teologicznego wypracowanego przez założycieli Kościoła, apostołów, św. Pawła, apologetów i tych, którzy pozostali w ukryciu
       A czy ona jest taka zła?
Ocena moralna doktryny katolickiej jest jak najbardziej poprawna, żeby nie powiedzieć modelowa. Chodzi tylko o mitologiczne spoiwo faktów historycznych. Może kiedyś było to bez znaczenia. Dzisiaj prawda faktograficzna, historiograficzna domaga się jasności i prawdy. Poprawienie konstrukcji wiary katolickiej nie jest w stanie jej zburzyć, bo ma mocne oparcie w Bogu. Nie chodzi tu również o Boga, ale ludzki prestiż. Człowiek zaczął sięgać do innych ciał niebieskich, a podaje mu się do wierzenia np. istnienie ontologiczne diabła i aniołów. Wszelkie zagmatwane teorie preegzystencji niczemu nie służą, chyba, że są psychologicznym biczem. Wierny im mniej rozumie jest pokorniejszy. Oprawa ezoteryczna religii, w gruncie rzeczy, jest skierowana przeciwko Bogu. On w prostocie swego istnienia powołał Świat wg prostych zasad. Nie musiał cudami przekonywać o swojej wielkości. Większość znaków i cudów Boga opisanych w Piśmie świętym jest dziełem hagiografów, którzy w ten sposób chcieli uwiarygodnić, że Stwórcą jest Bóg.

środa, 25 marca 2015

Trudny okres dla Kościoła


          Myli się zapewne ten, kto upatruje zło w idei Kościoła chrześcijańskiego. Prawdą jest natomiast, że na nim objawiła się cała ludzka natura, jak przepowiadał Jezus: Biada światu dla zgorszenia! albowiem muszą przyjść zgorszenia (Mt 18,7; Łk 17,1).  Człowiek jako istota niedoskonała, narażona jest na pokusy świata. Ta słabość wynika z wolności danej człowiekowi. Człowiek ma za zadanie pokonywać zło, aby pokazać Bogu swoje przygotowanie do świętości. To dotyczy wszystkich, bez wyjątków. Kto to rozumie nie powinien gorszyć się gdy dziecko sprzeciwia się rodzicom, psoci i czyni rzeczy niegodne. Podobnie wszelakie słabości ludzi dorosłych, pornografia, hazard, złodziejstwo są zjawiskami powszechnymi. Dotyczą oni również kapłanów jak i świętych. Ponieważ Kościół składa się z ludzi, na nim objawiły się również ludzkie słabości. Tak więc nie Kościół należy potępiać, ale złe czyny jakie się w nim dzieją.

          Historia Kościoła ujawnia ludzkie skłonności do grzechu od samego początku swego istnienia. Najlepszym przykładem są sami apostołowie. Jeden (Judasz) zdradził Jezusa, drugi (Piotr) wyparł się Jego i to trzykrotnie.  Piotr i Paweł rywalizowali na pierwszym soborze jerozolimskim. Apostołowie nie potrafili dogadać się ze sobą. Ścierały się ludzkie charaktery.

          Pierwszy antypapież (Hipolit) pojawił się z chęci górowania nad innym (Kalikstem). Miał manię wyższości nad papieżem, który był wcześniej niewolnikiem. Różne ośrodki chrześcijańskie walczyły o prymat przywódczy i ośrodek absolutnej władzy. Sposoby walki były różne. Nie każdy z papieży był odporny. Z bojaźni, słabości, małego ducha nie potrafili stawić czoło wyzwaniom. Korzystali z tego silniejsi i sprytniejsi. Sama władza dawała niecodzienne przyjemności. Jednym słowem można było wyrzucić człowieka ze społeczeństwa. Jednym rozkazem zabić. Moc taka przyciąga. Spętana natura celibatem znajdowała potajemnie ujście. To było ponad siły zdrowych mężczyzn.

          Powołanie państwa kościelnego przyczyniło się do nowego zjawiska socjologicznego. Nie Bóg, ideały, nauka Chrystusa, ale liczyła się pokusa wszelakiej korzyści jakie pojawiło się na świecie.  Człowiek ma zapisaną chęć władzy i bycia najmądrzejszym. Dlaczego on „głupszy” ma być u władzy, a ja „mądrzejszy”, nie! Słabsi mają pecha. Dobrze mieć niewolników, kobietę za darmową gosposię do wszystkiego. Męski egoizm jest chorobą od tysięcy lat. Dla posiadania, majątku i władzy kościół spreparował fałszywą donację Konstantyna. Synod zbójecki w Efezie to przykład „troski” o Kościół. Hipokryzja stała się coraz bardziej popularna  i usprawiedliwiona. Przekupstwa, symonie,  to manewry ekonomiczne. Jeżeli skuteczne, to i błogosławione. Ludzkie życie niewiele było warte. Takie były czasy. Mordowano się nawzajem dla ludzkich korzyści. Nie szkodzi, że było się papieżem. Wigiliusz (537–555)  pozwolił skonać swojemu poprzednikowi Sylweriuszowi (536–537).

          Kościół składa się nie tylko z grzeszników. Historia zna wspaniałych kapłanów, którzy z potrzeby ducha i serca, służyli mu oddanie. My, wielcy krytycy Kościoła nie możemy o nich zapominać. Kto wie, czy ich modlitwy nie powstrzymały jeszcze gorszych zagrożeń, jakie czyhały od stulecia? Najlepszym przykładem jest rozwój doktryny teologii. Faktem jest, że nie wszystko poszło tak jak trzeba, ale dla chwały imienia Jezusa to wszystko czyniono. Żadna herezja nie chciała źle dla teologii, ale chciała poznać prawdę. Papież Grzegorz  Wielki (590–604) był przykładem głębokiej pobożności, może nawet nieco prymitywnej, ale był człowiekiem czynu.

          No cóż, Bóg milczy (werbalnie), ale w Jego imieniu papieże pragną wypowiadać się autorytatywnie. To błąd i przejaw pychy, ale trzeba podejść do tego z wielu stron.

          Moje życzliwe słowa pod adresem Kościoła, nie znaczą, że odejdę od dotychczasowego ujawniania zła w Kościele. Zło należy nazywać złem, ale trzeba rozumieć jego pochodzenie? Dlaczego? Bo obowiązkiem chrześcijanina jest odnalezienia dobra, nawet w nieczystych sprawach. Obecny papież Franciszek jest przeciwnikiem dożywocia. Genialne. Każdy do dni swoich, powinien mieć nadzieję i okazję do zadośćuczynienia.

wtorek, 24 marca 2015

Kulisy rozpadu Karolingów


          Państwo Karolińskie (753–987) rosło się w siłę. Towarzyszyło temu powolny wzrost poziomu kultury (renesans karoliński). U podstaw tego rozwoju leżała działalność kulturotwórcza zakonów mniszych. Karol Wielki narzucił wszystkim klasztorom regułę św. Benedykta z Nursji. Ze środowisk monastycznych wyodrębnili się kanonicy, których nie obowiązywała surowość życia mnisiego. Mieli oni za to dbać o poziom liturgii. Pojawiły się parafie. W nich organizowano szkoły, instytucje charytatywne. Utrwalał się tzw. Przymus parafialny, polegający na tym, że wierni musieli uczęszczać na nabożeństwa do własnego kościoła, z którego proboszcz ma obowiązek usuwać obcych, nie należących do wspólnoty parafialnej. Wzrastał dystans między społeczeństwem a klerem. Określone zostały granice diecezji, które podzielono na archidiakonaty i dekaty. W czasach karolińskich rozwijało się głównie budownictwo klasztorne. Klasztory stawały się ośrodkami studiów, mieli biblioteki wyposażone w bogate księgozbiory. Zakładano w nich skryptoria – miejsca kopiowania ksiąg, głównie liturgicznych. Na przepisanie jednej Biblii trzeba było ok. roku kopisty. Jak zauwył J. Le Goff dzieła kopistów stawały się bardziej przedmiotami zbytku, niż użytku intelektualnego. Bardziej je oglądano niż czytano.
          Każda wielka rzecz ma w sobie zadatki rozkładu (pewna prawidłowość historyczna). Rozkwit drabiny feudalnej, a więc możnych, zagroził władzy monarszej. Po śmierci Karola Wielkiego władzę objął Ludwik Pobożny. Po jego śmierci wybuchły spory dynastyczne. Państwo franków, traktatem z Verdun (843) zostało podzielone na trzy części: zachodnią (Francia occidentalis), wschodnią (Francia orientalis) i środkową ciągnącą się od Flandrii po północną Italię i brzegi Morza Śródziemnego: na późniejsze Niemcy, Francję i Włochy. Walczące ze sobą strony zabiegały o poparcie możnych. Władcy zabiegając o ich poparcie przyczyniali się do postępu feudalizacji i wzmacniania arystokracji. W konsekwencji pogłębiało to rozbicie polityczne dziedzictwa Karolingów.  Dynastia karolińska została podzielona na części z władcami:
Karol II Łysy, król Franków zachodnich, cesarz, król Italii (840–911),
Pepin I Akwitański,
Lotar I (cesarz) – króla Franków,
Ludwig II Niemiecki, król Bawarii i Franków wschodnich.
          Waśnie dynastyczne zbiegły się też z najazdami ludów skandynawskich: Normanów i Wikingów. Ze wschodu napierali Węgrzy i Araby z południa.
      Od Ludwika II, poprzez dynastię saską (919–1024) Otton I Wielki (936–972) po rozbiciu Węgrów na Lechowym Polu (955) i skrwawieniu powstania Wieletów w 961 koronował się w Mediolanie na króla Italii (Longobardów). Papież Jan XII chcąc mieć Ottona za sojusznika koronował go w 962 roku na cesarza. Otto zmienił nazwę państwa na Królestwo Niemieckie.
          Jan XII czekał tylko aż z Rzymu wyjedzie Otton. Po jego wyjeździe zaczął szukać sprzymierzeńców przeciwko Ottonowi. Cesarz powrócił, a Jan XII rabując kościelne skarby, uciekł. W 963 cesarz złożył z urzędu Jana XII i tego samego dnia doprowadził do wyniesienia na Stolicę Apostolską Leona VIII (963–965).
          Jan XII powrócił na chwilę mszcząc się okrutnie na swych wrogach (wyłupywano oczy, obcinano uszy i nosy). Sam został przyłapany w łożu pewnej niewiasty. Zdradzony małżonek, łańcuchem potraktował papieża i zmaltretowane ciało wyrzucił przez okno.

poniedziałek, 23 marca 2015

Wzrost autorytetu papiestwa


          Karol Wielki był dumny z tytułu cesarza. Uważał siebie za spadkobiercę chrześcijańskich cesarzy starożytnego Rzymu, oraz „obrońcę” Kościoła. Powstało nowe imperium chrześcijańskie. Trzeba było ochrzcić nowy nabytek Kościoła. Karol Wielki nie patyczkował się. Mieczem wprowadzał opornych na chrześcijaństwo. Znany jest przypadek zabicia 5 tys. ludzi, którzy stawiali opór przed ewangelizacją. Nowy cesarz czuł się odpowiedzialny za Kościół i uważał, że władza jego od Boga pochodzi i to on powinien rządzić Kościołem. Problem w tym, że papieże uważali podobnie. 
         Papieże, z racji działalności państwowej, byli zmuszeni prowadzić wojny. Leon Wielki (440–561) stał się dwukrotnie obrońcą Rzymu: przed Attylą, wodzem Hunów i przed Genzerykiem, królem Wandalów. Do wybitnych papieży należy Grzegorz Wielki (590–504). Położył podwaliny pod potęgę gospodarczą Kościoła rzymskiego. Wprowadził śpiew gregoriański. Sam napisał ponad 800 listów duszpasterskich. Po nim długo trzeba było czekać na kolejną wielką postać. Niestety powstanie państwa kościelnego sprawiło, że papiestwo na całe stulecia zostało uwikłane w gry sił nie tylko religijnych, ale i politycznych. Kościół stał się miejscem przetargów rodów arystokracji rzymskiej, niemniej stał się w Europie znaczącą siłą w dziejach Średniowiecza.
          Średniowiecze jest okresem wzrostu miłości do Maryi, Matki Jezusa. Skąd to się wzięło? To wymaga solidnych studiów. Kobiety były raczej poniżane i niewiele mieli praw. Czy to nie wyrzut sumienia? Może w okresie wielkich walk i wojen, gdy śmierć była blisko, była potrzeba duchowej opieki matczynej? Niestety imię Maryi było wykorzystane do czynów wojennych. Chlodwig I, który był w zasadzie potworem przypisywał swoje sukcesy Maryi. Karol Wielki, który miał wiele żon i kochanek nosił na piersiach wizerunek Maryi. Zwycięstwa z islamem przypisywane są Matce Bożej. Podobnie uważano, że Maryja pokonała Maurów w bitwie pod Sewillą, Turków pod Lepanto (1571). Matkę Bożą ogłasza się Matką Zwycięską: Nie potęga, nie broń i nie wodzowie, lecz Maryja Różańcowa pomogła zwyciężyć (napis na obrazie w Pałacu Dożów przedstawiającym bitwę). Nie czas i miejsce przedstawiać z historii kolejne przypadki (Cortez, Tilly,) wykorzystania imienia Maryi do prowadzonych wojen. Maryja stała się symbolem obrony, niejednokrotnie przez obie strony konfliktów.

niedziela, 22 marca 2015

Frankowie


          Najwybitniejszą rolę w ukształtowaniu się średniowiecznej Europy odegrali Frankowie. Z przyczyn politycznych, w końcu V w., Chlodwig I (481–511) najsłynniejszy z merowińskich władców przyjął chrzest. Królowi zależało na prestiżu międzynarodowym, a papiestwo szukało ochrony. Czasy były okrutne. Papiestwo toczyło spory z Konstantynopolem (schizma trwała 35 lat). Na Rzym nacierali barbarzyńcy ze wszystkich stron. Odoaker (ok. 433–493) – wódz germański obalił tytuł cesarza Zachodu. Obwołał się królem Italii. W 489 r. na Rzym najechali Ostrogoci (Teodoryk).  Wśród kleru panowały poważne waśnie. Spory musiał rozstrzygać Teodoryk. Sojusz z Chlodwigiem był politycznym sukcesem.
          Po pokonaniu Wizygotów Chlodwig przeniósł swą stolicę w 508 roku do Paryża. Akcjami zbrojnymi, zbrodniami zagarniał plemiona frankońskie. Od 509 r. został jedynym władcą Franków. Po śmierci Chlodwiga I państwo Franków zostało podzielone pomiędzy jego czterech synów. Chlodwig był władcą absolutnym, a ziemię swego królestwa traktował jako osobistą własność (system feudalny). Podporządkował również sobie lokalny kościół na zwołanym przez siebie w 511 roku synodzie biskupów w Orleanie, gdzie wprowadził zasadę inwestytury, czyli nadawaniu biskupstw przez króla.
          System feudalny ogarnął cała Europę. Znamienna była wtedy chrystianizacja wsi. Zanikła publiczna pokuta. Od VI w. zaczęto nadawać poszczególnym kościołom nazwy świętych. Zaczęto wprowadzać wszelakie akty prawne nakazów i zakazów. Zaniedbywanie praktyk religijnych było karalne – chłosta dla poddanych, kary pieniężne dla wolnych.
          W państwie Franków wyrosła nowa siła. Z rodu Karolingów (nazwa późniejsza) Karol, zwany później Młotem (714–741) objął władzę w państwie. W 732 r. zwyciężył Arabów pod Poitiers. Zwycięstwo przyniosło mu sławę jako obrońcy chrześcijaństwa. Jego następca Pepin Mały (741–768) namaszczony został w 751 r. przez św. Bonifacego na króla Franków. Dla Pepina był to zaszczyt, a dla papiestwa rękojmia ewentualnej pomocy zbrojnej.  Tak też się stało. Kolejni najeźdźcy, Longorbadowie zostali wyparci. Ziemie zostały zwrócone papieżowi. By uzasadnić darowiznę Pepina wymyślono „dotację Konstantyna” (chodziło o pisemne potwierdzenie, że ziemie Italii były już darowane papiestwu przez cesarza Konstantego), tak więc darowizna Pepina została jakoby oficjalnie potwierdzona. Papiestwo zdobyło ziemię na własność. Narodziło się Państwo Kościelne.
          Następca Pepina, Karol Wielki (768–814) doprowadził dynastię do pełnego rozkwitu. Ostatecznie wyparł Longobardów z ziem italskich i ponownie darował je papieżowi. Karol Wielki za zasługi otrzymał w Rzymie z rąk papieża Leona III koronę cesarską.

sobota, 21 marca 2015

Natura duszy


          Zagadnienie natury duszy w chodzi w zakres nauki zwanej Metafizyką. Metafizyka to nauka o rzeczywistości która jest poza rzeczywistością, w której istnieje świat. Ona odczytuje prawdę o naturze rzeczy oraz wewnętrznych i zewnętrznych przyczynach ich istnienia. Dusza jest pojęciem integralnie związanym z Stwórcą. Stoicy (Manes, pryscylianie) mówili, że dusza jest emanacją substancji Bożej. Inni twierdzą, że jest stwarzana i łączona z ludzkim ciałem. Św. Augustyn uważał dusze za substancję rządzącą ciałem, która jest duchem. Duch jest bytem, który poznaje, przypomina, kocha i dlatego wie kim jest; potrzebuje jednak zbawienia od Chrystusa, który udziela jemu światła prawdy w poznaniu, gdyż sam  nie jest zdolny do poznania prawd odwiecznych. Grzegorz z Nysy uważał duszę za substancję niecielesną, nie reinkarnowaną, nieśmiertelną podstawę w zmartwychwstaniu ciał; jej obecność w ciele podobna jest do obecności światła w powietrzu. Biorąc pod uwagę wiele innych racji, można duszę ująć jako byt istniejący samodzielnie związany z istnieniem człowieka. Dusza organizuje ciało, ale przez ciało poznaje i nabiera wiedzy. Moment zaistnienia duszy jest niemożliwy do ustalenia, ale przyjmuje się chwile poczęcia. Tak więc płód jest człowiekiem.

          Dusza ludzka może być różnie definiowana w zależności od przyjętej koncepcji. Według dotychczasowych pojęć może być bytem o substancji duchowej. Jednak z braku rozeznania substancji duchowej pojęcie duszy jest nierozpoznane. Można mówić o bycie w wymiarze transcendentnym. Ta przestrzeń wskazuje na brak możności opisania duszy. Transcendencja to coś, co przekracza ludzki umysł. W koncepcji Boga dynamicznego dusza jawi się jako ślad boskiego tchnienia i boskiego działania.  Księga Rodzaju potwierdza: Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i niewiastę (Rdz 1,27). W innym miejscuwtedy to Pan Bóg ulepił człowieka z prochu ziemi i tchnął w jego nozdrza tchnienie życia, wskutek czego stał się człowiek istotą żywą (Rdz 2,7). Z Pisma świętego można odczytać, że dusza ludzka jest obrazem Boga oraz jego tchnienia. Obraz ujawnia naturę, a boskie tchnienie jego treść dynamiczną. Tak też pozostaje człowiekowi jedynie operować pojęciami ludzkimi, zbliżonymi jedynie do prawdy. Natura duchowa jest nierozpoznana jak nierozpoznawalny jest Bóg. Pojęcia należy tak definiować:

Duch – to istota o naturze duchowej.

Dusza – to konkretny duch z określonymi przymiotami i tożsamością.

Dusza jest nieśmiertelna jak nieśmiertelny jest Bóg.

Dusza przynależy do konkretnej osoby, choć trudno mówić o jej miejscu bytowania. Mówiąc, że moja dusza jest w moim sercu, jest jej personifikacją. Nie ma istoty ludzkiej bez duszy. Istotą człowieka jest stan jego ducha. Duch (dusza) ożywia jedynie ciało. Człowiek jest unią hipostatyczną dwóch natur materialnej (energetycznej) i duchowej. Jedna osoba w dwóch naturach. Natura materialna (energetyczna) jest jedynie wyrazem natury duchowej, jej zmysłowym obrazem. Natura cielesna bez duszy nie jest człowiekiem (np. zwłoki). Dusza ma własną świadomość, która wpływa na mózg ludzki. Człowiek prezentuje świadomość już przetworzoną neurotycznie. Jest ona ograniczona niedoskonałością ciała (materii). Można sięgać do swojej świadomości duchowej jedynie przez ćwiczenia neurotyczne. Mówi się wtedy o nadświadomości. Nadświadomość zostanie uwolniona w chwili śmierci człowieka. Podświadomość to zapisy ludzkich zachowań w konkretnych wyuczonych sytuacjach. Działa często spontanicznie i bez głębszej refleksji.

          Duchy ludzkie mogą ujawniać się neurotycznie. Wizualizacja ducha jest mało prawdopodobna. Autor nie ma żadnych osobistych doświadczeń z tej materii. Wszelkie dywagacje na ten temat byłyby nieuprawnione. 

          Wiele problemów powstaje gdy próbuje się rozeznać przymioty substancji duchowej. Bóg ma tą samą naturę. Natura Boska, z racji definicji,  musi być doskonała, a jednak używa się pojęcia natury złej, upadłej. Czym więc jest substancja Boża? Jest ona jedynie nośnikiem, natomiast powiązana z wolą może być również grzeszna. Dla zrozumienia substancji duchowej  wyjaśnię obrazem światła. Bóg jest Światłem. Światło rozchodzi się w środowisku. Środowisko jest naturą Bożą. Środowisko to niesie Boga doskonałego, z racji Jego doskonałej woli.

         Dusza ludzka ma to samo środowisko (natura duchowa), ale może nałożyć się na nią zło. Mówi się wtedy o złej naturze, ale w sensie dynamicznym, a nie ontycznym.

          Ktoś zapyta. Skąd wiadomo jak jest?  Otóż z pokory ludzkich możliwości należy przyznać się, że opisując pojęcia transcendentalne, człowiek używa obrazów i metafor. Ludzkim językiem nie ma możliwości mówić prawdziwie o świecie nadprzyrodzonym. Tu potrzebna jest wiara, czyli akt, że coś jest na rzeczy. Każdy może ww pojęcia kreować według własne wyobraźni. Ważne jest główne przesłanie.

piątek, 20 marca 2015

Początki państwa kościelnego


          Na przełomie V/VI wieku toczono liczne spory teologiczno-doktrynalne. Zastanawiano się nad naturą duszy, teorią predestynacji (pośmiertne losy człowieka). Zwalczano semipelagianizm, głoszący, niesłusznie iż człowiek sam może zrobić pierwszy krok ku Stwórcy, bez pomocy łaski Bożej. Dogmatyka rozwijała się teraz spokojniej.  Sytuacja polityczna była jednak trudna. Papież zmuszony był często sam bronić Rzymu i układać się z Longobardami. Głód i zaraza stanowiły zagrożenie dla Rzymu. Papież zmuszony był do działań administracyjnych,  opiekować się społeczeństwem. Kościół pozostał jedyną zorganizowaną siłą. W ten sposób rozpoczęła się ewolucja, która miała doprowadzić do ustanowienia państwa kościelnego. Kościół organizował szkoły biskupie dla kleru i osób świeckich, arystokracji. Powoli kończyła się starożytność i zaczynało średniowiecze.
          Północna Europa mniej nękana najazdami, powoli się chrystianizowała.  W Brytanii działał św. Patryk (apostoł Irlandii). Swoją działalność rozpoczął  św. Grzegorz (590–604).

Grzegorz I (ok. 540 – 604) – z pochodzenia Rzymianin, papież (od 3 września 590 do śmierci), pierwszy mnich (benedyktyn) będący papieżem, ojciec i święty Kościoła katolickiego oraz prawosławnego (jako Grzegorz Dialogos). Zaliczony przez papieża Bonifacego VIII do grona czterech doktorów Kościoła, reformator Kościoła. Otrzymał staranne wykształcenie. Poznał łacinę i jej gramatykę. Mówił też po grecku.    W czasie dzieciństwa Grzegorza cesarstwo zachodniorzymskie już nie istniało. Rzym przechodził z rąk do rąk oblegany przez Ostrogotów. Prawdopodobne jest, że w czasie oblężeń Rzymu dokonywanych przez Totilę, (we wczesnym dzieciństwie Grzegorza) jego zamożni rodzice ewakuowali się z miasta. On sam pochodził z rodziny patrycjuszy (ród Anicjuszy). Jego pradziadkiem był papież Feliks III (483–492). Oboje rodzice Grzegorza, jak wielu członków ich rodziny, byli zaangażowanymi chrześcijanami. Jego matka – Święta Sylwia – została kanonizowana. Trzy siostry jego ojca były zakonnicami, a dwie z nich: Tarzylla i Emiliana zostały kanonizowane. W dniu śmierci swojego ojca, w 575 wycofał się z funkcji publicznych i wstąpił do Zakonu Świętego Benedykta. Rodzinną willę znajdującą się w centrum miasta i majątek, który odziedziczył, przeznaczył na fundację nowych klasztorów oraz na cele charytatywne. Ufundował sześć klasztorów na Sycylii i jeden w Rzymie. W tym okresie Grzegorz podupadł na zdrowiu. W 579 przyjął święcenia diakonatu. W dwa lata później papież Pelagiusz II uczynił go swym posłem na cesarskim dworze w Konstantynopolu, gdzie przebywał do 586. Po powrocie do Rzymu zamieszkał ponownie w klasztorze. W 590 r. został papieżem. Ustanowił kanon mszy św. Był człowiekiem czynu, a zarazem wielkiej pobożności.
          Po śmierci Pelagiusza II (7 lutego 590) z powodu epidemii dżumy panującej w Rzymie wybrano Grzegorza, przez aklamację, na papieża. Mimo początkowej niechęci 3 września tego samego roku przyjął sakrę (wikipedia).

czwartek, 19 marca 2015

Najazdy barbarzyńskie


          V/VI wiek i następne to okres najazdów plemion barbarzyńskich na całą Europę. Oni to mieszali się z ludnością tubylczą i powstawały nowe społeczeństwa. Wszystko to odbywało się w rozlewie krwi, mordów, napadów i wojen. W 476 padło definitywnie Cesarstwo Rzymskie. W niektórych miejscach zanikło życie Kościoła. Zaszła potrzeba ponownej ewangelizacji. Religia stała się narzędziem dyscyplinującym, narzędziem politycznym. Podobnie rozumieli to najeźdźcy. Nie dla idei Boga, ale z czystego interesu przyjmowano wiarę chrześcijańską. Poznano jej siłę w rozprzestrzenianiu się. Tam gdzie ewangelizacja natrafiała na opór pomagano sobie mieczem. Kościół posiadał już swoich bohaterów, świętych, którzy oddali życie za wiarę. To ogromny kapitał propagandowy. Dochodziło do tego, że człowiek Boży stawała się wodzem wojennym (św. German z Autissiodurum).
          Władza cesarska przetrwała do 476 r. Zwycięscy Ostrogoci (489 –493) przejęli jej dziedzictwo. Teodoryk umiał skorzystać z szansy zwycięscy. Przyjął w większości kulturę chrześcijańską i uczynił z niej własną broń.  Wizygoci opanowali Hiszpanię. Burgundowie osiedlili się w Sabaudii (443). Wandalowie opanowali północną Afrykę. Ich niszczycielskie działania były znamienne. Po czasie zaprowadzili porządek, nie tak odbiegający od cesarskiej przeszłości. W tym czasie, w Kościele, nie było jedności doktrynalnej. Arianizm obejmował niemal wszystkie kraje. To nasilało ataki na papieży i Kościoły katolickie. Wszystkiemu towarzyszyła presja. Wyrzucano biskupów z ich siedzib. Czasy były bardzo ciężkie. Nie wiedziano, tak naprawdę, gdzie jest prawda. Obawiano się represji z jednej lub z drugiej strony. Zwykły człowiek chciał spokojnie żyć. Wielka polityka była ponad nimi.
          Rzym pozostał katolicki. Król Teodoryk był tolerancyjny wobec chrześcijan, choć sprzyjał arianom. Umiał dogadywać się z papiestwem. Incydentem było stracenie filozofa Boecjusza (523), który pełnił u króla Teodoryka funkcję zwierzchnika wszystkich urzędów. Podobnie papież Jan I musiał umrzeć, gdy nie powiodła się jego misja w Konstantynopolu na rzecz arian. Po śmierci Teodoryka napięcia ucichły.
          Przez brak właściwych kandydatów na biskupów zaczęto powoływać mnichów. Tak też kolejnym papieżem został wybrany mnich, Grzegorz Wielki (590–604). Św. Benedykt opracował regułę monastyzmu zachodniego. Reguła ta zaczęła się rozpowszechniać w Italii, ale została zatrzymana najazdem Longobardów. Mnisi musieli schronić się na Lateranie. Powróci ona dopiero po śmierci Benedykta, którego uważano za cudotwórcę i świętego.
          Ważnym wydarzeniem było opracowanie rzymskiej liturgii, która stała się powszechną liturgią Kościoła łacińskiego.

środa, 18 marca 2015

Genialny projekt, Genialnego Projektanta


          Mimo że Świat rozwija się ewolucyjnie, co jakiś czas, następują skokowe kreacje nowych gatunków biologicznych (botanicznych). Zdarzenia probabilistyczne odpowiadają za ich urozmaicenie (piękno w różności). Lekko pochylona oś obrotu ziemi oraz jej orbita eliptyczna powodują cykliczność dnia i nocy, pory roku. Na ziemi, świat roślinny obumiera na zimę i odradza się na wiosnę. Fotosynteza odnawia tlen w atmosferze, a dwutlenek węgla w wyniku spalania, jest wchłaniany przez rośliny. Woda cyklicznie krąży między ziemią a atmosferą, użyźniając glebę i roślinność.  Biosfera sama się regeneruje. Pole magnetyczne kształtuje warstwę ochronną wokół ziemi przed kosmicznym promieniowaniem. Jakby nie patrzyć, mamy do czynienie z genialnym projektem intelektualnym, którego autorem jest Stwórca. Świat jest mechanizmem logicznie złożonym.
          Człowiek, dopuszczony do tajemnic praw przyrody włącza się w ten genialny projekt. Noce są oświetlone sztucznym światłem, inżyniera genetyczna tworzy nowe mutanty biologiczne. Przestrzenie pokonuje się dzięki środkom lotniczym. Penetruje się największe głębiny morskie. Poznaje się inne ciała niebieskie. Odwiedziliśmy już księżyc.  Człowiek czynnie uczestniczy w dziele Boga. Kto nie dostrzega w tym wszystkim Bożego działania, niewiele rozumie.
          Za tym rozumnym projektem kryje się Stwórca. Genialna i niezwykła Osoba.  Bóg częściowo daje się poznawać. Wiemy już, że bardzo szanuje wolność jaką daje każdemu człowiekowi. Nikogo nie determinuje. Jeżeli już wkracza w ludzkie życie, czyni to dyskretnie i subtelnie. Nie musi, a jednak pomaga. Jest wrażliwy na krzywdy ludzkie i „cierpi” razem z człowiekiem. Nie można jednak oczekiwać od Niego cudów, które miałyby czynić szkody innym.
On musi stale rozwiązywać potężne układy równań ludzkich zdarzeń. Jak wiemy, równania nie zawsze mają rozwiązania. Nasze prośby do Niego winny być wyważone i realne. Bóg nikogo nie karze. Grzesznicy zatracają umiejętność korzystania z darów łaski. Bez niej i Bożego wsparcia, jesteśmy całkowicie bezradni i bezbronni. Według Bożego projektu, jesteśmy z Bogiem związani Jego naturą na zawsze. To nie pozwala na indywidualność istnienia. Co najwyżej można się od Boga odwrócić. Brak Jego światła czyni z człowieka istotę ślepą. Warto poznać realność istnienia, warunki egzystencji i życia. Zamiast boczyć się na Stwórcę, lepiej jest zaakceptować Jego warunki, bo one są z założenia najlepsze. Uczmy się być mądrymi. Wtedy owoce Jego darów nas zaleją. Być blisko Istoty tak doskonałej jest zaszczytem i radością dla każdego. Cieszmy się, nie zważając na religie, która o Nim mówi. Czyste, samodzielne, własne przeżycie Boga daje gwarancję nieskażenia idei Boga. Obraz Boga kreujący się tylko w naszych sercach jest najpiękniejszy. Religia przejmując sprawy Boże oszpeca wiarę partykularnymi interesami.

wtorek, 17 marca 2015

Pelagianizm

          W Afryce po pokonaniu schizmy donatystów (rygorystycznego ruchu religijnego) pojawiła się nowa herezja pelagianizmu. Uciekając od barbarzyńskich Wandalów, którzy zdobyli Rzym, pojawił się mnich Pelagiusz (ok. 360 – 435) pochodzący z Wysp Brytyjskich. Był on ascetą i prowadził wzorowe życie. Miał własnych uczniów, jak np. Celestiusza. Rozwijał się głównie w Italii i Północnej Afryce. W wyniku kontrowersji wewnątrz kościelnej, uznany został przez synody katolickie i papieży, a następnie Sobór efeski (431) za niezgodny z doktryną chrześcijańską czyli herezję. Kiedy Pelagiusz udał się do Palestyny Celestiusz prowadził propagandę poglądów mistrza. Na synodzie w Kartaginie został ponownie potępiony. Wyjechał na Sycylię i tam kontynuowała nauki.
          Ponieważ Pelagiusz inaczej pojmował niektóre aspekty wiary został zaatakowany m.innymi przez Augustyna, który bronił zawzięcie oficjalnej doktryny Kościoła. Z tej perspektywy szukano wszelakich oznak herezji w doktrynie Pelagiusza. Zarzucano mu skrajny ascetyzm, pomniejszanie roli grzechu pierworodnego oraz zbyt propagowanie daru wolności jaki dostaje każdy człowiek od Boga. Pelagiusz ukazywał nie tyle Zbawiciela, ile autora pewnej nauki, wzór dany nam do naśladowania. Nie ma grzechów lekkich, bo każde wykroczenie przeciw prawu moralnemu ma straszliwą wagę.
          Poprzez starania Augustyna nauka Pelagiusza została ponownie potępiona w maju roku 418. Potępienie akceptują ówcześni papieże jak i władza cesarska. Nauka jego jednak była również broniona. Wiernych jego nauce spotkać można było w episkopacie Italii (Julian). Julian z Eclanum (ok. 386–454) został wypędzony z Italii. Na Wschodzie związał się z Nestoriuszem. Niestety, Nestoriusz jak i Pelagiusz zostali potępieni na soborze w Efezie w roku 431. Nauka i działalność pelagian zeszła do podziemi.
          Nauka Pelagiusza wywołała temat wolności człowieka i jego możliwości. Obawiano się, że zasługi Boga zostaną pomniejszone w zbawieniu człowieka, a przypisane tylko zasłudze człowieka (semipelagianizm). Pelagiusz wierzył, że natura ludzka, jako stworzona przez Boga, jest zdolna przezwyciężyć grzech i osiągnąć świętość. Grzech pierworodny popełniony przez Adama był jedynie złym przykładem, jego skutki nie przeszły na potomstwo pierwszych rodziców w postaci zepsutej natury. Podobnie widział rolę Jezusa Chrystusa  – jako dającego dobry przykład. Człowiek, przez naśladownictwo Chrystusa, może się sam wyzwolić z grzechu, dzięki temu że z natury został stworzony jako mający wolną wolę (liberum arbitrium). Pelagianie rozumieli łaskę Bożą jako światło pomocne człowiekowi w jego pracy moralnej dla dokonywania dobrych wyborów i dostrzegania właściwych wzorców postępowania. Wolnej woli przeszkadzają zły wpływ otoczenia i skutki własnych grzechów człowieka. Pelagiusz bronił bardzo samodzielności ludzkiej woli, nie była ona według niego niczym zdeterminowana, także przez Boga.
          Walka Augustyna z Pelagianizmem dostarczyła doktrynie chrześcijańskich nowych argumentów teologicznych. Czy słusznych?  Wiele tez pelagianizmu jest bliskie nauce filozoteistycznej. Wielu współczesnych teologów przychylnie patrzy na doktrynę Pelagiusza i apeluje o reinterpretację jego ocalałych dzieł[1].



[1] Poddając takiej re-interpretacji, E. Florkowski korzystając z krytycznego wydania A. Soutera Pelagiuszowego Komentarza do trzynastu listów św. Pawła, przychylił się do opinii J. Ernsta, a także wielu znacznie starszych autorów, zwłaszcza ze szkoły tomistycznej w Salamance, którzy uznawali, że Pelagiusz dopuszczał pojęcie swoiście rozumianej łaski działającej wewnątrz człowieka. Badając ponownie także nauczanie Pelagiusza na temat grzechu pierworodnego, K. Obrycki potwierdził błędność, w kontekście katolickim, jego doktryny. Autor ten wykazał, że chociaż Pelagiusz uważał Adama za pierwszego sprawcę grzechu, jednak jako zwolennik kreacjonizmu był zdecydowanym przeciwnikiem traducjanizmu, odrzucał prawdę o dziedziczeniu grzechu wraz z naturą Adama (massa Adae) przez potomków. Adam moralnie źle wpłynął na rodzaj ludzki, ale jedynie poprzez to, że dał przykład grzeszenia (exemplum delicti), stając się, w konsekwencji, wzorem grzechu (forma delicti).

poniedziałek, 16 marca 2015

Zmiany w Kościołach Wschodnich

          Cesarstwo Zachodnie przestało istnieć, ale na Wschodzie wciąż funkcjonowało cesarstwo zwane „Rzymskie’. Na zewnątrz jawiło się bardziej jako cesarstwo chrześcijańskie. Cesarz Justynian I Wielki (483–565)  był bardzo zaangażowanym chrześcijaninem. Znany jest fakt historyczny, że każdy, z nowo nawróconych, otrzymał od cesarza sztukę złota.  Skarb pastwa wziął na siebie więcej niż połowę kosztów budowli sakralnych. Jednocześnie ustanowiono surowe prawa dla pogan i heretyków. Występowano przeciw manichejczykom, Samarytanom i Żydom. W 527 roku w Konstantynopolu manichejczyków więziono, wszczynano procesy, poddawano próbom ognia. W roku 529 r. zamknięto też neoplatońską szkołę ateńską, która była wtedy fanatycznym centrum pogaństwa i okultyzmu.
          W Aleksandrii choć spotyka się jeszcze dużo pogan, chrystianizacja czyniła postępy. Przykrym incydentem był samosąd dokonanej na Hypatii, pogańskiej kobiety – filozofa dokonany przez chrześcijan w roku 415 oraz wobec chrześcijańskiego studenta. Szkoła aleksandryjska była prowadzona przez pogan do czasu Jana Filoponosa, chrześcijanina. Od tego czasu szkoła stawała się coraz bardziej chrześcijańska. Z tej szkoły wyszli wspaniali filozofowie, którzy mieli odwagę podejmować trudne zagadnienia wynikające z konfrontacji wiary chrześcijańskiej z systemem neoplatońskim: pochodzenie duszy, zmartwychwstanie ciał, stworzenie czy wieczność świata.
          Konstantynopol coraz bardziej oddalał się od Rzymu. Wykorzystał posiadane relikwie św. Andrzeja, sprowadzonych przez cesarza Konstancjusza w roku 357, stworzył legendę o swym domniemanym rodowodzie apostolskim. Cesarz ten podjął idee równości wobec Rzymu. Powoli zmianie ulegała liturgia i ceremonia.  U Bizantyjczyków zaznaczył się okres umiarkowanego przepychu od surowszego rytu zachodniego. W kościołach instalowano marmurowe posadzki, mozaiki na ścianach i sklepieniach. Na barbarzyńcach robiło to wrażenie. Cesarz Maurycy wprowadził w całym Cesarstwie 15 sierpnia święto Zaśnięcia Matki Boskiej. Kult Maryi znacznie się poszerzył. Stał się on entuzjastyczny, żarliwy, pełen zapału i odwagi. Znamienny też stał się kult świętych obrazów i ikon.

          Warto zwrócić uwagę, że na wschodnią pobożność przekłada się wizerunek czci ówczesnych cesarzy. Zaczęły powstawać obrazy świętych, jeszcze żyjących. Zaczęły mnożyć się cudowne obrazy (nie uczynione ręką człowieka). Rys historyczny ujawnia tendencje chrześcijańskie oraz uwarunkowania formowania się konstrukcji wiary chrześcijańskiej.

niedziela, 15 marca 2015

Mesalianizm

          Katolicyzm klasyczny rozróżnia grzech pierworodny od grzechu pożądliwości. Filozoteizm zaś, grzech pierworodny dostrzega w całej codziennej grzeszności człowieka. Sam akt grzechu pierworodnego jest potrzebny Kościołowi do fabuły teologicznej i koncepcji zbawczej Boga. Takie podejście jest zbędne, rozeznając, że człowiek jako istota stworzona może czynić  rzeczy niegodne przez swoją niedoskonałość. Świat jest przygodny, a przygodność nie jest doskonała sama w sobie. Koncepcja zbawienia człowieka musiała być u Stwórcy u zarania powołania człowieka do życia. Jaka była koncepcja Boga tego nie wiemy. Można snuć różne domysły. Stoję na stanowisku, że Jezus znając problematykę zbawienia, być może, przez odczytywanie Bożych pragnień, sam podjął działania, aby dać Stwórcy podkładkę (ekwiwalent) zbawienia ludzkości. Zbawienie ludzi przez ludzkie działanie zbawcze. Bóg przyjął Ofiarę Jezusa i uczynił ją skuteczną. Akt Jezusa rozwiązywał dwa zagadnienia: materię odkupieńczą dla zbawienia ludzi oraz pokazał człowieka zdolnego do najwyższych wyrzeczeń i kim może być naprawdę. Jezus pokazał najwyższe człowieczeństwo.    
         Kościół potrzebuje do aktu zbawienia całą oprawę teologiczną. Do tego jest im potrzebny nawet szatan w obrazie kuszenia. Koncepcja doktrynalna dała możliwość różnym spekulacjom. Mnisi wschodni w V wieku poszli tym torem rozumowania. Uważali, że szatan zamieszkuje duszę ludzką; aby go wygnać konieczne są działania surowego ascetyzmu, a nade wszystko nieustającej  modlitwy (jaką polecał Paweł 1 Tes. 5,17). Z chwilą opuszczenia duszy przez szatana, wchodzi w niego Duch Święty, który czyni wręcz fizyczne objawy swej obecności, w postaci zachowań i zjawisk ekstatycznych (świetlane zjawiska). Zjawiska ekstatyczne uwalniają naturalne zahamowania (etyczne) i mogły być przyczyną nawet orgii. Ruch ten nazwano herezją Mesalianizmu. Potępiony został na Soborze Efeskim.
       Złagodzony ruch mesaliański ogarnął całą wschodnią duchowość. Posługiwał się najczęściej fałszywymi, patrystycznymi pismami. Tak powstał orygenizm, czyli powoływanie się na wypowiedzi Orygenesa[1].



[1] Orygenizm - luźny zbiór poglądów przypisywany Orygenesowi, jednak przynajmniej do części z nich Orygenes się nie przyznawał. Znajdujemy tu np. negowanie boskości Jezusa, podczas gdy Orygenes twierdził tylko że Chrystus jest emanacją Boga, umiejscowioną w czasie. Orygenesowi przypisywano też twierdzenie że umarli po śmierci zachowują wolną wolę i mogą grzeszyć będąc w niebie, mogą też być stamtąd za grzechy usunięci. Orygenes natomiast twierdził, że Szatan pozna w końcu Boga, czyli przyjmie naukę chrześcijańską. Wiedza bowiem i wiara to jedno. Końcem dziejów będzie tzw. apokastaza, czyli zbawienie wszystkich i ich powrót do Boga. W końcu twierdzono, że Bóg nie może obejść się bez świata, więc przed obecnym światem były inne, inne też nastąpią po końcu dziejów. Rzeczywiście Orygenes twierdził, że świat jest wieczny, tak jak Bóg (wikipedia).

sobota, 14 marca 2015

Dary Stwórcy


         James Clerk Maxwell (1831–1879) był szkockim fizykiem i matematykiem. Przewidział istnienie fal elektromagnetycznych, które rozchodzą się z prędkością światła. Ogłosił, że zjawiska elektryczne i magnetyczne są dwoma rodzajami tego samego zjawiska – elektromagnetyzmu. Sformułował cztery równania opisujące prawidłowości pola elektromagnetycznego. Równania te sugerowały, że zjawiska elektryczno magnetyczne rozchodzą się w próżni z prędkością światła w postaci fali. Wypowiedział wniosek, że światło jest falą elektromagnetyczną. Tym samym ujawnił jedną z największych tajemnic Stwórcy. Początkowo były to tylko tezy. Brakowało dowodów.
          Można postawić pytanie, gdzie tkwi przyczyna mądrości człowieka. Czy jest to szczególny dar od Stwórcy? Obserwując świat, faktycznie rodzą się ludzie o różnym stopniu inteligencji. Czy zatem inteligencja jest darem szczególnym? Jeżeli tak, to można posądzić Stwórcę o niesprawiedliwość. To z kolei nie bardzo się ma do definicji Boga, jako Istoty sprawiedliwej itd. Jak więc rozumieć tę różnorodność intelektualną? Mądrość, czy głupota nie chodzą w parze z dobrem człowieka, czy jego grzesznością. Człowiek mądry z kolei nie musi być w życiu szczęśliwy i odwrotnie. Do zbawienia kroczy się innymi drogami i regułami. Można być skromnie intelektualnie, a bogatym w dobro i zostać nawet świętym. Człowiek może wykorzystywać swoje talenty, albo je zmarnować. Słabszy intelektualnie może czynić działania ponad swoje możliwości. Świat jest urozmaicony. Każdy jednak może osiągnąć zbawienie i to jest klucz dany od Stwórcy.
            Maxwell wykorzystał dar wysokiej inteligencji, intuicji i własną pracą doszedł do głoszonych koncepcji. Opierał się w tej dziedzinie na wcześniejszych wnioskach Michaela Faradaya i przedstawił ich matematyczną interpretację. Mądrość jego dotyczyła może szerokiego aspektu nauki, ale nie całej nauki. Do końca życia odrzucał  np. teorię ewolucji Darwina[1]. W tym temacie nie wykazał się wiedzą, ani intuicją. Był człowiekiem wierzącym, oto jego słowa: Przyjrzałem się z bliska większości systemów filozoficznych i przekonałem się naocznie, iż żaden z nich rozwinąć się nie może bez zasadniczego pojęcia o Bogu;  Boże, który stworzyłeś świat i człowieka, naucz nas badać dzieła Twoje tak, byśmy nad ziemią zapanować mogli, by rozum nasz w służbie Twojej się wzmocnił[2]
         Heinrich Hertz nie był jedynym odkrywcą fal elektromagnetycznych. Poprzednik (nazwiska nie pamiętam) zmarnował szanse ogłoszenia swoich prac przed Hertzem. Tak więc H. Hertza uważa się za odkrywcę fal elektromagnetycznych.


[1] (H.F. Schaeffer,. Science and Christianity: Conflict or Coherence?. „Apollo s Trust”, 2004).
[2] Campbell: Life J.C. Maxwell

piątek, 13 marca 2015

Symeon Słupnik i kolejni


         W niektórych przypadkach monastycyzm przekroczył zdrowy rozsądek. Symeon Słupnik (stylita) urodzony w Cylicji ok. roku 392 rozpoczął życie monastyczne we wspólnocie liczącej ok. 100 członków. Poszukując coraz surowszego życia stał się eremitą: przez trzy lata przebywał zamknięty w maleńkiej celce, gdzie poddawał się umartwieniu całkowitego postu, następnie przez 5 lat uwiązany łańcuchem przebywał na jakimś wzgórzu. Kiedy pewien biskup zwrócił mu uwagę, że łańcuchy są bezużyteczne wobec jego własnej woli, następne dwa lata spędził w izolacji na piedestale, potem na trzech kolumnach, coraz wyższych, a w końcu na szczycie olbrzymiej kolumny o wysokości 17 metrów, na której spędził ostatnie trzydzieści lat (429–455). Z jednej strony Symeon odizolowywał się od ludzi, a z drugiej przybliżał się do Boga. Poczynania Symeona ściągały tłumy zaciekawionych jego pobożnością. Proszono go o wstawiennictwo, rady, modlitwy i  cuda. Później celem pielgrzymek stanie się również kolumna św. Symeona, także i po jego śmierci.
          Symeon Słupnik miał naśladowców i rywali, jak np. Daniel Słupnik, który odwiedził go dwa razy; on także został cenobitą, a potem zamieszkał na kolejnych kolumnach w Anaplus nad Bosforem, gdzie przebywał w latach 460–493 jako doradca cesarza, cesarzowej i innych dostojników.
          Symeon Młodszy antiocheńczyk był stylitą od najmłodszych lat życia aż do śmierci w roku 592, w wieku 75 lat; i był przewodnikiem duchowym i cudotwórcą. Symeon urodził się w rodzinie pochodzącej z Edessy, jego matką była św. Marta. Pokutnicze życie na słupie rozpoczął w wieku dwudziestu lat. Pierwsze sześć lat spędził w pobliżu swego przewodnika duchowego Jana, przez kolejne dwanaście na słupie mierzącym czterdzieści stóp. W poszukiwaniu eremu, w którym nie byłby narażony na kontakty z ludźmi, przeniósł się na kolejne dziesięć lat na wysoki słup umieszczony na wzgórzu nazwanym później „Cudowną Górą”. Na ostatnim ośmiokątnym słupie spędził czterdzieści pięć lat pod gołym niebem. W tym czasie odbył dwunastoletni diakonat, a później pełnił posługę kapłańską. Pod miejsce jego umartwień zaczęli przybywać uczniowie, którzy z czasem wybudowali za namową Symeona świątynię pod wezwaniem Świętej Trójcy i klasztor. Miejsce to stało się już za życia celem pielgrzymek.
          Oprócz powyższych wyczynów można było spotkać samotników mieszkających w jaskiniach, grobowcach, w wydrążonych pniach drzew. Byli tacy, którzy całymi dniami stali w pozycji stojącej aż do utraty sił. Niektórzy żywili się trawą i korzonkami.